"Robi się z tego pop science". Prof. Pyrć wyjaśnia, co trzeba wiedzieć o nowych szczepach covid-19

Daria Różańska
– Bardzo duży niepokój wzbudziło, że wariant południowoafrykański jest w stanie przełamać naszą obronę immunologiczną i że ozdrowieńcy są znacznie bardziej wrażliwi na zakażenie. Pojawiły się obawy, że szczepionki, które zostały opracowane, mogą nie być skuteczne. Natomiast z innego raportu wynika, że naukowcy faktycznie widzą, że ten wirus próbuje się "wymknąć", ale jeszcze mu się to nie udało – mówi naTemat profesor Krzysztof Pyrć, kierownik Pracowni Wirusologii Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Agencja Badań Medycznych na zlecenie ministra zdrowia we współpracy z Małopolskim Centrum Biotechnologii UJ uruchamia ogólnopolskie badanie monitorujące zmienność genetyczną wirusa SARS-CoV-2 w Polsce. Profesor Krzysztof Pyrć liderem projektu. Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta
Pojawiły się nowe warianty koronawirusa: południowoafrykański, brazylijski, brytyjski i kalifornijski. Czy mamy do czynienia z nową odsłoną pandemii?

Profesor Krzysztof Pyrć: – Na razie mamy do czynienia z obserwacjami zmienności genetycznej wirusa, który stara się dopasować do panujących warunków. Na przykład, żeby się lepiej przenosić albo unikać naszej odpowiedzi immunologicznej.

Czy fakt, że coraz więcej osób się szczepi, ma jakieś znaczenie?

Szczepienia nie mają w tym wypadku żadnego znaczenia. Natomiast fakt, że mamy wielu ozdrowieńców, którzy tracą albo już stracili odporność, już tak. Odporność po przechorowaniu ma swój "termin ważności", ale nie znika do końca nawet po nim. To działa na korzyść osób, które ponownie się zarażą. Spekuluje się, że w ich przypadku przebieg choroby będzie łagodniejszy.


Jednak równocześnie, w przypadku zakażenia mamy suboptymalnie działający układ immunologiczny, co pozwala wirusowi się namnażać w ograniczonym stopniu. W takiej sytuacji będą "promowane" warianty, które sobie lepiej "radzą". To naturalny proces.

Na ten moment doniesienia mówią, że zmienność wirusa występuje i może to odpowiadać za próby uniknięcia odpowiedzi immunologicznej oraz za przyspieszenie transmisji.

Widzimy, co dzieje się w tej chwili w Wielkiej Brytanii.

Wiele wskazuje na to, że pojawienie się nowego wariantu wirusa nie jest jedynym czynnikiem, który doprowadził do nagłego wybuchu epidemii w Wielkiej Brytanii. Złożyła się na to cała gama czynników, włączając w to zachowanie ludzi, brak odpowiednich restrykcji i pogodę.

Trzeba też pamiętać, że ta fala epidemii, która tak głośnym echem odbiła się na świecie, w Wielkiej Brytanii była bardzo podobna do tej, której doświadczyliśmy jesienią w Polsce, a wtedy jeszcze nowego wariantu wirusa nie było.

Pojawienie się nowych wariantów jest jednak bardzo istotne, bo pozwala nam opracowywać strategię i plany w oparciu o nieco pewniejsze przesłanki. I trzeba monitorować sytuację.

Ale nie należy panikować?

Na pewno nie należy panikować. To sygnał dla wirusologów, epidemiologów i osób, które decydują, jak dalej postępować, żeby zwrócić szczególną uwagę na pewne wskaźniki, żeby obserwować, jak ta dynamika będzie się zmieniać.

Natomiast nie jest to powód do tego, żebyśmy panikowali. Zauważyłem, że ostatnio rzeczy, które wcześniej nie ukazałyby się w niszowym wirusologicznym czasopiśmie, trafiają na nagłówki gazet. I robi się z tego pop science, gdzie więcej jest pop niż science.

Oficjalnie informowano już, że brytyjska mutacja wirusa pojawiła się w Polsce. Media donoszą, że wariant brytyjski jest nawet o 70 procent bardziej zaraźliwy niż wcześniejsze. Co jeszcze o nim wiemy?

Na mediach bym się nie opierał, ale na solidnych danych. A ich interpretacja nie jest jednoznaczna. Podkreślam, że są to bardzo ważne informacje, ale nie należy się wyłącznie na tym opierać.

Ale o tym, że brytyjski wariant wirusa szybciej się przenosi, mówi też wielu polskich profesorów.

I trzeba to brać w analizach pod uwagę. Zachowajmy jednak trochę trzeźwości umysłu i zdrowego rozsądku. Nie panikujmy w obliczu tego, co się dzieje. Nie traktujmy doniesień prasowych czy politycznych jako wiedzy tajemnej i faktów.

Co wiemy o pozostałych trzech wariantach koronawirusa?

O pozostałych wariantach wiemy znacznie mniej. Bardzo duży niepokój wzbudziło, że ten wariant, który został opisany jako południowoafrykański, jest w stanie przełamać naszą obronę immunologiczną i że ozdrowieńcy są znacznie bardziej wrażliwi na zakażenie.

Ostatnio pojawiły się obawy, że szczepionki, które zostały opracowane, mogą nie być skuteczne. Natomiast z innego raportu wynika, że naukowcy faktycznie widzą, że ten wirus próbuje się "wymknąć", ale jeszcze mu się to na szczęści nie udało.

Czyli jest tak, jak deklarują producenci szczepionek, że są one skuteczne i w przypadku nowych wariantów koronawirusa?

Tak, wygląda na to, że dostępna szczepionka będzie skuteczna i będzie nas w dalszym ciągu chroniła. Potwierdzają to również analizy naukowców.

Producenci zaczęli też pracować nad potencjalnie – jeśli to będzie konieczne –dodatkowymi szczepieniami, które w razie czego zwiększą naszą odporność również na nowe warianty wirusa.

Czy i nowe warianty wirusa w najbliższym czasie dotrą do Polski?

One na pewno się pojawią. Albo dotrą z podróżnymi, albo wirus będzie u nas ewoluował. Wirus cały czas się zmienia, więc nawet, jeżeli zamknęlibyśmy wszystkie granice, będzie dążył w tą stronę również w Polsce.

Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) alarmuje, że prawdopodobieństwo rozprzestrzeniania się w UE nowych wariantów koronawirusa jako "bardzo wysokie ze względu na ich zwiększoną zdolność przenoszenia". Co oznaczałoby to dla rozwoju epidemii w Polsce?

Możliwe, że nic.

To znaczy?

Jeżeli nie będziemy zachowywać zdrowego rozsądku w hamowaniu tej epidemii, to nie potrzebujemy nowego wariantu. Jeśli natomiast będziemy to robić, jest duża szansa, że nawet nie zauważymy, że pojawił się nowy wariant.

Pamiętajmy, że jest wiele czynników, które zwiększają transmisyjność wirusa. Widzieliśmy, co działo się jesienią. Z drugiej strony transmisyjność bardzo się zmieniła w lecie, kiedy wszystko było otwarte. Wówczas zapomnieliśmy o całej pandemii.

Większość uwierzyła, że pandemia już się skończyła. Dodatkowo, po fali jesiennej udało się nam wspólnym wysiłkiem ustabilizować sytuację. Wiele zależy od nas. Ponadto, za jakiś czas powinniśmy zobaczyć efekt trwających szczepień.

Oznacza to, że osiągniemy odporność zbiorowiskową?

To zajmie sporo czasu, ale szczepienia znacznie wcześniej powinny sprawić, że choroba nie będzie aż tak straszna. Priorytetem w szczepieniach są w tym momencie grupy ryzyka, czyli seniorzy. Wyszczepienie osób powyżej 60. roku życia sprawi, że znacznie mniej ludzi będzie chorowało, wymagało hospitalizacji i umierało z powodu tej choroby.

W związku z tym już samo wyszczepienie tej najbardziej wrażliwej grupy sprawi, że służba zdrowia nam się "odetka". Nie będzie ryzyka, że nagle staniemy przed ścianą i nie będziemy w stanie pomóc osobom chorym. Ale również będziemy mogli zadbać o pacjentów z innymi chorobami, którzy nie otrzymują pomocy, ponieważ przepełnione są szpitale.

Więc mamy nadzieję, że już ten pierwszy etap szczepień sprawi, że oblicze tej pandemii zupełnie się zmieni. Oczywiście przez cały czas należy pamiętać o zachowywaniu zasad, bo nawet wśród osób młodych ta choroba może mieć tragiczny przebieg. Nie powinniśmy więc później puszczać wszystkiego na żywioł i pozwolić wirusowi dowoli się rozprzestrzeniać.

Z tym wirusem będziemy żyć jak z grypą?

Myślę, że ten wirus pozostanie z nami na zawsze, ale z czasem straci swój pazur. I stanie się chorobą, z którą nasz układ immunologiczny sobie radzi i która nie będzie się różniła np. od grypy. Taką mam przynajmniej nadzieję.

Czy testy PCR będą wykrywały nowe warianty koronawirusa, czy trzeba będzie je zmodyfikować?

W pewnym momencie trzeba będzie je zmodyfikować. I to jest jeden z powodów, dla których monitoruje się zmienność genetyczną wirusa. Natomiast to akurat jest najmniejszy problem techniczny.

Pod pana kierunkiem ruszyły badania nad nowymi mutacjami wirusa. Przez najbliższe 18 miesięcy będziecie monitorować ewolucję wirusa SARC-CoV-2. W jaki sposób będziecie pracować? Kiedy możemy spodziewać się pierwszych wniosków?

Pracujemy nad analizą, która pokaże, czy i na ile nowe warianty koronawirusa obecne są w Polsce. To też pozwoli ocenić, czy wpływają one na dynamikę epidemii w Polsce.

Obecnie ruszyliśmy z szybkim skiningiem identyfikującym poszczególne warianty. Pierwsze wyniki już mamy, natomiast na razie pochodzą one z niewielkiej puli próbek i jeszcze nie będę o tym mówił.

Druga część badania polega na tym, że pod egidą Agencji Badań Medycznych mamy uruchomić program monitorowania zmienności genetycznej tego wirusa. Co do czasu i dokładnego kształtu badania – wciąż trwają ustalenia.

W ramach tego badania trochę rozszerzymy działanie – będziemy współpracować z uniwersytetami i podmiotami komercyjnymi. Chcemy stworzyć otwartą grupę roboczą, która będzie działała na zasadach współpracy np. z Uniwersytetem Gdańskim i z sanepidem. I w ramach tej grupy będziemy monitorować zmienność wirusa.

Zależy nam, żeby patrzeć nie tylko na warianty, które były raportowane z innych krajów, ale i na to, czy w Polsce nie pojawiają się jakieś inne niepokojące.

Za kilka tygodni mają być łagodzone obostrzenia, dzieci z klas 1-3 już wróciły do szkoły. Niektórzy przedsiębiorcy mimo zakazu rządu otwierają swoje biznesy. To dobry pomysł?

Nie ma dobrej odpowiedzi na to pytanie. Z wirusologicznego punktu widzenia stanowi to zagrożenie. Natomiast trzeba też pamiętać, że każda sytuacja jest nie tylko problemem wirusologicznym, ale znacznie szerszym. Trzeba ważyć korzyści i szkody, które wiążą się z danym działaniem w szerszej perspektywie.

Zagrożenie biznesu jest tragedią wielu osób, która prowadzi do utraty majątku, ale można go pewnie odrobić. Natomiast są zmiany, których odrobić się nie da. Mam na myśli na przykład dzieci, które nie mają możliwości rozwoju wśród rówieśników w szkole. Długoterminowo te grupy mogą zapłacić znacznie wyższą cenę niż dorośli i osoby starsze, które fizycznie ciężko przechodzą tę chorobę.

Także na to pytanie nie ma dobrej odpowiedzi, ale są rzeczy, które wymagają jakiegoś działania. Z punktu widzenia wirusologicznego najważniejsze jest, by otwierać poszczególne dziedziny w sposób rozsądny.

Otwarcie bez żadnych zasad doprowadzi nas dokładnie do takiego samego punktu, w którym wylądowaliśmy w listopadzie. A przez cały czas mamy zimę, wirus ma się dobrze, słyszymy ciągle o nowych wariantach, które mogą stanowić jeszcze większe zagrożenie.

Czytaj także: Stworzył substancję, która hamuje zakażenie koronawirusem. Profesor Pyrć: "Daleka droga przed nami"