TVP wzięło na celownik Homokomando. Jej twórca: Jesteśmy wdzięczni. Ale i dostajemy pewne sygnały
"Homokomando" zorganizowała "trening bojowy" – informuje TVP Info o spotkaniu "grupy gejów", którzy udali się wspólnie na paintballa. – Dostajemy pewne sygnały, że ktoś może chcieć przyjść na naszego paintballa w złych zamiarach. Oczywiście obserwujemy sytuację, jeśli tych pogłosek będzie więcej, to skontaktujemy się z policją – mówi Linus Lewandowski, aktywista, założyciel grupy "Homokomando".
Na antenie TVP Info opublikowano jeden z postów "Homokomando". "Na naszym treningu bojowym 15 sierpnia było 18 osób, kule świszczały, zabawa była przednia" – czytamy w opisie. Kolejnego dnia na łamach Tvpinfo.pl można było przeczytać: "Kule świszczały, zabawa była przednia". "Homokomando" zorganizowało "trening bojowy".
Zostaliście bohaterami wieczornego programu TVP Info. Zaskoczył pana Michał Rachoń?
Generalnie jestem im bardzo wdzięczny za promocję. Dzięki temu znajduje nas sporo nowych osób, które do nas dołączą.
Nie obawiacie się, że niedługo na Wasze spotkania może przyjść ktoś, kto nie będzie Wam przychylny?
Dostajemy pewne sygnały, że ktoś może chcieć przyjść na naszego paintballa w złych zamiarach. Oczywiście obserwujemy sytuację, jeśli tych pogłosek będzie więcej, to skontaktujemy się z policją. Musimy myśleć o tym, że coś takiego może się zdarzyć.
Michał Rachoń tłumaczył na antenie TVP Info: "Mówią, że to grupa sportowa, mimo że o żadnej dyscyplinie sportowej nie ma tam mowy, ale słowa mają swoje znaczenie i medialni akuszerzy nowego, lepszego porządku świata dbają o to, by przedstawić aktywistów nie jak ofiary przemocy, jak to było do tej pory, ale jako ludzi, których należy się bać". Co pan na to?
Pan Michał Rachoń chyba nie umie używać Facebooka. Kolejny post na naszej facebookowej stronie – po tym o paintballu – dotyczy biegania. I co chwilę wrzucamy zdjęcia po treningach. Naprawdę trudno jest tego nie zauważyć.
W sieci czytam o Homokomnando: "Czy istnieje organizacja bijąca gejów? Nie. Czy istnieje organizacja gejów bijąca katolików? Tak". Dlaczego założył pan Homokomando?
Żadnych katolików nie biliśmy, choć może zorganizujemy jakieś treningi sztuk walki. Może przyjdą na nie katolicy, wtedy będziemy ich bić. Była u nas ostatnio para hetero, jesteśmy tolerancyjni i przyjmiemy nawet katolików.
Skąd pomysł na "Homokomando"?
Już w zeszłym roku, kiedy jeździłem na biegi przeszkodowe, szukałem innych gejów, z którymi można biegać. Chciałem mieć znajomych ze środowiska.
Dlaczego? Łatwiej się trenuje w takiej grupie niż na polskiej siłowni?
W zasadzie chodzi o to, że lubię być w środowisku osób takich jak ja.
Wracając do poprzedniego pytania, wtedy nie umiałem znaleźć chętnych do wspólnego trenowania. Nie szło. W tym roku temat się ruszył. Znalazło się parę osób, które chcą regularnie biegać, więc zaczęliśmy.
Czym – oprócz biegania – się zajmujecie?
Ćwiczymy też na drążkach dwa razy w tygodniu, w weekendy wybieramy się na kajaki, rowery, paintball.
Zmieniając nieco wątek: zna pan Margot?
Nie znam jej osobiście, tyle tylko co z mediów.
7 sierpnia uczestniczył pan w blokadzie policyjnego samochodu z aresztowaną aktywistką. Dlaczego pan tam był?
To aresztowanie Margot było kompletnie bezpodstawne, a decyzja sądu nie miała nic wspólnego ze sprawiedliwością. W sytuacji, gdy chcą zamknąć naszą koleżankę na dwa miesiące wbrew prawu, to jest to niedopuszczalne. Chcieliśmy ją obronić.
Kiedy wsiadła do samochodu, to chcieliśmy jakoś to zablokować, żeby radiowóz nie odjechał. Zobaczyłem, że ktoś wchodzi na dach i uznałem, że zrobię to samo. No bo kto ma wejść jak nie ja? I zadziałało. Daliśmy ludziom na tyle czasu, żeby mogli zrobić normalną blokadę.
Niektórzy uważają, że Margot używa złych środków i szkodzi sprawie, o którą walczy.
Ja tak nie uważam. Mili byliśmy i to nie przyniosło niczego dobrego. Walczyliśmy w sądach, ale nic to nie dawało. Jeśli państwo abdykowało i nie broni części obywateli, to musimy radzić sobie sami.
12 sierpnia za pomazanie sprayem furgonetki Fundacji Pro – Prawo do życia został pan zatrzymany i dostał pan zarzuty prokuratorskie. Jakie?
Tak, byłem zatrzymany na 26 godzin, z czego przez 20 godzin nie dopuszczano do mnie mojego adwokata. Już jest wyrok sądu stwierdzający, że było to nieprawidłowe.
Dostałem prokuratorskie zarzuty udziału w zbiegowisku mającym na celu gwałtowny atak na radiowóz oraz uszkodzenia tego mienia. Straty wyceniono na 4 tys. zł.
Rachoń na antenie TVP Info odniósł się też do sprawy Margot, powiedział, że "polityczne wsparcie, jakiego tęczowym bojówkarzom udzielają politycy PO, SLD, wszystkich tych środowisk, które do tej pory znaliśmy raczej z manifestacji obrony przywilejów emerytalnych esbeków, rodzi poczucie siły". Ma pan takie poczucie?
Dostajemy wsparcie zarówno od ludzi, jak i polityków, szczególnie partii Razem, Zielonych i ogólnie Lewicy. To nam pomaga. Tydzień po tym, jak zostałem pobity na ulicy, od razu napisała do mnie dentystka, która zaoferowała, że zawiezie mnie do gabinetu, naprawi ząb. I to wszystko zrobiła.
Wsparcie jest gigantyczne i przez to jest nam znacznie łatwiej działać. Wiemy, że jak coś się stanie, to ludzie nam pomogą.
Mówi pan o sytuacji, kiedy 5 metrów od domu zaatakowano pana za to, że szedł pan z partnerem za rękę?
Tak. Krzyczano: "jebane pedały", co zresztą słyszę codziennie. Odwróciłem się i dostałem pięścią w twarz.
Często się zdarza, że ktoś podnosi na pana rękę z powodu pana orientacji?
Codziennie słyszę takie obelgi, jak chodzę z Rafałem za rękę. Ale to był pierwszy atak fizyczny.
Od kiedy chodzicie za rękę? W czasach, kiedy trwa tak ogromna nagonka na środowisko LGBT+, to chyba akt odwagi?
Chodzimy trzymając się za ręce mniej więcej od 1,5 roku. Kiedyś poruszaliśmy się głównie po Śródmieściu, tam też nie słyszeliśmy negatywnych komentarzy.
Od jakiegoś czasu jest inaczej, przeprowadziliśmy się na Pragę i tutaj tych obelg jest dużo więcej. Liczymy też, że tym ludziom się po prostu znudzi. Jeśli 30 razy rzucą komentarz, to może za 31 razem już im się nie będzie chciało? Jako że obaj jesteśmy wysocy i postawni, to pewnie jest nam łatwiej.
Mówił pan w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", że macie w tej chwili trzy opcje: wyjechać z kraju, siedzieć w ukryciu albo z niego wyjść i co jakiś czas dostać w twarz. Pan wybrał tę ostatnią opcję?
Nie umiałbym się ukrywać, wyjeżdżać nie chcę, choć liczę się z tym, że to może być konieczne, jeśli sądy uznają, że trzeba mnie zamknąć. Chcę tu żyć normalnie, jeśli coś mi się stanie, to trudno. Liczę się z zagrożeniem i nie zamierzam dać się zdominować temu, co się dzieje.
Ma pan poczucie, że za czasów obecnej władzy stosunek Polaków do Waszego środowiska jest inny?
Spotykamy się z większą nienawiścią niż wcześniej. Ale i – z drugiej strony – otrzymujemy więcej wsparcia. PiS mobilizuje naszych przeciwników, ale i zwolenników. Ludzie przestają być neutralni. Wiele osób otwarcie jest po naszej stronie, wspiera nas w walce o nasze prawa.
Liczymy na to, że jak ta władza przeminie, to wygramy i będą małżeństwa jednopłciowe, będą kary za mowę nienawiści. I będziemy mogli bez strachu chodzić za rękę po ulicach, choć pewnie z tym strachem to jeszcze trochę potrwa.