Warszawa ustępuje w sporze z Berlinem. Jest zgoda na nowego ambasadora Niemiec
Przez trzy miesiące Polska nie wyrażała zgody na kandydaturę nowego ambasadora Niemiec w Warszawie. Jest nim Arndt Freytag von Loringhoven. Powodem miała być nazistowska przeszłość ojca dyplomaty. W końcu polski MSZ ustąpił. Tzw. agrément pojawił się na parę godzin przed 81. rocznicą wybuchu II wojny światowej.
Stan zawieszenia trwał od czerwca, kiedy to swoją kadencję zakończył dotychczasowy ambasador Niemiec w Polsce, Rolf Nikel. Na kandydaturę następcy wystawioną przez Berlin strona polska przez wiele miesięcy nie chciała się zgodzić.
Arndt Freytag von Loringhoven jest doświadczonym dyplomatą, pracował m.in. w placówce w Moskwie. W 2007 r. został wiceszefem Federalnej Służby Wywiadowczej BND, potem był ambasadorem w Pradze, a cztery lata temu objął stanowisko koordynatora do spraw Służb specjalnych w NATO w Brukseli.
Z nieoficjalnych informacji wynikało jednak, że nie kwestia kwalifikacji Freytag von Loringhovena nie odpowiadała Polsce, lecz przeszłość jego ojca. Bernd Freytag von Loringhoven służył w Wehrmachcie. Pod koniec wojny był w wąskim gronie najbardziej zaufanych führera – kwietniu 1945 roku został oficerem personelu odpowiedzialnego za przygotowanie raportów dla ukrywającego się w bunkrze Adolfa Hitlera. Po wojnie w RFN nie został uznany za zbrodniarza wojennego, zaczął służbę w Bundeswehrze, awansował do stopnia generała.
O impasie w kwestii nowego ambasadora Niemiec w Polsce w piątek w Berlinie rozmawiał nowy szef MSZ Zbigniew Rau. Jak widać, strona polska ustąpiła w kwestii proponowanego kandydata.
Wiceminister Szynkowski vel Sęk, informując o polskiej zgodzie, mówił o wyzwaniach stojących przed nowym ambasadorem. "Istotnym elementem rozmów z niemieckimi partnerami musi być zwracanie uwagi na szczególny rodzaj polskiej wrażliwości, wynikający z faktu, iż zbrodnie II wojny światowej pozostają cały czas w świadomości polskiego narodu wielką niezabliźnioną raną" – stwierdził polityk.
W poniedziałek Arndt Freytag von Loringhoven był gościem Instytutu Pileckiego w Berlinie. "Bardzo ważne jest, aby rozpowszechnić w Niemczech wiedzę o tym, co Niemcy uczynili Polakom" – napisał niemiecki dyplomata w księdze pamiątkowej.Zabliźnienie tej rany jest tym trudniejsze, jeśli weźmie się pod uwagę powracające próby fałszowania historii i braku pełnego rozliczenia win i krzywd. W tym kontekście szczególne znaczenie ma postawa Niemiec i niemieckich polityków.
(...) Kwestia ta (historycznej przeszłości – przyp. red.) jeszcze przez szereg lat będzie wymagać cierpliwego, spokojnego i uczciwego dialogu, Polska zaś, jako pierwsza i największa ofiara niemieckiej agresji roku 1939, kraj najbardziej poszkodowany w wyniku II wojny światowej, ma pełne prawo oczekiwać od Niemiec i ich najważniejszych reprezentantów gotowości do bezwarunkowego wyznawania win i stawania w prawdzie na rzecz pojednania.
Poseł Władysław Teofil Bartoszewski, komentując wiadomość z MSZ, przytoczył słynne słowa sprzed lat przypisywane Jarosławowi Kaczyńskiemu. "Jak to powiedział 10 lat temu bardzo ważny polski polityk: 'cnotę straciliśmy, a rubla nie zarobiliśmy'. Tak się nie prowadzi polityki zagranicznej. Może nowemu szefowi MSZ uda się to zmienić" – ocenił polityk.