Wałbrzych to dziś najpopularniejsze miasto w Polsce. Mieszkańcy są dumni ze "strefy wolnej od PiS"

Aneta Olender
Wałbrzych to od dwóch dni najsłynniejsze miasto w Polsce. Najsłynniejsze, bo jedyne, w którym (przynajmniej tymczasowo) nie ma struktur Prawa i Sprawiedliwości. "PiS free zone" – komentują ci, którzy są zadowoleni z takiego rozwoju sytuacji. Zapytaliśmy, jakie nastroje panują w Wałbrzychu.
Jarosław Kaczyński zdecydował o rozwiązaniu lokalnych struktur Prawa I Sprawiedliwości w Wałbrzychu. Fot. Twitter / @oopsmypayno
– Wśród mieszkańców panuje ogólne zadowolenie, nie powinno to nikogo dziwić bo w samym Wałbrzychu PiS ma niższe poparcie niż partie opozycyjne – wyjaśnia twórca założonego chwilę temu profilu na Facebooku "Wałbrzych Strefa Wolna od PiS" i dodaje, że w Wałbrzychu mówi się, że "nagrania pochodzą jeszcze z wiosny 2020 i okresu przed wyborami prezydenckimi", a to, co zostało upublicznione "jest tylko wierzchołkiem góry".


Słyszę też, że mieszkańcy regionu wałbrzyskiego zaczęli patrzeć z większym optymizmem na polityczną przyszłość Polski. – Wałbrzych jest w pewnym sensie politycznym drogowskazem, gdy rozpadały się wałbrzyskie struktury SLD, to Sojusz stracił władze. Gdy rozwiązane zostały struktury Platformy Obywatelskiej, to PO straciła władzę. Wszyscy mamy nadzieję, że tradycji stanie się zadość i podobnie potoczą się dalsze losy Prawa i Sprawiedliwości – podkreśla rozmówca naTemat.

– Wśród mieszkańców jest na pewno duża radość, a nawet euforia. W listopadzie, podczas protestów Strajku Kobiet, jeden z samochodów ciągnął za sobą trumnę, robiliśmy taki symboliczny pogrzeb rządów PiS i chyba wykrakaliśmy. Śmieszy nas to, że oni sami przepięknie się zaorali. Wyręczyli nas – żartuje Marta Wosak z Wałbrzyskiego Strajk Kobiet.

Rozmówczyni dodaje, że wiele osób robi sobie zdjęcia z kartką "strefa wolna od PiS-u", ale nikt nie ma złudzeń, PiS będzie próbował odbudować struktury w Wałbrzychu. – Będzie to jednak spory problem, bo Prawo i Sprawiedliwość w Wałbrzychu nie jest silna partią. Większe poparcie ma opozycja. Dla grupy, która od pięciu lat starają się aktywnie przeciwstawiać bezprawiu PiS-u, to jest małe zwycięstwo – przyznaje.

Wałbrzyska afera taśmowa

Jarosław Kaczyński rozwiązał PiS w Wałbrzychu. Ta decyzja jest konsekwencją opublikowanych w telewizji Dami taśm z rozmowami lokalnych działaczy partii.

"Na wniosek Pełnomocnika Okręgowego PiS okręgu nr 2 Wałbrzych Michała Dworczyka decyzją prezesa PiS z dnia 12 stycznia 2021 r. nastąpiło rozwiązanie organizacji terenowej PiS w mieście Wałbrzych oraz wykluczenie wszystkich członków PiS w mieście Wałbrzych" – poinformował na Twitterze Krzysztof Sobolewski, szef Komitetu Wykonawczego PiS.

Rozmowa, którą nagrał Radosław Łoziński, dotyczyła rządzącego okręgiem Kamila Zielińskiego. Po tym, jak Michał Dworczyk, który zastąpił w maju 2019 roku Annę Zalewską na stanowisku szefa struktur w regionie, wyznaczył swojego przedstawiciela – Zielińskiego, ówczesnego wicewojewodę – część polityków z Dolnego Śląska napisała petycję do prezesa PiS, sprzeciwiając się tej kandydaturze.

Na nagraniu słychać, jak Bartłomiej Grzegorczyk (były doradca wicewojewody Kamila Zielińskiego) i Janusz Czyż (ojczym Kamila Zielińskiego) naciskają na Radosława Łozińskiego, aby ten usunął swój podpis pod petycją.

– Czego ty człowieku, k…, prowokujesz. Ja doceniam, że jesteś odważny chłop i nie spier… jak reszta, ale nie prowokuj, bo, k…, człowieku, zniszczą cię. Nie działaj przeciwko, stań sobie, k…, grzecznie z boku. Podpisałeś petycję, k…, a po co, do czego, 10 osób was podpisze na 100? (…) i później do kogo się będą przypie…– mówi na nagraniu Czyż.

– Jeden dał ci pracę, drugi może ci ją odebrać – wtóruje mu Grzegorczyk. Obaj zaznaczają, że Zieliński ma poparcie centrali w Warszawie. – I powiedziane jest tak: masz robić tak, by było dobrze. I tyle. I nikt nam tu nie wejdzie – tłumaczy Łozińskiemu Czyż.
Janusz Czyż
fragment rozmowy opublikowanej przez lokalną telewizję

Ja zawsze stałem z boku PiS i zawsze mi się to nie podobało. Mówiłem o tych ludziach – tacy sami ludzie jesteśmy jak ci w PO czy SLD, niczym się nie różnimy i każdy jest pazerny, każdy by coś chciał, tylko różnimy się szefami, którzy, k…, mają jakieś tam wiesz…, bo Kaczyński to jest dla mnie wzór i tyle. Ja jestem "kaczystą", nie PiS-owcem, ale z uwagi na to, że trzeba było, to się zapisałem do tego PiS, tak jak i reszta.

Ludzie Zalewskiej vs ludzie Dworczyka

Rozmowa opublikowana przez lokalną telewizję zostało nagrane prawie rok temu, 27 stycznia 2020 roku. – Nagrania były w całkowitym ukryciu mniej więcej do kwietnia. Później zaczęły krążyć w PiS-ie, ale w bardzo ograniczonym zakresie, dlatego też zapadła decyzja o zawieszeniu dwóch działaczy i ewentualnym przeczekaniu sprawy po cichu – wyjaśnia nasz anonimowy informator z Wałbrzycha.

Zawieszeni działacze to oczywiście Bartłomiej Grzegorczyk i Janusz Czyż. Jednak reperkusje, które miały ich dotyczyć, nie są takie oczywiste. – Ta kara jest fikcyjna, ci panowie zostali zawieszeni w prawach członków, ale mimo wszystko dalej pełnią swoje obowiązki w PiS-ie – mówił w rozmowie z dziennikarką telewizji Dami Kamil Zieliński.

Potwierdza to także nasz rozmówca. – Od momentu, kiedy się to stało, ci panowie w żaden sposób nie ograniczyli swojej działalności w partii, przeciwnie - rozwijali skrzydła. Urzędowali w biurze PiS, pobierali składki. (...) W okolicach czerwca, czyli w czasie kampanii wyborczej, do Wałbrzycha przyjechał prezydent Duda. (...) Na takie ekskluzywne spotkanie z prezydentem zostali wybrani najbardziej zasłużeni działacze i wśród nich był np. zawieszony pan Grzegorczyk – podkreśla.

Kiedy pytam o konflikt w wałbrzyskich strukturach Prawa i Sprawiedliwości, słyszę "to nie jest konflikt, to jest teksańska masakra piłą mechaniczną". – To jest konflikt między frakcją Anny Zalewskiej - obecnie europosłanki - która od zawsze była tutaj jedynką PiS-u a frakcją Michała Dworczyka, który później startował tu z jedynki, kiedy został zrzucony z Warszawy – mówi informator.

– Michał Dworczyk zaczął budować swoje struktury, przejmować partyjnych działaczy, czy to rozczarowanych czy też odsuniętych przez Annę Zalewską i zaczęło się maksymalne dzielenie PiS-u na dwa obozy – zaznacza mieszkaniec Wałbrzycha.

– W Wałbrzychu wszyscy jesteśmy świadkami brutalnych porachunków pisowskich frakcji. Przez lata narastał konflikt wewnątrz grup zgromadzonych wokół Dworczyka przywiezionego na wyborczą listę z Warszawy i Zalewskiej – przyznaje posłanka KO Monika Wielichowska, która w wyborach do Sejmu startowała z wałbrzyskiego okręgu.

Dworczyk skupił się jednak na karierze w Radzie Ministrów, dlatego potrzebował tu swoich ludzi, wtedy też wybór padł na Kamila Zielińskiego. Co ciekawe, na wicewojewodę rekomendowała go Anna Zalewska.

Wzywał do gabinetu swoich "żołnierzy"

Wiceprezes Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej Kamil Zieliński unika rozmów z dziennikarzami, co nie powstrzymało go jednak od stwierdzenia, że nagrywanie "koleżeńskiej rozmowy to świństwo".

– To nie była w ogóle koleżeńska rozmowa. Zostałem poproszony przez pana Grzegorczyka, wyciągnięty z mojego biura, o stawienie się u niego w biurze i nie była to prywatna rozmowa w godzinach mojej pracy – wyjaśnił Radosław Łoziński, który skomentował tę kwestię w lokalnych mediach.

Na pytanie dziennikarki, czy Kamil Zieliński mógł nie wiedzieć o tej rozmowie, Łoziński odpowiedział:

– Nie jest to możliwe. Pani redaktor w strefie było tak, że pan Kamil Zieliński codziennie wzywał do gabinetu swoich "żołnierzy", którym codziennie rano wydawał rozkazy, co i jak mają robić. Tymi żołnierzami są pan Grzegorczyk i pan Czyż – mówił.

Ponieważ do opublikowanej rozmowy doszło w czasie pełnienia obowiązków w Specjalnej Strefie Ekonomicznej, zapytaliśmy w spółce, czy w związku z tym zostaną podjęte kroki wobec wciąż pracujących tam Czyża (specjalista w Departamencie Inwestycji) i Zielińskiego. Do momentu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.

– Jedynie Grzegorczyk został pod koniec ubiegłego roku ewakuowany ze strefy, być może dlatego, że był najbardziej agresywny – dodaje jeden z naszych rozmówców.

Marta Wosak nie ukrywa, że mimo radości mieszkańców jest to jednak trudna sytuacja dla Wałbrzycha, właśnie dlatego, że zamieszani w aferę działacze PiS-u są osobami zarządzającymi Wałbrzyską Specjalną Strefą Ekonomiczną. – Większość z nas albo pracuje w strefie, albo ma w rodzinie kogoś, kto tam pracuje, dlatego zastanawiamy się, jak to się odbiję na zarządzie strefy i czy będą podejmowane ostrzejsze kroki wobec osób, które wyrażają sprzeciw wobec pisowskiej władzy. Przemknęło nam przez myśl, że będzie odwet – zaznacza.

Po tym, jak nagranie dostało się do mediów, o rozwiązanie struktur w Wałbrzychu wnioskował Michał Dworczyk. Tworzeniem nowych struktur ma zająć się specjalnie powołany komisarz, a Krzysztof Sobolewski – przewodniczący Komitetu Wykonawczego PiS – zapowiedział powołanie komisji, która zbada działalność nagranych osób.

Najpopularniejsze miasto w Polsce

Lokalna afera taśmowa przyczyniła się do tego, że Wałbrzych jest dziś niezwykle popularnym miastem. Są więc memy, zachwyty nad "strefą wolną od PiS-u" i deklarowana przez internautów chęć przeprowadzki do Wałbrzycha.

"Naśladujcie Wałbrzych", "Tam się urodziłem i wychowałem. Tam żyją mądrzy ludzie", "Moje miasto, ale się jaram", "Wałbrzych, aleś ty mnie teraz zaymponowal :) Tak trzymać", "Wałbrzych jak ja Cię szanuję teraz, już wiem gdzie się przeprowadzić, raj na ziemi, niektórzy mają szczęście", "Aaaa kupię mieszkanie w Wałbrzychu. Tanio. Na tani kredyt. W zamian będę sprzątał chodniki na mojej nowej ulicy. Za darmo. Tylko poważne oferty" – tak brzmi wiele komentarzy.

Nie brakuje jednak i poważniejszego tonu: "Wałbrzych nie jest wyjątkiem. Wyjątkiem jest to, że tam wyciekły brudy. Gdyby Kaczyński chciał być konsekwentny, musiałby rozwiązać cały PiS", "Pisowski Wałbrzych nie różni się od pisu w innych regionach, miastach, miasteczkach i wsiach Polski. Różnica jest taka, ze tylko ci w Wałbrzychu dali się nagrać".

– Groźby, szantaże podszyte wulgaryzmami, które słyszymy, to obraz zepsucia władzy. W dodatku dzieje się to wszystko w siedzibie Spółki Skarbu Państwa obsadzonej przez pisowskich nominantów. Działacze PIS sami siebie nagrywają i nagrania upubliczniają. To obraz olbrzymich konfliktów w PiS, wewnętrznych porachunków, wewnętrznej wojny – podkreśla Monika Wielichowska.

Posłanka dodaje, że rozwiązanie struktur PiS w Wałbrzychu nie rozwiązuje problemu. – Wojna będzie trwać nadal. To jak z rachunkiem za telefon, którego ktoś nie opłacił i wyrzucił do kosza na śmieci. Ale przecież to nie oznacza, że rachunku nie ma, że zniknął. Wręcz przeciwnie. Ryba psuje się od głowy. Warto o tym pamiętać – zaznacza. Czytaj także: Gdzie jest Jarosław Kaczyński? Marzę, by zobaczyć audyt z jego pracy, ale wiem, czemu zniknął