Hangar numer 12. Co wiadomo o magazynie chemikaliów, które eksplodowały w Bejrucie?
Do eksplozji miało dojść właśnie tu. W hangarze w bejruckim porcie, gdzie przez sześć lat składowano niemal 3 tys. ton niebezpiecznej saletry amonowej. Według przedstawicieli libańskich władz to ona miała być przyczyną wybuchu, choć niektórzy już poddają w wątpliwość, czy tylko ona. Po hangarze został duży krater. – Fakty dotyczące tego niebezpiecznego magazynu, który istnieje od 2014 r., zostaną ujawnione – mówił o nim premier Libanu. O co chodzi?
A także wiele magazynów. Ten, w którym doszło do potężnej eksplozji, nazywany jest w mediach hangarem lub magazynem 12.
Czytaj także: Kluczowe ustalenia po tragedii w Bejrucie. Minister ujawnił, co doprowadziło do eksplozji
Według relacji internautów, miał to być jeden z większych budynków magazynowych w porcie. Został po nim głęboki krater, który jeszcze tego samego dnia wypełnił się wodą morską.
Jak składowano saletrę amonową
Premier Libanu sam przyznał, że saletra amonowa leżała w magazynie od 6 lat, bez odpowiednich zabezpieczeń. "Narażając bezpieczeństwo obywateli" – napisał w oświadczeniu Hassan Diab. – Odpowiedzialni zapłacą za nią cenę – powiedział w telewizyjnym przemówieniu.
Składowanie saletry amonowej jest obwarowane surowymi przepisami. Nie wolno jej m.in. przechowywać w pobliżu dużych skupisk ludzkich, ani źródeł ciepła, a materiały konstrukcyjne magazynu powinny być wykonane z materiałów niepalnych.
Tu, jak się okazuje, raczej nikt nie zwracał na to uwagi. Według doniesień medialnych, których oficjalnie nie potwierdzono, do eksplozji mogło dojść podczas spawania drzwi do hangaru, które – jak zauważano kilka dni wcześniej – nie domykały się, co powodowało, że każdy mógł wejść do środka. Pojawiły się informacje, że na spawanie zdecydowano się, aby zapobiec kradzieży saletry amonowej.
Czytaj także: Zdumiewające ustalenia libańskich mediów. To miała być przyczyna potężnego wybuchu?!
W sieci pojawiły się zdjęcia, które trudno zweryfikować, a które mają pokazywać wnętrze magazynu. Widać worki z saletrą. Nie wiadomo tylko na 100 proc., czy to dokładnie ten sam hangar, czy jest to dokładnie ta sama substancja.
Saletra od 6 lat w hangarze
Całą historię ładunku saletry w bejruckim porcie opisuje "Al Dżazira". Twierdzi, że m.in. z dokumentów dostępnych online wynika, że wysocy rangą urzędnicy od ponad 6 lat wiedzieli o niebezpiecznym składowisku w hangarze numer 12. "I wszyscy świetnie byli świadomi niebezpieczeństwa" – pisze.
Według jej ustaleń ładunek saletry amonowej przypłynął do Libanu przez przypadek – we wrześniu 2013 roku na pokładzie rosyjskiego statku pływającego pod banderą Mołdawii. Statek Rhosus miał płynąć z Gruzji do Mozambiku. Z powodu problemów technicznych był zmuszony cumować w Bejrucie. Libańscy urzędnicy nie zgodzili się na dalszy rejs, po pewnym czasie statek został porzucony przez właścicieli i załogę. Ładunek trafił do hangaru 12.
W jednym piśmie z 2016 roku jest mowa o niebezpieczeństwie, o nieodpowiednich warunkach składowania takich materiałów w hangarze, jest też prośba o natychmiastowy eksport ładunku, by zadbać o bezpieczeństwo portu i ludzi, którzy tu pracują. Według arabskiej stacji, administracja celna nie dostała odpowiedzi.
Skala zniszczeń w Bejrucie
Oficjalne przyczyny wybuchu dopiero poznamy. Choć prezydent USA Donald Trump już stwierdził, że to nie był przypadek.
– Wygląda to na straszny atak. Spotkałem się z niektórymi z naszych wspaniałych generałów i po prostu wydaje się, że nie było to wydarzenie spowodowane typem eksplozji produkcyjnej. To był, według nich, a oni wiedzieliby lepiej niż ja, że to był atak. Jakaś bomba – powiedział.
Świat jest w szoku. Skala zniszczeń jest ogromna. Niektórym eksplozje przypomniały o Hiroszimie i Nagasaki. Zginęło około 100 osób. 300 tys. mieszkańców Libanu zostało bez domu.
Czytaj także: Porażająca skala zniszczeń w Bejrucie. Tak wygląda miasto po potężnym wybuchu
Czytaj także: Potężna eksplozja w Bejrucie. Nagrania świadków pokazują ogromną siłę wybuchu