“Aż mnie zmroziło”. Mężczyźni też zapadają na raka piersi – Dawid zachorował w wieku 37 lat

Anna Dryjańska
– Czułem duży niepokój. Wiele osób z mojej rodziny miało raka, więc ta diagnoza to była wiadomość, na którą podświadomie całe życie czekałem, ale której miałem nadzieję nigdy nie dostać. No i stało się – mówi na temat Dawid (imię zmienione), który w wieku 37 lat zachorował na nowotwór piersi.
Zdjęcie ilustracyjne. Rak piersi występuje także u mężczyzn. Dawid, rozmówca naTemat, zachorował w wyjątkowo młodym wieku 37 lat. fot. Günter Valda / Unsplash

Anna Dryjańska: Kiedy zorientowałeś się, że coś jest nie tak?

Dawid: To był kwiecień. Pewnego dnia obudziłem się i poczułem coś dziwnego w piersi. Tak jakby coś mi tam siedziało. Ciało obce. To nawet nie był ból, tylko dyskomfort, wrażenie, że coś tu nie gra. Przez kilka dni biłem się z myślami. Potem umówiłem się na wizytę do mojej lekarki rodzinnej. Chciałem sprawdzić co się dzieje.


Nie miałeś takiej myśli, że warto poczekać, bo może samo przejdzie?

Nie, chciałem to załatwić jak najszybciej. Miałem szczęście, bo podczas poprzedniej wizyty, dwa miesiące wcześniej, moja cudowna pani doktor zbadała mi piersi i powiedziała, że mężczyźni też mogą zachorować na takiego raka. Dodała, że to dzieje się rzadko, ale się zdarza.

Nic mi wówczas nie dolegało, ale zapamiętałem tę informację. Zaskoczyła mnie. Myślałem, że na raka piersi chorują wyłącznie kobiety, a tu niespodzianka.

I po kilku tygodniach poczułeś dyskomfort w piersi…

Tak. Wiedziałem więc, że nie ma co zwlekać. Gdy moja lekarka wyczuła guz, od razu skierowała mnie na USG i biopsję cienkoigłową.

Badanie ultrasonograficzne wykazało, że faktycznie coś mi tam siedzi. Specjalistka, która wykonywała badanie powiedziała mi, że ten guz nie jest nowy – musiał rosnąć już jakiś czas. Z wydrukiem USG poszedłem na biopsję, dzięki której lekarze mogli sprawdzić co to za guz. Gdy odebrałem wyniki, to mnie zmroziło. Moja diagnoza brzmiała: rak, prawdopodobnie przerzut z tkanek miękkich. To by znaczyło, że ognisko choroby jest gdzie indziej.

Dlaczego lekarze podejrzewali, że to co masz w piersi to przerzut?

Bo rak piersi u mężczyzn jest na tyle rzadki, że pomyśleli, iż źródło choroby jest gdzie indziej. W tych nielicznych przypadkach, gdy mówimy o raku piersi u mężczyzn, zwykle chodzi o pacjentów w wieku 70 i 80 plus. A ja mam 37 lat. Nie dziwię się więc, że podejrzewali bardziej zaawansowanego raka innego rodzaju.

Co się działo w twojej głowie, gdy dostałeś tę wstępną diagnozę?

Czułem duży niepokój. Wiele osób z mojej rodziny miało raka, więc ta diagnoza to była wiadomość, na którą podświadomie całe życie czekałem, ale której miałem nadzieję nigdy nie dostać. No i stało się.

Co było potem?

Szybko skierowano mnie na badania. Lekarze zlecili mi mammografię, biopsję gruboigłową, skan PET… To ostatnie badanie polega na tym, że wstrzykują ci do żył specjalny płyn, który zawiera małą dawkę promieniowanie, i gdy prześwietlają ci ciało od stóp do głów to aparatura wykrywa gdzie są komórki nowotworowe, bo tylko one się świecą.

U mnie wyszło na szczęście, że chodzi tylko o jedno miejsce. Wtedy stało się jasne, że mam raka piersi. Po biopsji gruboigłowej okazało się, że szczęśliwie jest w początkowym stadium.

Medycy byli zaskoczeni?

Tak. Lekarka, która robiła mi mammografię, powiedziała że przez 30 lat nie widziała czegoś takiego. Byłem więc rzadkim przypadkiem, ale – chcę to wyraźnie zaznaczyć – cały personel traktował mnie z szacunkiem.

Nikt nie sugerował, że jestem mniej męski przez moją chorobę. Mam nadzieję, że mężczyźni w podobnej sytuacji w innych szpitalach mogą liczyć na równie dobre traktowanie. Medycy starali się mi pomóc jak najszybciej i jak najlepiej. Szczególnie zapadł mi w pamięć dr hab. n. med. Rafał Stec.

Między dniem, gdy poczułem że coś jest nie tak, a operacją, minęły tylko dwa miesiące. A przecież trwała pandemia.

Na czym polegała operacja?

To było usunięcie piersi, czyli mastektomia. Komórki rakowe zostały wycięte z pewnym zapasem. Teraz nie mam w sobie nowotworu, ale mam chodzić na regularne kontrole, żeby niczego nie przegapić.

W mojej chorobie miałem wielokrotnie szczęście w nieszczęściu. Trafiłem na bardzo kompetentną lekarkę rodzinną, która nie zlekceważyła objawów. Poszedłem do niej gdy choroba była we wczesnym stadium. W szpitalu zajęła się mną fachowa ekipa. Miałem także duże wsparcie ze strony narzeczonej.

Jak je okazywała?

Po pierwsze sprawnie ukrywała, jak bardzo się o mnie boi. Po drugie weszła w tryb zadaniowy, gdy ja nie miałem głowy do ogarniania terminów badań i wizyt lekarskich. Zamiast się rozsypać, została mistrzynią planowania. Jestem jej za to bardzo wdzięczny.

A inni bliscy, rodzina?

Mieszkają poza Warszawą, więc nie widujemy się na co dzień. Powiedziałem im o chorobie dopiero po operacji. Nadal się bardzo zmartwili, ale od razu wiedzieli, że sytuacja jest opanowana. Nie chciałem by tygodniami bali się nieznanego, jeśli nie muszą.

Czy lekarze wiedzą dlaczego zachorowałeś?

Mają hipotezy, ale nie są pewni na 100 proc. Pytali, czy brałem sterydy, ale nie brałem. Powodem może być to, że mam wyjątkowo wysoki jak na mężczyznę poziom estrogenu, kobiecego hormonu. Głównym podejrzanym jest moja nadwaga.

Lekarze pytali, czy jem kurczaki z hodowli przemysłowej, które są karmione hormonami, bo to też może podnieść poziom estrogenu, ale nie jem takiego mięsa, więc to też nie to.

Kolejna hipoteza jest taka, że winny jest mikroplastik. Cząsteczki mikroplastiku są plagą w naszej żywności, ale ja dodatkowo piłem dużo ulubionej wody mineralnej. Teraz z niej zrezygnowałem. Kupiłem saturator i robię wodę gazowaną w domu. Tam, gdzie tylko mogę, używam opakowań bez BPA, czyli szkodliwego plastiku.

Kobiety po mastektomii często decydują się na rekonstrukcję piersi. A ty?

Mnie ta pierś nie jest do niczego potrzebna. Chyba dlatego operacja była dla mnie mniej traumatyczna niż dla kobiety.

Chirurg powiedział mi, że w miejscu wyciętej piersi mogę sobie zrobić tatuaż, który będzie wyglądał jak sutek. Jakoś mnie to jednak nie kusi, strzelę sobie inną dziarę. A do tego czasu będzie jak jest.

Wymyśliłem, że jak ktoś mnie zapyta o bliznę, na przykład na plaży, to powiem, że ugryzł mnie rekin. I właśnie tego będę się trzymać.

Napisz do autorki: anna.dryjanska[at]natemat.pl


Przeczytaj też:

Urolog: Dzięki, dziewczyny! Lepsza wykrywalność raka prostaty w Polsce to też wasza zasługa

Ten chłoniak mylony jest z wieloma chorobami skóry. Wczesna diagnoza to szansa na lepsze życie

Gdy ginekolog mówi: Nie trzeba, pani jest młoda – warto... zmienić lekarza