To nieprawda, że Banaś jest największym zagrożeniem dla PiS. To po prostu wojna gangów
Nie zgadzam się z portalem Politico, który, piórem Marii Wilczek napisał, że Marian Banaś, szef NIK jest największym zagrożeniem dla PiS. Oczywiście, ma rację autorka twierdząc, że Banaś zagraża rządzącej partii bardziej niż "nieszczęsne” partie opozycyjne (swoją drogą bardzo trafne określenie opozycji) no, ale… no właśnie - zanim uzna się Banasia za zagrożenie dla PiS - trzeba sobie uświadomić, że jest w tej sprawie kilka bardzo ważnych "ale”.
Czytaj także: Ofensywa NIK ws. wyborów kopertowych. Banaś potwierdza wnioski do prokuratury
Marian Banaś to twardziel, który ma kontakty w półświatku, podejrzane interesy i z niejednego pieca chleb jadł. Chłopcy tacy jak z PiS mu nie straszni, podobnie jak ich metody - podejrzewam, że Banaś widział w życiu nie takie numery. A wygrywa z PiS (bo co najmniej wizerunkowo wygrywa), bo stosuje dokładnie takie same metody jak oni: szantaż, groźby, haki i wykorzystywanie państwowych instytucji do walki o wpływy.
Oczywiście w państwie, w którym panują zasady gangsterskie, a w takim teraz żyjemy, takie postępowanie jest zupełnie normalne i właściwie i jedynie możliwe i zdążyliśmy już zapomnieć, że w demokracji jednak nie.
A nie.
Normalnie Banaś nie powinien być szefem NIK, ponieważ jest niewiarygodny, ma podejrzane kontakty i interesy i zachowuje się w dziwny sposób - nie jak państwowy urzędnik, tylko cwaniaczek rodem z półświatka. Nie powinno się go było w ogóle powoływać na to stanowisko, bo się zwyczajnie nie nadaje. Rozumiem, że niektórych bawi obserwowanie rozgrywek PiS z Banasiem, bo na swój sposób to zabawne, w końcu trafił swój na swego, ale ostatecznie dewastuje Polskę, z której po tych rozgrywkach dużych chłopców z wielkim ego nie zostanie kamień na kamieniu. Po tych wojnach trzeba ją będzie odbudowywać przez dekady. Że o kompletnym zniszczeniu zaufania obywateli do prawa, polityków, urzędników i instytucji państwowych nie wspominając.
Politico ma rację, że Banaś jest zagrożeniem dla PiS, ale tylko w takim sensie jak gangster jest zagrożeniem dla gangstera, nie jest natomiast żadnym zagrożeniem dla autorytarnej władzy, w sensie walki o przywracanie rządów prawa. Banaś jest tkanką z tkanki PiS i niczym się od PiS nie różni, ani w sposobie myślenia, ani postępowania, ani jeśli chodzi o metody. Bez względu na to kto wygra tę zażartą walkę: PiS z Banasiem lub Banaś z PiS-em, Polska przegra.
Czytaj także: Policja wkroczyła do domu Mariana Banasia. Rozesłano fałszywy mail o próbie samobójczej jego syna
I Banaś i PiS traktują konflikt między sobą instrumentalnie - to typowa, bardzo brutalna wojna na górze o pieniądze, władzę i wpływy (które też przekładają się na pieniądz) - mamy niepowtarzalną okazję - i piszę to oczywiście gorzkawa ironią - obserwować na żywo sceny jak z początków lat 90-tych, o których myśleliśmy, że nigdy nie wrócą, jak z "Psów” Pasikowskiego: po obu stronach jest ten sam knajacki metal i te same metody, brakuje tylko złotych łańcuchów na szyi, no ale nie ma ich tylko dlatego, że okoliczności tej wojny na górze na to nie pozwalają. Zapewne nie jeden z Was uśmiecha się tak jak i jak na myśl, że przez dekady Leszek Miller uchodził za twardziela polskiej polityki.
Dziś, w porównaniu z politykami PiS i Banasiem, były szef SLD jawi się jako poczciwina, która nie skrzywdziłaby muchy, a poszanowanie przez niego prawa i standardów przyprawia o zawrót głowy.
O takich urzędnikach państwowych jak przedstawiciele starej gwardii w typie Leszka Millera możemy dziś tylko pomarzyć.