"Ona nikogo nie udaje". Stała się twarzą protestów kobiet. Kim naprawdę jest Marta Lempart?
Parę godzin później na Facebooku zamieściła wpis: "Tylko smsy, proszę nie dzwonić w ŻADNEJ sprawie". Dosadny, ale przecież zrozumiały. Lempart stoi na czele Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, jest jego twarzą, motorem, organizatorką i inicjatorką. W każdej sekundzie ma teraz ręce pełne roboty. Jest wszędzie – na protestach, w mediach, Twitterze, Facebooku.
– Teraz ja mówię, proszę pana! To jest protest kobiet! – krzyknęła raz do mężczyzny, który chciał coś powiedzieć podczas jej przemówienia. Wywołała aplauz.
Czytaj także: Strajk Kobiet żąda dymisji rządu PiS. "Nie mamy nic do stracenia"
Krytyka za Hołownię i nie tylko
Ale nie są jedyne. Marta Lempart nie przebiera w słowach. Jest radykalna w tym, co mówi i jak mówi, nie znajdując miejsca na żadne "szarości". Nazywa rzeczy po imieniu. "Skoro to państwo nie działa to wy********. To jest wojna!" – krzyczała na proteście. Hierarchów Kościoła nazywa "panami", mówi o obrzydliwościach, które Kościół wyprawia. "Na siebie niech się oburzają, własny burdel niech teraz sprzątają" – to z kolei o PiS.
Stała się idolką tysięcy kobiet, które mają dość i w piątek wyjdą na ulice Warszawy.
Na przykład to, że Strajk Kobiet ujawnił adresy posłów, sędziów i Kai Godek. Albo, że protestujący niszczyli fasady kościołów. – Oczywiście, że tak trzeba. Trzeba robić to, co się czuje, to, co się myśli, to, co jest skuteczne i to, na co zasłużyli – mówiła w Radiu Zet.
Czytaj także: Kaja Godek prosi o policyjną ochronę. Motywuje to tym, co zrobił Strajk Kobiet
Również jej ostatnie słowa o Szymonie Hołowni wywołały burzę."Czy ktoś mógłby od nas powiedzieć panu Hołowni, żeby wyp***dalał? Bo my robimy rewolucję i nie mamy czasu zajmować się każdym politycznym palantem chętnym do powiezienia się na nas" – napisała na Twitterze.
"Pani Marto, ja wiem, że emocje sięgają zenitu, ale bardzo proszę o rozwagę. Nie dajmy się ponieść – potrzebujemy sojuszników, nie przeciwników", "Wystarczy nam, że Kaczyński wszystkich obraża. Niepotrzebnie Pani miesza" – zaczęli reagować internauci na jej profilu na FB.
Ktoś napisał: "Pani Marto, z całym szacunkiem, ale najazd na Szymona obróci się przeciwko Wam. Głosowałam na Szymona, strajkuję i co, mam teraz wypi*****?". Ktoś inny: "Przeczytałam wpis u Pana Hołowni i jest mi przykro, bo nie z takim ruchem się utożsamiam ja i moje koleżanki. Proszę nie szukać wrogów. Nie o takim kraju marzę".
Zastrzega jednak, że nie chce, by jakiekolwiek słowo krytyczne wobec Marty Lempart było postrzegane jako krytyka całego ruchu. – Absolutnie to nie jest tak. Jestem na protestach, wspieram ruch kobiet. Uważam, że postać Marty jest bardzo potrzebna, choć trochę się różnimy. Ale to nie jest czas i miejsce na krytykę. Możemy się nie zgadzać, gdy jest pokój. A to jest wojna i wszyscy powinniśmy przyjąć wspólny front. Dotyczy to również słów pod adresem Szymona Hołowni – podkreśla, prosząc o anonimowość.
Chwilę po naszej rozmowie Marta Lempart usunęła wpis o Hołowni. Krótko i konkretnie: "Przepraszam, nie czas na to teraz. Dlatego usunęłyśmy twitta i wracamy do roboty".
Jaka jest Marta Lempart
Marta Lempart nie boi się mówić. Wydaje się, że bez względu, jakie emocje wzbudza, ona w ogóle niczego się nie boi. Zresztą, w osobistych wyznaniach na łamach "Wysokich Obcasów" wspomina: "Po tacie mam to, że nie boję się nikogo. Taka góralska, zadziorna postawa, że kto mi tu będzie mówił, co jest dobre, a co złe. I to przekonanie, że trzeba się opiekować ludźmi, dbać o rodzinę, bo nie ma nic ważniejszego".
– Ona robi to, co mówi. I mówi to, co robi. To oddaje sedno sprawy. Jest niezwykle spójna, wewnętrznie zintegrowana. Uwielbiam w niej to, że nie rzuca słów na wiatr, że nie składa deklaracji nie do zrealizowania. Jest niezwykle konsekwentna w tym, co robi. Tym właśnie różni się od większości polityków i polityczek, ponieważ nie mówi o czymś, czego nie może dotrzymać. Jest prawdziwa. Nie udaje kogoś, kim nie jest. Jest przykładem na to, że można działać i być sobą – mówi naTemat Dorota Warakomska, do 2019 roku prezeska stowarzyszenia Kongres Kobiet.
Zaczęło się od Czarnego Poniedziałku
Partia Razem organizowała wtedy "czarne protesty" przeciwko obywatelskiemu projektowi Stowarzyszenia Ordo Iuris i komitetu Stop Aborcji. Podczas jednego z takich protestów, 25 września 2016 roku na wrocławskim rynku, to właśnie Lempart krzyknęła do tłumu: "Zróbmy 'czarny poniedziałek' 3 października! Wzywam do strajku!".
Nie ukrywała potem, że inspirowała się Islandią. A właściwie zainspirowała ją Krystyna Janda, która wspomniała o proteście islandzkich kobiet. Na wpis aktorki zwróciła jej uwagę Natalia Pancewicz, partnerka Marty Lempart, dziś koordynatorka krajowa Strajku Kobiet.
"Natalia powiedziała wtedy, że nasz protest nie może być grzeczny. Nie może być w niedzielę. Nie może być tak, żeby nikomu nie przeszkadzać" – mówiła w wywiadzie dla "Wyborczej". Wspominała też: "W samochodzie, po niedzielnej demonstracji, rozmawiałyśmy z Natalią o postawieniu wydarzenia na Facebooku. Jednak gdy dotarłyśmy do domu, wydarzenie już stało. Nazywało się „Ogólnopolski Strajk Kobiet/Polish women on strike”. Postawił je Robert Wagner, nasz znajomy aktywista".
Czarny Poniedziałek 3 października 2016 roku pamiętają wszystkie kobiety. Zgromadził gigantyczne tłumy w ponad 150 miastach i kilkudziesięciu mniejszych miejscowościach. Zapoczątkował też Ogólnopolski Strajk Kobiet, który dziś organizuje protesty w całej Polsce.
Lempart szła wtedy we Wrocławiu. Mówiła, że była zestresowana. Choć współorganizowała już demonstracje KOD.
Dlaczego Lempart przyciąga kobiety
Po tamtym dniu wszystko potoczyło się błyskawicznie. W styczniu 2017 roku odbył się zjazd OSK, pojawiły się postulaty.
Dziś znamy ją głównie ze strajków, protestów i walki o prawa kobiet. Po Czarnym Poniedziałku doszły manifestacje w obronie sądów, niepełnosprawnych. Podczas miesięcznicy smoleńskiej została wyniesiona przez policję z Władysławem Frasyniukiem. Coraz bardziej w ostatnich latach dawała o sobie znać. Przyciągała kobiety. Dla prawicy była agresywną feministką.
Marta Lempart jeździ też po małych miejscowościach. – Miałam okazję być z nią w różnych miejscach, widzieć ją w akcji, zapraszać na różne spotkania. Jest świetna. Ma świetny kontakt z ludźmi. Bardzo dobrze obsługuje media społecznościowe. Ona naprawdę potrafi utrzymywać z ludźmi kontakt. W życiu jest dokładnie taka jak na demonstracjach. Pełna energii, żywiołowa, mówi wprost, co myśli. Oczywiście ktoś mógłby powiedzieć, że mogłaby nabyć trochę dyplomatycznych umiejętności, ale ja uważam, że nie. Ona po prostu taka jest – mówi Warakomska.
Marta Lempart o rodzinie
Kim była wcześniej? Z wykształcenia Lempart jest prawniczką. Przez wiele lat pracowała na rzecz środowiska osób z niepełnosprawnościami. Jest współautorką ustawy o języku migowym. Jej biogram na stronie Rzecznika Praw Obywatelskich podaje m.in.:
W latach 2008–2010 pracowała w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej jako dyrektorka Wydziału Programowania i Realizacji Zadań w Państwowym Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Była wiceprzewodniczącą Towarzystwa Pomocy Głuchoniemym."Pracowała również przy innych przepisach dostosowujących polski system prawny do ratyfikacji Konwencji o Prawach Osób Niepełnosprawnych, była członkinią Komisji Ekspertów ds. Praw Osób z Niepełnosprawnościami przy Rzeczniku Praw Obywatelskich). Od 2012 r. prowadzi rodzinną firmę budowlaną. Mieszka we Wrocławiu ze swoją partnerką Natalią oraz psami Bajką i Fraszką".
O swoim dzieciństwie, młodości, rodzinie wspominała w "Wysokich Obcasach". O tym, że była jedynaczką, która nie była specjalnie rozpieszczana. Że zawsze była niespotykanie grzeczna, siedziała w kącie i pochłaniała kolejne książki. O kłótniach z rodzicami o bałagan i że nienawidzi sprzątać. Że ma wzrost po tacie, góralu rodem z Podkarpacia. Że babcia do końca życia prowadziła sklep z materiałami na lwóweckim Rynku, a dziadek sprzątał, robił zakupy, prasował, odkurzał.
O mamie, która dla niej jest ultrafeministką:
"Do mnie feministyczna świadomość dotarła dopiero w okolicach naszego Czarnego Poniedziałku – 3 października 2016 roku, czyli Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Walczyłam o kobiece prawa od zawsze, nie mając pojęcia, że to jest właśnie feminizm" – mówiła w "Wysokich Obcasach".(...) Chociaż obraża się na samą feministkę. No, nie przetłumaczę jej tego. Zawsze wiedziała, że musi być niezależna – jeszcze w Bolesławcu pracowała jako logopedka, a po przeprowadzce do Wrocławia założyła stowarzyszenie i Ośrodek Rehabilitacji i Terapii Rodzin Dzieci z Wadą Słuchu „Orator”. I zawsze rozpętywała afery w słusznych sprawach. Walczyła z systemem, kiedy widziała, że rehabilitacja dzieci głuchych odbywa się przy wyłączeniu z tego procesu rodziców". Czytaj więcej
Marta Lempart do polityki
Dorota Warakomska namawiała Martę Lempart, żeby myślała długofalowo, o polityce. Ale, jak wiemy, w ubiegłym roku, liderka Strajku Kobiet nie znalazła się na listach wyborczych.
W Internecie trwała nawet zbiórka podpisów pod petycją do komitetów wyborczych Lewica i Koalicja Obywatelska w tej sprawie. "Mówię sprawdzam – czy opozycja demokratyczna chce Marty Lempart i reprezentacji Ogólnopolskiego Strajku Kobiet w Sejmie, czy też potrzebuje mnie i nas wyłącznie do zapełniania list i do noszenia ulotek" – pisała wtedy sama na FB.
– Uważam, że powinni sobie pluć w brodę wszyscy, którzy nie chcieli jej wpuścić na listy – twierdzi dziś Warakomska.
Od tamtej pory dużo się zmieniło. Strajk Kobiet nie tylko zyskał większą siłę, ale od 3 października ma też nową siedzibę, przy ul. Wiejskiej w Warszawie, niedaleko Sejmu.
– To świetny, duży lokal, który ma służyć nie tylko organizacji Strajk Kobiet, ale też różnym organizacjom pozarządowym, które walczą o podobne sprawy, a które może nie mają się gdzie podziać. To jest cała Marta i cała idea Strajku Kobiet. Między jednym strajkiem a drugim wymyśliła taką formę działalności i zrealizowała ją. To jest ogromne przedsięwzięcie. W tej chwili pokazuje kobietom, że można. Że młoda kobieta, dziewczynka, może być niegrzeczna, może zawalczyć o swoje, może mówić, co myśli, krzyczeć, nawet przeklinać. Marta pokazuje, że to nie jest obszar zarezerwowany tylko dla chłopców i mężczyzn – zauważa Dorota Warakomska.
Przyznaje: – Oczywiście, że Marta ma wrogów, że są ludzie niezadowoleni z jej działalności. Ale mimo to, ludzie, którzy woleliby widzieć kobietę spokojną, uległą, jako paprotkę, albo kwiatek do kożucha, są przerażeni tym, że jest nowe pokolenie kobiet, które naprawdę wie, czego chce. I naprawdę potrafi o to zawalczyć. Bez względu na to, jak się skończy ta cała sytuacja, uważam, że to jest jej ogromny sukces.