"Ludziom miały wyrosnąć głowy krów, miały pożreć ludzkość". Tak zohydzano szczepionki

Katarzyna Zuchowicz
Szczepionka na koronawirusa daje nadzieję, ale u wielu ludzi wciąż budzi strach. Jest nowa, eksperymentalna, opracowana tak szybko, że w niejednej głowie rodzi obawy. Ale wyobraźmy sobie, co mogli czuć ludzie 100 czy 200 lat temu. Gdy nie było internetu i telewizji, a szczepionki były jednym wielkim eksperymentem. Oto jak reagowali.
Ta grafika z XIX wieku odzwierciedlała obawy ludzi przed szczepionką na ospę, którą odkrył Edward Jenner. Fot. Wikiepedia/Domena Publiczna/By James Gillray - Library of Congress


Monitoring GPS, mikrochipy i nie wiadomo, co jeszcze – to, według krążących od dawna teorii spiskowych wokół szczepionki na Covid-19, ktoś chciałby wszczepić nam do organizmów.

Mamy epokę internetu, najnowszych technologii, setek programów telewizyjnych, stacji radiowych i prasy drukowanej. Źródeł, by czerpać wiedzę o szczepionce, tyle, że nie sposób zliczyć. Z każdej strony przekonują nas do niej lekarze, naukowcy, o politykach nie wspominając. Możemy porównywać ich opinie, czytać analizy, nawet powiększyć ulotkę informacyjną i samemu się w nią zagłębić. Pytać ludzi na drugim końcu świata, co o niej myślą. I w ogóle – śledzić i obserwować wszystko, co szczepionki dotyczy.


Kiedyś ludzie nie mieli takich możliwości, a szczepionki były przecież jeszcze większą nowością. Jak do nich podchodzili?

Reakcje na szczepionkę Jennera


W mediach społecznościowych można znaleźć dość popularną grafikę brytyjskiego satyryka Jamesa Gillraya z 1802 roku, stworzoną niedługo po tym, gdy Edward Jenner wymyślił szczepionkę przeciwko ospie. Widać na niej ludzi z głowami krów i nie tylko. Ilustracja była karykaturą, ale odzwierciedlała obawy ludzi, co może się stać po zaszczepieniu. Niektórzy uważają ją za pierwszy ślad ruchu antyszczepionkowców w ogóle. Skąd krowy? Edward Jenner wykorzystał wirus krowianki, tzw. ospy krowiej, co w efekcie dawało odporność na ospę.

14 maja 1796 roku materiałem zakaźnym ospy krowianki zaszczepił ośmioletniego Jamesa Phippsa. Chłopiec nie zachorował na ospę i nabrał odporności.

Jednak odkrycie nie wywołało entuzjazmu na skalę dzisiejszych oczekiwać wobec koronawirusa. Ewa Krawczyk, biolożka z Georgetown University w Waszyngtonie, opisuje na łamach "Krytyki Politycznej", że niektórzy obawiali się, że "szczepienie ludzi materiałem odzwierzęcym spowoduje powstanie mieszańców: półludzi, półkrów". Rodzice bali się, że dzieci zachorują na inne choroby, a duchowni uważali szczepienia za niechrześcijańskie. "Popularne były ilustracje, na których osobom zaszczepionym z różnych części ciała wyrastają krowie głowy. O szczepionce pisano jak o "potworze z rogami byka, zadem konia, szczękami krakena, zębami i pazurami tygrysa, ogonem krowy oraz wszystkimi potwornościami puszki Pandory w brzuchu". Potwór ten, niosący "wszelkie choroby, ból i śmierć", miał "pożreć ludzkość, a szczególnie biedne, bezradne niemowlęta" – pisze w tekście pt. "Krótka historia ruchów antyszczepionkowych". Całość ukazała się w książce pt. "Zdrowie. Przewodnik Krytyki Politycznej".

Wreszcie, gdy szczepienia stały się obowiązkowe, pojawił się temat naruszenia praw obywateli i wolności. Rodził się bunt i protesty i zupełnie inny rodzaj sprzeciwu przeciwko szczepieniom. W 1866 w Wielkiej Brytanii powstała organizacja do walki ze szczepionkami (National Anti-Vaccination League).

Najskuteczniejsze szczepionki


A jednak szczepienie przeciwko ospie rozpowszechniło się na całym świecie. 9 grudnia 1979 roku Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła, że dzięki szczepionce choroba została praktycznie wyeliminowana.

– Nie ma w medycynie żadnego innego osiągnięcia, które może się poszczycić tą samą liczbą uratowanych osób. Mydło i antybiotyk oraz szczepionka, trzy przeciwdziałania zakażenia i ich skutkom, uratowały miliony ludzi, jak nie setki milionów. Z tej grupy wydaje się, że szczepionki uratowały najwięcej. To są twarde fakty, z nimi się nie dyskutuje. Gdybyśmy nie szczepili się na polio, na krztusiec, na gruźlicę, to w tej chwili byłoby nas dużo mniej na świecie – mówi naTemat dr Krzysztof Kucharczyk, biotechnolog. W czasach współczesnych szczepionkom towarzyszyły obawy w związku z doniesieniami, jakie skutki uboczne mogą wywołać. Straszono objawami neurologicznymi i autyzmem. Z tego powodu w latach 70. głośno było o szczepionce DTP (krztusiec-błonica-tężec), co kończyło się epidemią krztuśca, bo spadła liczba szczepionych dzieci. A potem o szczepionce MMR, która miała wywoływać autyzm. I choć artykuł Andrew Wakefielda, który wywołał takie zamieszanie, okazał się oszustwem, wielu ludziom skutecznie obrzydzono szczepienia.

Czy się szczepić?


– Jest naturalne, że boimy się wszelkich interwencji medycznych, zwłaszcza zastrzyków i szczepienia. Obawy zawsze były, zawsze będą. Ale w takiej sytuacji epidemiologicznej, jaka jest, każdy z nam sam musi podejmować decyzje. Myślę, że kiedyś może było większe zaufanie do medycyny. Louis Pasteur podał opracowaną przez siebie szczepionkę najpierw sobie, a później pierwszemu pacjentowi (chłopiec pogryziony przez psa ze zdiagnozowaną wścieklizną) – mówi dr Kucharczyk.

Dziś ludzie też mają wątpliwości, czy się szczepić. Choć zupełnie innej natury. – Dziennie umiera 400 osób. Proszę zapytać rodziny tych osób, czy chciałyby się zaszczepić. Według dzisiejszych danych, przy 95 proc. skuteczności, ponad 380 osób z tych 400 by nie zachorowało. A te, które by zachorowały, prawdopodobnie miałyby łagodny przebieg – zauważa dr Kucharczyk.

Czytaj także: Odporność po latach. Te szczepienia z dzieciństwa warto powtórzyć

Czytaj także: Naukowcy ostrzegają: Covid może doprowadzić do epidemii odry. Sprawdzamy, czy również w Polsce