Tęsknisz za "Ostrym dyżurem"? "New Amsterdam" to oldschoolowy serial medyczny w sam raz dla ciebie

Ola Gersz
Pamiętacie "Ostry dyżur"? To on rządził niepodzielnie w sercach fanów seriali medycznych, dopóki na horyzoncie nie pojawili się "Chirurdzy". Widzom zmęczonym przekombinowaną już historią o lekarzach szpitala Seattle Grace przypadnie do gustu "New Amsterdam". Ten amerykański serial medyczny w rozkosznie tradycyjnym i przerysowanym formacie, który spodoba się również fanom... "Na dobre i na złe", można już oglądać na Netflix.
"New Amsterdam" to serial medyczny w starym stylu Fot. Kadr z serialu "New Amsterdam"
"Ostry dyżur", "Chirurdzy", "Doktor House", "Hoży doktorzy", a na rodzimym podwórku "Na dobre i na złe", "Lekarze" czy "Na sygnale". Seriale medyczne cieszą się olbrzymią popularnością wśród widzów. Oczywiście nie wszystkie "medyczne dramy" zachwycają odbiorców, ale te, którym się to udaje, są emitowane latami, jak wspomniany "Ostry dyżur" – 15 lat, 15 sezonów i wywindowanie George'a Clooneya na szczyt sławy.


To właśnie na kultowym "ER" wzoruje się "New Amsterdam", serial na podstawie książki "Twelve Patients: Life and Death at Bellevue Hospital" Erica Manheimera, który emitowany jest w stacji NBC od 2018 roku, obecnie czeka na trzeci sezon i właśnie wylądował na Netflixie. Zresztą od razu po premierze serial znalazł w gronie dziesięciu najpopularniejszych produkcji w Polsce.

Niby nie jest to nic nowego – "New Amsterdam" jest mieszanką wszystkich znanych nam seriali medycznych z największą domieszką "Ostrego dyżuru" – ale dzięki końskiej dawce nostalgii przyjemność z seansu jest ogromna. Pod warunkiem, że przyjmiemy, że takie szpitale po prostu... nie istnieją i jest to czysta fikcja – przerysowana, ale jakże urocza.

New Amsterdam i lekarz-bohater

New Amsterdam Medical Center – fikcyjna placówka medyczna w Nowym Jorku i jeden z najstarszych szpitali w Stanach Zjednoczonych. Chociaż New Amsterdam Hospital (jak potocznie nazywają go bohaterowie serialu) teoretycznie nie istnieje, to wzorowany jest na Bellevue Hospital, najbardziej wiekowym szpitalu w USA. Serialowy szpital ma więc się bardziej do rzeczywistości, niż nasz rodzimy Szpital Kliniczny w Leśnej Górze.

Nowym dyrektorem medycznym New Amsterdam zostaje doktor Max Goodwin (znany z "Czarnej listy" Ryan Eggold), idealista, który ma jeden cel: przywrócić szpitalowi dawną świetność. Goodwin to lekarz, którego dobrze znamy z innych tego rodzaju produkcji: utalentowany, przystojny, zaangażowany, prawy i sprawiedliwy, który będzie walczył o każdego pacjenta z wadliwym systemem zdrowia w Stanach Zjednoczonych. Lekarz-bohater – ten trop kulturowy Amerykanie (i nie tylko, patrz: doktor Burski) lekarze uwielbiają.
Dr Goodwin, którego znakiem rozpoznawczym jest pytanie "jak mogę pomóc?" i który sam zmaga się z ciężką chorobą, ma do pomocy grono lekarzy, szefów poszczególnych oddziałów, bardziej lub mniej chętnych jego pomysłom.
Fot. Kadr z serialu "New Amsterdam"
Dr Lauren Bloom (Janet Montgomery ze "Szpiegów w Warszawie", "Tacy jesteśmy" i "Czarnego lustra") z oddziału ratunkowego ma serce na dłoni i problemy osobiste, szefowa onkologii dr Helen Sharpe (Freema Agyeman, gwiazda "Doktora Who" i "Sense8") jest ambitna do bólu, a dr Floyd Reynold (Jocko Sims) to chirurg specjalizujący się w operacjach serca, który osiągnął sukces mimo trudnej młodości i uprzedzeń rasowych.

Główną ekipę lekarską dopełniają psychiatra, dr Iggy Frome (Tyler Labine), wyrozumiały i miły, który czasem przekracza relację lekarz-pacjent oraz dr Vijay Kapoor (gwiazda Bollywood Anupam Kher), szanowany neurolog, który ma skomplikowaną relację z synem.

Przerysowana drama dla fanów

Życie osobiste lekarzy – co dobrze wiedzą fani seriali medycznych – przeplata się w "New Amsterdam" z ich życiem zawodowym. Tutaj jednak miła niespodzianka dla widzów zmęczonych przekombinowanymi "Chirurgami" – serialowi NBC jest bliżej do "Ostrego dyżuru", niż do hitu Shondy Rhimes.
Fot. Kadr z serialu "New Amsterdam"
W tych drugich skomplikowane losy osobiste bohaterów szybko zaczęły przysłaniać medycynę, jednak "New Amsterdam" – podobnie jak "ER" – bardziej skupia się na przypadkach medycznych, pozostawiając "prywatę" tuż za nimi. Tej prywaty, mimo skupienia na chorobach i ich leczeniu, jest jednak sporo: choroby, uzależnienia, relacje z rodziną, przyjaźń, romanse... Fani obyczajowych wątków nie będą zawiedzeni.

Zresztą – co też nie jest niczym nowym – specjaliści z nowojorskiego szpitala (swoją drogą świetnie zagrani przez obsadę "New Amsterdam") czerpią garściami i z historii swoich pacjentów, i doświadczeń podczas ich leczenia. Montaż pod koniec każdego odcinka, w którym widz w akompaniamencie klimatycznego utworu ("Fix You" Coldplay jest obowiązkowe!) dowiaduje się, czego nauczyli się bohaterowie, jest już stałym element "medycznych dram".
Czytaj także: To naprawdę zdarzyło się... naprawdę. Oto 8 genialnych seriali opartych na faktach
Słowo "drama" zresztą idealnie pasuje do "New Amsterdam". Chyba żaden prawdziwy szpital nie widział w stosunkowo krótkim czasie tyle dramatów: wypadków, katastrof, terrorystów, epidemii, tragicznych historii pacjentów... W serialach medycznych to już jednak norma, więc widz wcale nie będzie zdziwiony przeładowaniem fabularnym. Ba, będzie czerpał z tego przyjemność (często wstydliwą).

W istocie "New Amsterdam" to serial przeciętny i do bólu oldschoolowy: nie sili się na nowoczesność, ale czerpie z utartego formatu dramatu medycznego, który wciąż – mimo przerysowania – ma się świetnie. Dlatego to propozycja wyłącznie dla fanów gatunku albo widzów, którzy wcześniej nie mieli z nim do czynienia. Jeśli masz dość kolejnego serialu o prawych lekarzach z problemami, poszukaj na Netflixie czegoś innego.