Przed tragedią w Rudniku Magdalena V. wystąpiła u Jaworowicz. TVP pokazało ten odcinek

redakcja naTemat
Okazuje się, że zanim doszło do tragedii w Rudniku nad Sanem – gdzie Magdalena V. miała zabić swoje dzieci, a później odebrać sobie życie – kobieta szukała pomocy u Elżbiety Jaworowicz. TVP ostatecznie wyemitowało odcinek z tą historią już po tragicznych wydarzeniach.
Przed tragedią w Rudniku Magdalena V. wystąpiła w programie Elżbiety Jaworowicz. Zrzut ekranu z TVP1 / "sprawa dla Reportera" z 15 kwietnia 2021
– Stanęliśmy przed dylematem moralnym, czy mamy teraz prawo o tym mówić. Ale matka błagała przecież w liście o pomoc. Mamy obowiązek ukazać jej prawdę… – powiedziała w zapowiedzi materiału prowadząca "Sprawę dla reportera" w TVP Elżbieta Jaworowicz.

Z programu dowiedzieć się można było, że 41-letnia Magdalena V. kochała swojego męża, Jochena V., którego poznała w pracy w Niemczech. Zaznaczyła, że może nie była to wielka miłość, ale mężczyzna był "porządny, sympatyczny i miły". Kobieta opiekowała się jego babcią. Po ślubie urodziła im się dwójka dzieci.


W materiale pojawia się także matka 41-latki. – Odradzałam córce ten związek, bo wiedziałam, że z Niemcem nie wytrzyma. Są skąpi, despotyczni, zimni. „Mamo dam radę” słyszałam odpowiedź – opowiadała kobieta. Stwierdziła także, że zięć nie dawał jej córce pieniędzy na życie, które trzymał w sejfie u rodziców i miał "dziwne upodobania".

– Podobno wkładał damskie szpilki i biustonosze – stwierdziła żona V.

Wyjazd do Polski

W końcu Magdalena V. zostawiła go i wróciła z dziećmi do Polski. Przez pół roku mężczyzna się nie odzywał. Kobieta twierdziła, że było to korzystne dla dzieci, które "uspokoiły się i były zadowolone". Jochen V. założył jednak sprawy przeciwko żonie w sądzie w Niemczech o rozwód, pozbawienie jej władzy rodzicielskiej oraz o uprowadzenie dzieci.

W Polsce z kolei przed sądem domagał się wydania dzieci na mocy konwencji haskiej dot. bezprawnego przetrzymywania dzieci. Sąd Okręgowy w Rzeszowie uznał w końcu, że dzieci powinny zostać przekazane ojcu, a jednym z argumentów była tęsknota dzieci za ojcem.

Magdalena stwierdziła przed kamerą, że "mąż nastawiał dzieci przeciwko niej", a jej matka podała przykład. Opowiedziała, że podczas wizyt V. przywoził dzieciom zabawki, które pod koniec odwiedzin zabierał ze sobą, żeby maluchy "tęskniły za zabawkami i chciały wrócić do Niemiec".

Tragedia w Rudniku

Przypomnijmy, że 30 marca w jednym z domów w podkarpackim Rudniku nad Sanem znaleziono ciała dwójki małych dzieci.

To matka miała je zabić, gdy przyjechał po nie ojciec, a potem sama popełniła samobójstwo. Mężczyzna miał nakaz sądowy, by odebrać 7-letnią Julię i 3-letniego Mateusza. Towarzyszyła mu kuratorka. Matka zamknęła się z dziećmi w łazience, mając przygotować je do podróży. W ten sposób oszukała kuratorkę i psychologa.

Gdy kuratorka przyjechała po dzieci, oprócz psychologa towarzyszyła jej policja. – Pani kurator poprosiła jednak, żeby policjanci nie wchodzili do mieszkania. Chodziło o to, żeby dodatkowo nie stresować dzieci – wyjaśnił Adam Dubiel, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu. Ojciec dzieci także nie wszedł do mieszkania.

– Wszystko wskazywało na to, że matka dzieci zgodziła się je przekazać ojcu, że robi to dobrowolnie – dodał rzecznik prokuratury.
Czytaj także: Tak wyglądały ostatnie chwile przed tragedią na Podkarpaciu. Potem matka zabiła dzieci i siebie
źródło: "Sprawa dla reportera" TVP1