Najbardziej bagatelizowane uzależnienie świata. W Polsce może je mieć nawet 2 mln osób

Alicja Cembrowska
Nie mówią głośno o swoim problemie. Gdy mówią, najczęściej są wyśmiewani, stają się obiektem żarcików i podtekstów. Są raczej zamkniętą, często anonimową grupą, która każdego dnia walczy o poczucie "normalności". – Kilka lat po prostu słyszałam, że każdy facet marzy o dziewczynie, która jest zawsze gotowa i chętna na seks – mówi Magda, która od seksu i miłości jest uzależniona.
Uzależnienie od seksu i miłości może dotyczyć nawet 2 mln Polaków Emiliano Vittoriosi/Unsplash
Długo musiałam namawiać Magdę (imię zmienione) na rozmowę. Jestem na kilku (!!!) grupach wsparcia i regularnie śledzę, z jakimi problemami zgłaszają się tam osoby. Depresja, zaburzenia odżywiania, lęki, alkoholizm, choroba afektywna-dwubiegunowa, schizofrenia to początek listy... Osoby uzależnione od seksu w takich miejscach ujawniają się bardzo rzadko. Nieraz to robią, ale anonimowo. Ich życie zdominowane jest przez wstyd.


Nikt nic nie wie


– Nikt z rodziny i znajomych nie wie o moim problemie. Dlatego do uzależnienia, które warunkuje moje życie, dochodzi osamotnienie, zagubienie, uciekanie w używki, poczucie, że prowadzę grę, ukrywam się. Zaczęłam dostrzegać, że wpadam w paranoję, że ktoś się domyśli, co robię, bo seksoholik kojarzy się z jakimś zboczeńcem, który czai się za rogiem. A my ubieramy się normalnie, chodzimy do pracy, bawimy się z dziećmi znajomych, mówimy sąsiadom "dzień dobry" – mówi moja 26-letnia rozmówczyni.

Czy dziwię się temu milczeniu? W ogóle. Jakiś czas temu przeczytałam fragment książki "Seksoholicy" Wiktora Krajewskiego. Wywiad z jedną z bohaterek ukazał się w "Wysokich Obcasach" – Sylwia w rozmowie zdradza, że wie, że ma problem, ale nie potrafi sobie z nim poradzić, że nawet kilku specjalistów reagowało na nią "z obrzydzeniem", że nienawidzi siebie, że wyniszcza swoje ciało, dwa razy miała aborcję, bo zgadza się na seks bez zabezpieczenia.

Komentarze?
– Dajcie jej mój numer. Nie jestem lekarzem, ale zobaczę, co da się zrobić!
– Bajania podekscytowanej stażystki...
– Ale te dziennikarki "Wysokich obcasów" mają fantazje... Szacun!
– Dajcie namiary na panią.
– Można jakiś numer telefonu do Pani Sylwii? Albo chociaż fejsa?
– Niech pani spojrzy na to z tej strony: czyni pani innym dobro, a to jest piękne. Z mojego punktu widzenia byłoby szkoda, gdyby nie była pani seksoholiczką.

Czy możemy sobie wyobrazić podobne komentarze w kierunku osoby, opisującej wyniszczenie przez narkotyki, kolejne noce spędzone z butelką lub wypadek, który spowodowała po alkoholu?

Czym jest seksoholizm?


Psychiatra, certyfikowany specjalista i superwizor psychoterapii uzależnień, dr n. med. Bohdan T. Woronowicz, w artykule z 2015 roku zauważa, że "część środowisk medycznych i psychologicznych odrzuca koncepcję seksoholizmu (erotomanii), jako uzależnienia od seksu i miłości, jednak warto poświęcić kilka słów zjawisku, o którym coraz częściej się słyszy i mówi".

Od czasu tej publikacji minęło 6 lat i sytuacja uległa zmianie, co sygnalizuje, że problem jest realny, ba, staje się coraz większy. W 2018 roku ogłoszono, że zaburzenie kompulsywnych zachowań seksualnych znalazło się w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób Psychicznych Światowej Organizacji Zdrowia. Wcześniej umieszczane było pod kategorią nadmiernego popędu seksualnego, czyli erotomanii u kobiet i satyriazy u mężczyzn.

Od 2022 roku będzie jednak oficjalnie obowiązywać w ICD-11. WHO wskazuje, że o zaburzeniu możemy mówić, gdy seks zaczyna dominować inne sfery życia, staje się powodem zaniedbań, a próby kontrolowania popędu kończą się niepowodzeniem. Osoba uzależniona może również podejmować czynności ryzykowne, niebezpieczne, często pomimo nieodczuwania z nich satysfakcji. Działa impulsywnie.

– Podstawowym kryterium jest opisywane przez pacjenta cierpienie z tytułu tego, że jego seksualność szkodzi jemu samemu lub innym (np. partnerowi). Ponadto, w okresie ostatniego roku, kontakty seksualne pacjenta zaczynają przybierać formę działań impulsywnych, pacjent traci kontrolę nad ich częstotliwością, porzuca też dotychczasowe aktywności na rzecz myślenia o zachowaniach, planowania zachowań związanych z seksem, przy jednoczesnych bezskutecznych próbach kontroli swojego zachowania – tłumaczy w rozmowie z portalem everethnews.pl seksuolożka Aleksandra Plewka.

Wstyd, ukrywanie problemu, stygmatyzacja, ale także brak zrozumienia i jasności w diagnozowaniu sprawiają, że trudno dokładnie określić, jak wiele osób boryka się z uzależnieniem od seksu. WHO szacuje, że ten problem dotyczy od 2 do 4 proc. ludzi na świecie. Amerykańskie Towarzystwo Problemów Seksualnych podaje, że uzależnionych od seksu jest 10-15 proc. Amerykanów. To 25 milionów ludzi. Szacuje się, że w Polsce może być takich osób 1-2 mln.

Eksperci podejrzewają, że wzrost liczby uzależnionych jest związany z rozwojem technologii, które ułatwiają dostęp do pornografii, erotycznych czatów, ale także aplikacji randkowych, które pozwalają na nieustanne nawiązywanie nowych relacji.

"Słyszałam, że po prostu lubię seks"


Nie dysponujemy dokładnymi danymi o skali uzależnienia od seksu. Mgliste statystyki wskazują, że problem jest częstszy wśród mężczyzn. Dotyczy jednak również kobiet. A te spotykają się z ogromną stygmatyzacją, żartami, zaczepkami, wykorzystywaniem. Dlatego żyją w cieniu.

– Dla kobiety ten rodzaj uzależnienia jest szczególnie wstydliwy i krępujący. A jednak to choroba i nałóg, jak każdy inny, alkoholizm, zakupoholizm, uzależnienie od Internetu… – mówiła portalowi uzaleznieniabehawioralne.pl 40-letnia Katarzyna.
Czytaj także: https://natemat.pl/zdrowie/338077,choroby-weneryczne-w-polsce-mezczyzni-wstydza-sie-badac
Zapytałam Magdę, moją rozmówczynię, kiedy uznała swoje zachowania za chorobę.

– O uzależnieniu od seksu mówi się niewiele, więc długo trwałam w przekonaniu, że po prostu to lubię. Potem pojawiły się głosy, że "się puszczam", ale słyszałam też pochwały od facetów, że jestem po prostu wyzwolona i bardzo im się podoba, że wiem, czego chcę. Z czasem moje zachowania zaczęły być ryzykowne. Seks z przypadkowym facetem spotkanym na przystanku, brak zabezpieczenia, zapraszanie obcych do mieszkania lub jechanie na zawołanie do pierwszego mężczyzny, który zaczepił mnie w aplikacji randkowej. Potem wstyd i wyrzuty sumienia. A potem wszystko od początku, bo ktoś napisał... Poczułam, że jestem w pułapce.

Magda przyznaje, że korzystała z konsultacji u trzech różnych psychologów. – Czułam, jakbym głaskali mnie po głowie. Słyszałam pytania, że może po prostu lubię seks i jestem otwarta na nowości. Zapewniano mnie, że może tak odreagowuję stres. A ja czułam się jeszcze gorzej, bo kończąc rozmowę z psychologiem, odpalałam Tindera.

– Warto podkreślić, że potrzeby seksualne są indywidualną kwestią każdego człowieka i jednym z kryteriów, które odróżniać będzie osoby lubiące seks od osób, które przestają kontrolować swój popęd, jest poczucie cierpienia przeżywane jako utrata kontroli nad własną seksualnością i jej dominacja nad innymi sferami życia pacjenta – mówi seksuolog, Aleksandra Plewka w artykule "Seksoholizm trafił na listę chorób psychicznych WHO".

Przekraczanie kolejnych granic


Wszystkie relacje osób uzależnionych od seksu zawierają te same słowa: nienawiść, obrzydzenie, cierpienie, poczucie winy, wyrzuty sumienia. Niewiele ma to wspólnego z przyjemnością, uniesieniami, bliskością kojarzonymi ze stosunkiem.
– U mnie przebiegało to etapami. Zaczęło się od zdrad w związku, "małych" wyskoków, których nie byłam w stanie kontrolować. Potem zostałam sama i poznałam aplikacje randkowe. Łatwo znaleźć faceta, który zdecyduje się na szybki numerek. Z początku nawet nie chodziło o to, że musiałam to robić codziennie. Myślałam o seksie cały czas, byłam rozkojarzona, układałam plan, a potem realizowałam swoją fantazję – mówi Magda.

Zaczęła się niepokoić, gdy zauważyła, że coraz częściej zgadza się na rzeczy, na które tak naprawdę nie ma ochoty. Seks, nawet ten zakończony orgazmem, nie był satysfakcjonujący.

– Po wszystkim czułam się porzucona, wykorzystana, ale i wykorzystująca. Pojawiały się ogromne wyrzuty sumienia i lęk. Również dlatego, że godziłam się na seks bez zabezpieczenia, ryzykując choroby lub ciążę. Nieraz nawet nie znałam imienia i nazwiska partnera. Albo coś mi się w nim nie podobało, a jednak nie odmawiałam stosunku. Czułam, jakbym na jakiś czas traciła rozum. Gdy słyszę żarty o "szalonych nimfomankach, którym zawsze się chce", to chce mi się rzygać.

Magda dodaje, że z powodu swojego problemu ma kłopot ze zbudowaniem trwałej relacji. Nieustannie towarzyszy jej lęk, że nie będzie w stanie kontrolować swojego popędu, skrzywdzi drugą osobę. Od dwóch miesięcy jest na terapii.

– W końcu uznałam, że spróbuję raz jeszcze komuś powiedzieć, że moje zachowanie sprawia, że cierpię i źle się czuję. Tym razem trafiłam na osobę, która nie zbagatelizowała moich stanów depresyjnych i obrzydzenia do samej siebie. Nie wmawia mi, że "po prostu lubię seks". Seks spowodował w moim życiu bardzo dużo złego i miałam już poczucie, że stoję na krawędzi.

Napisz do autorki: alicja.cembrowska@natemat.pl



***
Jeżeli czujesz, że możesz być osobą uzależnioną od seksu i miłości, zgłoś się psychiatry lub psychologa. W określeniu problemu może pomóc 40 pytań do autodiagnozy i strona SLAA, która zrzesza osoby uzależnione i udziela wsparcia.