"To było kłamstwo prosto w oczy?". Jej przejście do Hołowni wywołało szok, posłanka odpowiada

Katarzyna Zuchowicz
"Głosowaliśmy na Panią, proszę oddać mandat!, "Zdradziła wyborców" – czytam komentarze na facebookowych profilach lokalnych mediów w Koninie. Właśnie stamtąd Paulina Hennig-Kloska dostała się do Sejmu. Wszyscy są zaskoczeni jej przejściem do Szymona Hołowni. W Nowoczesnej nie mogą się otrząsnąć. Posłanka odpowiada. – Dostaję wiele wiadomości z poparciem – mówi naTemat.
Posłanka Paulina Hennig-Kloska przeszła do ruchu Polska 2050 Szymona Hołowni. Fot. Screen/Facebook/Paulina Hennig-Kloska


Zmiana barw politycznych to jedno, ale kłamstwo to drugie. Posłanka Nowoczesnej nie uprzedziła kolegów, że zamierza przejść do ruchu Polska 2050 i odrzucała medialne pogłoski na ten temat sugerując, że nie są prawdziwe. Takie można mieć wrażenie po doniesieniach i komentarzach z ostatnich dni w mediach społecznościowych.


I tego ludzie w komentarzach nie mogą jej darować. "Czy ja mam rozumieć, że pani poseł wszystkich nas na sejmowych korytarzach w czwartek po prostu oszukała?" – zapytała wprost na Twitterze Dominika Długosz, dziennikarka "Newsweeka". "Pani poseł, przecież na korytarzu w Sejmie mówiła pani do nas w czwartek, że nie może pójść do Hołowni, bo się nie zgadzacie w sprawach fundamentalnych. Jest to poziom absurdu, który nawet mnie – po 25 latach pracy z politykami – zaskakuje" – dodała w kolejnym wpisie.

Zapytała otwarcie, czy to było kłamstwo prosto w oczy.

W Nowoczesnej nic nie wiedzieli


Tamtego dnia – gdy 11 lutego Interia.pl jako pierwszy podała nieoficjalną informację o przejściu Pauliny Hennig-Kloski do Szymona Hołowni – posłanka sama zareagowała na Twitterze, że to plotka. "Warto sprawdzać u źródła" – rzuciła. 14 lutego była gościem TOK FM i była przedstawiana jako posłanka Koalicji Obywatelskiej. "Nie zająknęła się ani słowem i wypowiadała się w imieniu KO. W poniedziałek o 8 rano wychodzi i mówi, że teraz jest już posłanką Hołowni. Robienie idiotów z wyborców" – wytykają niektórzy użytkownicy Twittera. W Nowoczesnej zaskoczenie. – Jeszce w czwartek i piątek rozmawiałam z Pauliną. Mówiła, że nie przechodzi, że zostaje. Chciała z nami współpracować, był duży entuzjazm, oferowała duże wsparcie w związku z pomalowaniem mojego biura poselskiego obraźliwymi napisami. Mówiła, że przyjedzie. Dlatego w poniedziałek było bardzo duże zaskoczenie, totalnie się nie spodziewałam – mówi naTemat posłanka Monika Rosa.

W poniedziałek rano politycy Nowoczesnej dostali od Pauliny Hennig-Kloski formalne pisma. – Bez rozmowy. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy informację podały media. Jak się czuję? Jest mi po ludzku bardzo przykro, bardzo smutno i jestem zaskoczona. Staram się ją zrozumieć, ale jeszcze nie potrafię – mówi Monika Rosa.

Wszyscy byli zaskoczeni. – Od czwartku byłam przekonana, że zostaje z nami. Myślę, że Adam, Katarzyna, wszyscy w Nowoczesnej byli przekonani, że Paulina zostaje z Nowoczesną – podkreśla posłanka.

Lubnauer: Jest mi po ludzku przykro


Nowoczesna miała w Sejmie tej kadencji 8-osobową reprezentację. Mały klub, relacje są inne niż w dużej partii. Wszyscy mają częsty, bezpośredni kontakt, dobrze się znają. W Nowoczesnej mówią o przyjacielskich, kameralnych stosunkach.

– Jest mi po ludzku przykro. Przyjaźniłyśmy się. Nawet pokój w hotelu sejmowym miałyśmy koło siebie. Tym bardziej fakt, że podjęła taką decyzję jest dla mnie przykry – mówi naTemat Katarzyna Lubnauer, wiceprzewodnicząca Klubu Parlamentarnego KO. W ciągu czterech dni do ogłoszenia decyzji przez Hennig-Kloskę sama dementowała informacje o jej przejściu. "Paulina nigdzie nie idzie" – pisała na Twitterze. "Jestem przekonana, że Paulina z nami zostaje" – odpowiadała mediom.

– Ponieważ mieliśmy takie sygnały, przekonywaliśmy Paulinę, że to jest zły kierunek i ona w czwartek dała się przekonać. Nic nie wskazywało na zmianę. Jednak między czwartkiem i poniedziałkiem zrobiła pewną woltę. Widocznie do poniedziałku ktoś inny miał większy wpływ – mówi naTemat.

Przewodniczący Nowoczesnej, Adam Szłapka, sam przekazał mediom, że jeszcze do późnego wieczora w niedzielę posłanka Hennig-Kloska zapewniała, że zostaje w KO.

Paulina Hennig-Kloska odpowiada na zarzuty


Posłanka Paulina Hennig-Kloska mówi w rozmowie z naTemat, że z Szymonem Hołownią rozmowy trwały przez szereg tygodni. – Ale okazało się, że potrzebujemy więcej czasu. Kolejne trzy dni rozmawialiśmy dalej i wątpliwości zostały rozwiane. To pokazuje najlepiej, jak ważna to była dla mnie decyzja. Pokazuje najlepiej, jakimi kryteriami się kierowałam w jej podejmowaniu. Czyli, że ważne były dla mnie wartości i ważne było dla mnie to, czy z ruchem Polska 2050 będziemy do siebie pasować. Ponieważ wątpliwości zostały rozwiane, nie mam dziś wątpliwości, że chcę wejść na tę drogę i tworzyć nowy nowy ruch Polska 2050 – podkreśla w rozmowie z naTemat.

Twierdzi, że o jej planach politycy Nowoczesnej dowiedzieli się w środę wieczorem. – Rozmawialiśmy. Między innymi dlatego nie podejmowałam ostatecznej decyzji. Uznałam, że po tylu latach wspólnej polityki zasługują na rozmowy. Przez trzy dni rozmawialiśmy z panem przewodniczącym Szłapką. Natomiast nie widziałam zrozumienia istoty mojego problemu. W związku z tym w niedzielę, na koniec dnia, podjęłam taką a nie inną decyzję – mówi naTemat.

A to, że trzymała kolegów do ostatniej chwili w przekonaniu, że z nimi zostaje? – Jeżeli ktoś w niedzielę, w trakcie ostatnich rozmów, słuchałby, co mówię, to by zrozumiał, że jestem przed ostatecznym podjęciem decyzji – odpowiada.

A wprowadzanie ludzi w błąd, że doniesienia o jej przejściu to plotka? – Proszę przeczytać tweeta. Dziennikarz napisał, że dziś przechodzę do Szymona Hołowni. To była plotka, bo w czwartek jeszcze nie przeszłam. Jeszcze wtedy nie byłam po decyzji. Natomiast decyzja zapadła w niedzielę. Wtedy plotka stała się potwierdzeniem – mówi.

Jak reagują wyborcy Hennig-Kloski


Paulina Hennig-Kloska pochodzi z Gniezna, do Sejmu startowała z okręgu gnieźnieńsko-konińskiego.

Na lokalnych portalach widać, jakie emocje wzbudziło jej przejście do Hołowni. "Powinna zrzec się mandatu skoro zmienia partie polityczną", "Zawiodłem się na Pani Poseł a głosowałem na nią, pozostaje niesmak", "Nie rozumiem zasady opuszczania partii z której się startowało. To zdrada wyborców" – można przeczytać np. na profilu facebookowym portalu LM.pl. "Przez ostatnie tygodnie miałam okazję poznać bliżej Szymona i jego ruch. Uwierzyłam w niego, bo jest autentyczny i ma marzenia o lepszej Polsce, takie, jakie miałam wchodząc do polityki w 2015 roku. Wierzę, że przewróci scenę polityczną i jest szansą na przerwanie rządów złej władzy. Dlatego chcę go wesprzeć na tak wczesnym etapie. Dziś twardo stoję na nogach i wiem co robię" – tak z kolei posłanka tłumaczyła swoją decyzję na Facebooku. Tu reakcje są skrajne. Od "Trzymam kciuki, najważniejsze, że jest pani świetną posłanką, życzę prowadzenie w nowej partii" po "Tak się nie robi, to zwykła zdrada wyborców, przechodząc z partii do partii powinno się składać mandat".

– Uważam, że jest to zdrada nie tylko w stosunku do partii, ale w stosunku do wyborców. Posłanka okłamała kolegów, ale można powiedzieć, że pośrednio również nas wszystkich. Jedną z przyczyn zgnilizny, z jaką mamy do czynienia na szczeblach władzy, jest to, że posłowie mogą bezkarnie przechodzić z partii do partii. Uważam, że powinno być wprowadzone prawo, które zakazywałoby tego posłowi pod rygorem utraty mandatu. Wtedy na miejsce tej osoby wskakuje za nią ta, która była na drugim miejscu – komentuje dla naTemat politolog Wiesław Gałązka.

– Powody, dla których wyborcy wysłali mnie do Sejmu były, są i będą dla mnie bardzo ważne. Będę walczyć o każdego swojego wyborcę. Część dziś nie rozumie mojego ruchu, ale część od wielu miesięcy przekonuje mnie, że Szymon Hołownia to człowiek, który musi wygrać następne wybory. Niektórzy moi wyborcy mówili jasno: – Pani poseł, na panią zawsze, ale dziś głosuję na Hołownię. W pewien sposób idę za swoimi wyborcami. Uwierzyłam, że Szymon Hołownia i Polska 2050 pomogą wygrać z PiS – mówi Paulina Hennig-Kloska.

Dodaje, że dostała bardzo wiele smsów od swoich wyborców i wiadomości na messengerze, że utrzymują dla niej poparcie i że to był dobry ruch. – Zdaję sobie sprawę, że są wyborcy, którzy dziś tego kroku nie rozumieją. Ale mamy trzy lata na to, żebym jeszcze raz zapracowała na ich zaufanie – podkreśla.

Posłanka sama w 2017 roku była zaskoczona, gdy jej kolega partyjny z Nowoczesnej nagle postanowił zmienić barwy polityczne. – To trudne do zaakceptowania, że człowiek okazał się innym człowiekiem. Zastanawiam się dziś, ile tego Zbyszka, którego lubiłam, wciąż jest – mówiła naTemat po przejściu Zbigniewa Gryglasa na stronę obozu władzy.

Zdrada Nowoczesnej?


Jej przejścia koledzy nie chcą nazywać zdradą. Pocieszają się, że nie przeszła na stronę PiS.

– Zdrada? Nie chcę używać takich słów. Wierzę, że kiedyś uda się stworzyć Koalicję 276 i wszyscy będziemy startować z jednych list, by wygrać. A potem rozdzielimy się na swoje kluby i koła. Natomiast takie działania i przejęcia nie budują zaufania zarówno międzyludzkiego, jak i między ugrupowaniami. Na pewno nie będziemy się już tak przyjaźnić jak przedtem, natomiast w polityce różnie układa się rzeczywistość – mówi Katarzyna Lubnauer.
Katarzyna Lubanuer

W Polsce jest zasada wolnego mandatu. To tylko kwestia odpowiedzialności przed wyborcami. Mam tylko nadzieję – biorąc pod uwagę poglądy Hołowni i dziewczyn, które tam są – że może trochę przesuną Polskę 2050 w stronę centrum. W przyszłym parlamencie będziemy potrzebować sił, które będą w stanie zagłosować np. za liberalizacją aborcji.

Monika Rosa: – Lubię ją, uważam za merytoryczną posłankę. Nie chcę budować niechęci z racji tego, że taką decyzję podjęła. Osobiście czuję, że coś było nie tak, nie fair, nie w porządku. Ale mam nadzieję, że wszyscy w jakiejś formule będziemy ze sobą współpracować. To jest najważniejsze.

Hennig-Kloska odpowiada


Koledzy z Nowoczesnej mówią o Paulinie Hennig-Klosce, że jest emocjonalna. Może , jak zastanawia się jeden z polityków, po prostu nie chciała dać się przekonywać po raz drugi i dlatego nic im nie powiedziała, że jednak zmieniła zdanie?

– Poza wszystkim zrobiła to po prostu głupio. Gdyby zdecydowała się przejść już w czwartek wyglądałoby to zupełnie inaczej. A tak, wyszła, że okłamała, a przez to wkręciła również nas, bo przecież gwarantowaliśmy za nią, że nie odchodzi – mówi nam jeden z polityków, prosząc o zachowanie anonimowości.