Horror o demencji starczej, przy którym uroniłam łzę. "Relikt" to przejmująca metafora tej choroby

Zuzanna Tomaszewicz
Obejrzałam ten film przypadkowo, szukając czegoś, czym mogłabym zapełnić sobie wieczór. Nie spodziewałam się, że "Relikt" pozostawi mnie w takiej rozsypce, w dodatku tuż przed snem. To horror, który nie jest banalnym straszakiem, a przemyślaną metaforą cierpienia, z jakim mierzą się osoby dotknięte demencją starczą. Prawdziwe życie potrafi przerażać bardziej niż fikcja.
"Relikt" to horror o demencji starczej i chorobie Alzheimera. Fot. kadr z filmu "Relikt"
Australijski "Relikt" jest tym bardziej bolesny w odbiorze, jeśli sami mamy lub mieliśmy wśród krewnych kogoś, kto na naszych oczach zmagał się z demencją. Ten horror nie idzie utartymi ścieżkami, nie wykorzystuje tanich chwytów mających przyprawić nas o lekki zawał serca.


Choć sam początek filmu zapowiada się jako demoniczna historia wielopokoleniowej rodziny pozostawiająca widza w ciągłym oczekiwaniu na paranormalne doświadczenie, to z czasem subtelnie zbacza z kursu, aby zmienić fikcję w metaforę prawdziwego życia.

Cierpi chory, cierpi rodzina

"Relikt" to debiutancki, pełnometrażowy film młodej reżyserki japońsko-australijskiego pochodzenia Natalie Eriki James, w którym mamy przedstawioną historię trzech pokoleń kobiet – babci Edny, jej córki Kay i wnuczki Sam.

Edna mieszka samotnie na obrzeżach Melbourne, w domu, który niegdyś zamieszkiwali jeszcze jej pradziadkowie. W odwiedziny do niej przyjeżdża rodzina, która planuje zabrać ją do miasta i ulokować w ośrodku dla seniorów, gdzie uzyska potrzebną jej opiekę. Kobieta zapomina o wielu rzeczach, znika od czasu do czasu, a niekiedy staje się impulsywna i podejrzliwa wobec swoich bliskich. – Wyglądają jak Kay i Sam, ale nimi nie są – mówi sam do siebie.
Fot. kadr z filmu "Relikt"
Na ekranie widzimy więc hybrydę dramatu rodzinnego i thrillera psychologicznego. Gdzie w takim razie miejsce w tym wszystkim znalazł horror? Otóż zarówno Ednę, jak i jej dom toczy choroba, której symbolem jest czarna pleśń rozrastająca się na ścianach, podłodze oraz suficie, a także na ciele samej bohaterki.

Zza ścian dochodzą odgłosy stukania, drzwi niepokojąco skrzypią, w korytarzach czuć obecność obcej osoby. Do tego na meblach ponaklejane są żółte karteczki przypominające między innymi o tym, że Edna jest kochającą matką i ma zielone oczy. Takie proste szczegóły wystarczają, aby dreszcz przeleciał widzowi po plecach.

Pozwalając sobie na interpretację filmu, dom zdaje się zamieniać w taką samą pułapkę, w jakiej zamknięty jest umysł babci. Pokoje stają się klaustrofobicznym labiryntem, a bohaterki wydają się być zawieszone między Ziemią a limbem.

Reżyserka buduje strach poprzez rzeczy obecne w normalnym życiu, momentami tylko naginając rzeczywistość. Gdy wykorzystuje w swoim dziele elementy "nadnaturalne", nie są one pustymi jumpscare'ami.
Fot. kadr z filmu "Relikt"

Horror w elegijnym tonie

"Relikt" przypomina w swojej strukturze demo japońskiego horroru, który nie doczekał się pełnej wersji. Chodzi oczywiście o zapowiedź kolejnej gry z serii "Silent Hill" Hideo Kojimy.

W demie bezimienny bohater porusza się po domu i kiedy chce z niego wyjść, drzwi otwierają się na ten sam korytarz, w którym przed chwilą był. Każdej próbie opuszczenie domostwa towarzyszy płacz dziecka, skrzypienie podłogi i zmiana drobnych elementów otoczenia. Gracz czuje się sfrustrowany i te same emocje oddaje również "Relikt".

Niezwykle wzruszająca okazuje się sekwencja końcowa, która jest podobnie emocjonująca, co zakończenia w filmach "Labirynt Fauna" Guillermo del Toro czy "Sierociniec" Juana Antonio Bayony. W dziele Natalie Eriki James tkwi piękno skryte gdzieś pod powłoką strachu i zagubienia.

Role aktorek, które wcielają się kolejno w postać babci, córki i wnuczki, są alegoryczne. Edna (Robyn Nevin) wywołuje u widza zarówno empatię, jak i przerażenie. Symbolizuje przemijanie.
Fot. kadr z filmu "Relikt"
Kay (Emily Mortimer) zaś uosabia żal córki, która obserwuje, jak życie uchodzi powoli z ciała jej matki. Poddaje się rozpaczy. Sam (Bella Heathcote) jest natomiast zakotwiczona w prawdziwej rzeczywistości, przez co nie ulega onirycznej i hipnotyzującej atmosferze domu. Tym samym pozostaje przy zdrowych zmysłach.

"Relikt" jest rewelacyjną kompozycją świetnej gry aktorskiej i niepokojącej, ale przejmującej fabuły. Finał horroru może podzielić widzów. Jednych wzruszy, drugich zawiedzie.
Czytaj także: Spocicie się ze strachu. 10 letnich horrorów idealnych na gorące noce