Nędza opozycji. Biją się między sobą, a PiS szykuje się na trzecią kadencję

Karolina Lewicka
dziennikarka radia TOK FM, politolog
Awantura o Fundusz Odbudowy uwidoczniła z całą mocą wszystkie słabości opozycji. Chyba najbardziej dojmujący był brak elementarnej zdolności do realnego ujmowania przezeń zjawisk politycznych. Można było odnieść niepokojące wrażenie, że opozycja tkwi w rzeczywistości alternatywnej, przez siebie wyobrażonej, która nijak ma się do tego, co akurat widać za oknem.
Karolina Lewicka o polskiej opozycji Fot. Albert Zawada / AG
Służę przykładami. Część opozycji bierze za pewnik, że rządy prezesa Kaczyńskiego skończą się definitywnie na jesieni 2023 roku, że druga kadencja PiS-u będzie jednocześnie ostatnią. Politycy lewicy i Polski 2050 uspokajali opinię publiczną, że rządzący nie rozdadzą unijnych środków wśród „swoich”, bo przecież większość będzie wydatkowana dopiero po 2023 roku. Zatem założono, że wydawać je będzie – sprawiedliwie i transparentnie – jakiś rząd dzisiejszej opozycji.

Tymczasem wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że owe miliardy euro akurat mogą dać kolejną kadencję PiS-owi. Zostaną sklejone z planowanym programem wyborczym tej partii, czyli Nowym Polskim Ładem, w którym tradycyjnie znajdzie się wyborcza kiełbasa.


Mamy zatem po stronie opozycji modelowe myślenie życzeniowe. Przyjęcie bez żadnych podstaw optymistycznego założenia, że PiS za dwa lata przegra, bo właśnie tego opozycja chce. Jak ulał pasuje tutaj termin ukuty jeszcze przed wojną przez Melchiora Wańkowicza – „chciejstwo”, czyli branie za rzeczywistość faktów istniejących tylko w sferze jakichś marzeń.

Czytaj także: Awantura o Fundusz Odbudowy. To, czego dowiedzieliśmy się o opozycji, jest dla mnie przerażające


Po drugie, opozycja wciąż zachowuje się tak, jakby żyła i działała w normalnych czasach. Jest jak ta powoli gotowana żaba, za chwilę będzie ją można podać na stół, ale wciąż nie modyfikuje nawykowych stylów działania. Nie dostrzega, że PiS tak zmienia sposób organizacji państwa, że już za chwilę, choć będą organizowane wybory, to opozycja nie będzie w stanie ich wygrać. Są więc politycy opozycji jakby obok świata realnego, w jakimś własnym, w którym to toczy się normalna rywalizacja polityczna.

Dodatkowo charakteryzuje ich zadziwiająca niezdolność do wyciągania poprawnych wniosków z dotychczasowych zdarzeń. Np. kiedy połączyli siły po opozycyjnej stronie, to udało im się odnieść sukces i wyrwać Zjednoczonej Prawicy Senat. Także kiedy wystawili wspólnego kandydata na prezydenta Rzeszowa, sondaże okazały się dla niego przychylne, Konrad Fijołek ma szansę na wygraną w trudnym dla opozycji środowisku. Mimo tego, zdolność do wspólnego działania wcale nie rośnie, a raczej maleje. Choć sukces pojawia się po zjednoczeniu sił, to opozycja ciąży jednak ku separacji i wbijaniu sobie szpilek.

Nieracjonalna, albo – nie bójmy się tego słowa – po prostu głupia jest też nieustanna rywalizacja opozycji o ten sam kawałek wyborczego tortu. Jakby nikt nigdy po opozycyjnej stronie nie przeczytał żadnego sondażu i nie dostrzegł, że bez znaczenia dla ich politycznej egzystencji jest to, czy Szymon Hołownia oskubie z wyborców PO, czy PO przejmie część elektoratu lewicy. Walcząc zaciekle o tę samą pulę wyborców, opozycja zupełnie zapomniała o tych, którzy są przy PiS-ie. Albo byli i aktualnie się zniechęcili, zdemobilizowali, jeszcze nie wiedzą, czy wrócą do Kaczyńskiego. Jeśli oczekują alternatywnej oferty, to się nie doczekają, bo opozycja w ogólne nie bierze ich pod uwagę. Bije się o punkt albo dwa po tej samej stronie barykady.

W tych zmaganiach łatwo dostrzec też freudowskie zjawisko zwane narcyzmem małych różnic. Mówi ono, że im bardziej jesteśmy podobni, tym silniej podkreślamy odrębności, zatracając się w tym procesie. Przecież wszystkie partie opozycyjne mają ten sam europejski i demokratyczny fundament, a jednak to programowe niuanse urastają do rangi spraw nie do przezwyciężenia.
Czytaj także: Zdrajcy czy jedyni sprawiedliwi? Lewica zagrała z PiS, a Kaczyński rozegrał opozycję
Dziwnym trafem też, choć wszędzie na świecie najsilniej łączy wspólny wróg, a wróg mojego wroga jest mym przyjacielem, to nie u nas. Np. lewica widzi wroga przede wszystkim w liberałach. W Polsce wspólny wróg koncertowo opozycję podzielił. Bo ona wciąż jeszcze się nie zorientowała, że w przyszłym państwie PiS-u będzie tylko fasadą lub nie będzie jej wcale.

Powyżej próbowałam udowodnić, że działania opozycji świadczą o jej głębokim odklejeniu od rzeczywistości i nieumiejętności uprawiania polityki. Także o dyletanctwie, indolencji i dziecięcej naiwności. Możliwe jest jednak inne wytłumaczenie: ego. Może jest tak, że ambicje opozycyjnych liderów są tak wielkie, że przesłaniają świat realny i determinują kolejne ruchy. Może też wcale nie chodzi im o Polskę i o odsunięcie PiS-u od władzy. Może chodzi im o to, żeby ich ugrupowanie odbiło się w sondażach, żeby byli liderami najmocniejszej partii. Może chodzi o kompleksy, o zadawnione urazy, o wrażenie własnej wielkości, o buławę, którą każdy nosi w plecaku.

Tak czy owak, PiS niszczy nasz kraj, dzień po dniu, a oni targają się za kudły. I tylko Polski szkoda.