Dramatyczne chwile polskiego piłkarza. Akcja ratunkowa na murawie
22-letni Patryk Dziczek w meczu US Salernitany z Ascoli Picchio (2:0) doznał ataku padaczki i trafił prosto z murawy do szpitala. Akcja ratunkowa wyglądała dramatycznie, na szczęście polski pomocnik jest pod opieką specjalistów. Obecnie jest diagnozowany i pozostanie przez jakiś czas w szpitalu. Co ważne, nic nie zagraża jego życiu.
W feralnej 13. minucie spotkania padł na murawę, a interweniujący medycy podejrzewali nawet zawał serca. Na szczęście cała sytuacja okazała się mniej poważna, niż zrazu podejrzewano.
Szybko okazało się, że utrata przytomności u polskiego piłkarza nie była przyczyną ostrego stanu kardiologicznego, ale ataku padaczki. Te informacje potwierdził lekarz klubowy Salernitany, Epifano D'Arrigo.
Co niezwykle ważne, to nie pierwszy taki przypadek w przypadku Patryka Dziczka. Podobna sytuacja miała miejsce we wrześniu podczas jednego z treningów. Był gruntownie badany i został dopuszczony do gry. Diagnozowano go jednak pod kątem schorzeń typowo kardiologicznych.
Akcję ratunkową podczas sobotniego spotkania zarejestrowały kamery włoskich mediów:
Atak padaczki, zwany również epilepsją, może mieć rozmaite przyczyny. Od poważnych chorób neurologicznych po osłabienie i odwodnienie organizmu czy stres. W takich sytuacjach u poszkodowanych często dochodzi do utraty przytomności, a wszystko wygląda bardzo groźnie. Ponieważ nie był to pierwszy taki przypadek młodego polskiego piłkarza, będzie poddany gruntownym badaniom.
Włoskie media i sami działacze Salernitany podkreślają, że piłkarz pozostanie w szpitalu przez kilka dni. Jeśli okaże się, że cierpi na epilepsję lub inną poważną chorobę, jego kariera piłkarska będzie skończona. Oby okazało się, że to nic poważnego i że 22-latek będzie mógł kontynuować świetne zapowiadającą się karierę.