Śmierć 33-latki wstrząsnęła Brytyjczykami. "Po tym zabójstwie kobiety już nie będą siedziały cicho"
Zabójstwo 33-letniej Sary Everard wstrząsnęło Brytyjczykami. O porwanie i morderstwo oskarżony jest policjant Wayne Couzens. Kiedy ludzie wyszli na ulice, by uczcić pamięć ofiary, policja brutalnie potraktowała manifestantów. – Kobiety stwierdziły, że już nie będą siedziały cicho – mówi naTemat Polka mieszkająca w Londynie.
O porwanie i morderstwo oskarżony jest 48-letni funkcjonariusz policji Wayne Couzens, który pracował w służbach od 2018 r. Ostatnio służył w jednostce, odpowiedzialnej za ochronę osiedla parlamentarnego i ambasad w Londynie. Wcześniej pracował w warsztacie prowadzonym przez swoją rodzinę w Kent. Scotland Yard potwierdził, że mężczyzna nie był na służbie w chwili zaginięcia Everard.
33-latka padła ofiarą porywacza i mordercy, kiedy wracała sama po zmroku do domu. A to przywołało dyskusję, że kobiety same nie mogą czuć się bezpiecznie w żadnym miejscu na świecie. Jak podaje BBC, Everard przemieszczała się przez jedną z najbardziej zaludnionych, jasno oświetlonych i uczęszczanych części stolicy. Codziennie podążają tamtędy setki osób.
Sprawa jest na tyle bulwersująca, że zareagował sam Boris Johnson. Premier Wielkiej Brytanii napisał, że zrobi wszystko, by kobiety nie były narażone na niebezpieczeństwo. Tym wpisem bardziej dolał jednak oliwy do ognia niż uspokoił społeczeństwo.
Po sobotniej akcji lawina krytyki spadła na Cressidę Dick, komisarz londyńskiej policji metropolitalnej. Wiele osób nie może zrozumieć, dlaczego policja potraktowała uczestników pokojowego zgromadzenia jak bandytów. "Powinna natychmiast zrezygnować. Tak nie postępuje cywilizowany kraj" – czytamy w jednym z wpisów. Funkcjonariuszka o dymisji nie chce słyszeć.
– Zrobiła się burza, bo kobiety stwierdziły że już nie będą siedziały cicho na temat tego, co czujemy za każdym razem, kiedy idziemy same po zmroku – zauważa pani Alicja. Na Twitterze odezwała się też kobieta, która mieszka niedaleko miejsca, w którym zaginęła Everard. Zadała proste pytanie, co zrobić, by poprawić bezpieczeństwo kobiet. Jej wpis polubiło ponad 27 tys. osób.
Drudzy to ci, którzy bronią się, że przecież nie wszyscy mężczyźni to mordercy. Po śmierci Everard powstał nawet hasztag #NOTALLMEN w obronie mężczyzn. Wielu komentujących wskazywało, że kwestia przemocy wobec kobiet nie dotyczy tylko Wielkiej Brytanii.
Na razie po tragedii w południowym Londynie najbardziej musi tłumaczyć się policja, która nie ma sobie nic do zarzucenia po ostrych interwencjach z 13 marca. "Policja próbuje nas uciszyć i stłumić. Ma czelność nam grozić i nas zastraszyć" – przekonywali uczestnicy zgromadzenia. 15 marca odbyła się kolejna demonstracja, tym razem jako wyraz sprzeciwu wobec brutalności mundurowych.