Włoskie laboratorium szuka trotylu na fotelach z tupolewa. Ujawniono, że nie było ich na pokładzie

Sebastian Kaniewski
Ślady trytolu, które włoskie laboratorium miało znaleźć na fotelach z tupolewa rozbitego w wyniku katastrofy smoleńskiej w 2010 roku, mogą pochodzić z próbek foteli, których w momencie katastrofy nie było w samolocie. Tak przynajmniej wynika z materiałów do badań polskiej prokuratury, które zostały wysłane do Rzymu – informuje "Gazeta Wyborcza".
Ślady trytolu, które włoskie laboratorium miało znaleźć na fotelach z tupolewa rozbitego w wyniku katastrofy smoleńskiej w 2010 roku, mogą pochodzić z próbek foteli, których w momencie katastrofy nie było w samolocie. Fot. Filip Klimaszewski / Agencja Gazeta
Polscy śledczy podczas zlecania ekspertyzy napisali, że chodzi o zbadanie "foteli zapasowych" pod "kątem materiałów użytych do produkcji, śladów materiałów wybuchowych lub substancji służących do ich wytwarzania. Badania te mogą udzielić odpowiedzi między innymi na tezy, dotyczące wykorzystywania substancji służących do wytwarzania materiałów wybuchowych, w produkcji pianek, czy też konserwacji powierzchni skórzanych, stanowiących wykończenie foteli lotniczych".

Przypomnijmy, że przed tygodniem prorządowy tygodnik "Sieci" poinformował o znalezieniu we włoskim laboratorium cząstek trotylu i heksogenu na próbkach foteli i ciałach ofiar katastrofy smoleńskiej. Prokuratura Krajowa nie zdecydowała się na skomentowanie tych doniesień, jednak w ostatni poniedziałek ustalenia tygodnika zostały potwierdzone przez prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę.
"GW" tymczasem dysponuje wydanym 27 listopada 2019 roku postanowieniem Zespołu Śledczego nr 1 Prokuratury Krajowej, który po przejęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość zajął się śledztwem w sprawie katastrofy smoleńskiej. Wiceszef Zespołu prok. Krzysztof Schwartz poinformował w nim, że zwrócił się do Laboratorium Nauk Sądowych Korpusu Karabinierów w Rzymie z zapytaniem, czy na próbkach z foteli jest możliwe określenie składu chemicznego i struktury materiału. Przedmiotem badań ma być kilkanaście próbek "foteli zapasowych".


10 kwietnia 2010 roku podczas katastrofy fotele, o których pisze "Wyborcza", nie były na pokładzie prezydenckiego tupolewa, co potwierdza zdanie ze strony 5. dokumentu prokuratora Schwartza. "W dniu 16 października 2019 r. eksperci z laboratorium RaCIS wraz z prokuratorami i ekspertami z Biura Badań Kryminalistycznych ABW dokonali oględzin foteli zapasowych z samolotu Tu-154M, które nie były zamontowane w momencie katastrofy, ale pierwotnie znajdowały się na jego wyposażeniu".
Oznacza to, że fotele latały wcześniej w prezydenckiej maszynie i zostały wyjęte. Wzięto je jednak do badania, ponieważ "badanie musi uwzględniać szereg aspektów związanych między innymi z eksploatacją samolotu przed katastrofą, jak również jego konstrukcją i wyposażeniem".
Czytaj także: Opublikowano "Taśmy Macierewicza". Oto kulisy konfliktu rodzin smoleńskich z byłym szefem MON
źródło: "Gazeta Wyborcza"