"Jestem na maksa zaskoczona". Mówią o niej wszyscy, bo jest pierwsza modelką plus size w "Top Model"

Aneta Olender
To nie był jej pierwszy raz w roli modelki, ale dopiero po nim zaczęły się nią interesować media. Agata Wiśniewska jest pierwszą modelką plus size, która pojawiła się na castingu do programu "Top Model". W rozmowie z naTemat opowiada m.in. o tym, co sprawiło, że dobrze czuje się w swoim ciele i co po emisji odcinka zadziwia ją najbardziej: – Pojawiają się już nagłówki typu "Modelka plus size przechodziła depresję po rozstaniu". Widzę też teksty, że modeling to ucieczka do lepszego świata. Depresja nie była jedynie wynikiem ciężkiego rozstania!
Agata Wiśniewska jest pierwszą uczestniczą plus size w programie "Top Model". Fot. Anna Cymerman
Spodziewałaś się takiego zainteresowania twoja osobą?

W ogóle się nie spodziewałam. Być może dlatego, że program jest nagrywany wcześniej, więc do momentu emisji już trochę oswoiłam się ze wszystkim, z emocjami, które wtedy mi towarzyszyły.

Nagle, po emisji odcinka ze mną, zrobiło się takie bum, że jestem na maksa zaskoczona. Po tym, jak ostatnio założyłam swoją stronę internetową, zadzwoniła do mnie mama, która chciała zobaczyć jakie zdjęcia dodałam, i powiedziała "Agata wpisuję w wyszukiwarkę twoje imię i nazwisko i nagle wyskakujesz na wszystkich portalach. Nie wiemy, co się dzieje". Odpowiedziałam, że ja też nie wiem.


Zaczęło docierać do mnie, co się dzieje, po tym, kiedy Paulina Krupińska zapytała mnie w "Dzień Dobry TVN", jak czuję się z tym, że z dnia na dzień stałam się osobą publiczną. Po wyjściu z programu, fotoreporterzy robili mi zdjęcia. Podeszła do mnie też jakaś dziewczyna i zapytała, czy może zrobić sobie ze mną zdjęcie, a ja nie byłam pewna, czy na pewno chodzi o mnie.

To było dziwne i przede wszystkim nowe. Pracując w modelingu już od jakiegoś czasu, mówiłam o pewnych kwestiach głośno, ale odbiorców było zdecydowanie mniej. Kilka dni temu, kiedy byłam w pracy, zobaczyłam nagłówek "Kim jest modelka z Top Model, o której mówi dziś cała Polska?". Patrzyłam na to i zastanawiałam się, co tu się wyprawia.

Jak długo pracujesz jako modelka?

Zaczęło się jakieś dwa lata temu. Wtedy zrobiłam moją pierwszą sesję ślubną, ale stało się to trochę przypadkowo. Brałam udział w konkursach kreatywnych, często polegały one na stworzeniu jakiegoś tekstu, czy hasła, a ja lubię pisać. Chciałam mieć jakąś zajawkę, bo był to trochę ciężki czas w moim życiu.

Wygrałam legginsy u modelki plus size. Zaczęłyśmy rozmawiać, a ona po jakimś czasie napisała, że dostała propozycję zrobienia sesji w sukniach ślubnych, w której nie mogła wziąć udziału, więc poleciła mnie.

Projektant się do mnie odezwał i to właśnie była moja pierwsza sesja. Później miałam małe przeboje z agencjami, ale też pewnie dlatego, że zawsze byłam osobą, która idzie trochę pod prąd i trochę swoją ścieżką. Wyłamuję się i robię po swojemu. Kiedy coś mi się nie podoba, to próbuję to po prostu zmienić.

Czy mimo tego, że pracujesz jako modelka, bałaś się iść do "Top Model"?

Michał Piróg pytał mnie, czy nie boję się konkurować z tymi wszystkimi modelkami, które mają typowe wymiary. Odpowiedziałam, że nie, bo konkuruję sama ze sobą. Bałam się tego, co mogę usłyszeć od jurorów i tego, że jednak sporo osób to zobaczy.

Wiedziałam, że wyłamuję się z pewnego "kanonu", choć średnio lubię to określenie – kto to w ogóle ustala? Nawet kiedy zgłaszałam się na casting – mówiłam o tym niewielu osobom – to słyszałam: "Ale Agata do tego programu? Tam są przecież sami szczupli. Nie było tam nigdy modelki plus size".

Odpowiadałam "No właśnie, dlaczego nie było?". Przeczytałam regulamin i nie jest w nim napisane, że musisz mieć wymiary 90 60 90. Jeżeli nie jest zabronione, jest dozwolone, więc czemu by nie spróbować? To tak po mojemu... Po co ci to było?

Zrobiłam to dla siebie i dla innych dziewczyn w większym rozmiarze. Dotarłam do takiego momentu w swoim życiu, kiedy siebie lubię. Kiedyś było to dla mnie niewyobrażalne, jak mama mówiła, że lubi siebie i lubi spędzać ze sobą czas. Ja musiałam być zawsze wśród ludzi...

Zgłosiłam się do programu także po to, żeby coś zmienić w Polsce. Zaczynam próbować swoich sił za granicą. Tam rynek jest dużo bardziej otwarty, a ja nie chcę być cały czas w jednym miejscu. Myślę, że zagranica jest już gotowa na plus size, a nasz kraj jeszcze nie do końca.

Ponieważ modelingu plus size nie ma tak dużo w Polsce, nie ma wielu takich dziewczyn na okładkach, w telewizji, czy na bilbordach, to często nie jesteśmy oswojeni z takim ciałem, nie są oswojone zwłaszcza młode dziewczyny. Widzą tylko jędrne piersi, szczupłe uda i idealnie płaski brzuch.

A tak naprawdę dojrzewamy, nabieramy kształtów, czasami zbyt szybko rośniemy i mamy rozstępy. Dziewczyny się tego wstydzą, a to przecież coś normalnego. Tak się rodzą kompleksy, bo wiele osób nie akceptuje siebie, porównując się do innych i patrząc na swoje odbicie w lustrze bardzo krytycznym okiem.

Po programie dostaję wiele wiadomości tego typu: "Agata jak to zrobiłaś? Kiedy ja patrzę na siebie, to chce mi się wymiotować". Jestem tym przerażona i uważam, że trzeba to zmienić. Wiele dziewczyn, dążąc do ideału, nie robi tego dobrze. Nic dziwnego, nie chcemy słuchać mądrych rad rodziców, tylko idziemy za tym, co dyktują nam media.

Gdyby jednak media zaczęły o tym mówić, pokazywać inny obraz, to pewnie łatwiej byłoby nam siebie zaakceptować i dlatego właśnie trzeba to nagłaśniać. Trzeba to gdzieś widzieć, żeby nie mieć poczucia wyalienowania.

Nie masz jednak wrażenia, że owszem próbujemy pokazywać różnorodność sylwetek, ale mimo wszystko, gdy pojawia się osoba plus size, to, zamiast normalizować ten obraz, bardzo to podkreślamy, są fajerwerki? Czyli znowu pokazujmy, że to coś odbiegającego od normy.

Zdecydowanie się z tym zgadzam. Jednak mamy tak bardzo zamknięte głowy, w wielu kwestiach jesteśmy nietolerancyjni. Ja tolerancji nauczyłam się w domu i wiem, że możemy robić wiele rzeczy i być sobą, ważne, by nie krzywdzić przy tym drugiego człowieka.

Nie rozumiem, dlaczego tak łatwo przychodzi nam ocenianie innych. Bardzo mocno pracowałam nad tym, żeby tego nie robić i żeby przestać oczekiwać. Tak naprawdę od nikogo nic mi się nie należy, na wszystko muszę sama zapracować. Każdy i każda z nas musi zadbać o swoje życie.

Chciałam też zwrócić uwagę na pewien problem, bo teraz jest tak, jakby dopuszczalny był tylko jeden rozmiar, tylko jeden określony typ. Jeśli jednak jesteś trochę większa, to już nie jest ok. Warto zauważyć, że nie tylko osoby grubsze są gorzej traktowane. Często do osób szczupłych także trafiają tego typu komentarze: "Boże, jaka ty jesteś chuda", a przecież nie mamy pojęcia, dlaczego dana osoba tak wygląda. Może jej się to podoba, a może są to jakieś jednostki chorobowe, więc takie komentarze będą krzywdzące.

Bardzo mocno apeluję o to, aby dbać o swoje zdrowie. Też miałam problemy z tarczycą, ale udało mi się to trochę uregulować. Niedawno dowiedziałam się o insulinooporności. Szukam odpowiedniej diety, zaczynam treningi personalne. Jeśli jednak dostaję komentarze: "Wystarczy się ruszyć i wszystko się zmieni", to jest to nieuczciwe, bo nic nie zmienia się w sekundę – czasem są to lata poszukiwań przyczyny.

Kiedy poruszyłam na Instagramie temat badań, problemów hormonalnych, dostałam mnóstwo wiadomości. Dziewczyny pisały: "Agata ja też tak mam. Bardzo dużo ćwiczę, zaczęłam jeść jeszcze mniej, a jest gorzej. Nie wiem, co zrobić". Dlatego bzdurą jest ocenianie kogokolwiek po wyglądzie.

Stworzyłam hasztag #ruszamplussize, żeby motywować samą siebie do ruchu i namówić do tego inne kobiety. Czasami problemem jest już nawet rozpoczęcie aktywności, bo kobiety mogą się wstydzić, wiedząc jak ludzie reagują na większe osoby. Wstydzą się pójść na siłownię, wstydzą się biegać, bo każdy na nie patrzy. Wrócę jeszcze do castingu w "Top Model". Co poczułaś, kiedy usłyszałaś słowa Marcina Tyszki?

Szczerze mówiąc, jak powiedział na castingu, że mam schudnąć dwa rozmiary, to nie wiem, czy to nawet do mnie dotarło. Jurorzy zaczęli się o mnie trochę spierać, więc nawet jeśli chciałam się odezwać, to nie było już jak, bo zawrzało. Widzę, że murem za mną stoi wiele internautek i internautów. Widzę, co dzieje się na portalach, na profilu "Top Model".

Ale co ty o tym myślisz?

Ciężko jest mi się odnieść do tych słów, bo nie wiem, co pan Marcin miał wtedy w głowie. Może wydaje mu się, że zrucenie wagi jest takie proste. Zresztą nawet jeśli bym zmieniła swój rozmiar, to nadal byłabym modelką plus size. O ile modelki standardowe mają zazwyczaj bardzo podobne wymiary, to modeling plus size jest właśnie po to, aby pokazać różne sylwetki.

Poszłam do programu, jako przedstawicielka swojego rozmiaru, pokazując, że dziewczyny również i tak wyglądają. Nie mam jednak nic przeciwko temu, aby było coraz więcej modelek w rozmiarach 38 czy 40. Taki zarzut też usłyszałam: "Po co od razu taka duża, mogłyby być modelki 38-40". Zgadzam się z tym, dlatego powtarzam, by takie modelki też udowadniały, że są i są potrzebne. Ja o to nie zawalczę, bo nie jestem przedstawicielką takiego rozmiaru.

Może Marcin Tyszka uznał, że wyglądałabym dużo korzystniej, gdybym była szczuplejsza. Wiem jednak, że kiedyś ważyłam dużo mniej, a z moją głową było dużo gorzej.

Musiałaś przejść długą drogę, aby być w tym miejscu, w którym jesteś teraz? Mam na myśli pracę nad głową, nad akceptacją siebie.

Samoakceptacja jest ciężką pracą. Polega ona zarówno na przyjmowaniu tego wszystkiego, czego nie możemy zmienić, jak i na pracy nad tym, co zmienić możemy i co zmienić chcemy. Praca nad sobą, nad swoją głową, jest jedynym etatem, który mamy zapewniony do końca życia. Etatem bez emerytury.

Kiedyś moja przyjaciółka, która wiedziała, że nie do końca siebie lubię i słyszała, jak narzekam, powiedziała: "Agata tyle już jesteś na tym świecie, myślisz, że to nie jest już moment, aby siebie polubić? Będziesz ze sobą do końca, po co się tak męczyć?”. Pozdrawiam Gosię.

Kosztowało mnie to bardzo dużo. Chyba najwięcej osiągnęłam w momencie, kiedy byłam sama, kiedy nie byłam w żadnym związku. Byłam w dwóch poważnych relacjach i obydwa rozstania bardzo ciężko przeszłam. Miałam depresję, nie mówię o tym super głośno, bo jest to już za mną i nie chcę, by było to tematem numer jeden, ale to też istotna kwestia, bo wiem, że są osoby, które się z tym zmagają. Zdaję sobie sprawę, że teraz pewnie żadne słowa do nich nie dotrą – to jest taki moment, kiedy nic cię nie obchodzi.

Pojawiają się już nagłówki typu "Modelka plus size przechodziła depresję po rozstaniu" itp. Widzę też teksty, że modeling to ucieczka do lepszego świata. Depresja nie była jedynie wynikiem ciężkiego rozstania! Związek z kimś innym nie może się udać, jeśli nie jest nam dobrze samymi ze sobą.

Fakt, że modeling pojawił się w ciężkim dla mnie momencie, z pewnością mi pomógł, bo dostałam kopa, złapałam zajawkę, czego wcześniej nie miałam. Na pewno pomógł mi w nauce świadomości samej siebie. Nie miałam też złego świata, miałam zły czas w swoim życiu.

Mam kochającą rodzinę, cudownych przyjaciół. Świat wokół nie był taki straszny, ale człowiek mający depresję tego nie widzi. Takiej osobie trzeba pomóc, nawet jeśli tego nie chce. Apeluję, aby naprawdę mocno uważać na słowa i na to, by nie oceniać innych ludzi. Jakiś czas temu młody chłopak, model, popełnił samobójstwo, bo nie zniósł tego, co się wokół niego dzieje tylko dlatego, że był osobą homoseksualną. Ludzie, do czego to doszło! Miejcie świadomość, że wasze słowa mogą się przyczynić do tego, że ktoś straci życie. Słowem można też pomóc, czy nie lepiej pójść w tę stronę?

Kiedy zaczęłam pracować u Marty Trojanowskiej oraz w modelingu, równocześnie pracując nad sobą, to nagle stałam się kobietą, która ma pracę, którą kocha i przede wszystkim kobietą, która lubi siebie i może zdziałać więcej.

Dziś lubię spędzać czas z ludźmi, ale cenię też czas spędzony tylko ze sobą. Moi znajomi narzekają, że trudno mnie wyciągnąć do klubu, ale po prostu za tym nie przepadam. Wolę pójść do baru i wypić ciemne piwo, posiedzieć przy muzyce na żywo i z kimś porozmawiać.

Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że niektórzy przez lata tkwią w takiej pułapce myślenia o tym, co zjem, czy aby nie za dużo, jak wyglądam, czy nic nie wystaje... Dla ciebie to też były lata wyrzeczeń?

Nie wiem, czy ktokolwiek jest w stanie zliczyć diety, które wypróbowałam. Wielokrotnie podejmowałam próbę, ale wtedy nie do końca było to podyktowane zdrowiem, raczej tym, żeby być po prostu chudą. Dziś słyszę zarzuty, że kiedyś tak bardzo chciałam być chuda, a dziś jestem gruba, więc wciskam wszystkim kit, że jest to takie fajne. Niektórzy nie biorą chyba pod uwagę tego, że człowiek się zmienia, że zmienia się jego podejście.

Dziś nie patrzę na siebie tylko przez pryzmat mojego ciała. To, że czuję się dobrze i siebie lubię, to była przede wszystkim praca nad głową. Dlatego teraz nie bolą mnie komentarze dotyczące mojego wyglądu.

Kiedyś nie wyobrażałam sobie, że mogłabym spać nago, najlepiej było pójść się wykąpać i szybko ubrać w piżamę, żeby tylko siebie nie oglądać, bo jestem taka straszna. Teraz kiepsko mi, gdy gdzieś wyjeżdżam, nie śpię u siebie i muszę ubierać piżamę.

W te wakacje pojechałam z przyjaciółką nad morze, dowiedziałyśmy się, że w okolicy jest plaża nudystów. Stwierdziłam, że powinnyśmy się przełamać i się tam wybrać. Jak poszłyśmy tam raz, to później chodziłyśmy już tylko tam. Czułam się jak w "Cast Away. Poza światem", tylko nie miałam swojego Wilsona.

Był jakiś moment przełomowy, kiedy stwierdziłaś: zmieniam swoje życie?

Nie było chyba przełomowego momentu. To była droga, chociaż rzeczywiście moja przeprowadzka do Warszawy wiązała się z tym, że z dnia na dzień rzuciłam swoje dotychczasowe życie i wszystko mocno się zmieniło, ale to był po prostu impuls. Nic nie dzieje się bez przyczyny, po prostu w to weszłam.

Przyjechałam na targi ślubne do Warszawy, jako modelka plus size, do mojej obecnej szefowej Marty Trojanowskiej, i po prostu zostałam. Oczywiście, że się bałam. Bałam się, że ktoś może mnie skrzywdzić, ale zaufałam. Na pewno bardzo dużo mi to dało. Przeprowadzka do Warszawy sprawiła, że stałam się niezależną osobą. Miałam świadomość, że gdybym potrzebowała pomocy od rodziców to by mi pomogli, ale bardzo chciałam być niezależna.

W Warszawie zaczęłam się spełniać, bo po dwóch dniach od przyjazdu dostałam swoją pierwszą reklamę. Później pojawiła się kolejna reklama na zagranicę. Zaczęłam też czuć się dużo lepiej dzięki Marcie, bo wyleczyła mnie z wielu kompleksów i nie mam na myśli tylko wyglądu.

Mam też wrażenie, że jestem trochę przedstawicielką plus size, więc nawet jeśli chciałabym odpuścić, to myślę, że wtedy zawiodłabym inne dziewczyny. Gdybym ja odpuściła, to może i one zaczęłyby wątpić. Czuję za nie pewną odpowiedzialność.

Nie jestem coachem, jestem modelką, ale lubię coś zmieniać i trochę ruszyłam z misją. Widzę, że za tym moim modelingiem poszło coś więcej. To, co mam do powiedzenia, również się liczy i to też jest dla mnie bardzo ważne.

Potrafisz stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie: jestem piękna?

Nie mam takie zwyczaju, ale doszłam do etapu, w którym potrafię na siebie patrzeć. Czasem jest tak, że patrzysz na swoje odbicie i chcesz odwrócić wzrok, bo wiele rzeczy ci się nie podoba. Wiem jednak, że to jestem ja i że trzeba się oswajać ze swoim ciałem. To są moje uda i nawet jeśli nie są idealne, nawet jeśli mam cellulit, to mogę dzięki nim chodzić, mogę coś robić.

Nie jestem leniem, który będzie cały dzień leżał w łóżku i nic nie robił. Jestem osobą, który dba o siebie. Staram się też nie mieć do siebie pretensji, jeśli wiem, że robię wszystko, co mogę, a mimo wszystko to ciało nie do końca się zmienia i nie wygląda tak, jak sobie to wymarzyłam. Może powinnam gdzieś dalej szukać przyczyny, może są to inne problemy.

Trzeba nad sobą pracować, ale nie można siebie nienawidzić. Wiecznie będziemy gonić za ideałem, który wykreowały media i nigdy nie będziemy z siebie zadowolone. Jeśli chodzi o cele, to ja też jestem taką osobą, która ciągle goni króliczka, a czasami trzeba się zatrzymać.

Rozmawiałam o tym ze swoim tatą – ojczymem, mój biologiczny tata nie żyje – który jest dla mnie inspiracją, i doszliśmy do takich wniosków, że fajnie jest być ambitnym, ale czasami trzeba stanąć i docenić siebie za to, co już udało nam się zrobić.

To właśnie tata powiedział mi też: "Agata, gdybyś zapisała sobie dwa lata temu, rok temu, w jakimś notesie, w jakim byłaś miejscu i porównała to do tego, gdzie jesteś teraz, to zobaczyłabyś ogromną różnicę". Ważne jest to, aby doceniać siebie i patrzeć na siebie z miłością, a nie tylko krytykować siebie, choć w tym jesteśmy ekspertami. Wiem, że ja też nadal muszę nad tym pracować, żeby siebie doceniać.

Z kolei mama zawsze powtarzała, jak ważna jest niezależność. Oboje z tatą służą zawsze dobrą, mądrą radą. Nie zawsze głaszczą po głowie, ale gdyby nie oni, nie byłabym w miejscu, w którym jestem teraz.

Czytaj także:

Anna Lewandowska cię wkurzyła? Tych 7 polskich, ciałopozytywnych kont na Instagramie warto znać

To nie dieta zmieniająca rysy twarzy... Na taką metamorfozę jest inny sposób