Kaczyński wzywał do obrony. Prokuratura uzasadnia, dlaczego nie było to przestępstwem

Karol Górski
Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście w grudniu odmówiła wszczęcia postępowania ws. niedopełnienia obowiązków przez wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego. Portal Gazeta.pl dotarł do uzasadnienia tej decyzji.
Kaczyński wygłosił swoje orędzie m.in. ws. obrony kościołów 27 października. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Zawiadomienie dotyczące działań Jarosława Kaczyńskiego w trakcie protestów w ramach Strajku Kobiet złożyli w listopadzie Barbara Nowacka i Cezary Tomczyk z Koalicji Obywatelskiej. Posłowie zarzucali wicepremierowi m.in. przekroczenie uprawnień, którego miał się dopuścić choćby kierując na ulice ogromne siły policyjne.

W grudniu Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście odmówiła wszczęcia postępowania w tej sprawie. Tę decyzję uargumentowała brakiem "znamion czynu zabronionego".

W uzasadnieniu, do którego dotarła Gazeta.pl, czytamy, że przyczyną protestów był wyrok TK i "brak jest podstaw do uznania, że to jakiekolwiek działania bądź zaniechania" Kaczyńskiego przyczyniły się do tego, co działo się na ulicach.


Czytaj także: Kaczyński chodzi bez maski, bo jest już zaszczepiony? Krótka odpowiedź rządu

Prokuratura podkreśliła, że prezes PiS nie jest funkcjonariuszem policji, więc jego działania nie miały bezpośredniego przełożenia na zachowanie policjantów podczas demonstracji.

W uzasadnieniu stwierdzono, że wezwanie Kaczyńskiego do obrony kościołów nie było przestępstwem. "Jest bowiem wiedzą powszechną, że w trakcie tzw. strajku kobiet dochodziło do niszczenia mienia w postaci budynków kościołów katolickich. Stąd wezwanie do ochrony takich miejsc stanowi odpowiedź na łamanie prawa i przestępstwa popełniane przez osoby atakujące" – wyjaśniono.

Podczas manifestacji w ramach Strajku Kobiet żoliborski dom Kaczyńskiego był stałym celem demonstrantów, tam kończyła się większość marszów. Miejsce zamieszkania prezesa PiS regularnie przypominało w tamtym czasie twierdzę, której strzegło kilkuset policjantów.

źródło: Gazeta.pl