Znów usłyszysz: "czemu nie masz chłopaka?". 8 postaw, które sprawiają, że kolejne Święta jesteś sama

Helena Łygas
Co roku to samo. Brak chłopaka przy rodzinnym stole wrzuca w krzyżowy ogień pytań. Z wyprzedzeniem wymyślasz więc, co odpowiesz. Tyle że gdybyś nie robiła sobie nic ze swojego statusu matrymonialnego, żadnych celnych ripost byś nie potrzebowała. Pytania tego typu nie robiłyby na tobie większego wrażenia. Wuj Marian to nie przyszły pracodawca, dopytujący na rozmowie kwalifikacyjnej o życie prywatne. Można nie chcieć rozmawiać, ale czy naprawdę jest się o co oburzać?
Sama nie znaczy samotna (czasem) fot. Unsplash / Ira Ostafiichuk


Za oknem pierwsza gwiazdka. Po sakramentalnym podziale opłatka i skropieniu śledzika olejem lnianym, w rodzinnej liturgii przychodzi czas na rytuał, bynajmniej nie przejścia.

W niektórych domach na Wigilii je się grzybową, a w innych – barszcz. Nie inaczej jest z obrządkiem singielstwa. Czasem przyjmuje formę twierdzącą: Taka ładna dziewczyna, a ciągle sama. Innym razem pytającą: A ty co, znowu bez chłopaka przyjechałaś? Spotykasz się z kimś w ogóle?


I choć co roku media publikują przed Świętami evergreenowe poradniki spod znaku "Jak utrzeć nosa wścibskiej ciotce?", być może bardziej zasadne byłoby zastanowienie się, o co właściwie chodzi z tym naszym wiecznym singielstwem.

Poza tym, skoro pytania tego typu już padają, czy nie lepiej byłoby po prostu porozmawiać z własną rodziną o powodach singielstwa z wyboru/przymusu? Bardziej to oczyszczające, niż robienie z braku partnera tabu i odpieranie zainteresowania pasywno-agresywnymi odzywkami.

Ku inspiracji przedstawiamy subiektywną listę 8 postaw, przez które współczesne kobiety bywają singielkami. Niektóre z nich łączą się w pakiety, inne występują – nomen omen – solo.

1) "Nie mam szczęścia do facetów"


W godzinie twego urodzenia wyrocznia delficka przemówiła: Oto jest Joanna, przeklęta przez fatum. Losem jej jest pech w miłości po wsze czasy. Albo jak kto woli: niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba (czyt. Bozia i Fredro nie życzą sobie, żebyś spotkała odpowiedniego mężczyznę!).

Jasne, że większość z nas trafia w swoim życiu na jakiś parszywy typ typa (i typ typiary pewnie też). Tyle że, jeśli każdy kolejny facet na twojej drodze okazuje się patologicznym kłamcą/zdrajcą/narcyzem/seksoholikiem/psychopatą, zamiast wcielać się w rolę przeklętej przez Amora bohaterki tragicznej, wypadałoby zadać sobie jedno zajebiście, ale to zajebiście, ważne pytanie.

Dlaczego wybierasz zawsze ten typ mężczyzn? Dlaczego oni wybierają ciebie? Jeśli coś powtarza się raz po raz, to raczej nie przypadek, a tym bardziej fatum, ale mechanizm.

2) Chodząca desperacja


Poszukujesz nie mężczyzny, tylko związku. Pragniesz go tak bardzo, że rzucasz się bez opamiętania na każdego, kto tylko okaże ci cień zainteresowania. Byleby było z kim uprawiać Netflix & chill i kupować sobie prezenty na Walentynki.

Żeby figurant zechciał zostać hiperłączem w polu "w związku z: …" na twoim Facebooku, nie możesz go do siebie niczym zrazić. W ramach swojej misji zawsze zgadzasz się na jego propozycje, ubierasz się tak, jak lubi, często potakujesz, komplementujesz, czytasz i oglądasz dokładnie to, co.

Niestety obiekt X coraz bardziej się oddala, aż w końcu znika za horyzontem. Nie szukał psychofanki, tylko dziewczyny. Jak nie być zdesperowaną, gdy jest się zdesperowaną? Nie mam pojęcia. Wiem natomiast, że bycie w związku dla samego bycia w związku nie ma sensu.

3) Przepraszam, ale siedzę zamknięta w wieży


Wyobraź sobie następującą scenkę rodzajową. Nie lubisz swojej pracy – dużo roboty, dużo stresu, kasa średnia, a szefowa jest lekką psychopatką. Opowiadasz o tym swojej psiapsi. Radzi ci przeglądać ogłoszenia, odezwać się do znajomych z branży. Przecież wcale nie musisz tam pracować.

Za miesiąc znów opowiadasz o tym samym. Tym razem przyjaciółka już nie radzi. Pyta, dlaczego nic nie zrobiłaś. Gdy sytuacja się powtarza, słyszysz, że nie możesz narzekać, skoro nie kiwnęłaś palcem, żeby zmienić pracę.

A teraz odwróćmy sytuację. Od dawna jesteś singielką i coraz bardziej ci to przeszkadza. Opowiadasz o tym swojej psiapsi. "Na pewno w końcu poznać kogoś odpowiedniego" – słyszysz.

Sekretem pozostaje, gdzie spotyka się tych odpowiednich, jeśli od lat wychodzi się z tymi samymi znajomymi i nie używa się aplikacji ani portali randkowych.

Czytaj także: Jak swata Mark Zuckerberg. Przetestowałam dostępne już w Polsce Randki Facebooka

Chodzenie na siłownię czy na wolontariat, żeby znaleźć faceta, ma w sobie coś żenującego (patrz punkt 2: desperacja). Ale co (oprócz pandemii) stoi na przeszkodzie, żebyś zapisała się na kurs fińskiego albo lekcje tanga, o których zawsze marzyłaś? Dlaczego nie chodzisz na domówki, jeśli jest na nich mało twoich znajomych? Dlaczego by nie zobaczyć, o co chodzi z tym całym Tinderem?

Żeby poznawać nowych ludzi, trzeba najpierw mieć ku temu jakieś okazje. Jeśli nie mamy ich za wiele, zawsze można je stworzyć (pro tip: nie jest to nawet szczególnie trudne).

Oczywiście życzę ci, żeby było jak w filmie. Na biurowym korytarzu upuścisz plik kartek, a ON pomoże ci je zbierać. Wasze dłonie się zetkną, a potem będziecie żyli długo i szczęśliwie.

4) Szlachta nie pracuje z Wyższej Szkoły Robienia Hałasu pozna CEO po Yale


Wiesz, jak ma wyglądać twój partner. Wysoki, zadbany, z sześciopakiem na brzuchu, mocną szczęką i długimi rzęsami (to takie romantyczne!).

Musi umieć rozbawić cię do łez, zarabiać minimum cztery średnie krajowe, mieć własne mieszkanie, wyższe wykształcenie (otwarty przewód doktorski będzie dodatkowym atutem). Powinien interesować się sztuką, najlepiej malarstwem, ale też umieć naprawić pralkę i powiesić półki. Dobrze, żeby dużo podróżował. Będzie mógł pokazać ci Stany i Japonię.

Z ceny za swoją miłość nie zejdziesz, bo przecież jesteś wyjątkowa, niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju. Twoją największą pasją są podróże, ale mało podróżujesz, bo musisz mieć na buty i torebki. Znajomi uważają, że jesteś trochę sztywna, ale się z nimi nie zgadzasz.

Uroda? Jest, w końcu masz dużo par na Tinderze. Sztukę lubisz, chodziłaś nawet w podstawówce na kółko plastyczne. Płacę i pracę masz przeciętną. Nie gotujesz, bo nie lubisz, ale wszystkiego się przecież nauczyć. Zrobiłaś też licencjat – nudna była ta pedagogika, ale łatwo się było dostać.

Ktoś mógłby zakrzyknąć w tym miejscu, że zestawienie jest obrzydliwe, a mezaliansy to były w XIX wieku. W dodatku "nie kocha się za coś, ale pomimo". Pomijając już, że chodzi o charakter, a nie o jakieś powierzchowne kwestie.

Tylko żeby dojść do etapu "kochania pomimo", trzeba najpierw być w związku. Tymczasem w czasach przesuwania głów w aplikacji randkowej, o tym, z kim będziemy się spotykać, decydują często dość przyziemne kwestie.

Czytaj także: Chłopaki do wzięcia. Pracują za darmo, a klientki znajdują na Roksie i Odlotach

W często padającym argumencie o wygórowanych wymaganiach współczesnych singli nie chodzi tak naprawdę o wymagania. Dla niektórych w kategorii wysokich wymagań mieści się już oczekiwanie, że kobieta będzie długowłosa i uśmiechnięta.

Problemem jest raczej brak umiejętność spojrzenia na siebie z boku. Zanim zaczniemy mnożyć wymagania potencjalnym partnerom, powinniśmy zastanowić się, co tak naprawdę mamy do zaoferowania drugiej osobie.

Dobrze wiedzieć, czego się chce, ale w kwestii szukania miłości bardziej niż sprawne przerzucanie CV, przydaje się świadomość, że męczą nas ekstrawertycy, lubimy czarny humor albo że nie wyobrażamy sobie być z kimś, kto nie znosi zwierząt.

5) Shit testy


Jak kocha, to poczeka. Mężczyzna to łowca, kobieta – zwierzyna. Czy jest na sali ktoś, kto nie słyszał tych frazesów?

W myśl "Wielkiej Filozofii Randkowej XXI wieku" aż nazbyt często pogrywamy z facetami, z którymi się umawiamy, i to nawet, jeśli nie do końca mamy na to ochotę. No, ale przecież "trzeba go sprawdzić".

Czy zacznie wariować, jeśli nie będę odpowiadała przez 24 godziny? Co zrobi, jeśli wyjdę z imprezy u jego najlepszego przyjaciela po godzinie? Jak zachowa się, gdy zrobię awanturę o nic? Z shit testami problem jest taki, że w końcu zrażają nawet najbardziej wytrwałych i wyrozumiałych.

Wtedy singielki-testerki sięgają do rozdziału z aforyzmami z "Wielkiej Filozofii Randkowej XXI wieku", z której dowiadują się, że "On i tak na ciebie nie zasługiwał", a poza tym "Jeśli nie może znieść cię, kiedy jesteś najgorsza, cholernie pewne, że nie zasługuje na ciebie, kiedy jesteś najlepsza". Nikt z nas nie lubi być wodzony za nos i z pewnością żadna shit-testująca osoba nie chciałaby być traktowana w ten sam sposób.

A tak poza tym, nikogo nie trzeba specjalnie sprawdzać. Shitowe sytuacje i tak występują w naturze. Czy absztyfikant zrozumiał, że ludzie czasem się spóźniają i nie zrobił ci awantury o 10 minut opóźnienia? Czy przyjechał cię pocieszać, gdy napisałaś, że zmarł twój dziadek? Czy gdy byłaś chora zaproponował, że zrobi ci zakupy albo pójdzie do apteki?
Po pierwsze: nie shit-testuj, abyś shit-testowana nie byłafot. Unsplash / Arthur Brognoli

6) Obowiązkowa reedukacja i resocjalizacja


Singielki-reedukatorki przerobiły już punkt czwarty (tzw. za wysokie wymagania), niestety nie do końca z niego wyrosły. Zaczynają spotykać się/być z facetem, który nie spełnia wszystkich ich kryteriów, ale uznają, że nic straconego, jeszcze go zmienią.

I nie chodzi tu wcale o prozaiczne kwestie. Ze świecą szukać kobiety, która choć raz w życiu nie namawiała swojego partnera na wyrzucenie "tych obrzydliwych butów", nową marynarkę czy fryzurę albo nie usiłowała wyrobić w nim nawyku wrzucania brudnych skarpet do pralki, zmywania po sobie lub też wyrzucenia kebabu z jadłospisu.

Problem zaczyna się, gdy usiłujemy lepić drugą osobę na swoją modłę, jak gdyby chodziło nie o człowieka, ale o modelinę. Wystarczy trochę pougniatać, obgotować we wrzątku i gotowe. Nowy, wspaniały chłopak.

Lubił oglądać mecze przy piwie, ale teraz pija tylko czerwone wytrawne wino streamując operę z La Scali. Czytał kryminały, ale już nie traci czasu. Poznaje klasykę literatury. Poza tym powinien być ci wdzięczny. Gdyby nie ty, nie poszedłby na siłownię i dalej miałby piwny brzuch (wyżej wymienione mecze).

W końcu trochę przypomina ideał, ale czy jest z tobą szczęśliwy?

Modelina ma to do siebie, że wbrew pozorom jest dość krucha. Nadmiernie międlona figurka w końcu się rozlatuje. Tak jak związki reedukatorek. Mało kogo da się zmusić do stałej zmiany przyzwyczajeń i zainteresowań. Można za to inspirować, pokazywać.

7) Nierozważna, choć romantyczna


Gdy całujesz się z nim na ulicy, powinien zacząć padać śnieg. Wówczas spojrzelibyście w niebo, a po chwili sobie w oczy. Potem on wyjąłby z kieszeni małą figurkę, którą kupił w antykwariacie z myślą o tobie.

W praktyce twoje życie uczuciowe wygląda nieco inaczej. Zimno ci w stopy, wasze zęby zderzają się wydając nieprzyjemny dźwięk, a przechodząca obok emerytka pomstuje na was pod nosem. Kolejnej randki nie będzie.

Singielki-romantyczki wbrew pozorom nie są tak rzadkimi okazami, jak mogłoby się wydawać. Niby chodzą na randki, niby czasem ktoś tam im się podoba, dobrze czują się w jego towarzystwie i fajnie się bawią, ale to za mało. Bez instant motyli w brzuchu, miłości od pierwszego wejrzenia czy nagłego wybuchu pożądania nigdy nie są przekonane, czy z nowej znajomości będzie coś więcej.

A nawet jeśli któryś z tych elementów się pojawia, może zostać zepsuty przez brak romantycznych inklinacji potencjalnego chłopaka. Zamiast nazbierać kwiatów na łące kupił ci ulubionego batonika. Zamiast zabrać na spacer w świetle księżyca, chce grać na Play Station.

Nastawienie spod znaku "romantyzm albo śmierć" nie bierze się wyłącznie z miłości do komedii romantycznych i XIX-wiecznym powieści. Czasem to tęsknota za pierwszymi uczuciami, gdy wszystko było takie nowe i takie pierwsze, a z miłości chodziło się po ścianach. Czasem lęk przed niepewnością. W końcu kiedy trafia cię strzała Amora, nie musisz się szczególnie zastanawiać, po prostu wiesz.

Problem polega na tym, że bardzo wiele, jeśli w ogóle nie większość związków, zaczyna się zgoła inaczej. Od przyjaźni, dalekiej znajomości, a czasem nawet niechęci. Czekając na "coupe de foudre" (francuski to odpowiedni język dla romantyczek) można się nie doczekać. A czasem w miłosnym zaślepieniu – srogo się przejechać. Nie od dziś wiadomo, że Amor stwór złośliwy.
Amor stwór złośliwyfot. Unsplash / Ian Schneider

8) Wcale nie potrzebujesz związku


W którymś z babskich czasopism czytałam kiedyś o Oprze Winfrey. Podobno, gdy zapytała swojego lekarza, dlaczego jest gruba, usłyszała: bo chcesz. I jasne, bycie grubym to nie tylko kwestia woli, ale też gospodarki hormonalnej, metabolizmu, budowy ciała, ilości snu, poziomu stresu i stu innych czynników. Ale w odpowiedzi lekarza jest też ziarno prawdy.

Podobnie jest z byciem "wieczną" singielką. Może łapiesz się na punkt 1 i 3, a może tylko na 5, ale niewykluczone, że prawdziwym powodem jest to, że nie potrzebujesz związku, nawet jeśli deklarujesz inaczej.

Masz wielu znajomych, bliskich przyjaciół, zainteresowania, pracę, w której się spełniasz a i seks się znajdzie. Może też aż za dobrze pamiętasz/wiesz, że związek to nie tylko miłe wieczory i wsparcie, ale też masa codziennej pracy i uważności, która w zasadzie nigdy się nie kończy.

Czytaj także: Seksuolog o covidowym seksie Polaków. "Skutek pandemii? Ciąże w rozpadających się związkach"

Potencjalne powody i postawy kryjące się za singielstwem-mimo-woli można mnożyć w nieskończoność. Psycholog mógłby opowiedzieć tu choćby o lęku przed bliskością, podświadomym przekonaniu, że nie zasługuje się na miłość i szczęście, czy złych, a często nawet traumatycznych doświadczeniach wyniesionych z domu czy poprzednich związków.

Singielka nie jest synonimem słowa samotna. A i niejedna niesparowana czuje się mniej samotna, niż kobieta w związku. Nie zaszkodzi jednak zastanowić się, czy za niechcianym statusem "wolna" nie kryje się przypadkiem coś więcej niż "jakoś tak wyszło".


Chcesz podzielić się historią albo zaproponować temat? Napisz do mnie: helena.lygas@natemat.pl