Nerwowo podczas protestu we Wrocławiu. Biedroń i Śmiszek pokazali, co robiła policja

Adam Nowiński
Protest we Wrocławiu związany z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji, od początku był pokojowo nastawioną manifestacją poparcia dla fundamentalnych praw kobiet. Ale już w jej trakcie dochodziło do starć z policją. Po godz. 20:00, kiedy tłum dotarł pod siedzibę PiS, funkcjonariusze zablokowali go.
Robert Biedroń przed kordonem policyjnym we Wrocławiu. Fot. Twitter.com / @RobertBiedron
Gdy protestujący dotarli do siedziby PiS na pl. Solidarności we Wrocławiu, okazało się, że budynek został szczelnie otoczony kordonem policji. Policjanci w pełnym rynsztunku do tłumienia zamieszek nie dali przejść nawet europosłowi Robertowi Biedroniowi, ani posłowi Krzysztofowi Śmiszkowi. "Polki i Polacy w całej Polsce wyszli dziś na ulicę protestować o swoje fundamentalne prawa. Policja używa gazu pieprzowego, stosuje nieuzasadnioną agresję oraz szarpie ludzi, a także uniemożliwia wykonywanie mandatu poselskiego. Mam tylko jedno pytanie - nie wstyd Wam?" – napisał na Twitterze Robert Biedroń.


Czytaj także: "To jest wojna z kobietami". Znowu tłum demonstrantów przed domem Kaczyńskiego

Na zamieszczonym przez nim nagraniu widać, jak policja wyrzuca go z kordonu, gdy ten chce przejść na drugą stronę. Nie pomagają jego apele, że jest europosłem, co udowadnia pokazując legitymację. W kadrze pojawia się także Krzysztof Śmiszek, ale służby i jego legitymacji poselskiej nie chcą uwzględnić.

Wcześniej policjanci zatrzymali jedną z uczestniczek protestu. Została ona wprowadzona za policyjny kordon, ale Biedroniowi i Śmiszkowi udało się do niej dotrzeć. Czytaj także: To pokazuje, jak bardzo Kaczyński boi się Polek. Zmasowane siły do ochrony wicepremiera