"To było zabójstwo z zimną krwią". Śmierć pana Stasia z warzywniaka wstrząsnęła mieszkańcami Ząbek

Monika Przybysz
"To już nie pobicie, a zabójstwo dobrego człowieka" – pisze w sieci Olek, wnuk pana Stanisława. Ktoś kilka razy uderzył 67-latka ciężkim przedmiotem w głowę. Właściciel warzywniaka w podwarszawskich Ząbkach zmarł po kilku godzinach w szpitalu. Mieszkańcy miasta są oburzeni. – Jak o 18:30 zabili nam pana Stasia, to każdego mogą. Gdyby wiedzieli, kto mu to zrobił, o mogłoby dojść do samosądu – mówi Anna.
Pan Stanisław od wielu lat prowadził w Ząbkach warzywniak. Mieszkańcy mówią o nim: człowiek-instytucja. Fot. Screen z Facebooka / Małgorzata Gosia
Niedziela 10 stycznia, po 18:00. Zmierzcha. Pan Stanisław zaraz będzie zamykał swój warzywniak przy ulicy Powstańców w podwarszawskich Ząbkach.

– Przechodziliśmy z mężem tamtędy dokładnie o 18:15. Paliło się światło, cisza i spokój – opowiada Anna, mieszkanka Ząbek. Kiedy wchodzili do domu – dwie przecznice dalej – usłyszeli krzyki.


– Około 18:30 otrzymaliśmy zgłoszenie. Policję wezwali świadkowie – mówi nam asp. szt. Tomasz Sitek, rzecznik prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Wołominie.

Jak donosi "Super Express", chwilę wcześniej do sklepiku miał wpaść młody mężczyzna. Chciał pieniędzy, wszyscy w Ząbkach wiedzieli, że u pana Stasia płaci się tylko gotówką. Zaczął okładać 67-latka ciężkim narzędziem. Zadał mu kilka ciosów w głowę. Przestał bić, kiedy emeryt osunął się na ziemię. Okradł sklep i uciekł.

Na miejscu policjanci zobaczyli nieprzytomnego mężczyznę. – Została do niego wezwana karetka pogotowia, przewieziono go do szpitala i niestety po kilku godzinach zmarł – mówi asp. szt. Tomasz Sitek.

Rodzina powtarza, że pan Stanisław "był zmasakrowany". Jego wnuk, który pomagał w warzywniaku, wyznaczył 20 tys. zł za wskazanie sprawcy. "Jeśli ktoś ma jakieś informacje na temat napadu na mojego dziadka, płacę 20 tys. zł od ręki” – napisał w mediach społecznościowych.

O to prosi także policja. – Apelujemy do świadków, którzy byli w tej okolicy i posiadają jakiekolwiek informacje, by skontaktowali się z nami. Najważniejsze jest, by wyjaśnić okoliczności zdarzenia i zatrzymać osobę bądź osoby odpowiedzialne za ten czyn – mówi rzecznik prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Wołominie.

O szczegółach sprawy funkcjonariusze z Wołomina nie chcą mówić, odsyłają do Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, która prowadzi śledztwo.

Prokurator Katarzyna Skrzeczkowska powtarza, że sprawca nie został jeszcze ujęty, dlatego wciąż nie mogą zdradzać zbyt informacji.

– Nie podajemy szczegółów ani co do motywu, ani co do okoliczności zdarzenia. Przesłuchiwani są świadkowie, jest zgromadzony materiał, zabezpieczony monitoring z okolic – mówi prokurator Katarzyna Skrzeczkowska.

Nasz pan Stasio

Przed warzywniakiem zbierają się tłumy mieszkańców podwarszawskich Ząbek. Ustawiają znicze i wspominają pana Stasia, który sklep prowadził tu długie lata. – On wrósł w tę przestrzeń, stał się elementem, który zawsze był – słyszę. Czy zima, czy lato wystawiał warzywa i owoce. Czekał na klientów z psem u boku.

– Powiem pani, że takich ludzi już nie ma. To był człowiek instytucja, z sercem na dłoni – Barbara hamuje łzy.

Anna, też mieszkanka Ząbek, wspomina, że 67-latka nazywano tu dziadkiem. – Mówiło się, że idzie się do dziadka po ziemniaki. Często pomagał mu i syn, i wnuk. Można powiedzieć, że to był rodzinny warzywniak. Pan Stanisław był symbolem, każdemu serca uchylił.

Zagadał, wybrał malinki, powiedział, które jabłka najsłodsze. – Na brak klientów nigdy nie narzekał. Bo on miał dobry towar, nie sprzedał czegoś, co nie było świeże. Nie wyliczał co do grosza. Bardzo serdeczny i ufny. Karmił ptaki i czasami zostawiał to stoisko bez opieki – przypomina sobie Anna.

"Coś złego się tu dzieje"

Mieszkańcom Ząbek w głowach się nie mieści, że w centrum miasta, późnym niedzielnym popołudniem ktoś zabił człowieka. – I to Boga ducha winnego człowieka. Ktoś zabił dla paruset złotych – denerwuje się Barbara.

– Tutaj ludzie bardzo się wzburzyli. Jak o 18:30 zabili nam pana Stasia, to każdego mogą. Gdyby wiedzieli, kto mu to zrobił, to mogłoby dojść do samosądu – uważa Anna.

Strach w mieszkańcach Ząbek wzrasta od zeszłego roku. – Coś złego się tu dzieje. W ubiegłym roku mieliśmy falę kradzieży. Ludzie donosili, że były napady, morderstwo w sylwestra – wylicza mieszkanka Ząbek.

Na Facebooku powstała nawet grupa zrzeszająca mieszkańców, którzy chcą "podnieść poziom bezpieczeństwa". Ktoś rzucił nawet, by starszym osobom kupić gaz pieprzowy.

– Nie czujemy się tu bezpiecznie. To było zabójstwo z zimną krwią. Jest coraz gorzej – mówi Adam (imię zmienione na prośbę bohatera).

Te obawy usłyszeli radni Koalicji Obywatelskiej. "W związku z narastająca falą przestępstw kryminalnych, której jesteśmy świadkami od kilku tygodni, złożyliśmy wniosek o natychmiastowe zwołanie nadzwyczajnej sesji rady miasta Ząbki poświęconej bezpieczeństwu mieszkańców" – napisali na Facebooku, zamieszczając zdjęcie dokumentu. Na spotkanie zaprosili m.in. burmistrza, komendanta policji.
Asp. szt. Tomasz Sitek
rzecznik prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Wołominie

Każdego dnia i nocy – oprócz patroli zmotoryzowanych – po terenie całego powiatu wołomińskiego poruszają się również policjanci ruchu drogowego zarówno w oznakowanych jak i nieoznakowanych radiowozach. Poza tym, służbę pełnią też policjanci wydziału kryminalnego, operacyjnego. Policjanci są wszędzie, a szczególnie w miejscach, gdzie przestępczość może być większa.

– Czy w ostatnim roku w Ząbkach wzrosła przestępczość? – pytam policję. – Oprócz tego zdarzenia w ostatnim czasie w Ząbkach doszło do zabójstwa w noc sylwestrową. Według tych statystyk – nie widzę, by przestępczość była tu większa. Jest jak wszędzie: dochodzi do kradzieży samochodów, włamań – zapewnia asp. szt. Tomasz Sitek.

Czytaj także: "Słyszałem, że dostali rozkaz z góry, by za wszelką cenę przejąć Wołomin i nie tylko". Pod Warszawą huczy od plotek