Hangar numer 12. Co wiadomo o magazynie chemikaliów, które eksplodowały w Bejrucie?

Katarzyna Zuchowicz
Do eksplozji miało dojść właśnie tu. W hangarze w bejruckim porcie, gdzie przez sześć lat składowano niemal 3 tys. ton niebezpiecznej saletry amonowej. Według przedstawicieli libańskich władz to ona miała być przyczyną wybuchu, choć niektórzy już poddają w wątpliwość, czy tylko ona. Po hangarze został duży krater. – Fakty dotyczące tego niebezpiecznego magazynu, który istnieje od 2014 r., zostaną ujawnione – mówił o nim premier Libanu. O co chodzi?
Eksplozja miała nastąpić w hangarze 12. Został po nim olbrzymi krater. fot. screen/https://youtu.be/V1ji69aszv0
Port w Bejrucie jest jednym z największych we wschodniej części Morza Śródziemnego, to jeden z dziesięciu najważniejszych w tym regionie, uważany za bramę na Bliski Wschód. Przez lata był modernizowany. Obsługuje blisko trzy tysiące statków rocznie, zajmuje powierzchnię 1 200 000 metrów kwadratowych, ma cztery baseny, 16 nadbrzeży, nowy terminal kontenerowy.

A także wiele magazynów. Ten, w którym doszło do potężnej eksplozji, nazywany jest w mediach hangarem lub magazynem 12. Właśnie w nim, od 2014 roku miało być składowane ok. 2750 ton saletry amonowej – składnika mieszanek nawozów mineralnych, ale też materiałów wybuchowych.


Czytaj także: Kluczowe ustalenia po tragedii w Bejrucie. Minister ujawnił, co doprowadziło do eksplozji

Według relacji internautów, miał to być jeden z większych budynków magazynowych w porcie. Został po nim głęboki krater, który jeszcze tego samego dnia wypełnił się wodą morską. Za nim stoi Beirut Port Silos, największy budynek widoczny na zdjęciach. W sieci jest nagranie z jego dachu, widać na nim płonący sąsiedni hangar.

Jak składowano saletrę amonową


Premier Libanu sam przyznał, że saletra amonowa leżała w magazynie od 6 lat, bez odpowiednich zabezpieczeń. "Narażając bezpieczeństwo obywateli" – napisał w oświadczeniu Hassan Diab. – Odpowiedzialni zapłacą za nią cenę – powiedział w telewizyjnym przemówieniu.

Składowanie saletry amonowej jest obwarowane surowymi przepisami. Nie wolno jej m.in. przechowywać w pobliżu dużych skupisk ludzkich, ani źródeł ciepła, a materiały konstrukcyjne magazynu powinny być wykonane z materiałów niepalnych.

Tu, jak się okazuje, raczej nikt nie zwracał na to uwagi. Według doniesień medialnych, których oficjalnie nie potwierdzono, do eksplozji mogło dojść podczas spawania drzwi do hangaru, które – jak zauważano kilka dni wcześniej – nie domykały się, co powodowało, że każdy mógł wejść do środka. Pojawiły się informacje, że na spawanie zdecydowano się, aby zapobiec kradzieży saletry amonowej.

Czytaj także: Zdumiewające ustalenia libańskich mediów. To miała być przyczyna potężnego wybuchu?!

W sieci pojawiły się zdjęcia, które trudno zweryfikować, a które mają pokazywać wnętrze magazynu. Widać worki z saletrą. Nie wiadomo tylko na 100 proc., czy to dokładnie ten sam hangar, czy jest to dokładnie ta sama substancja. Skąd ta substancja w ogóle tam się wzięła i dlaczego przez sześć lat nie zadbano o jej zabezpieczenie? – Fakty dotyczące tego niebezpiecznego magazynu, który istnieje od 2014 r., zostaną ujawnione, jednak nie będę uprzedzał śledztw – mówił w TV premier kraju.

Saletra od 6 lat w hangarze


Całą historię ładunku saletry w bejruckim porcie opisuje "Al Dżazira". Twierdzi, że m.in. z dokumentów dostępnych online wynika, że wysocy rangą urzędnicy od ponad 6 lat wiedzieli o niebezpiecznym składowisku w hangarze numer 12. "I wszyscy świetnie byli świadomi niebezpieczeństwa" – pisze.

Według jej ustaleń ładunek saletry amonowej przypłynął do Libanu przez przypadek – we wrześniu 2013 roku na pokładzie rosyjskiego statku pływającego pod banderą Mołdawii. Statek Rhosus miał płynąć z Gruzji do Mozambiku. Z powodu problemów technicznych był zmuszony cumować w Bejrucie. Libańscy urzędnicy nie zgodzili się na dalszy rejs, po pewnym czasie statek został porzucony przez właścicieli i załogę. Ładunek trafił do hangaru 12. Jak podaje "Al Dżazira", przez następne trzy lata urzędnicy celni słali pisma w jego sprawie do sędziego, którego nazwiska nie podano. Szukali rozwiązania, co zrobić z ładunkiem. Proponowali trzy rozwiązania: eksport, przekazanie go libańskiej armii lub sprzedaż prywatnej firmie, zajmującej się ładunkami wybuchowymi, Lebanese Explosives Company.

W jednym piśmie z 2016 roku jest mowa o niebezpieczeństwie, o nieodpowiednich warunkach składowania takich materiałów w hangarze, jest też prośba o natychmiastowy eksport ładunku, by zadbać o bezpieczeństwo portu i ludzi, którzy tu pracują. Według arabskiej stacji, administracja celna nie dostała odpowiedzi. Prezydent Libanu, Michel Aoun, powiedział, że zaniedbania dotyczące saletry amonowej są nie do zaakceptowania. Wezwał do surowego ukarania tych, którzy są za to odpowiedzialni. Już wszczęto śledztwo. Komisja, która się tym zajmuje, w ciągu pięciu dni ma przedstawić swoje wnioski.

Skala zniszczeń w Bejrucie


Oficjalne przyczyny wybuchu dopiero poznamy. Choć prezydent USA Donald Trump już stwierdził, że to nie był przypadek.

– Wygląda to na straszny atak. Spotkałem się z niektórymi z naszych wspaniałych generałów i po prostu wydaje się, że nie było to wydarzenie spowodowane typem eksplozji produkcyjnej. To był, według nich, a oni wiedzieliby lepiej niż ja, że to był atak. Jakaś bomba – powiedział.

Świat jest w szoku. Skala zniszczeń jest ogromna. Niektórym eksplozje przypomniały o Hiroszimie i Nagasaki. Zginęło około 100 osób. 300 tys. mieszkańców Libanu zostało bez domu.

Czytaj także: Porażająca skala zniszczeń w Bejrucie. Tak wygląda miasto po potężnym wybuchu

Czytaj także: Potężna eksplozja w Bejrucie. Nagrania świadków pokazują ogromną siłę wybuchu