"Zawstydza, denerwuje, a czasem obrzydza". To trzeba wiedzieć o kobiecym wytrysku

Aneta Olender
"Lepiej przeczytaj ten tekst" – to zdanie skierowane jest zarówno do pań, jak i do panów, bo kobieca ejakulacja zamiast być traktowaną jako coś normalnego, często jest powodem do wstydu. Zupełnie niepotrzebnie. – Moim zdaniem to super fajne, że może z nas coś wytryskać w trakcie uniesienia, ale gros kobiet atakuje siebie za to, że mają ten wytrysk – podkreśla w rozmowie z naTemat Katarzyna Kucewicz, psycholożka, psychoterapeutka i terapeutka zaburzeń seksualnych.
Kobiety nie znają swoich ciał, dlatego kobieca ejakulacja często je zawstydza. Fot. Pexels / cottonbro
Czym właściwie jest kobieca ejakulacja?

Kobieca ejakulacja, na którą mówi się także "kobiecy wytrysk", to pojawienie się w okolicy pochwy specyficznego płynu podczas przeżywania lub zbliżania się do orgazmu. Niektóre kobiety miewają takie stosunki, podczas których wydzielają płyn z gruczołu Skene’a nie będący ani śluzem, ani moczem.

Jako że wydzielanie tej substancji ma formę "wyrzutu", potocznie przyjęło się określenie, że jest to wytrysk. Choć może się wydawać, że to najwyższa formą spełnienia, tak naprawdę ów kobiecy wytrysk nie wpływa specjalnie na intensyfikację doznań.


Czyli nie oznacza to największego seksualnego uniesienia?

Można mieć wrażenie, że skoro kobieta doświadcza aż wytrysku podczas stosunku, to pewnie jest to doznanie graniczne, pełniejsze, że jest to lepszy orgazm. Ale wcale tak nie jest. Gros kobiet nawet nie ma świadomości, że miało wytrysk, gdyż tego płynu jest tak niewiele.

Inne panie mówią o tym, że ich ejakulacja występuje w zupełnie innym momencie niż orgazm i nie jest czymś specjalnie przyjemnym, bo towarzyszy jej parcie na pęcherz moczowy – co stresuje. Generalnie przyjmuje się, że ejakulacja pojawia się podczas długotrwałej stymulacji punktu G i przedniej ściany pochwy. W zasadzie tylko w taki sposób można ją osiągnąć.

Kobiety jednak się krępują.

Kobiety często wstydzą się, kiedy ejakulacja się zdarza. Wiele nie rozumie, co się z nimi dzieje, a to może powodować dyskomfort. Przed wtryskiem następuje uczucie napięcia w podbrzuszu charakterystyczne dla parcia na pęcherz. To sprawia, że kobiety sądzą, że plama, która pojawi się na prześcieradle, jest właśnie moczem.

To bardzo je zawstydza, denerwuje, a czasem obrzydza. Owszem, może się zdarzyć, że kobieta popuści w trakcie stosunku seksualnego, ale kobiecy wytrysk generalnie nie zawiera w sobie moczu. Kiedy zbadano tę substancję, okazało się, że mamy w niej białko PSA, glukozę, fruktozę, czyli składniki podobne do tych, które znajdują się w męskim ejakulacie.

Ale to też może być dla kobiety problemem – są dziewczyny, które niepokoją się tym, że wydzielają substancję podobną do męskiego ejakulatu. Pytają wtedy, czy z ich płcią wszystko w porządku, czy nie jest to oznaka hermafrodytyzmu? Mnie te pytania wcale nie dziwią. Skąd mamy to wiedzieć, jak nikt nas nie uczy własnej seksualności.

Masturbacja także może doprowadzić do ejakulacji?

Zacznę od tego, że dobrze jest ćwiczyć mięśnie waginy samodzielnie, tak jak ćwiczymy mięśnie Kegla. Skupienie się na ich treningu może sprawić, że z czasem nauczymy się tego wytrysku. Są kobiety, które mają ejakulację podczas zabawy z wibratorem, albo prysznicem. Dla większości jednak najlepszą drogą jest penetracja z partnerem, na przykład podczas klasycznej misjonarki, która świetnie się sprawdza w tym aspekcie.

Teraz modne są różnego rodzaju warsztaty z kobiecego wytrysku. Bo rzeczywiście nasza pochwa jest jak skrzypce, które mają struny, i kwestia tylko żeby nauczyć się prawidłowo na nich grać. Ale czasami możemy się tak zafiksować na nauce wytrysku i tak spiąć w sobie (byle tylko wytrysnąć), że zapomnimy o czymś znacznie ważniejszym, czyli o orgazmie, który trudno się osiąga, gdy mamy w głowie tylko ejakulację.

Trzeba dać zgodę ciału na to, przestać się spinać? Jeśli nie wiemy, co się z nami dzieje, to raczej trudno o odpuszczenie i pełne korzystanie z przyjemności, jaką może dawać seks.

Tak, spinanie się i zastanawianie czym jest ten płyn, czy ja zrobiłam siku, czy ja miałam wytrysk, czy ja nie jestem za mokra, czy to nie pachnie brzydko, skutecznie osłabiają pożądanie. My kobiety jesteśmy niestety mistrzyniami w wytrącaniu się z rytmu, w zastanawianiu się nad milionem spraw w trakcie stosunku.

Moim zdaniem to super fajne, że może z nas coś wytryskać w trakcie uniesienia, ale gros kobiet atakuje siebie za to, że mają ten wytrysk. Denerwują się na siebie, mówią, że "brudzą". To jest nasze kobiece podejście do swojej waginy i do płynów jakimi jest zroszona. Wstydzimy się ich, martwimy o ich konsystencję, zapach, same się siebie brzydzimy, co często sprawia, że trudno nam oddać się w pełni swojej przyjemności.

Czy kobiecego wytrysku można się nauczyć? Niejako tak. Moim zdaniem dużą rolę odgrywa tu nasza psychika, a dokładnie umiejętność rozluźnienia się, pozwolenia sobie na różne doznania z ciała, bez krygowania i oceniania. Kiedy ciało będzie mogło reagować tak, jak tego chce, będzie to bardzo uwalniające, będzie to dawało większe rozluźnienie.

Trzeba jednak powiedzieć o jednej bardzo ważnej kwestii. Mimo ćwiczenia może się tak zdarzyć, że nie wyćwiczymy w sobie zdolności do kobiecej ejakulacji nigdy. I to jest w porządku, to jest normalne. Niektóre kobiety mogą tego doświadczać podczas każdego stosunku, inne kilka razy w życiu, część nigdy.

Generalnie procent kobiet, które świadomie wytryskają oscyluje około 15 proc. Mówię o tym dlatego, że pamiętajmy by nie robić z tego wytrysku swoistego "must have", tak jak się zrobiło z orgazmem pochwowym, który niesłusznie oceniany jest przez laików jako ten lepszy.

Orgazm bez wytrysku ma taką samą wartość jak ten z wytryskiem, a jego brak nie oznacza, że jesteśmy słabe w seksie, albo że mamy miernego kochanka. To jest trochę tak jak z punktem G, są kobiety bardzo wrażliwe na jego stymulację, a są też i takie, które mają poczucie, że tego punktu w ogóle nie ma.
A może być tak, że kobieta wie, co to jest, wie, że może sobie na to pozwolić, ale nie lubi ejakulacji, bo nie lubi tego uczucia?

Jasne, ale zawsze warto się zastanowić dlaczego nie lubimy uczucia wytrysku? Czy chodzi o wstyd, stereotypy jakie mamy na jego temat? O to, że jest go sporo i trzeba zmieniać ciągle prześcieradło? A może chodzi o partnera, że nie czujemy się przy nim dość swobodnie, że on jakoś dziwnie na nas patrzy gdy wytryskamy?

Często pod "nie lubię" kryje się kłopot, któremu warto się przyjrzeć i przemyśleć go, albo przedyskutować z partnerem. Niektóre kobiety na przykład denerwują się, że doświadczają ejakulacji, bo mają wrażenie, że to jest pornograficzne i wyuzdane i świadczy o ich rozwiązłości.

To są stereotypy, wynikające z tego, że, trzeba powiedzieć to wprost, o takim wytrysku większość z nas dowiedziała się przypadkiem przeglądając kategorie filmów pornograficznych. Kiedy kobieta czuje się jak aktorka porno, często zaczyna się bać, że partner też tak na nią spogląda – przedmiotowo. I to może spinać.

Ale rola partnera jest tu jednak chyba bardzo istotna. Biorąc pod uwagę to poczucie wstydu, za którym jednak stoi niewiedza, mężczyzna także powinien wiedzieć czym jest kobieca ejakulacja?

Oczywiście, warto wspólnie o tym rozmawiać, zgłębiać temat wytrysku, uczyć się go, jeśli nas ciekawi. Można to uczenie się wytryskiwania potraktować jako element gry wstępnej. Znowu jak z tymi skrzypcami, uczmy się wspólnie na nich grać, ale jako hobby, zabawa, przyjemność, a nie ciężka robota, od świtu do zmierzchu, bo wtedy stracimy zapał i entuzjazm.

Warto też porozmawiać o tym czego byśmy oczekiwały od partnera w związku z wytryskiem i uczulić go, jak chcemy i jak nie chcemy żeby mężczyzna o tym mówił. Wiele kobiet jest wyczulona na słowa i teksty w rodzaju "Jezu ale się zmoczyłaś, miałaś większy wytrysk ode mnie, wow, zalałaś całe łóżko" wcale ich nie bawią, tylko krępują, mimo że panowie często mówią to z zachwytem.

Jeżeli my dziewczyny mamy problem z ejakulacją przy mężczyźnie np. bardzo nie chcemy, żeby on ją zobaczył, to często jest to także sygnał ostrzegawczy, że mamy ogólnie blokady albo w relacji z partnerem, albo z samą sobą.

Warto uczulić mężczyznę albo kobietę – bo w seksie lesbijskim oczywiście także można osiągać ten rodzaj spełnienia – że jeśli tego nie będzie podczas stosunku, to nie oznacza, że nie spełnił on oczekiwań albo, że ten seks nie był aż tak przyjemny. Trzeba to podkreślić, bo partnerzy bywają na tym punkcie bardzo wrażliwi. I przeżywają miesiącami, że w poprzednim związku to miałyśmy wytrysk a tutaj nie.

To pozwolenie ciału reagować tak, jak tego chce, a co za tym idzie takie cieszenie się z seksu w pełni, jest chyba właśnie w większości przypadków możliwe właśnie wtedy, kiedy ufamy tej drugiej osobie.

To jest bardzo ważna kwestia – bliskość, zaufanie, intymność, są bardzo stymulujące i pozwalają nam rozluźnić się na tyle, by móc doświadczyć ekstatycznych stanów takich jak na przykład orgazm wielokrotny, czy kobiecy wytrysk. Mężczyzna nie potrzebuje się tak rozluźnić przed seksem, bo przecież to właśnie seks go rozluźnia. Natomiast kobieta musi się rozluźnić żeby osiągnąć w seksie satysfakcję. Warto o tym pamiętać.

My kobiety słabo się kolegujemy ze swoimi cipkami. Wcześniej mówiłam o wydzielinach, ale za nimi idzie także dźwięk jaki wydaje pełna śluzu pochwa podczas intensywnej penetracji w trakcie stosunku. Ten dźwięk jak niektóre pacjentki mówią "odkorkowywania", bywa krępujący, bo przypomina odgłos oddawania gazów.

Doświadczeni seksualnie kochankowie, zarówno kobiety, jak i mężczyźni, wiedzą, że jest to coś zupełnie normalnego i nie zwracają na to uwagi, to wynika z naszej fizjologii i jest dźwiękiem naturalnym podczas stosunku. Ale dla kobiety, zwłaszcza mniej doświadczonej, może być źródłem wstydu, dyskomfortu.

Spotkałam się kiedyś z taką sytuacją, że młody mężczyzna śmiał się ze swojej dziewczyny, że w czasie seksu "puszcza bąki". Jemu to wydało się zabawne – panowie z reguły mają dużo większy dystans do takich rzeczy – a dla niej było to totalnie hamujące, czuła się obrzydliwa, jakby faktycznie oddawała gazy podczas stosunku.

Naprawdę wiemy niewiele o własnej seksualności...

To prawda, często nasza cipka jest terytorium jak nieznany ląd. Nie wiemy co lubi, jak działa, jak się nią obchodzić, czego potrzebuje. Zwracamy na nią uwagę, kiedy choruje, ale żeby tak na co dzień ją sobie oglądać z lusterkiem? To rzadko. Wciąż pokutują w nas stereotypy, że jak się przyglądamy swojej waginie to znaczy, że jesteśmy nimfomankami. Bo żadna porządna kobieta nie traktuje swojej pochwy z namaszczeniem.

Takie podejście do siebie generuje w następstwie szereg krzywdzących mitów, jak ten o rzekomym hermafrodytyzmie kobiet ejakulujących. Albo że kobiecy wytrysk to fontanna zalewająca pół mieszkania, jak w mocno naciąganych scenach z filmów porno. Niestety dopóki naszą edukacją seksualną będzie zajmował się YouPorn, a nie profesjonaliści to takie problemy będą zakłócały rozwój naszej seksualności.

Czytaj także:

Nie dotykają się, nie masturbują, nie chcą seksu. Anoreksja seksualna to poważny problem

Skończ z nieśmiałością i... używaj ust. Dzięki tym 10 seksualnym radom będziesz lepsza w łóżku