"To jest chichot historii". Miał swój program w TVP za PO, teraz dostał potężny cios od "swoich"

Katarzyna Zuchowicz
Program był nieetyczny i nierzetelny, jego autor naruszył zasady etyki dziennikarskiej obowiązujące w Telewizji Polskiej, krytykował rząd – wiele słów padło pod adresem Jana Pospieszalskiego w związku ze wstrzymaniem emisji jego programu. Dla wielu to skandal i szok. Sam dziennikarz nie chce tego komentować. – Trwają rozmowy. Ufam, że wszystko będzie OK. Jestem optymistą – mówi naTemat.
Emisja programu Jana Pospieszalskiego "Warto rozmawiać" na antenie TVP3 została odwołana w ostatniej chwili. Fot. Paweł Małecki / Agencja Gazeta


Znany prawicowy publicysta od dawna wzbudza kontrowersje. Od lat prowadzi swoje programy w TVP, jest inicjatorem powstania stowarzyszenia Solidarni 2010, razem z Ewą Stankiewicz zrobili głośny film "Solidarni 2010", któremu ówczesna komisja etyki TVP, nie związana z PiS, zarzuciła naruszenie zasad rzetelności i bezstronności.


Ale teraz na własnej skórze przekonał się, co znaczy "igranie" z PiS i krytyka rządu. Tak przynajmniej można odbierać to, co właśnie zadziało się wokół jego programu "Warto Rozmawiać" w TVP3. Nawet na prawicy ludzie grzmią o cenzurze.

"Proszę o pilną interwencję w sprawie cenzurowania programu 'Warto rozmawiać'. Jestem oburzony ograniczaniem wolności słowa przez moich przedstawicieli w Sejmie i telewizję publiczną w moim kraju" – zareagował np. Tomasz Elbanowski, znany z walki o cofnięcie sześciolatków ze szkół.

Ale nie tylko on. Wsparcie na prawicy Pospieszalski dostał z wielu stron. – To jest chichot historii. Posłanka Lichocka stwierdziła, że niedopuszczalne jest, że on krytykuje rząd. Ale na Boga, Jan Pospieszalski w czasach poprzedniej koalicji cały czas krytykował rząd i to było uzasadnienie, żeby jego program istniał w TVP! – reaguje w rozmowie z naTemat Juliusz Braun, były prezes zarządu TVP.

Podkreśla: – On niewątpliwie zawsze był jednostronny. Przy poprzedniej koalicji rządzącej zawsze był jej przeciwny i okazywał to mniej lub bardziej ostro. A jednak za poprzedniej koalicji miał swój program w telewizji publicznej. Ma pozycję takiego pomnikowego, prawicowego, dziennikarza. A tu dostał po głowie od swoich.
Czytaj także: TVP zdecydowała ws. programu Pospieszalskiego. "Naruszył zasady etyki"

Pospieszalski reaguje


Mnóstwo ludzi zwraca dziś na to uwagę. "To nawet za PO Pospieszalski z perturbacjami, ale jakoś się uchował w TVP", "No to poznał Pan na własnej skórze, co to znaczy telewizja upartyjniona", "Pana to nawet PO puszczało. Kto by pomyślał jeszcze rok temu, że dojdzie do takiej cenzury" – w sieci zaroiło się od podobnych komentarzy. Jak odbiera to Jan Pospieszalski? Czy wstrzymanie emisji uważa za cios ze strony rządzących? – Powstrzymam się od komentarza. Ufam, że wszystko będzie ok, że wrócimy na antenę. Trwają rozmowy, jesteśmy w trakcie negocjacji, wszystko jest w dobrych rękach. Jestem optymistą – odpowiada naTemat. Przypomnijmy. Emisja programu "Warto rozmawiać" na antenie TVP3 została odwołana w ostatniej chwili. W zamian wyemitowano "Stan Zagrożenia" Ewy Stankiewicz.

Poszło o wcześniejszy odcinek, który zbulwersował posłankę Joannę Lichocką. W programie zwrócono w nim m.in. uwagę, że rząd PiS nie radzi sobie z pandemiczną sytuacją. Komisja Etyki TVP uznała, że naruszył "zasady etyki dziennikarskiej obowiązujące w Telewizji Polskiej".

Jan Pospieszalski wydał krótkie oświadczenie. "Nie przyjmujemy do wiadomości orzeczenia KE TVP. W naszej ocenie orzeczenie to wydane zostało z pominięciem procedur, które zakładają wysłuchanie stron. Ani ja ani też producent programu nie zostaliśmy wezwani przed Komisję, by złożyć wyjaśnienia w sprawie programu z 12.04.2021" – czytamy. – To jest naprawdę zabawne, że teraz w PiS nagle się obudzili na jedną krytyczną audycję, która przez niedopatrzenie ukazała się w TVP. Jeśli rząd jest tak niepewny swojej sytuacji, że boi się jednej audycji w niszowej TVP3 i ta jedna audycja pana Pospieszalskiego zagraża rządowi, to ten rząd jest słabiutki. Źle to świadczy o PiS, że tak strasznie się przestraszył – uważa Juliusz Braun.

Dodaje: – Zatrzymanie audycji tuż przed emisją to jest coś zdumiewającego. W cywilizowanej telewizji tak się nie robi. To jest nie do przyjęcia. Poza tym wewnętrzna komisja etyki okazała się dyspozycyjna. Natychmiast się wypowiedziała, że program był nierzetelny, a jak wcześniej kilkadziesiąt razy było nierzetelnie to nie reagowała. Widać tu głupią nerwowość.

Pospieszalski od dawna związany z TVP


Pospieszalski nie raz odczuwał perturbacje wokół swoich programów. Jego historia w TVP jest bardzo długa.

– Po raz pierwszy zostałem wyrzucony z TVP w 1997 roku, gdy prowadziłem, i byłem współautorem, program "Swojskie Klimaty", który afirmował kulturę ludową, folklor, tradycje, obyczaje. Wyrzucił nas prezes z PSL Ryszard Miazek. To było znamienne. Program być może był pierwszym popkulturowym programem, który docenił wartość tradycji ludowej, obrzędów, zwyczajów, muzyki ludowej. Zapraszałem muzyków ludowych, zestawiałem ich razem z Michałem Urbaniakiem, Kasią Nosowską, czy uczestnikami konkursów szopenowskich, i razem grali mazurki. I zostałem wyrzucony. Jak dziś spotykają mnie takie historie, to mnie to nie dziwi – mówi nam Jan Pospieszalski.

– Nina Terentiew też nas zawieszała. Także spokojnie, takie doświadczenie już mam – dodaje.

Program "Warto Rozmawiać" nadawany był od 2004 roku. Dokładnie 10 lat temu, po katastrofie smoleńskiej, na kilka lat znikł z anteny.

"Wiosną 2011 roku TVP 1 nie będzie już emitować programu Jana Pospieszalskiego 'Warto rozmawiać'. Kierownictwo anteny uznało bowiem, że publicystyczny talk-show był zbyt stronniczy" – informowały Wirtualne Media.

Programy w TVP stracili wówczas także inni dziennikarze związani ze środowiskiem PiS, m.in. Anita Gargas, Bronisław Wildstein i Joanna Lichocka, która teraz była główną sprawczynią zamieszania wokół niego.

W styczniu 2011 roku przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów odbyła się nawet manifestacja w ich obronie i wolności słowa. – Chodzi nie o nas, lecz o to, by audytorium mogło się skonfrontować z różnymi punktami widzenia – mówił Pospieszalski.

W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" nie ukrywał, że za utratę pracy nie winił władz TVP, a ówczesnego premiera Donalda Tuska.
Jan Pospieszalski
Wywiad w Rzeczpospolitej 4.01.2011

"[...] po 10 kwietnia program "Warto rozmawiać" został skutecznie zakwalifikowany jako miejsce, w którym wybuchają smoleńskie granaty i w którym się niszczy obóz władzy. Zostałem nazwany przez premiera propagandzistą PiS. Premier rządu oficjalnie odebrał mi prawo wykonywania zawodu! To rzecz bezprecedensowa w zachodniej demokracji. A kolejną rzeczą bezprecedensową jest to, że premier uczynił tak na podstawie filmu "Solidarni 2010", o którym jednocześnie otwarcie powiedział, że go nie oglądał!". Czytaj więcej

Solidarni 2010


Postawienie Tuska przed Trybunałem Stanu było zresztą jednym z postulatów Stowarzyszenia "Solidarni 2010", którego Pospieszalski był inicjatorem. Prezesem została Ewa Stankiewicz. Oboje byli autorami filmu "Solidarni 2010", który ówczesna komisja etyki TVP określiła słowami: "Piętno jednostronności i tendencyjnego doboru wypowiedzi są nad wyraz czytelne. Nie są zaletą tego filmu ani cnotą jego autorów". Teraz Ewa Stankiewicz skomentowała doniesienia na temat jego programu:"Bardzo mi przykro, to skandal, w dodatku chyba posłużono się moim filmem! Protestuję".

Program "Jan Pospieszalski: Bliżej" za PO


10 lat temu, mimo zdjęcia "Warto rozmawiać" z anteny, Pospieszalski nie zakończył jednak współpracy z telewizją publiczną. Zaczął prowadzić inny program.

– Przywróciłem go. Gdy przyszedłem do TVP, jego program był zdjęty z anteny. To było podnoszone przez prawicę jako sztandarowy przykład braku pluralizmu w telewizji publicznej, więc postanowiłem, że trzeba go przywrócić w audycji o innej formule, ale bardzo zbliżonej. I to zrobiliśmy, Pospieszalski wrócił. Byłem za to publicznie krytykowany ze strony także moich osobistych znajomych. Ale mówiłem, że poważnie traktuję obowiązek pluralizmu w TVP i jego program będzie – wspomina Juliusz Braun.

Pamięta sytuację, gdy raz zadecydował, że audycji nie będzie. – To było tuż przed wyborami prezydenckimi. Pospieszalski został o tym uprzedzony, a wstrzymanie emisji było związane ze skrajnie nierzetelnym atakiem na Bronisława Komorowskiego w poprzednim wydaniu programu nadawanego na żywo, Zapowiedź, że jedno wydanie audycji Pospieszalskiego się nie ukaże wzbudziła straszne protesty po prawej stronie, ale uznałem, że w ostatniej fazie kampanii wyborczej, należy taką decyzję podjąć – opowiada.
Juliusz Braun

Spodziewałem się, że ten program będzie wymierzony w Komorowskiego i wykorzystany jako element kampanii. Nie chciałem do tego dopuścić. Później była przewidziana w letniej ramówce przerwa, a jesienią program był nadal planowany.

Chodzi o program "Jan Pospieszalski: Bliżej", który dziennikarz prowadził w latach 2011-2016 w TVP Info.

Sprawa Geremka w sądzie


Sprawa jednego z odcinków trafiła do sądu, była bardzo głośna. Proces wytoczył mu Marcin Geremek, syn prof. Bronisława Geremka. W programie zaprezentowano wtedy fragment filmu Grzegorza Brauna "Towarzysz gene­rał" i na jego podstawie zarzucono zmarłemu politykowi zdradę. W ramach ugody Pospieszalski wyraził ubolewanie.

Wojciech Czuchnowski, publicysta "Gazety Wyborczej" pisał wtedy w artykule pt. "Pospieszalski. Bliżej rynsztoka":
Wojciech Czuchnowski
9 grudnia 2011

"W swoim programie w telewizji publicznej TVP Info Jan Pospieszalski na 30 rocznicę stanu wojennego urządził seans nienawiści pod adresem prof. Bronisława Geremka. Nieżyjącemu wielkiemu Polakowi, opozycjoniście, zarzucono zdradę". Czytaj więcej

Głos zabrali posłowie PO. "Telewizja Publiczna, nie po raz pierwszy zresztą, za sprawą tego autora i jego współpracowników, stała się forum wojny propagandowej, która nie ma nic wspólnego z wolnością słowa i pluralizmem poglądów" – napisali w liście do KRRiT i zarządu TVP.

Poseł PO Rafał Grupiński był jednym z sygnatariuszy. – Jan Pospieszalski prowadził swoje programy mimo zmiany władzy. Były wymierzone głównie w PO, ideologicznie mocno przechylone. Felietony w programie były pod tezę, manipulowane, udając, że to jest pluralistyczna dyskusja – wspomina.

Za wymowny pewnie można by dziś uznać tytuł jednej z publikacji sprzed lat, która informowała o tamtych wydarzeniach: "PO kontra Pospieszalski. "Chcą mnie usunąć z TVP". Tylko nazwa partii nie pasuje.
Czytaj także: Jan Pospieszalski, czyli jak "najlepszy kompan do bitki i do wypitki" popadł w "prawicowe szaleństwo"