Jest oświadczenie rektora WUM ws. szczepień. Przerzuca odpowiedzialność na spółkę
– Warszawski Uniwersytet Medyczny nie prowadzi akcji szczepień, akcję tę prowadzi wybrana przez NFZ spółka Centrum Medyczne, której WUM jest właścicielem. Zwróciłem się do przewodniczącego radny nadzorczej spółki o podjęcie kroków mających na celu wyjaśnienie tej kwestii – mówił w wygłoszonym w sobotę oświadczeniu prof. Zbigniew Gaciong, rektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
– Szanowni państwo trudno mi odpowiedzieć na te pytania, gdyż uniwersytet nie uczestniczy w szczepieniu. My jedynie, i była to moja inicjatywa, zaoferowaliśmy miejsce, gdzie można sprawnie wyszczepić bardzo dużą liczbę osób. Spółka ma bardzo dużo doświadczenie w prowadzeniu masowych akcji szczepień – podkreślał rektor.
Prof. Gaciong dodał także, że trzeba pamiętać, że była to sytuacja wyjątkowo, ponieważ chodzi o dodatkową pulę dawek. – Większość osób zaszczepionych to są medycy – zaznaczał. Dodał jednak, że on nadzoruje akcję szczepień, aby przebiegała sprawnie, ale doboru osób, które mają być zaszczepione dokonuje, wspomniana wcześniej spółka.
– W piśmie, które wyszło z NFZ-u, z którym ja się zapoznałem, jest stwierdzenie o elastycznym podejściu do szczepień tak, żeby nie zmarnowała się żadna dawka szczepionki. (...) Nikt z medyków nie został odesłany z odmową zaszczepienia – mówił rektor WUM. Dodał też, że to, że taka sytuacja miała miejsce, nie jest powodem do zadowolenia.
Przypomnijmy, że w połowie tygodnia w sieci zaczęły pojawiać się informacje dotyczące szczepienia poza kolejnością znanych osób.
"Z puli dodatkowych dawek szczepionki zaszczepionych zostało 300 pracowników szpitali WUM oraz grupa 150 osób obejmująca rodziny pracowników, pacjentów będących pod opieką szpitali i placówek WUM, w tym znane postaci kultury i sztuki (18 osób), które zgodziły się zostać ambasadorami powszechnej akcji szczepień" – taka informacja pojawiła się w czwartek 31 grudnia na stronie Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Ta wiadomość wywołała poruszenie i zbulwersowała wiele osób. Bowiem jako pierwsi zaszczepieni mieli być pracownicy ochrony zdrowia. Oczekiwano ujawnienia nazwisk "postaci kultury i sztuki". Do tego, że są w tej grupie, przyznali się Krystyna Janda i Leszek Miller.
Czytaj także: Minister zdrowia "zdegustowany" szczepieniami aktorów na WUM. Zlecił już NFZ kontrolę
Kolejni zaszczepieni
W sobotę 2 stycznia dziennikarz Mateusz Maranowski ustalił kolejnych zaszczepionych. Okazało się, że są to: Krzysztof Materna, Wiktor Zborowski, Andrzej Seweryn i Maria Seweryn. Maria Seweryn i Wiktor Zborowski w rozmowie z Polsat News wyjaśnili, jak doszło do tej sytuacji.– Miała być potrzebna i mądra akcja, a wyszło koszmarnie. (...) Ja nie czułem, że się gdzieś wpycham czy sobie coś załatwiam. (...) WUM wystosował takie zaproszenie do teatru do Kryśki Jandy i teatr to koordynował – podkreślił Zborowski.
– Tak, zaszczepiłam się. Nie sądziłam, że będzie afera z tego powodu, a teraz żałuję. (...) Ponieważ mój ojciec porusza się o kulach, pojechałam z nim na szczepienie. Nie było nikogo poza nami, pani doktor mnie zaprosiła i powiedziała, że 'skoro już pani jest, niech pani wejdzie, jest otwarta dawka. Ja z tego skorzystałam. Nie miałam poczucia, że to nieetyczne, ponieważ zrozumiałam to tak, że dawka się zmarnuje. Jadąc tam, nie myślałam, że mi się to przytrafi – przyznała Seweryn.
Czytaj także: Łepkowska nie wytrzymała po wpisie Jandy. Ostro podsumowała jej szczepionkę "poza kolejką"