W co gra Jacek Kurski? W PiS już chyba zapomniano, co mówił o nim Lech Kaczyński
Dla polityka, który kilka miesięcy wcześniej został odwołany z funkcji szefa TVP, przyjechała cała śmietanka obozu władzy. Do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach przybyli m.in. szef MON Mariusz Błaszczak, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, minister infrastruktury Andrzej Adamczyk.
A także Ryszard Terlecki, Beata Mazurek, Beata Szydło, Michał Dworczyk, Dominik Tarczyńsk oraz główne twarze "Wiadomości" TVP Danuta Holecka i Michał Adamczyk.
Powrót Kurskiego w kampanii Dudy
Przypomnijmy, że w marcu Rada Mediów Narodowych odwołała Jacka Kurskiego ze stanowiska prezesa TVP. W tle była ustawa o 2 mld zł dla TVP i innych mediów publicznych. Dwa i pół miesiąca później wrócił do zarządu stacji.
Komentowano, że PiS znowu sięgnął po niego w akcie desperacji po serii słabych sondaży przedwyborczych Andrzeja Duda. A potem, że to Kurski wygrał dla Kaczyńskiego wybory.
– Jacek jest niepokorny. Wypada z gry, po czym drzwiami, oknem czy przez dziurkę od kluczy, wchodzi. I jest tak, jakby nigdy nic się nie stało. Na zasadzie, otrząsnąłem się i znowu zaczynam – dodaje.
Czytaj także: Przypieczętowano powrót Kurskiego do TVP. Rada Mediów Narodowych zagłosowała
Co Lech Kaczyński mówił o Kurskim
Jego relacje z PiS nie zawsze były tak znakomite i proste. Podobnie jak opinie o nim. Przypomniał o tym Roman Giertych, składając życzenia młodej parze.
"(...) Obaj wiemy, co Lech Kaczyński myślał o Tobie. I to że mu wybaczyłeś wszystkie te określenia, którymi Ciebie opisywał, to świadczy o sercu wielkodusznym i szczerym, które umiłowanego wodza kocha nawet, gdy ten go nahajką przez grzbiet chłoszcze" – napisał w poście na Facebooku.
Nie wiemy, co Lech Kaczyński myślał o Jacku Kurskim, ale z dawnych lat w sieci zachowały się jego słowa, które co jakiś czas są przypominane. "Ta postać jest dla mnie nie do zaakceptowania" – miał powiedzieć o Kurskim Lech Kaczyński w 2002 roku.
Trójmiejska "Wyborcza" opisywała wówczas los prawicowej koalicji PO-PiS i Ligi Polskich Rodzin w sejmiku pomorskim, który – jak pisała – zależał od ówczesnego prezydenta Warszawy i prezesa PiS w latach 2001-2002, Lecha Kaczyńskiego. Jacek Kurski był wtedy w LPR, dokąd odszedł z PiS.
"Nie zgadza się on na koalicję z Jackiem Kurskim z LPR, do czego skłaniają się lokalni liderzy PO-PiS-u" – napisała. W artykule pojawiła się mocna opinia Lecha Kaczyńskiego.
"W polityce są wartości graniczne, a Jacek Kurski te wartości przekroczył. Nie wyobrażam sobie, żeby wszedł do prezydium sejmiku, bo to oznaczałoby, że każde łajdactwo w polityce popłaca. Będziemy więc rozmawiać z dwoma pozostałymi radnymi LPR i radnym PSL". Czytaj więcej
Dodaje: – Lech Kaczyński zawsze bardzo szanował matkę braci Kurskich. Anna Kurska była dla niego i dla bardzo wielu osób wręcz instytucją na Wybrzeżu, osobową powszechnie szanowaną. Temu, kto jej nie znał, trudniej jest zrozumieć jej synów.
Czy cenił Jacka Kurskiego? – To nie była szczególna relacja. Jacek był tzw. czynownikiem partyjnym, więc oceniał go jako polityka. Bardzo dobrze go znał, często oceniał jako młodego człowieka. Doceniał jego działalność w polityce, a z drugiej strony czasem go miarkował. Starał się pokazać mu, że świat nie jest tylko czarno-biały. A Jacek zawsze tak działał w polityce, jakby myślał, że istnieje tylko jego racja – odpowiada.
Konsekwencje słów o dziadku Tuska
To z jego powodu w 2005 roku Lech Kaczyński przepraszał Donalda Tuska za słowa o jego dziadku. Kurski był wtedy w jego sztabie wyborczym i przed II turą wyborów rozpętał burzę stwierdzeniem: że "poważne źródła na Pomorzu mówią, że dziadek Donalda Tuska zgłosił się na ochotnika do Wehrmachtu".
Lech Kaczyński zareagował np. na działania Kurskiego w 2001 roku, w głośnej sprawie "z dwoma Janiszewskimi". Jacek Kurski był wtedy wiceprezesem ZChN i miał umieścić na liście wyborczej AWSP w Toruniu kandydata Michała Janiszewskiego – by, jak to odebrano, zdyskredytować innego kandydata, Jacka Janiszewskiego, byłego ministra rolnictwa.
"Merytorycznie miał rację, wystawianie skompromitowanego polityka, jakim jest Janiszewski, to skandal. Z drugiej strony stosowanie takich metod jak to dopisywanie też nie jest słuszne" – skomentował zdarzenie Lech Kaczyński. Jego słowa przytaczają Marek Sterlingow i Marek Wąs, autorzy reportażu o Kurskim, który został opublikowany w "Dużym Formacie" w 2005 roku.
Kurski postanowił wtedy przystąpić do PiS. "Ale to nie okazało się takie proste. Gdy zadzwonił do Kaczyńskich, okazało się, że Jarosław chce go przyjąć, ale Lech jest przeciwny" – czytamy."Rozumiem, że chce być skuteczny, ale nie powinien tego robić za wszelką cenę. Na pewno nie określałbym tego jednak mianem "gangsterstwa". To jest nadmierna przebojowość. Z tego można wyrosnąć". Czytaj więcej
Kurski ma wielu zwolenników i przeciwników
O związkach Jacka Kurskiego z Prawem i Sprawiedliwością pewnie można napisać książkę. Gdy w 2001 roku ostatecznie wstąpił do PiS, szybko porzucił je dla LPR.
W 2004 roku ponownie wrócił do PiS. A w 2005 roku za słowa o dziadku Tuska koleżeński sąd dyscyplinarny PiS usunął go z partii. I nie wszyscy potem chcieli jego powrotu."Kaczyńscy zgodzili się w końcu przyjąć Kurskiego do PiS, ale na fatalnych warunkach. W wyborach samorządowych w 2002 roku miał nie startować. Ambicja cierpiała. Po cichu umówił się z Romanem Giertychem".
– Mogę potwierdzić, że byliśmy przeciwni jego powrotowi do PiS – mówi naTemat senator Kazimierz Ujazdowski. Był jednym z tych, którzy w 2005 roku nie widzieli możliwości powrotu Kurskiego. Mówił wówczas, że Kurski postąpił niewybaczalnie i PiS uważa sprawę za zamkniętą. Kurski jednak wrócił.
– Tak było zawsze. Jacek Kurski ma wielu zwolenników i wielu przeciwników. On nie pozostawia ludzi obojętnych wobec swojej działalności. Rozgrzewa wszystkich do czerwoności. Chodzi po węglach. Ma taką naturę. A jednocześnie jest naprawdę czarującym facetem. To nie jest człowiek, z którym pani nie chciałaby rozmawiać. Opowiada niezwykle barwnie o literaturze, o politykach, o wszystkim – mówi Elżbieta Jakubiak.
Reportaż "Dużego Formatu" w 2005 roku zaczynał się od słów:
Dziennikarze piszą, że potwierdzili je w dwóch źródłach. Przytoczyli je Jackowi Kurskiemu. A on zareagował:"Donald Tusk do Lecha Kaczyńskiego po telewizyjnej debacie w Polsacie: - Dlaczego ty trzymasz tego s...syna Kurskiego? Kaczyński: - Może i jest s...synem, ale wolę go mieć po swojej stronie". Czytaj więcej
Posłanka Joanna Kluzik-Rostkowska, która w 2010 roku została wyrzucona z PiS, zna go dobrze z dawnych lat. – Jacek Kurski był postrzegany jako ktoś, kto może być niebezpieczny, więc lepiej jest mieć go po swojej stronie niż przeciwko sobie – mówi naTemat." "Lech tak o mnie powiedział? – zasępia się poseł. – No, cóż. Mam cztery lata, żeby mu udowodnić, że naprawdę jestem potrzebny PiS. Będę bulterierem Kaczyńskich. Nie zawiodą się na mnie”. Czytaj więcej
Ile razy rozstawał się z PiS
W 2011 roku znowu został wykluczony z PiS. Odszedł z innymi politykami, m.in. ze Zbigniewem Ziobro. Odeszła też Elżbieta Jakubiak. Jak wspomina, były wówczas dwie frakcje – jedna w kierunku Polska jest Najważniejsza, druga Solidarnej Polski.
– Spodziewaliśmy się tego. Rozmawiam raz z Jackiem i mówię: – Widzisz, jednak nas wyrzucili. A on opowiada, jak było: – Poszliśmy do Jarka, a Jarek: "Albo wy, albo oni". To co miałem robić? Powiedziałem: my". Rozbawił mnie wtedy – opowiada Elżbieta Jakubiak.
Mówi, że to trudny, ale bardzo inteligentny człowiek: – Bardzo dowcipny, jest mistrzem dowcipu sytuacyjnego i fantastycznym bajarzem. Najcudowniej opowiada swoje historie rozstań z PiS. Z Jarosławem Kaczyńskim rozstawał się z 10 razy. Za każdym razem wracał. I za każdym razem barwnie opowiadał o tym, jak wracał, jak to się odbywało. Za każdym razem był pewien, że wróci.
Najnowszy "Newsweek" twierdzi, że Kaczyński ma słabość do Kurskiego. Cytuje byłego polityka PiS: "Jacek maluje mu rzeczywistość tak, jak prezes lubi. Jest dla niego partnerem do rozmowy wnoszącym w ponure życie prezesa trochę optymizmu".
"Bulterier, killer, pupil prezesa. Jego powrót na stanowisko prezesa TVP to kwestia jednego telefonu. Ale Jacek Kurski mierzy znacznie wyżej" – pisze Aleksandra Pawlicka.
Joanna Kluzik-Rostkowska uważa, że Jacek Kurski wrócił w łaski Jarosława Kaczyńskiego, gdy zostawił Zbigniewa Ziobro i sam wrócił do PiS-u. Z Solidarnej Polski został wykluczony w 2014 roku.
– To jest sytuacja trochę podobna do Adama Bielana, który zostawił nas w PJN i wrócił do PiS. To takich dwóch synów marnotrawnych, nagrodzonych za to, że powrócili. Jeden – szefostwem w TVP, drugi wicemarszałkiem Senatu. Uważam, że nie byłby szefem telewizji, gdyby nie był potrzebny Jarosławowi Kaczyńskiemu – zauważa.
Był jej kolegą w podziemiu. – Był radykalnym antykomunistą. I wszedł w buty komunistycznego szefa telewizji. To, co teraz robi jest absolutnie niewiarygodne, przeszedł kompletnie w drugą stronę. Jego cynizm nie zna granic. Ciągle nie mogę się nadziwić, że można aż tak.