Horror o demencji starczej, przy którym uroniłam łzę. "Relikt" to przejmująca metafora tej choroby
Obejrzałam ten film przypadkowo, szukając czegoś, czym mogłabym zapełnić sobie wieczór. Nie spodziewałam się, że "Relikt" pozostawi mnie w takiej rozsypce, w dodatku tuż przed snem. To horror, który nie jest banalnym straszakiem, a przemyślaną metaforą cierpienia, z jakim mierzą się osoby dotknięte demencją starczą. Prawdziwe życie potrafi przerażać bardziej niż fikcja.
- "Relikt" to horror o demencji starczej i chorobie Alzheimera. W przejmujący i przerażający sposób obrazuje cierpienie rodziny i nieuchronne przemijanie.
- To debiutancki film australijsko-japońskiej reżyserki Natalie Eriki James, w którym główne role zagrały Robyn Nevin, Emily Mortimer i Bella Heathcote.
Choć sam początek filmu zapowiada się jako demoniczna historia wielopokoleniowej rodziny pozostawiająca widza w ciągłym oczekiwaniu na paranormalne doświadczenie, to z czasem subtelnie zbacza z kursu, aby zmienić fikcję w metaforę prawdziwego życia.
Cierpi chory, cierpi rodzina
"Relikt" to debiutancki, pełnometrażowy film młodej reżyserki japońsko-australijskiego pochodzenia Natalie Eriki James, w którym mamy przedstawioną historię trzech pokoleń kobiet – babci Edny, jej córki Kay i wnuczki Sam.Edna mieszka samotnie na obrzeżach Melbourne, w domu, który niegdyś zamieszkiwali jeszcze jej pradziadkowie. W odwiedziny do niej przyjeżdża rodzina, która planuje zabrać ją do miasta i ulokować w ośrodku dla seniorów, gdzie uzyska potrzebną jej opiekę. Kobieta zapomina o wielu rzeczach, znika od czasu do czasu, a niekiedy staje się impulsywna i podejrzliwa wobec swoich bliskich. – Wyglądają jak Kay i Sam, ale nimi nie są – mówi sam do siebie.
Fot. kadr z filmu "Relikt"
Zza ścian dochodzą odgłosy stukania, drzwi niepokojąco skrzypią, w korytarzach czuć obecność obcej osoby. Do tego na meblach ponaklejane są żółte karteczki przypominające między innymi o tym, że Edna jest kochającą matką i ma zielone oczy. Takie proste szczegóły wystarczają, aby dreszcz przeleciał widzowi po plecach.
Pozwalając sobie na interpretację filmu, dom zdaje się zamieniać w taką samą pułapkę, w jakiej zamknięty jest umysł babci. Pokoje stają się klaustrofobicznym labiryntem, a bohaterki wydają się być zawieszone między Ziemią a limbem.
Reżyserka buduje strach poprzez rzeczy obecne w normalnym życiu, momentami tylko naginając rzeczywistość. Gdy wykorzystuje w swoim dziele elementy "nadnaturalne", nie są one pustymi jumpscare'ami.
Fot. kadr z filmu "Relikt"
Horror w elegijnym tonie
"Relikt" przypomina w swojej strukturze demo japońskiego horroru, który nie doczekał się pełnej wersji. Chodzi oczywiście o zapowiedź kolejnej gry z serii "Silent Hill" Hideo Kojimy.W demie bezimienny bohater porusza się po domu i kiedy chce z niego wyjść, drzwi otwierają się na ten sam korytarz, w którym przed chwilą był. Każdej próbie opuszczenie domostwa towarzyszy płacz dziecka, skrzypienie podłogi i zmiana drobnych elementów otoczenia. Gracz czuje się sfrustrowany i te same emocje oddaje również "Relikt".
Niezwykle wzruszająca okazuje się sekwencja końcowa, która jest podobnie emocjonująca, co zakończenia w filmach "Labirynt Fauna" Guillermo del Toro czy "Sierociniec" Juana Antonio Bayony. W dziele Natalie Eriki James tkwi piękno skryte gdzieś pod powłoką strachu i zagubienia.
Role aktorek, które wcielają się kolejno w postać babci, córki i wnuczki, są alegoryczne. Edna (Robyn Nevin) wywołuje u widza zarówno empatię, jak i przerażenie. Symbolizuje przemijanie.
Fot. kadr z filmu "Relikt"
"Relikt" jest rewelacyjną kompozycją świetnej gry aktorskiej i niepokojącej, ale przejmującej fabuły. Finał horroru może podzielić widzów. Jednych wzruszy, drugich zawiedzie.