Depresja wypala po cichu. Pandemia COVID-19 tylko nasiliła jej objawy — kto najmocniej ucierpiał?

Monika Piorun
Zdrowie psychiczne Polaków najbardziej pogorszyło się w maju i w grudniu 2020 roku, w momencie obowiązywania najsurowszych obostrzeń związanych z epidemią SARS-CoV-2. Wiosną najwięcej problemów z depresją zanotowano wśród młodych ludzi w wieku od 18 do 24 lat, a pod koniec roku w najgorszej kondycji psychicznej byli Polacy z grupy wiekowej 35-44 lata (zwłaszcza rodzice niepełnoletnich dzieci) — wynika z badań psychologów z Uniwersytetu Warszawskiego.
Kulisty patogen z wypustkami, czyli koronawirus, niczym główka zapałki rozżarzył płomień emocji tych, którzy od dawna walczyli z problemami z psychiką. Pandemia tylko podsyciła ogień, który trawił ich od środka. Fot. alexmia / 123 RF



Koronawirus dał nam wszystkim nieźle popalić — nie tylko pod względem liczby zakażeń i zgonów spowodowanych covid-19 — ale także przez to, jakie opłakane skutki wywołał wśród tych, którym już wcześniej wcale nie było łatwo poradzić sobie ze stanami depresyjnymi, napadami lęku i problemami z psychiką.

SARS-CoV-2 stał się iskrą podsycającą płomień wypalający od środka tych, dla których nowa sytuacja, w jakiej niemal z dnia na dzień znalazł się cały świat, wiązała się trudnym do zniesienia poziomem stresu, strachem i obawami przed tym, co jeszcze może nam grozić na dalszych etapach pandemii.

Naukowcy z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego niedawno ogłosili najnowsze wyniki badań dotyczących objawów depresji i lęku wśród dorosłych Polaków w czasie pandemii covid-19. Co udało się ustalić badaczom?

Depresja w czasie pandemii — którym Polakom było dotąd najciężej?

Zespół psychologów pod kierunkiem dr hab. Małgorzaty Gambin ustalił, że najwięcej objawów depresji i lęku uogólnionego zanotowano wśród Polaków w maju oraz w grudniu 2020 roku, kiedy obowiązywało najwięcej restrykcji związanych z pandemią.

Pod względem psychicznym najlepiej czuliśmy się zaś w lipcu, kiedy sporo osób mogło nieco odetchnąć od domowej izolacji i skorzystać z letniej pogody.

Naukowcy z UW wykonywali badania czterokrotnie: w maju, czerwcu, lipcu i grudniu 2020 roku za pośrednictwem panelu internetowego na reprezentatywnej grupie w sumie ponad 3,7 tys. dorosłych Polaków.

Wiosenny lockdown najgorzej znieśli Polacy w wieku 18-24 lata, ale kolejną falę nasilenia objawów depresji w grudniu 2020 zanotowano u nieco starszych osób, w wieku od 35 do 44 lat, zwłaszcza w przypadku rodziców dzieci i młodzieży (którzy pod względem psychicznym czuli się dużo gorzej niż ich bezdzietni rówieśnicy).

Podczas pierwszej fali pandemii najbardziej ucierpiało zdrowie psychiczne młodzieży uczącej się w szkołach, maturzystów, studentów i osób przygotowujących się do egzaminów, dla których niepewna sytuacja związana z epidemią, brak wsparcia poprzez osobisty kontakt z kolegami i rówieśnikami oraz stres związany z poradzeniem sobie z zupełnie nowym doświadczeniem tylko pogłębił objawy depresji i lęku u tych, którzy już wcześniej mieli problemy z psychiką.

Końcówkę roku gorzej zniosły kobiety niż mężczyźni (objawy depresji miało 29 proc. Polek i 24 proc. Polaków).

Może wiązać się to z tym, że to właśnie matki najbardziej przejmowały się problemami z nauką zdalną dzieci lub musiały poradzić sobie z opieką nad młodszymi maluchami niechodzącymi do przedszkoli lub żłobków.
Nasilenie objawów depresji wśród kobiet i mężczyzn w czasie pandemii covid-19 w 2020 roku w Polsce.Fot. Uniwersytet Warszawski / Wydział Psychologii
Wiele osób nie mogło w tym czasie korzystać ze wsparcia dziadków, by nie narażać ich na ewentualne zakażenie. Na ich głowie było więc dużo więcej obowiązków niż zwykle, a dodatkowo trzeba było sobie poradzić z przygotowaniem "pandemicznych" świąt, podczas których nie można było liczyć na spotkanie w większym gronie (brak kontaktów społecznych mógł pogłębić u niektórych stany depresyjne).

Z danych ZUS wynika, że w 2020 roku z powodu epizodów depresyjnych ponad pół miliona Polek i Polaków przebywało na zwolnieniach lekarskich.

Pod koniec 2020 roku falę oburzenia i sporo emocji w społeczeństwie wywołały też zmiany dotyczące zaostrzenia przepisów dotyczących aborcji, które doprowadziły do masowych Strajków Kobiet w całej Polsce.

Naukowcy wskazują, że objawy depresji i lęku uogólnionego w największym stopniu mogły wiązać się z trudnościami doświadczanymi w domu — trudne relacje z bliskimi, brak poczucia prywatności, a także zmęczenie i nadmiar obowiązków związanych z łączeniem pracy zdalnej z opieką nad dziećmi, nie ułatwiły życia wielu Polakom.

Część osób musiała poradzić sobie z utratą pracy, co nigdy nie jest łatwym doświadczeniem i pogłębia niepokój dotyczący sytuacji zawodowej oraz finansowej.

Objawy depresji nasiliły się także u tych, którzy zaczęli obawiać się o zwolnienie ze względu na trudną sytuację w wielu branżach.

Wiele osób pracowało dużo ciężej niż standardowo, a dostępność online powodowała, że godziny aktywności zawodowej zupełnie się zaburzyły, co sprzyjało szybkiej frustracji i wypaleniu zawodowemu.

Podwyższony poziom stanów lękowych i depresyjnych zanotowano również wśród osób:



Każdy kolejny lockdown i wprowadzanie kolejnych obostrzeń wiązało się także z odebraniem ludziom szansy na korzystanie z różnych form rozrywki — od udziału w wydarzeniach kulturalnych po możliwość uprawiania sportu na siłowniach, basenach itp. — brak takiej opcji odreagowywania stresu nie wpłynął korzystnie nie tylko na kondycję fizyczną Polaków, ale także pogłębił problem ze zdrowiem psychicznym wielu osób.
Czytaj także: "Dzień Świra" w czasach zarazy, czyli dlaczego co czwarty Polak podczas pandemii walczy z nerwicą?

OBJAWY DEPRESJI

Zwykle na pierwsze symptomy stanów depresyjnych wskazuje długotrwałe, utrzymujące się więcej niż 2 tygodnie uczucie smutku i brak chęci do podejmowania działań, które mogłyby nam sprawić przyjemność, ale w każdym przypadku przebieg choroby może być inny.

CIEKAWOSTKA: Depresja zaczyna się w... jelitach?

Naukowcy coraz częściej wskazują na to, że pierwotnej przyczyny depresji należy szukać w zaburzeniach mikroflory jelitowej, w której znajdują się neuroprzekaźniki wpływające na nastrój.

Jelita to nasz "drugi mózg", a jeśli zaburzenia funkcjonowania znajdujących się w nich neurotransmiterów mają charakter długotrwały, to mogą wpłynąć na nasz stan psychiczny i prowadzić do depresji.

Na stan naszej mikroflory jelitowej można wpływać już od początku naszego życia, pozytywny wpływ ma m.in. naturalny poród i karmienie piersią, a następnie zdrowa dieta i produkty o działaniu przeciwzapalnym, negatywny — cesarskie cięcie ograniczające zetknięcie z dobroczynnymi bakteriami matki, karmienie butelką, niezdrowa dieta oparta na wysokoprzetworzonych składnikach, a także antybiotyki i niektóre farmaceutyki.

Więcej na ten temat pisał neurobiolog, prof. Michael Gershon w przełomowej pracy "The Second Brain"

Depresja z... uśmiechem na twarzy — nie tylko smutek jest objawem tej choroby

Depresja ma wiele twarzy — nie tylko tę zapłakaną i smutną. U wielu osób cierpiących na zaburzenia depresyjne bardzo trudno zauważyć klasyczne objawy — chorzy potrafią doskonale maskować przed otoczeniem swój stan i sami często nie potrafią się przyznać innym do tego, co ich trapi, co wcale nie ułatwia walki z chorobą.

Pozornie mogą wydawać się bardzo szczęśliwi, ale o tym, co tak naprawę wypala ich od środka, wiedzą tylko oni sami. Jeśli przyjrzymy się wielu popularnym osobom, które miały problem z depresją, okaże się, że większość z nich na co dzień zdawała się być niezwykle zadowolona. Dla aktora czy aktorki, którzy umieją zagrać każdą rolę, wcielenie się w postać żywiołowego wesołka, jest banalne proste. Nie każdy ma odwagę przyznać się publicznie do największych lęków wypalających od środka ich duszę.

Wśród największych sław zdawających się mieć wszystko — nie brakuje samobójców, którzy nie poradzili sobie z depresją — mimo pozornego uwielbienia tłumów zakochanych w nich fanów.
Czytaj także: Lekarze źle zdiagnozowali Robina Williamsa. Odkryto, na co naprawdę cierpiał aktor

W sieci mowy nienawiści można... utonąć

W Polsce od lat jest więcej samobójców niż ofiar wypadków drogowych. Na remonty kolejnych autostrad i traktów komunikacyjnych wydajemy co roku miliardy, ale nadal brakuje profesjonalnego wsparcia osób, które mają problemy psychiczne (nie mówiąc nawet o dramatycznej sytuacji dotyczącej psychiatrii dziecięcej w Polsce).

W przeciwieństwie do wielu europejskich krajów oraz USA, w polskich szkołach jest więcej katechetów niż psychologów. System oświaty inwestuje w lekcje religii, ale nie uczy młodzieży od najmłodszych lat tego, w jaki sposób mają sobie radzić z problemami psychicznymi. Sami nauczyciele bez wsparcia terapeutów często nie są w stanie wiele zdziałać.

W czasie gdy nauka przeniosła się do strefy online nikt nie uczy nas tego, w jaki sposób zachowywać się w sieci, a mowa nienawiści wśród internautów w czasie pandemii pobiła wszelkie rekordy.

Dotyczy to nie tylko dzieci i młodzieży, ale i dorosłych. Od początku pandemii z falą hejtu musieli się mierzyć m.in. medycy. Nie brakuje doniesień o zaszczutych przez internautów lekarzach, którzy nie poradzili sobie z niepochlebnymi opiniami na ich temat.
Czytaj także: Nie żyje zakażony koronawirusem prof. Wojciech Rokita z Kielc. Nieoficjalnie: popełnił samobójstwo
Trolle w internecie nie próżnują, a w czasie pandemii "życzliwi inaczej" stali się aktywni jak nigdy wcześniej. Każdy, kto obserwuje zachowanie użytkowników sieci, mógł w ostatnim czasie przekonać się, jak wielki ogrom frustracji przewinął się przez osoby korzystające z mediów społecznościowych.

W sferze online brak wyrozumiałości dla innych staje się coraz bardziej powszechny. Na bezinteresowne wsparcie dobrym słowem nie ma co liczyć — za to "mały Holokaust" w komentarzach od tych, którzy z zapartym tchem polują na wytykanie błędów innym powoli przestaje kogokolwiek dziwić. Niestety nie wszyscy są na tyle silni psychicznie, by z tym sobie poradzić.

W czasie pandemii nie było więcej samobójstw — fala frustracji wylała się online

Choć pandemia przeczołgała psychikę Polaków pod wieloma względami, to wbrew pozorom wcale nie zanotowano większej niż zwykle liczny samobójstw. Specjaliści z Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego twierdzą jednak, że to typowa reakcja na stan zagrożenia, w jakim nagle znaleźliśmy się w z powodu globalnej epidemii.

Jak tłumaczył w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prof. Brunon Hołyst, który od lat bada skonności samobójcze Polaków:

W sytuacjach nadzwyczajnych, np. rewolucji czy kryzysów ekonomicznych, samobójstwa wykazują tendencję degresji. Problemy indywidualne są przesłonięte problemami społecznymi. Ludzie bardziej skupiają się na tym, co wokół nich się dzieje, niż na sobie samych.

Polem do wyładowywania frustracji stał się za to internet. Statystyczny Polak przed ekranami urządzeń elektronicznych spędza już ponad 10 godzin — w tym czasie wykonuje nie tylko pracę zdalną, ale także korzysta z sieci dla rozrywki. Warto postarać się o to, by przypadkiem nie ranić w tym czasie innych mową nienawiści.

Nie zapominajmy, że słowa mają ogromną moc — mogą zarówno leczyć, jak i... ranić (nawet bardziej niż czyny) — zwłaszcza, kiedy większość naszej aktywności przeniosła się do sfery online...
Czytaj także: Nigdy nie mów tego bliskim, którzy cierpią na depresję. Te słowa mogą ratować (lub niszczyć) życie

CO MOŻE POMÓC CIERPIĄCYM NA DEPRESJĘ?

Dowiedz się więcej

źródło: RAPORT: „Objawy depresji i lęku wśród Polaków w trakcie epidemii COVID-19” / Wydział Psychologii UW