Måneskin zapełni jeszcze stadiony. Wreszcie Eurowizja dała nam gwiazdy, na które czekaliśmy
Damiano David wciągał, czy nie wciągał? To nie jest pytanie. Zwycięzcy Eurowizji 2021 byli w pełnym tandetnych aranżacji i pań w identycznych cekinowych kieckach Rotterdamie powiewem spontanu i braku mizdrzenia się. Chcieliśmy gwiazd rocka naszych czasów i właśnie je dostaliśmy. Trudno nie wróżyć Måneskin międzynarodowej kariery, bo i czwórka złotych dzieci z Rzymu zamieniała dotychczas w złoto wszystko, na czym tylko położyła ręce.
Ich protest song "Zitti e buoni" został odtworzony na Spotify już ponad 45 mln razy, po dwóch dniach od finału Eurowizji lądując w pierwszej 10 najpopularniejszych utworów na świecie.
Na YouTubie ich teledysk obejrzano 26 mln razy (a drugie tyle osób widziało online sceniczną wersję z Rotterdamu). Od soboty te liczby nieustannie rosną. Podobnie zresztą, jak liczba obserwatorów zespołu w social mediach. Takiego szału wokół zwycięzców Eurowizji za czasów internetu nie było jeszcze nigdy.
Sukces Måneskin nie był przypadkowy. Włochy wystawiły w tym roku nie uczestnika wybranego w dziwacznych okolicznościach, ale swoje największe odkrycie muzyczne ostatnich kilku lat.
Piosenkę skomponowaną i napisaną wyłącznie przez grupę 20-latków, którzy zaczynali od prób w swoich nastoletnich sypialniach. Ostatnie pięć lat Maneskin było walką o własne brzmienie, teksty, ale i image. A Eurowizja była tu raczej przystankiem niż celem.
Rzym, 2016
Damiano David śpiewa w licealnym chórze, ale coraz częściej marzy o własnym zespole. O estradzie co i rusz wspomina mu też nauczyciel muzyki. Nie żeby Damiano miał wybitny słuch czy skalę, ale kiedy wychodzi na scenę jako solista, koledzy nagle przestają gadać i patrzą tylko na niego. A czegoś takiego nauczyciel nie widział w swojej kilkudziesięcioletniej karierze jeszcze nigdy. Damiano jest urodzonym frontmanem.
Problem polega na tym, że nie bardzo wie, jak zakłada się zespół. Zaczyna więc od odezwania się dziewczyny ze szkoły muzycznej, którą poznał rok wcześniej.
Victoria De Angelis ma burzę blond włosów, charyzmę i styl. Zawsze w kapeluszu, obwieszona hipisowskimi bransoletkami i naszyjnikami. Damiano wygląda z kolei jak zwyczajny nastolatek, tyle że trochę przystojniejszy i trochę wyższy od rówieśników. Ubiera się w proste koszulki i jeansy. Wyróżnia go tylko długa grzywka.
Długo nie mieli dobrego wokalisty, a gdy go w końcu znaleźli, okazało się, że nie traktuje prób wystarczająco poważnie. A jeśli chodzi o muzykę, Damiano jest akurat śmiertelnie poważny, mimo że na co dzień jest raczej typem klasowego klauna.
Victoria jest multiinstrumentalistką, gra na gitarze, pianinie, ale w nowym zespole ma być basistką. Gitarę zostawia Thomasowi. Brakuje im jeszcze perkusji, a że nie znają nikogo odpowiedniego, piszą ogłoszenie na Facebooku. Tak poznają Ethana Torchiego.
Gdy zakładają zespół, Damiano ma 17 lat, Victoria i Ethan — po 16, zaś Thomas — 15. Nie mają sali prób, często ćwiczą więc spotykając się w swoich pokojach. Czasem nagrywają się telefonami, żeby wiedzieć, jak wypadli. W tle widać rozrzucone podręczniki, plecaki, ściany oblepione naklejkami.
Robią burzę mózgów, ale wszystkie pomysły wydają się im beznadziejne albo banalne. Victoria, której mama jest Dunką, zaczyna wymieniać różne duńskie słowa, które przychodzą jej do głowy. Maneskin — światło księżyca — podoba się wszystkim.
W konkursie gromią konkurencję. Jako zwycięzcy mogą wystąpić jesienią na festiwalu MEI w Faenzy, gdzie co roku grają przedstawiciele włoskiej muzyki niezależnej.
Gdy zaczynają się wakacje, wychodzą grać na ulice Rzymu, głównie po to, żeby przełamać wstyd przed występami. Zazwyczaj wybierają via del Corso — deptak handlowy wiodący od masywnego pomnika Vittorio Emanuele II do Piazza del Popolo. Jest tu tak wielu turystów, że przy okazji można zarobić.
W Faenzy występują we wrześniu 2016 roku. Jadą pociągiem, a na stacji przesiadkowej jedzą frytki z McDonalda siedząc na krawężniku. Po raz pierwszy zagrają na tak profesjonalnie przygotowanej scenie. Zestresowany Damiano założy na tę okazję grzeczną niebieską koszulę.
Rzym, 2017
Zaczynają szukać możliwość występowania przed publicznością — często grają w liceum Victorii, czasem uda im się też pokazać w barze albo kawiarni. Gdy wiosną 2017 roku ruszają castingi do włoskiego X-Factora, postanawiają się zgłosić, bo czego jak czego, ale pewności siebie i przekonania, że ich zespół jest świetny, im nie brakuje.
W telewizji program będzie transmitowany dopiero na jesieni — najpierw nagrane z wyprzedzeniem eliminacje, a potem występy na żywo w studio. Damiano, Victoria, Ethan i Thomas wiedzą z wyprzedzeniem, że przeszli dalej. A jest się na co szykować, bo X-Factor, mimo że to już 11. edycja, w 2017 wciąż jest jednym z najpopularniejszych programów rozrywkowych we Włoszech.
Jeszcze zanim pójdą na casting do programu, gotowa będzie ich pierwsza płyta, która prawdopodobnie nigdy nie ukazała się w całości.
Muzyka to jedno, ale trzeba ją jeszcze jakoś pokazać ludziom. Odzywają się więc do Chiary Iannotti — niewiele starszej od nich dziewczyny, która chce wybić się jako operatorka i montażystka. Chiara robi im pierwsze profesjonalne zdjęcia i nagrywa uliczne występy.
Potem przenoszą się na balkon, gdzie nakręcą trzy kolejne covery. Widać na nich wyraźnie, jak ewoluował styl Damiano przez ostatni rok. Choć na takie szaleństwa jak pomalowane oczy i paznokcie nie ma jeszcze miejsca, 18-latek nosi teraz długie włosy i podobnie jak Victoria — kapelusz z szerokim rondem i hipisowskie paciorki.
Już na eliminacjach publiczność w studio nagradza ich owacjami na stojąco. To o tyle niespotykane, że Maneskin decydują się zagrać nikomu nieznany kawałek własnego autorstwa, a nie radiowy hit, który przy dobrym wykonaniu gwarantowałby im przychylność widowni.
W jury zasiada Fedez — młody raper i piosenkarz cieszący się we Włoszech statusem megagwiazdy na poziomie połączonych sił Taco Hemingwaya i Dawida Podsiadły. Podkreśla, że przed Maneskin jeszcze masa pracy. W kolejnych odcinkach będzie miewał różnego typu zastrzeżenia, między innymi do tego, jak śpiewa Damiano. I być może już wtedy czuje pismo nosem.
San Remo, 2021
Cztery lata później Fedezowi przyjdzie się zmierzyć z Maneskin w San Remo — największym i najbardziej prestiżowym konkursie piosenki w kraju.
Jego numer "Chiamami per nome" śpiewany w duecie z Franceską Michelini jest idealnie skrojony pod pełne ckliwych, miłosnych ballad San Remo, więc gdy w finale Fedez przegra z młodszym o dekadę Damiano, trudno będzie mu ukryć zaskoczenie. Zrewanżuje się wspierając zespół podczas Eurowizji wraz ze swoją żoną — Chiarą Ferragni, bodajże najpopularniejszą Włoszką na Instagramie.
Wróćmy jednak do 2017 roku. Drugi występ Maneskin w X-Faktorze budzi taki entuzjazm publiczności, że jurorzy nie są w stanie dojść do głosu zagłuszani owacjami.
Manuel Agnelli — gwiazda włoskiego rocka lat 80. i juror, który po eliminacjach narzekał na perkusistę i zaznaczał, że może być na "tak" jedynie na zachętę, po pracy z zespołem mówi już tylko, że wielu rzeczy można się nauczyć, ale nie posiadania takich osobowości, jak członkowie Mansekin. Zostaje ich zagorzałym kibicem i wróży wielką karierę.
Maneskin dociera do finału, gdzie przegrywa z nieśmiałym i przystojnym Lorenzem Licitrą, który wydaje trzy single i szybko znika z rynku.
Tymczasem Maneskin ma już w kieszeni kontrakt płytowy z Sony Music. Jeszcze przed końcem programu ukazuje się EP-ka "Chosen". Widać, że wytwórnia liczyła na wyciśnięcie pieniędzy z dzieciaków, zanim wszyscy o nich zapomną — na płycie znalazły się tylko dwa kawałki skomponowane przez Maneskin i covery piosenek wykonywanych przez zespół w X-Factorze.
Mimo to, EP-ka szybko pokrywa się podwójną platyną, a skomponowana przez Victorię, Ethana i Thomasa piosenka "Chosen" ze słowami Damiano radzi sobie na listach przebojów znacznie lepiej niż debiutancki singiel zwycięzcy programu.
Europa, 2018
Maneskin nie mają zamiaru dalej grać cudzych piosenek. Trzy miesiące po finale "X-Factora" wypuszczają nowy singiel, który znów pokrywa się podwójną platyną. Następny będzie już pięciokrotnie platynowy.
Z kolejnych uczestników talent show, którzy znikają z początkiem nowego sezonu, stają się narodową sensacją. Grają jako support przed Imagine Dragons, dają koncerty w państwowych radiu i telewizji.
Jesienią 2018 roku wydają pierwszy album studyjny (potrójna platyna) — "Ballo della vita"(taniec życia — ten sam napis tatuuje sobie Damiano na obojczykach) i ruszają w trasę promującą krążek. W tydzień wyprzedają się wszystkie bilety. To sukces, o którym trąbi włoska prasa, jako że znikają bilety nie tylko na koncerty w kraju, ale też w Londynie, Paryżu czy Madrycie.
Zdarzają się i konflikty, zwłaszcza kłótnie między Damiano i Victorią, którzy wchodzą w rolę przywódców, czy to podczas nagrywania czy tras. On jest nerwowy, ona łatwo się złości, a do tego obydwoje są uparci.
Jednocześnie są ze sobą najbliżej. "Jest kim więcej niż brat, przyjaciel, kimś więcej niż chłopak" — mówi o relacji z Damiano Victoria w jednym z wywiadów. Prasa węszy tu romans, na przemian ze spekulacjami co do orientacji seksualnej muzyka.
Wiosną tego roku okazuje się jednak, że Damiano nie tylko od czterech lat jest w związku, ale też, że niedawno zaręczył się ze swoją długoletnią dziewczyną Giorgią Soleri — influencerką, feministką i fotomodelką, o której działaniach na rzecz uświadamiania kobiet w kwestii chorób ginekologicznych mówiono nawet w Izbie Deputowanych (odpowiedniku włoskiego sejmu).
Co ciekawe, to Victoria a nie Damiano ma za sobą związek z osobą tej samej płci, choć prasa wciąż sugeruje, że musi być "nieszczęśliwie zakochana" w koledze.
Świat, 2021
Wracają rok później z płytą "Teatro d’ira" — pierwszą, którą od A do Z mogli skomponować samodzielnie. To z niej pochodzi zwycięskie eurowizyjne "Zitti e Buoni" (cisi i grzeczni), protest song inspirowany częściowo złymi doświadczeniami Maneskin z talent show i producentami usiłującymi upchnąć ich w schematy sprzedażowe.
W jednym z wywiadów udzielonych po wygranej w San Remo Damiano i Victoria, którzy najczęściej zabierają głos w imieniu zespołu, opowiadali o tym, jak ich pieczołowicie rozwijane brzmienie i stylistyka były tłamszone.
Nie sądzili, że mają jakiekolwiek szanse przebić się z tego typu piosenką w San Remo. W końcu w refrenie Damiano raz po raz wykrzykuje, że może i zwariowali, ale przynajmniej są inni. Dalej: "ludzie gadają, nie wiem, o czym do ku**y ględzą" (ta niecenzuralna wersja pojawiła się dopiero po ogłoszeniu ich wygranej na Eurowizji).
Wiedzieli, że "Ziiti e buoni" jest niepoprawne, że nie pasuje do klasycznego kanonu konkursu i jego widowni, ale w ten sposób chcieli wrócić po roku milczenia, po raz pierwszy reprezentując wyłącznie siebie.
Tymczasem piosenkę pokochali Włosi, a potem i Europa, niekoniecznie rozumiejąca o czym śpiewa tak zawzięcie półnagi Damiano.
Wszystko to, co przyciągnęło uwagę prasy — stroje łamiące kanony płciowe, kocie ruchy wokalisty, czy fakt, że na konferencję prasową po wygranej wszyscy oprócz Victorii przyszli z odkrytymi klatkami piersiowymi, a Damiano oblewał resztę zespołu szampanem, zamiast grzecznie usiąść za stołem — w przypadku Włochów nie było kreacją obliczoną na wywołanie skandalu, ale elementem tego, co od początku pokazują na koncertach.
Choćby trzy lata wcześniej, gdy podczas koncertu w Londynie ekipa odłączyła im prąd, bo 19-letni wówczas Damiano wspiął się na rusztowanie obok sceny i nie bardzo palił się do schodzenia.
Zwycięska piosenka przekaz ma tak naprawdę jeden: będziemy jacy chcemy i nas nie powstrzymacie. To manifest pokolenia Z, któremu Damiano, Victoria, Ethan i Thomas są wierni nie tylko muzycznie.
Chcesz podzielić się historią, opinią, albo zaproponować temat? Napisz do mnie: helena.lygas@natemat.pl