Dawno się tak dobrze nie bawiłam. Serial "Lupin" to kryminalna zabawa w iście francuskim stylu

Ola Gersz
Netflix rozpoczął rok 2021 z przytupem. Wszystko za sprawą genialnego złodzieja Assane’a Diopa i jego mistrza Arsène'a Lupina – słynnego bohatera książek Maurice'a Leblanca. Serial "Lupin" nie jest bowiem ekranizacją jego przygód, ale skupia się na współczesnym naśladowcy mistrza iluzji. Efekt? Prawie 5 godzin znakomitej rozrywki, w której centrum jest aktorski talent Omara Sy. To dzięki niemu przymykamy oko na zupełny brak realizmu francuskiego serialu.
Fot. Kadr z serialu "Lupin" / Netflix
"Był to mężczyzna wysoki, niezbyt tęgi, ale szeroki w ramionach o matowej cerze i przystrzyżonym wąsie nad kształtnie wykrojonemi wargami. Na skroniach widniały pasemka siwych włosów. Człowiek ten mógł mieć około 50 lat. Krój jego ubrania i gatunek materyi zdradzały dbałość o elegancyę" – tak słynnego bohatera literackiego opisywał jego "ojciec" Maurice Leblanc w książce "Złoty trójkąt" (tu w anonimowym przekładzie z 1923 roku).


Arsène Lupin (w Polsce znany też jako Arseniusz Lupin) to genialny złodziej, utalentowany włamywacz i mistrz kamuflażu, ale przede wszystkim dżentelmen. Elegancki cwaniak, którego francuscy czytelnicy po raz pierwszy poznali w 1905 roku, był również wyczulony na niesprawiedliwość. Z prawem był na bakier, ale za swój cel brał zawsze "czarne charaktery" – ludzi, którzy mieli coś na sumieniu.

Teraz Lupinem, który był już bohaterem kilku filmów oraz serialu, zainteresował się Netflix – chociaż nie do końca nim, a jego spuścizną. I jak pokazuje ogromny sukces serialu "Lupin", to postać dalej żywa w masowej wyobraźni. Taką, którą widzowie wciąż chcą oglądać, mimo że Arsène Lupin skończył już niemal 116 lat.

Współczesny Arsène Lupin

Francuz Assane Diop, prawie 40-letni mąż i ojciec o wyjątkowo niestabilnym stylu życia, zna książki o Arsènie Lupinie prawie na pamięć. Uwielbia je tak bardzo, że postanowił być jak literacki mistrz złodziejskiego fachu. Opanował złodziejskie sztuczki, jest geniuszem kamuflażu, ma "łeb nie od parady", a swoją charyzmą i urokiem potrafi omamić każdego.

Niczym Lupin Diop postanawia... okraść Luwr. A dokładnie ukraść drogocenny naszyjnik Marii Antoniny. Bohater angażuje do swojego wielkiego skoku znajomych z paryskiego półświatka i wciela się w milionera, który chce kupić błyskotkę. Napad rodem z amerykańskiego hitu "Ocean's Eleven" to jednak tylko początek.

Zwiastuny filmów i seriali często nie mówią bowiem prawdy, i tak było właśnie w przypadku "Lupina". Podczas gdy w trailerze widzimy praktycznie tylko skok na słynne paryskie muzeum, to opowiada o nim tylko pierwszy odcinek.
Fot. Kadr z serialu "Lupin" / Netflix
W dalszych czterech intryga się zagęszcza, bo poznajemy prawdziwy motyw działań Diopa. A – w wielkim skrócie i bez spoilerów – chodzi o zemstę za śmierć ukochanego ojca na bogatej i wpływowej rodzinie Pellegrinich. Ojca, który zapoznał bohatera z twórczością Maurice'a Leblanca.

Dodatkowo poznajemy w retrospekcjach młodość bohatera oraz życiorys jego rodziciela, na których cieniem położyła się rasowa niesprawiedliwość – ojciec Diopa był emigrantem z Senegalu. Sztuczki rodem z opowieści o Lupinie twórcy serialu – George Kay i François Uzan – świetnie wpletli więc we współczesną, społeczną analizę. Assane Diop chce walczyć o sprawiedliwość podobnie jak swój ukochany bohater.

Genialna rola Omara Sy


Mogłoby się wydawać, że po pierwszym widowiskowym odcinku serial nie będzie miał nic ciekawszego do zaoferowania. Nic bardziej mylnego. Akcja "Lupina" nie zwalnia ani na chwilę: jest gęsta i dynamiczna, pełna pościgów, ucieczek i napadów. Widzowie muszą się przygotować na serię kradzieży, włamań i przekrętów, z których Arsène Lupin byłby naprawdę dumny.

Czytaj także: Serial Netflixa o okrutnym mordercy okazał się zbyt... brutalny? "Wow, bez jaj"

Dynamiczność serialu sprawia, że połyka się go za jednym zamachem. Co nie jest trudne, zważywszy, że pierwsza część "Lupina" ma jedynie pięć odcinków. To więc idealny serialowy wybór na jeden wieczór – na przykład po pracy, kiedy ani nie chce nam się za bardzo myśleć, ani dołować ciężkimi produkcjami.
Fot. Kadr z serialu Lupin "Netflix"
Oglądając "Lupina" trzeba jednak pamiętać, że – mimo że akcja dzieje się we współczesnej Francji – serial jest luźno oparty na przygodach słynnego złodzieja. To sprawia, że hit Netflixa jest zupełnie nierealistyczny. Diopowi wszystko się udaje, co może już momentami denerwować. Trudno być aż tak perfekcyjnym. Ale mówimy w końcu o serialu, który ma być czystą rozrywką – można przymrużyć na to oko (podobnie jak w przypadku, chociażby "Domu z papieru").

Nie sposób też nie wspomnieć o Omarze Sy, gwieździe francuskiego kina, którą świat poznał dzięki roli w słynnych "Nietykalnych". Sy jest wręcz stworzony do roli współczesnego quasi-Lupina. Jest uroczy, charyzmatyczny i sympatyczny. Do tego stopnia, że kibicuje mu się całym sobą. Bez niego serial Netflixa byłby aktorsko... nijaki. Inne postacie niestety giną w cieniu szalonej fabuły i są zupełnie przezroczyste.

Największa wada? Na rozwiązanie zawiłej intrygi w "Lupinie" trzeba będzie poczekać. Druga część serialu ma mieć bowiem premierę za kilka miesięcy. Kiedy dokładnie? Nie wiadomo.

Czytaj także: Nie oderwiecie się od ekranu. 10 najlepszych seriali kryminalnych na zimowe wieczory