Amerykański sen Kopciuszka z Bułgarii. Maria Bakalova zagrała w "Boracie 2" i zachwyciła Hollywood

Ola Gersz
"Narodziny gwiazdy", "Maria Bakalova kradnie 'Borata 2' jako Tutar", "Poznajcie Marię Bakalovą, wschodzącą gwiazdę 'Kolejnego filmu o Boracie'" – to tylko niektóre z nagłówków o 24-letniej Bułgarce w amerykańskich mediach, od "New York Timesa" po "Variety". A teraz jest ich jeszcze więcej – 3 lutego Maria Bakalova otrzymała nominację do Złotych Globów jako pierwsza bułgarska aktorka w historii. Jej amerykański sen, który śniła jako dziecko, właśnie się zaczyna.
Maria Bakalova to pierwsza bułgarska aktorka z nominacją do Złotego Globu Fot. Instagram / mariabakalovaofficial
Gdy 3 lutego w Los Angeles ogłoszono nominacje do Złotych Globów, Maria Bakalova nie kryła wzruszenia i ekscytacji. W relacji na Instagramie udostępniła moment, gdy podczas odczytywania wyróżnionych w kategorii "najlepsza aktorka w komedii lub musicalu" usłyszała swoje nazwisko.


Ze łzami radości w oczach zakryła twarz rękami i oszołomiona przytuliła się do swojego agenta. Razem z nią cieszyli się nie tylko jej bliscy, ale również cała Bułgaria.

"Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej, dziękuję Wam za ten zaszczyt! Nominacja za rolę cudownej kobiety, jaką jest Tutar, zawsze pozostanie jednym z najważniejszych momentów nie tylko mojej kariery, ale całego życia. Jestem niezwykle wdzięczna Sachy Baronowi Cohenowi, który tak bardzo zasłużenie został dziś doceniony, tak samo jak 'Kolejny film o Boracie'" – pisała aktorka w mediach społecznościowych. "Jestem najszczęśliwszą osobą na całej płaskiej Ziemi" – dodała, cytując Tutar z drugiej części "Borata". – Mam nadzieję, że to uznanie zwróci większą uwagę na niektórych niesamowitych aktorów i filmowców w Bułgarii i Wschodniej Europie.

A w rozmowie z magazynem "The Wrap" mówiła, nie kryjąc emocji: "Kiedy wyczytali moje nazwisko, miałam zaćmienie umysłu. Nie mogłam skakać, płakać ani krzyczeć, chwilowa utrata świadomości. A potem, 30 minut później, zdałem sobie sprawę, że to się naprawdę dzieje. Czy to możliwe? To wciąż jest jak sen, jak bajka".

Kim jest Maria Bakalova, która dla Bułgarii jest dzisiaj takim skarbem, jak dla Polski Joanna Kulig, która kilka lat temu narobiła w Hollywood "rabanu" swoją rolą w nominowanej do Oscara "Zimnej wojnie"?

Czytaj także: Znamy nominowanych do Złotych Globów! Wśród nich znane nazwiska oraz filmy Netflixa

Wielkie marzenia Marii Bakalovej

Bakalova to dziewczyna znad morza. Urodziła się 4 czerwca 1996 roku w Burgas w południowo-wschodniej Bułgarii, mieście położonym nad Zatoką Burgaską Morza Czarnego, liczącym w 2010 roku ponad 200 tysięcy mieszkańców. Jej pierwszą miłością była muzyka. W wieku sześciu lat zaczęła uczyć się śpiewu i gry na flecie. W międzyczasie zafascynowała się aktorstwem – swojego przyszłego fachu zaczęła uczyć się jako 12-letnia dziewczynka. W szkole była prymuską i grała w przedstawieniach, po szkole marzyła o Hollywood.

– Marzyłam, że przyjeżdżam do Los Angeles i toczę walizkę po tych charakterystycznych ulicach obrośniętych palmami, a w tle widzę napis "Hollywood". Mówiłam sobie: "Będę kiedyś wielką gwiazdą filmową" – wspominała Bakalova w wywiadzie w magazynie "Deadline".

Okres dojrzewania zweryfikował jednak marzenia Marii. – Powiedziałam sobie, że to tylko dziecięce mrzonki. W Hollywood nie było żadnych wielkich gwiazd ze Wschodniej Europy – stwierdziła. Bakalova, rozsądna i trzeźwo myśląca, zapomniała więc o Hollywood i skupiła się na europejskim kinie, znacznie bardziej dla niej osiągalnym.

Nauka, nauka, nauka

Bakalova porzuciła sny o Los Angeles i szlifowała swój talent. Oglądała filmy europejskich mistrzów (Ingmara Bergmana, Emira Kusturicy) i skupiła się na nauce. Dostała się na wydział aktorski w Narodowej Akademii Sztuk Teatralnych i Filmowych im. Krystjo Sarafowa i skupiła na teatrze, chociaż jej docelowym marzeniem było kino.

O tym marzeniu nie zapomniała. Na studiach zagrała w kilku filmach, a zajęcia z filmu – jedyne na uczelni – kochała tak bardzo, że z własnej woli pomagała prowadzącym, słynnym bułgarskim reżyserom Kristinie Grozevie i Petarowi Valchanovowi, układać plan czy przygotowywać materiały na lekcje.

Jeździła z nimi nawet na plan filmowy, gdzie była ich asystentką. Bakalova nie dostawała żadnej pensji, była wolontariuszką. Nie przeszkadzało jej to. Chciała po prostu obserwować Grozevę i Valchanowa za kamerą, chłonąć atmosferę planu filmowego i nauczyć się wszystkiego, co tylko możliwe.

Opłaciło się. Na trzecim roku Grozeva i Valchanov zaproponowali jej małą rolę w swoim nowym filmie "Ojciec" – historii trudnej relacji ojca i syna po śmierci matki. Bakalova była przeszczęśliwa, rola w dziele jej mistrzów była dla niej spełnieniem marzeń. "Ojciec" okazał się sukcesem artystycznym – zdobył główną nagrodę, Kryształowy Globus, na Międzynarodowym Festiwalu Filmowych w Karlowych Warach.

I mimo że rola Bakalovej w "Ojcu" była mała, to właśnie ten film na dobre zmienił jej życie.
"Ojca" obejrzała bowiem Nancy Bishop, dyrektorka castingu do drugiej części filmu o słynnym Boracie, bohaterze niepoprawnego hitu "Borat: Podpatrzone w Ameryce, aby Kazachstan rósł w siłę, a ludzie żyli dostatniej" z 2006 roku. Bishop, która poprosiła znanego bułgarskiego aktora Juliana Kostova o pomoc w znalezieniu aktorki z Bułgarii, która wcieliłaby się w córkę Borata, Tutar, zachwyciła się Bakalovą i zaprosiła ją na casting.

"Kolejny film o Boracie"

Rola w tajemniczej amerykańskiej komedii – wówczas twórcy nie wyjawili jeszcze, o jaki film chodzi – zelektryzowała studentki Narodowej Akademii Sztuk Teatralnych i Filmowych. Casting był głównym tematem przyjęcia dla absolwentów w 2019 roku, a wszystkie koleżanki Bakalovej wysłały nagrania Bishop. Wszystkie, oprócz samej Bakalovej. Maria była sceptyczna, a dziwny projekt jej "śmierdział". Podejrzewała nawet, że chodzi o... handel ludźmi.

Ale nie chciała być gorsza. Od niechcenia nagrała scenę w swoim pokoju, gdy wróciła z imprezy o 5 nad ranem i wysłała film do ekipy "Borata 2". Tego samego ranka miała pojawić się na castingu, miała tylko dwie próby, żeby zabłysnąć. Co było najgorsze? Mówienie po angielsku. Bakalova wstydziła się, że mówi z akcentem i musiała przełamać lęk przed występowaniem w obcym języku. Spodobała się. Zaproszono ją do Londynu na ostatni etap castingu z twórcami filmu. Bułgarka pojechała do Wielkiej Brytanii, chociaż wciąż potwornie się bała – projekt był tak tajemniczy, że bała się, że zostanie porwana i sprzedana na organy albo do domu publicznego. Na miejscu odetchnęła – dowiedziała się, że chodzi o drugą część prześmiewczego filmu o Boracie. Oryginału nie widziała.

Casting był szalony, podobnie jak sam film. Bakalova musiała zagrać dziewczynę, która po raz pierwszy w życiu widzi wynalazki współczesnej cywilizacji: udawała, że załatwia się w umywalce, myje twarz w toalecie czy je rybkę w akwarium. W pewnym momencie zaczęła śpiewać piosenkę "Ederlezi" i zadziwiła wszystkich – nie miała pojęcia, że bałkański folkowy przebój był motywem muzycznym w "pierwszym Boracie".

Rolę otrzymała i wyjechała do Los Angeles. Rok później opublikowała na Instagramie zdjęcie z napisem Hollywood w tle. Tak jak w jej dziecięcych marzeniach, które później porzuciła.

W łóżku z Rudym Giulianim

Praca na planie "Kolejnego filmu o Boracie", mockumentu (satyrycznego filmu stylizowanego na dokument), była jeszcze bardziej szalona. Aktorzy często musieli odgrywać sceny z nieświadomymi niczego ludźmi, co bywało niebezpieczne. Przed swoją pierwszą dużą sceną z Baronem Cohenem Bakalova miała atak paniki. Ale się nie poddawała.
– Byłam gotowa zrobić wszystko. Nawet teraz jestem gotowa na wszystko, może to wynika z mojego pragnienia bycia aktorką. Podczas zdjęć było wiele ryzykownych momentów, ale jesteśmy aktorami, sztuka jest ponad wszystko – tłumaczyła Bakalova w magazynie "Deadline".

Skandal wywołała scena, w której Tutar, aspirująca dziennikarka, umawia się na wywiad z Rudym Giulianim, byłym burmistrzem Nowego Jorku i prawnikiem Donalda Trumpa, w nowojorskim hotelu. Po tym, jak raczy go kilkoma komplementami, zaprasza go do pokoju obok na drinka. Sypialnia jest oczywiście naszpikowana ukrytymi kamerami.

Giuliani siada na łóżku, prosi ją o numer, a kiedy dziewczyna odłącza mu mikrofon, obmacuje ją. Następnie kładzie się na plecach i zaczyna rozpinać spodnie, wkładając do środka rękę. Nagle do pokoju wbiega Borat w bieliźnie. krzycząc: "Ona ma 15 lat! Jest dla ciebie za młoda! Weź mnie zamiast niej!". Prawnik Trumpa wychodzi z pokoju, bohater razem z Tutar uciekają z hotelu, a w tle słychać policyjne syreny.

"Film z Boratem został sfabrykowany. Ja tylko wsuwałem koszulę, po tym jak odpięto mi sprzęt do nagrywania. W żadnym momencie rozmowy, ani przed, ani po, nie zachowywałem się niewłaściwie. Jeśli Sacha Baron Cohen sugeruje inaczej, jest zwykłym kłamcą. Jak tylko zrozumiałem, że to ustawka, zadzwoniłem na policję (...)" – pisał potem Giuliani na Twitterze. Film wywołał niezłą burzę (zwłaszcza, że w filmie pojawia się też nieświadomie były wiceprezydent Mike Pence, któremu Borat przebrany za Donalda Trumpa chce złożyć Tutar w darze i nazywa go... "Penisem"), ale okazał się olbrzymim sukcesem. Triumf ukonorowały nominacje dla Złotych Globów. Film otrzymał ich trzy: dla najlepszej komedii lub musicalu oraz za role Barona Cohena i Bakalovej.

Czytaj także: Borat 2 powraca, by obnażyć absurdy pandemii covid-19. Nowy zwiastun podbija sieć

Amerykański sen

Podczas gdy Baron Cohen to filmowa gwiazda i każdy wiedział, czego spodziewać się po Boracie, to Bakalova, nikomu wcześniej nie znana, wywołała zachwyt.

"Fantastyczne znalezisko tego filmu, Maria Bakalova, jest w każdym calu równa na ekranie Sachy Baron Cohenowi. To o niej będzie mówić większość ludzi, rozmawiając o tej komedii" – pisał dziennikarz serwisu popkulturowego IGN Matt Fowler. "Doskonała" – chwalił Bułgarkę krytyk "Los Angeles Times" Justin Chang.

Maria Bakalova (która wcześniej widniała w obsadzie jako Irina Nowak) znalazła się na ustach wszystkich. Od ubiegłorocznej premiery "Kolejnego filmu o Boracie" udzieliła wielu wywiadów, pozowała w sesjach zdjęciowych, a jej nazwisko pojawiło się w kilku zestawieniach młodych talentów, o których będzie głośno w Hollywood, które co roku publikują magazyny branżowe, jak "Variety".

Bakalova jest oszołomiona, ale z wdzięcznością i skromnością przyjmuje każdy przejaw uznania. Na każdym kroku dziękuje Baron Cohenowi za szansę, nazywa go wręcz swoim "niebiologicznym ojcem". Dzięki temu, że w filmie mówiła głównie po bułgarsku, już nie wstydzi się swojego akcentu. – To fragment ciebie, część twojego pochodzenia etnicznego, a nie coś, czego należy się wstydzić – mówiła. Co dalej? Nominacja do Złotego Globu często oznacza nominację do Oscara, ale Bakalova na razie o tym nie myśli. Chce być otwarta na każdy gatunek filmowy, grać w filmach amerykańskich i europejskich. Rola w "Hamlecie" po "Kolejnym filmie o Boracie"? Czemu nie.

W jednym z wywiadów wyjawiła, że Oscary nie byłyby dla niej końcem podróży, ale początkiem. W tym momencie nie mogłaby jeszcze powiedzieć "udało mi się", stojąc na (być może w tym roku wirtualnym) czerwonym dywanie. – To by raczej znaczyło, że zrobiłam pierwszy krok na drodze mojej kariery i przywróciłoby mi moją wiarę, że wszystko jest możliwe – stwierdziła.

Zresztą jej dziecięce marzenia i tak już odżyły. Teraz chce, aby inni aktorzy ze Wschodniej Europy poczuli, że Hollywood stoi dla nich otworem: "Danie ludziom nadziei, że to jest możliwe, było dla mniej najbardziej satysfakcjonujące. Jeśli dasz z siebie wszystko, to naprawdę wszystko może się zdarzyć. Dlaczego nie?".

Czytaj także: Borat na poważnie. Ten serial szpiegowski z Sachą Baronem Cohenem wciągnie Cię na maksa