Co się stanie po śmierci Łukaszenki? Dyktator wydał specjalny dekret

Karol Górski
Prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka podpisał dekret "o ochronie suwerenności i ustroju konstytucyjnego". Zakłada on, że w przypadku śmierci głowy państwa władza przechodzi w ręce Rady Bezpieczeństwa. Problem w tym, że dokument, który rzekomo chroni konstytucję, jednocześnie ją łamie.
Łukaszenka podpisał zapowiadany od kilku tygodni dekret. Fot. Youtube.com/ naTemat.pl
Jak poinformowała służba prasowa Aleksandra Łukaszenki, w podpisanym przez prezydenta niedzielę dekrecie zapisano, że jeśli głowa państwa poniesie śmierć w wyniku "zamachu, aktu terrorystycznego, agresji zewnętrznych czy innych działań siłowych", instytucje państwowe i ich przedstawiciele podlegają Radzie Bezpieczeństwa. Na jej czele stoi premier.

W przypadku śmierci głowy państwa na terenie Białorusi niezwłocznie wprowadzony ma zostać stan wyjątkowy lub wojenny. Jego warunki ma określić Rada Bezpieczeństwa. Jej decyzje będą obowiązywać wszystkich i podlegać obowiązkowi natychmiastowej realizacji.

Rada wraz z szefami władz obwodów ma dążyć do jak najszybszego przeprowadzenia wyborów. W dekrecie podkreślono, że dokument ma na celu "zachowanie niepodległości i suwerenności kraju". Wszedł w życie w momencie złożenia podpisu przez Łukaszenkę.


Legalność dekretu podważają prawnicy. Konstytucja zakłada bowiem, że po śmierci głowy państwa władza przechodzi w ręce premiera. Zmiana tej zasady wymaga wprowadzenia poprawki do ustawy zasadniczej, do czego z kolei niezbędne jest przeprowadzenie referendum.

Pod koniec marca białoruskie służby zatrzymały członków Związku Polaków na Białorusi, m.in. szefową związku Andżelikę Borys oraz dziennikarza Andrzeja Poczobuta. Postawiono im zarzuty na tle narodowościowym, oskarża się ich m.in. o "rehabilitację nazizmu".
Czytaj także: Duda z prośbą do Bidena. Zaapelował ws. prześladowań Polaków na Białorusi

źródło: belsat.eu