Spiskowcy twierdzą, że ktoś go przekupił. Prof. Włodzimierz Gut walczy z koronawirusem i głupotą

Anna Dryjańska
Jeszcze kilka miesięcy temu był znany tylko w środowisku naukowym. Zmieniła to epidemia koronawirusa. Teraz jest jednym z kilku ekspertów, którzy najczęściej komentują w mediach doniesienia o COVID–19 – w tym liczbę zakażeń, zgonów i rządowe obostrzenia. Jedni za nim przepadają, inni są zrażeni jego dosadnymi wypowiedziami. Kim jest prof.Gut?
Prof. Włodzimierz Gut, wirusolog, jedna z głównych twarzy walki z epidemią koronawirusa w Polsce. edytowana fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta
Prof. Włodzimierz Gut nie przebiera w słowach. — To faza głupoty – mówił pod koniec lipca w TVP Info, gdy liczba zakażeń osiągnęła zawrotną, jak wówczas się wydawało, wartość 576 dziennie. Wirusolog w ten sposób odnosił się do ludzi, którzy łamią zasady bezpieczeństwa i narażają innych na zakażenie śmiertelną chorobą nie nosząc maseczek, nie myjąc rąk i nie zachowując od siebie dystansu.

Przeczytaj też: "To będzie apokalipsa". Gdyby PiS posłuchał tego lekarza, nie byłby zaskoczony epidemią

– Nawet najlepsze zasady nie zastąpią rozumu – podkreślił wirusolog wywołując wściekłość proepidemików, którzy zawzięcie krytykowali go w mediach społecznościowych. Teraz, gdy liczba dziennych zakażeń osiąga niemal 10 tys., a system opieki zdrowotnej jest na granicy załamania, bo brakuje medyków, sprzętu i łóżek, prof. Gut mówi, że mamy do czynienia z trzecią, najgorszą falą wirusa, gdy sytuacja wymknęła się spod kontroli.


Prof. Włodzimierz Gut – wirusolog w cieniu

Wikipedia beznamiętnie wylicza fakty na temat wirusologa – urodzony w roku 1952, biolog, wielokrotnie nagradzany specjalista w zakresie mikrobiologii i wirusologii. Od kilkudziesięciu lat jest pracownikiem naukowym Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego–Państwowego Zakładu Higieny.

26 stycznia 2016 roku otrzymał nominację profesorską z rąk prezydenta Andrzeja Dudy. Od kilku dekad współpracuje ze Światową Organizacją Zdrowia (WHO) – między innymi walcząc z polio, odrą i różyczką. Mimo że jego życiorys wygląda imponująco, do niedawna był znany tylko w wąskim gronie medycznym. COVID–19 wepchnął go w światła kamer.

Wirusolog Gut? Człowiek od roboty

Osoby, które pytamy o to, jaki jest prof. Włodzimierz Gut, mówią chętnie – ale nie pod nazwiskiem. To zbyt małe środowisko, by pozwolić sobie na ewentualne niesnaski czy nieporozumienia. Wystarczy przecież jedno opacznie zrozumiane słowo. Dlatego nasi utytułowani informatorzy nalegają na anonimowość, choć o prof. Gucie wypowiadają się pozytywnie.

– Włodek Gut? To brydżysta. Jest do bólu logiczny, trochę jak Janusz Korwin–Mikke – mówi nam jedna z lekarek, która miała okazję współpracować z profesorem. Podkreśla jednak stanowczo, że analityczny umysł profesora nie skłania się do prawicowego światopoglądu. – Z pewnością bliżej mu do Ludwika Krzywickiego – ocenia nasza rozmówczyni.

Czytaj także: "Piszą, że nas zamordują". Czego nie wiecie o prof. Simonie, który stał się autorytetem Polaków

Ludwik Krzywicki (1859–1941) był lewicowym socjologiem, ekonomistą i działaczem społecznym zafascynowanym dorobkiem naukowym Karola Marksa. Dużo uwagi poświęcił zagadnieniu zmiany społecznej. To za jego syna wyszła słynna "gorszycielka" – feministka Irena Krzywicka.

Inny znajomy prof. Guta podkreśla, że nie ma w nim arogancji charakterystycznej dla wielu wysokiej klasy specjalistów. – To osobowość wyjątkowo jak na to środowisko łagodna. Nie ma zapędów dyktatorskich, nie gra na siebie, nie gwiazdorzy. Nadal się uczy, zamiast odcinać kupony od tego, czego kiedyś dokonał. To naukowiec który nie miał parcia na karierę, tytuły, stołki. Po prostu człowiek od roboty – mówi nasze źródło.

Prof. Gut – ironia i kontrowersje

Wirusolog ma jednak cechy, które przy skróconym przekazie, typowym zwłaszcza dla internetu, mogą przysporzyć mu wrogów. Jak tłumaczy jedna z osób, z którymi rozmawiamy, prof. Włodzimierz Gut to mistrz sarkazmu, który potrafi żartować nawet w bardzo ciężkich sytuacjach, by obnażyć ich absurd.

– Ktoś, kto nie zna go osobiście i widzi go tylko w mediach, może go wziąć za nieprzyjemnego cynika. Ale ta jego niepoprawność polityczna, wbijanie szpil, ma swój cel – przekonuje znajomy profesora. Celem jest zatrzymanie wirusa – w ciągu swojego życia prof. Gut walczył już z kilkudziesięcioma jego odmianami powodującymi różne, nierzadko śmiertelne schorzenia. Inny nasz informator, specjalista w dziedzinie wirusologii, profesora Guta zna wyłącznie z mediów, ale uważnie śledzi jego aktywność. Ma mu do zarzucenia nie złośliwość czy brak dyplomacji, ale tendencję do pochopnych wypowiedzi. Przypomina że na początku marca, na 2 dni przed odnotowaniem pierwszego zakażenia w Polsce, prof. Włodzimierz Gut wypowiadał się przeciwko noszeniu maseczek przez osoby bez objawów koronawirusa, choć nie miał wystarczających podstaw do formułowania takiej opinii.

Ostatecznie naukowcy – z WHO na czele – ogłosili, że noszenie maseczki przez wszystkich zmniejsza ryzyko zakażenia innych ludzi. Koronawirus często daje bowiem słabe lub wręcz niezauważalne objawy u nosiciela, stąd sens założenia maseczki nawet jeśli ktoś czuje się całkowicie zdrowy. – Prof. Gut ma humor, wiedzę i charyzmę, a to dobrze sprzedaje się w mediach. Problemem jest jego impulsywność, wypowiadanie kategorycznych opinii bez wystarczającej podbudowy – mówi ekspert.

Przeczytaj też: Karolina Lewicka: Obraz nędzy i rozpaczy. Epidemia pokazuje, jak bardzo PiS nie potrafi rządzić

Znajomy profesora, ten od niepoprawności politycznej, z tezą o impulsywności nie chce się zgodzić. – Znamy się wiele lat, a nigdy nie widziałem, by Włodek zachował się impulsywnie. To raczej problem z przyznaniem, że się czegoś nie wie. A przecież to nie wstyd czegoś nie wiedzieć, zwłaszcza że gonimy tę epidemię w czasie rzeczywistym – mówi nasz informator.

Teraz prof. Włodzimierz Gut do noszenia maseczek usilnie nakłania, co prowokuje proepidemików do rozwijania teorii spiskowych, że musiał zostać przekupiony. Nie mogą się tylko zdecydować czy przez big–pharmę, Chińczyków, Amerykanów czy Żydów.

Epidemia głupoty

Prof. Gut pojawia się w wielu mediach, gdzie promuje zasadę DDM – dezynfekcja, dystans, maseczka. Zrozumiale i dosadnie tłumaczy, że eksplozja zakażeń, która już znacznie ograniczyła dostęp do opieki medycznej niecovidowej części społeczeństwa, to nasza wina – łamiąc zalecenia bezpieczeństwa narażamy innych ludzi na utratę zdrowia lub życia, a także krach systemu medycznego. – Ten wzrost zachorowań się skończy tydzień po tym, gdy zmądrzejemy – powiedział wirusolog "Super Expressowi". – Jest szczery do bólu, ale trudno nie przyznać mu racji. Musiał się bardzo postarać, by ująć to tak dyplomatycznie – podsumowuje jeden z naszych rozmówców.

Napisz do autorki: anna.dryjanska[at]natemat.pl


Przeczytaj też:

"Kraków jak Lombardia". Lekarz z OIOM mówi, jak wygląda ratowanie chorych na COVID–19

70-latek zmarł na koronawirusa. Zabrakło dla niego łóżka z respiratorem

Co zrobić, jeśli mamy pozytywny wynik testu na COVID? Sanepid podał nowe zasady postępowania