"Zrobiłem, co należało". Mazur o tym, dlaczego odwołano go z funkcji szefa KRS
W czwartek sędzia Leszek Mazur został odwołany z pełnienia funkcji przewodniczącego neo-KRS. Podobna sytuacja spotkała także sędziego Macieja Miterę, który stracił stanowisko rzecznika prasowego Rady. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" sędzia Mazur zdradził, co myśli o decyzji dotyczącej jego usunięcia.
"Nowa KRS odwołała przewodniczącego Leszka Mazura i rzecznika prasowego Macieja Miterę. To zemsta za ujawnienie protokołów komisji, które pokazały, jak niektórzy członkowie drenowali budżet. Do odwołania dążył m.in. członek KRS-poseł PiS A. Mularczyk" – napisał 14 stycznia na Twitterze reporter RMF FM Patryk Michalski.
Sprawę skomentował już wcześniej Maciej Mitera w wywiadzie dla Onetu. Teraz głos postanowił zabrać sam Leszek Mazur.
– Rada utraciła zaufanie do mnie. Generalnie chodzi o te dodatkowe komisje działające poza posiedzeniami. (...) Zainicjowałem zmianę regulaminu, która ostatecznie została przyjęta przez radę na ostatnim posiedzeniu (...). I nagle komisje w ogóle przestały się zbierać – powiedział w rozmowie z Justyną Dobrosz-Oracz, dziennikarką "Wyborczej".
– Cała historia spowodowała zainteresowanie prasy. Posiedzenie są jawne. (...) No to myśmy dokumenty po prostu udostępnili, bo tak przewidują przepisy – wyjaśnił sędzia, odnosząc się tym samym do sprawy udostępnienia dziennikarzom "Dziennika Gazety Prawnej" protokołów z posiedzeń komisji odbywających się poza posiedzeniami plenarnymi KRS.
Mazur, zapytany o to, czy decyzja o jego odwołaniu to reakcja na ujawnienie sprawy marnotrawienia publicznych pieniędzy, odpowiedział: – Można tak to rozumieć.
Na pytanie dotyczące tego, czy czuje się poszkodowany zaistniałą sytuacją, powiedział, że nie. – Gdy się pełni funkcję publiczną czy w pracy w sądzie, to moim zdaniem nie ma miejsca na jakieś rozżalenia. To są procedury, fakty. Ja zrobiłem, co należało w moim przekonaniu zrobić, i tego się trzymam – dodał sędzia Mazur.
Czytaj także: Traci posadę w SN za artykuł naukowy o KRS. Manowska miała zmusić ją do odejścia