"Mamo, weź daj dwa złote!". 18 (nie)zapomnianych słodkości z lat 90-tych

Joanna Stawczyk
Pamiętasz te czasy, kiedy prosiłeś mamę o dwa złote i biegłeś do pobliskiego sklepu? Z takim groszem w kieszeni dało się zawojować świat, a przynajmniej szkolny sklepik. Za 2 zeta mogłeś kupić całkiem sporo słodkich pyszności i siedzieć z kolegami przy trzepaku. Nie to, co teraz. Przypominamy 18 kultowych słodyczy i przekąsek z lat 90'tych, które odeszły w zapomnienie.
Tych słodkości spróbował każdy i wspomina je do tej pory fot.Marcin Olejniczak // Agencja Gazeta
Zamknij oczy i daj się ponieść wspomnieniom. Cofnijmy się do pięknych lat 90-tych, kiedy z zagranicy zaczęło spływać do Polski coraz więcej słodkich pyszności i wynalazków. Gumy, lizaki, oranżadki, lody i chipsy. Słodkości, o których przypomnimy, na pewno towarzyszyły Wam w niejednej sytuacji i być może macie z nimi tyle samo wspomnień, co my. Większość z nich pozostanie już tylko w sferze naszych odległych wspomnień. Młode pokolenie już nie wie, o co chodzi.

1. Lift brzoskwiniowy-jabłkowy

Od wycofania tej gazowanej ambrozji minęło już praktycznie 7 lat. Lift był produktem Coca Cola Company i przez lata zawsze kosztował właśnie około dwóch złotych. Jak podają różne źródła, został wycofany ze sprzedaży z powodu braku zainteresowania i małej sprzedaży. Lift był dostępny w sześciu wariantach smakowych: gruszka, jabłko, brzoskwinia-jabłko, pomarańcza, cytryna i malina. Nie da się ukryć, że ten brzoskwiniowo-jabłkowy miał największą rzeszę fanów, ponieważ smakował jak słodsza wersja gazowanego ice tea. Wszystko dzięki masie chemii, jaka znajdowała się w składzie napoju. Niektóre zapomniane produkty doczekały się reaktywacji, ale niestety mamy złą wiadomość dla fanów Lifta. Nie ma szans na wielki powrót Lifta, dlatego pozostaje nam tylko zachować go ciepło w pamięci.
LIFTMateriały prasowe Archiwum Coca Cola Company

2. Kuleczki lodowe "inne"

Nikt nie skojarzyłby, co to były lody "inne", ale każdy pamięta doskonale kuleczki lodowe w podłużnym opakowaniu przypominającym puszkę. A jak denerwowało, jak się posklejały i trzeba było postukać, żeby w ogóle wypadły! Producentem tego lodowego rarytasu była firma Ice-mastry, która rzekomo wciąż je produkuje, ale już pod inną szatą graficzną i w innym opakowaniu. Mimo tego naprawdę ciężko je dostać. Te ze zdjęcia kojarzy natomiast każdy. Kuleczki były dostępne w pięciu wersjach smakowych: guarana, wiśnia, pomarańcza, malina i limonka-awokado. Nie da się wytypować faworyta, bo wszystkie trzy smaki cieszyły się dużym powodzeniem.
Kuleczki lodowe "inne"Materiały prasowe Archiwum Ice Mastry

3. Pałeczki lodowe

W oryginale nazywa się to lizak wodny, ale przecież każdy wie, że chodzi o "pałeczki". Były dostępne w przeróżnych wariantach smakowych i kolorystycznych, bo w sumie więcej tam było chemii i barwnika niż czegokolwiek innego. Lizaki lodowe nie miały sobie równych na sklepowych rewirach, bo były jedyną tak tanią i smaczną alternatywą słodkiej ochłody w upalny dzień. Przez lata koszt jednej pałeczki wahał się między 10 a 20 groszy. Robiąc szybkie obliczenie, wychodzi na to, że gdy dostawaliśmy od mamy 2 złote, to potrafiło starczyć na ponad 10 pałeczek lodowych. Ależ to było bogactwo!
Materiały prasowe

4. Ciepłe lody

Pamiętacie, jak babcia nabierała Was, że ten lód będzie smakował, jak ten zwykły? To była niezła ściema. Pamiętam, że sama dałam się na to nabrać kilka razy. Wybaczamy im to, bo intencja była dobra – wszystko, żeby nie przeziębić gardła. Trzeba otwarcie powiedzieć, że ciepłe lody nie były lubiane przez każdego. Albo się je kochało, albo nienawidziło. Często stały w sklepie przez kilka dni, a ich konsystencja i smak przypominały gumową, słodką breję. Czym w praktyce jest ten tani deser? To słodka pianka z zaparzonej syropem piany z białek, podawana w waflowym kubku, w całości przypominająca loda włoskiego. Do tej pory w niektórych dużych marketach można spotkać unowocześnione wersje ciepłych lodów, które przypominają jednak bardziej pianki w czekoladzie niż poczciwego loda.
Materiały prasowe archiwum

5. Gumy Turbo

Prawdziwa klasyka! Legendarne gumy Turbo znali i lubili nie tylko chłopcy. Nie da się ukryć, że większość nie kupowała gum dla smaku, który okazywał się jałowy po minucie żucia, tylko dla tego, co było w środku. Przez cały okres produkcji i sprzedaży Turbo można było znaleźć tam obrazki z samochodami. Przez ponad 20 lat uzbierało się kilka ładnych wydań z różnymi pojazdami. Gumy Turbo dostarczały zatem dodatkową dawkę zabawy, bo miłośnicy samochodowych obrazków spotykali się na podwórku i co rusz wymieniali zdobyczami. Były nawet takie, za które dawano kilka innych, bo były tak rzadkie i cenne. Okazuje się, że obrazki z Turbo są teraz naprawdę dużo warte. Jeden potrafi kosztować kilkadziesiąt złotych. Im starsza kolekcja obrazków, tym wyższa cena. Mało jest jednak chętnych, którzy chcieliby sprzedać swoje ukochane obrazki, zbierane mozolnie latami. W sumie sprzedać teraz taką ikonę lat 90-tych to tak, jakby sprzedać własne dzieciństwo.
Gumy Turbopinterest.com

6. Gumy kulki

We wszystkich kolorach tęczy, pakowane w podłużne listki – takie były dobrze znane każdemu gumy w kształcie kulek. Były sprzedawane w opakowaniach po 26 sztuk, ale zawsze można było podzielić opakowanie i kupić na sztuki. Kombinacje kolorystyczne nigdy nie były takie same. Oczywiście każdy smak znalazł swoją grupę docelową. Gumowe kulki nie różniły się dużo od gum Turbo, bo podobnie traciły smak po minucie intensywnego żucia. Poza tym nie dało się ich przeżuwać dłużej niż parę minut, bo robiły się twarde jak podeszwa. Legenda głosi, że te niebieskie były najtwardsze.
Gumy kulkiMateriały prasowe Frogger

7. Lizak z gwizdkiem

Podobno w większości przypadków gwizdek nie działał, ale lizak był całkiem dobry. Jeśli komuś udało się jednak zjeść lizaka, a gwizdek działał, to był sędzią w osiedlowych wyścigach i grach przy trzepaku. Koszt takiego słodkiego gadżetu wynosił nieco ponad złotówkę. Do tej pory w mniejszych sklepikach możecie trafić na truskawkowego Chupa Chups Melody Pops, który brylował wśród gwiżdżących lizaków.
Melody Pops Lizak GwizdekMateriały prasowe archiwum Chupa Chups

8. Kolorki na jęzorki

Babcie mówiły, że przez te barwniki dostaje się raka... Bez przesady, były bardziej niezdrowe produkty. "Kolorki na jęzorki" były absolutnym hitem wśród dzieciaków. Sporo smaków i kształtów do wyboru, no i co najlepsze – kolorowy język przez nawet kilka godzin! Można mówić dużo, ale "kolorki" były bardzo owocowe i zwyczajnie smaczne. Jedynym minusem było to, że gdy kawałek loda spadł lub skapnął ci na bluzkę, to wiedziałeś, że w domu szykuje się awantura o to, że koszulka zniszczona i się nie wypierze. Tak było moi drodzy.
Kolorki na jęzorkiMateriały prasowe Algida

9. Czekotubka

Czekotubka co prawda doczekała się kontynuacji sprzedaży, ale już w nieco innej formie. Nawet smaków jest całkiem sporo. Nie jest to jednak ta sama Czekotubka, co sprzed lat. Miłośnicy tej starej wciąż wspominają smak i format tej oldschoolowej. Ta była bowiem pakowana po 8 sztuk. Można było kupić z koleżanką na "spółkę". Nieduże, podłużne opakowania zagryzało się w ustach, wyciskając powoli płynny, czekoladowo-orzechowy krem. Niektórzy mówili, że to było coś w rodzaju Nutelli. Prawdziwi fani pionierskiej Czekotubki mówią jednak, że miała ona zupełnie inny, unikatowy smak, którego nie da się zapomnieć.
Czekotubka WedelMateriały prasowe archiwum Wedel reklama Czekotubka

10. Hubba Bubba

W Stanach Zjednoczonych miały niezliczoną ilość smaków i odsłon. Do wyboru, do koloru. Hubba Bubba była tak popularna, że doczekała się niejednej podróbki. Tę prawdziwą natomiast zagorzały fan rozpoznałby z zamkniętymi oczami. Najfajniejsza była ta w taśmie. Rozwijało się ją bardzo oszczędnie, żeby przypadkiem nie skończyła się za szybko. Istniała też wersja drażetkowa Hubby Bubby. Miłośnicy gum do żucia pamiętają doskonale, że z żadnej innej gumy nie wychodziły tak imponujące balony. Do tej pory możecie trafić na Hubbę Bubbę, ale przeważnie tylko w sklepach z zagraniczną żywnością albo gdzieś za granicą. Nie jest super tania, jak na gumę do żucia, ale dla tego bajeru i smaku warto.
Hubba Bubbapinterest.com

11. Zegarek z cukierków

To jedyny "Rolex", na którego niektórych stać do tej pory. Tęczowy zegarek z cukierków pudrowych był gadżetem, którym szpanowały dziewczynki i chłopcy. Każdy nowy pokazywał inną godzinę i to było piękne! Nikt się nigdzie nie spieszył i miał na wszystko czas. To były zwykłe cukierki pudrowe przeplecione przez elastyczny sznureczek, ale wtedy smakowały naprawdę dobrze.
Cukierkowy Rolexpinterest.com

12. Winter Fresh Thin Ice

To było coś dla prawdziwych twardzieli. Przydomek 'thin ice' (tłum. cienki lód) mówił sam za siebie. Odświeżające listki od Winter Fresh były naprawdę mrożąco miętowe. Miały za zadanie skutecznie odświeżyć oddech. Niektórzy mówili, że to cienkie, szybko rozpuszczające się gumy, ale nic z tych rzeczy. Cieniutkie, prostokątne listki brało się na język, a te powoli się rozpuszczały. Pamiętam, jak sama spróbowałam ich po raz pierwszy i... miałam wrażenie, że wypali mi język, bo były tak diabelsko ostre i miętowe.
Listki miętowe Winter Fresh Thin IceMateriały prasowe archiwum Wrigley's

13. Oranżadka

Ktoś kiedyś powiedział, że spróbował rozpuścić oranżadkę w wodzie i była całkiem smaczna. Myślę, że to jedna wielka plota. Wszyscy doskonale wiemy, że oranżadka najlepiej smakowała prosto z opakowania, wsypana do buzi. Najbardziej popularną firmą, która produkowała ten w gruncie rzeczy niezdrowy rarytas, był Emix. Oranżadki miały przeróżne smaki: pomarańczowy, tropikalny, landrynkowy, cytrynowy. Tego smaku musującej kwaskowości po prostu nie da się zapomnieć. Może i były mało zdrowe, ale za to jakie pyszne!
Oranżadka EmixMateriały prasowe archiwum Emix

14. Cheetos Piłki cebulkowe

Pomimo tego, że czipsów cebulkowych marki Cheetos nie ma już od tylu lat, to do tej pory słyszy się, że ktoś wspomina ich niepowtarzalny smak. Może i Cheetos wydał potem chrupki o smaku cebulowym, ale już nigdy nie smakowały tak dobrze, jak te w kształcie piłki nożnej 10 lat temu. Ten kształt i smak to wspomnienie dziecięcych pikników czy popołudniowych seansów z kreskówkami. Po prostu nie da się zapomnieć!
Cheetosy cebulkowe w kształcie piłki nożnejMateriały prasowe archiwum Cheetos

15. Lody Gibek

Zamrożony żelek o smaku lekko kwaśnego jabłka – czy mogło być coś lepszego? Miał też przez moment drugą wersję i był to Gibek Czerwony, który smakował delikatnie truskawkowo. Najbardziej czadowe było to, że mogłeś go lizać, mógł rozmrozić się, ale nigdy nie złamał. To była naprawdę dobra opcja dla niezdarnych dzieciaków, które zawsze brudziły się lodami. Konsystencja Gibka nie wszystkim pasowała, bo z jednej strony był bardzo śliski, a z drugiej bardzo gęsty i "mięsisty", jak go ugryzłeś. Gibki były z pewnością lodami nietuzinkowymi. Miały wielkie grono fanów, którzy do tej pory rozglądają się, czy aby przypadkiem w lodówce nie ma ich ukochanych, gibijących się lodów. Zdarza się, że w wiejskich sklepach możesz jeszcze trafić na często nieliczne sztuki.
Lody GibekMateriały prasowe archiwum Nestle

16. Milky Way Minute

Nie wszyscy pamiętają, że swego czasu marka Milky Way wypuściła batonika, który nazywał się "Milky Way Minute" i miał trzy wersje smakowe – z tego co pamiętam były to wariacje czekoladowo-truskawkowe lub mleczno-zbożowe. Batonik miał być rzekomo fit alternatywą dla kultowego Milky Waya. W praktyce wcale nie miał o wiele mniej kalorii niż klasyczny batonik. Milky Waye Minute były naprawdę smaczne. Niestety słuch zaginął o nich już 8 lat temu.
Batonik Milky Way MinuteScreenshot eshop.fany.cz

17. Łamiszczęki

Z perspektywy czasu stwierdzam, że nazwa "łamiszczęki" mogła być całkiem przerażająca dla małego dziecka. Starsi koledzy straszyli, że trzymając ją tylko z jednej strony, policzek może się bezpowrotnie rozepchać. I co wtedy?! Przecież pamiętamy, jak Ed, Ed i Eddy z kreskówki Cartoon Network wyglądali rozkoszując się wielkimi łamiszczękami. Nie był to zachęcający widok. Łamiszczęki to sporej wielkości, twarde cukierki w kształcie kuli. Tak mniej więcej dwa razy mniejsze niż kula bilardowa. Po tym, jak udało Ci się wyssać połowę cukierka, mogłeś rozgryźć go i wtedy ze środka wypływała guma. To był bajer – cukierek i guma w jednym. Rodzice krzyczeli, żeby nie przegryzać za szybko, bo można było na nich połamać zęby. W niektórych sklepach lub za granicą wciąż można je znaleźć.
ŁamiszczękiMateriały prasowe Jawbreakers

18. Papierosowe gumy do żucia

"Co mówi palma do palmy? Zapalmy!". Guma do żucia w kształcie papierosa była absolutnym hitem podwórka. Swego czasu "palił" każdy dzieciak. Ci najbardziej odważni kupowali je nawet w sklepikach szkolnych, aby płatać figle nauczycielkom. Czasem kończyło się nawet na uwagach do dzienniczka. Może nie były wybitnie dobre, bo smakowały lekko landrynkowo i szybko się rozpuszczały, ale nie da się zaprzeczyć, że były fajną rzeczą do zaszpanowania przed kolegami. Gdyby tego typu guma wyszła w dzisiejszych czasach, to z pewnością producenta spotkałaby fala hejtu ze strony nadwrażliwych rodziców. W końcu "to ciche przyzwolenie na przyszły nałóg dziecka!". Na całe szczęście dla większości urodzonych w latach 90-tych gumowy papieros pozostał tylko zabawnym wspomnieniem, a nie zamienił się na tego prawdziwego.
Guma papierosMateriały prasowe archiwum