54 lata temu Rolling Stonesi wystąpili w Warszawie. "Honorarium graniczyło z jałmużną"

Diana Wawrzusiszyn
13 kwietnia 1967 roku w Warszawie wystąpił jeden z największych światowych zespołów–The Rolling Stones. Do Polski zespół przyjechał trochę przez przypadek.
Okładka książki "The Rolling Stones za żelazną kurtyną. Warszawa 1967"
Tak naprawdę nikt nie wiedział, czego się spodziewać po koncercie Brytyjczyków w Warszawie. Ten koncert przeszedł do historii.

Gomułka spełnił życzenie wnuczek

Koncert w Polsce nie znajdował się na planowanej trasie koncertowej promującej album „Between the Buttons”. W ostatniej chwili odwołano koncert zaplanowany w Moskwie i szukano innego miejsca. Padło na kraj nad Wisłą. Zgodę na przyjazd Rolling Stonesów podobno wyprosiły u Władysława Gomułki jego wnuczki.

Stonesi przylecieli do Warszawy już 12 kwietnia. Po dwóch godzinach rewizji celnej w blaszanej ruderze na Okęciu, muzycy zostali przewiezieni do Hotelu Europejskiego. Przewodnikiem zespołu po Warszawie był Marek Karewicz, fotograf muzyczny i dziennikarz.


Karewicz zapamiętał pewną wymianę zdań z Mickiem Jaggerem, który pytał o zobaczony po drodze pomnik na placu Piłsudskiego, niedaleko hotelu.

Karewicz, świeżo po wizycie w Londynie, odpowiada:

– Grób Nieznanego Żołnierza, który poległ za ojczyznę. Podobny macie w Londynie.

– O! A jak się ten żołnierz nazywa?- zapytał Jagger.

Karewicz w myślach: "A to kawał ćwoka".

Rolling Stonesi z pobytu w Warszawie zapamiętali też, że cały czas byli pod obserwacją tajniaków. "Chowali się za drzwiami, kiedy tylko na nich spojrzeliśmy" - zapamiętał basista Bill Wyman.

Czytaj także: Są po 70-tce, ale wciąż nagrywają! The Rolling Stones zapowiedzieli wydanie pierwszego od ponad dekady albumu


Szturm na Pałac Kultury i Nauki

Koncert Stonesów odbył się w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki.
Na miejsce zespół przywieziono przed południem. Od ulicy Emilii Plater stały kordony funkcjonariuszy MO i ORMO. Wejścia do Sali Kongresowej pilnowała milicja.
Wszystkie bilety na koncert zostały rozprowadzone pomiędzy członków PZPR. Dla prawdziwych fanów nie były dostępne. Dlatego wielu próbowało dostać się szturmem do Pałacu. Kongresowa była w stanie pomieścić 2,5 tys. osób. W pewnym momencie zrobiło się nerwowo. Doszło do ulicznej bitwy, w której milicja użyła pałek i armatek.

“Przed występem doszło do ekscesów chuligańskich wokół Sali Kongresowej. Tłumy młodzieży szturmowały wejścia na salę, porozbijano kandelabry i szklane gabloty. Stołeczna milicja była zmuszona sprowadzić armatkę wodna do opanowania tłumu” – odnotowano w kronice Pałacu Kultury i Nauki.



Rolling Stonesi w Warszawie

Sam koncert – a właściwie dwa, ponieważ następnego dnia Jagger i jego koledzy zagrali po raz drugi – wypadł słabo przez akustykę Kongresowej i system nagłośnieniowy. Doskwierały też problemy techniczne, na próbie dźwięku przed występem Brian Jones spalił kabel do organów.

Przed Stonesami jako support wystąpiła polska grupa Czerwono-Czarni. Ale to na Stonesów czekała zgromadzona w Sali Kongresowej publiczność. Gdy na scenę wyszli Mick Jagger, Keith Richards, Brian Jones, Bill Wyman i Charlie Watts ryk publiczności wypełnił największą salę widowiskową w Warszawie.

Piosenki zagrane przez Stonesów w Warszawie: "Paint It Black", "19thy Nervous Breakdown", "Lady Jane", “Ruby Tuesday”, "Mother's Little Helper”, "(I Can't Get No) Satisfaction". Oba koncerty były krótkie, bo na więcej nie zgodził się management zespołu.

Czytaj także: Wałęsa napisał do The Rolling Stones. "Bronią wolności, ale potrzebują waszego wsparcia"

Bill Wyman wspomina koncert w Polsce

Basista Rolling Stonesów Bill Wyman w wywiadzie udzielonym Piotrowi Metzowi z 1997 roku wspomina, że był zszokowany wyglądem Warszawy.

"Było bardzo, bardzo szaro i ulice były bardzo puste (...) nie było kawiarni, restauracji, niczego takiego. Puste ulice i bardzo spokojnie. Nie mogliśmy nigdzie pójść. Gdy próbowaliśmy się ruszyć, zaraz w drzwiach stawali ludzie w tych obszernych płaszczach"- możemy przeczytać we wspomnieniach.

Basista opowiedział też o warunkach finansowych."Pieniądze były z tego żadne - nasze honorarium graniczyło z jałmużną. Ale słyszeliśmy, że młodzież we Wschodnim Bloku zdobywa nasze płyty na czarnym rynku i słucha nas w radio. Na długo zanim głastnost stała się modnym słowem, byliśmy skłonni rozbijać bariery pomiędzy Wschodem i Zachodem".

źródła: Wyborcza.pl/ Polskie Radio