Najohydniejsze komunikaty, które można powiedzieć facetowi w depresji. Panowie słyszą je nieustannie

Helena Łygas
U kobiet — przewrażliwienie. U mężczyzn — brak silnej woli i ambicji. U obydwojga — zwykłe lenistwo, rozlazłość. Bywa, że tak postrzegają depresję osoby, które nigdy nie mierzyły się z kryzysem psychicznym. Facet w depresji nie usłyszy, że humor poprawi mu manicure i nowa fryzura. Słyszy za to szereg innych rzeczy, których osobie w depresji mówić po prostu nie wolno.
W Polsce wciąż bagatelizujemy problemy psychiczne bliskich nam osób, a czasem i własne. Zamiast szukać pomocy, zasypiemy "dobrymi radami" fot. naTemat / autorka: Gabriela Giegiel
Z ogólnopolskiego badania stanu zdrowia psychicznego wynika, że co czwarta osoba w Polsce będzie zmagała się w ciągu życia z zaburzeniami depresyjnymi, lękowymi, chorobami psychicznymi lub niebezpiecznym zażywaniem substancji psychoaktywnych. To niemal 10 milionów z nas.

Mimo to, wiedza o zdrowiu psychicznych wciąż jest niewystarczająca. Olbrzymia jest za to stygmatyzacja. Przy schizofrenii czy silnych zaburzeniach obsesyjno-kompulsyjnych chorujące osoby dostają niejednokrotnie łatkę "wariatów". Depresja to z kolei "wymówka" leniwych i słabo zorganizowanych.


Tego typu podejście odbija się nawet w języku — osoba nadaktywna i lubiąca ryzyko to "pozytywna wariatka". Z kolei ktoś w podłym nastroju bez mrugnięcia okiem powie, że "ma dziś depresję".

Przy tym poziomie trywializacji, bywa, że bagatelizujemy problemy psychiczne bliskich nam osób, a czasem i własne. Zamiast szukać pomocy, mamy do siebie pretensje. Przyjaciół czy partnerów prędzej zasypiemy „dobrymi radami” niż zasugerujemy wizytę u specjalisty.

Paradoksalnie chorujący na depresję mężczyźni są w znaczniej trudniejszej sytuacji niż kobiety, choć nie jest to oczywiście konkurs na to, kto ma gorzej. Z jednej strony gros z nich został wychowany w paradygmacie zasady "chłopaki nie płaczą". Facet może okazać złość, ale lęk? Smutek? Słabość? Co to, to nie.

Do tego dochodzi częsta nieumiejętność mówienia o swoich emocjach lub też zwyczajny wstyd, że "nie daje się rady". Kobieta prędzej opowie przyjaciółce, siostrze czy mamie o swoim złym stanie psychicznym, a tym samym ma większe szanse na otrzymanie wsparcia.

Jak by tego było mało, panowie mają trudniej także ze względu na dynamikę męskich przyjaźni. Bo i jak tu powiedzieć kumplowi, że się cierpi, skoro nie płakało mu się w ramię po rozstaniu, a kompleksów i słabości nigdy się nie przegadywało.

— Depresja to choroba smutku i samotności, a u chorujących na nią mężczyzn samotność jest przeważnie znacznie większa niż u kobiet — mówi psychoterapeuta i psycholog Andrzej Gryżewski.

Przedstawiamy listę tekstów, które słyszą mężczyźni chorujący na depresję, gdy usiłują komuś powiedzieć, że jest im źle. Tekstów, których absolutnie słyszeć nie powinni.

Raz dwa wypocisz te swoje humory!


"W zdrowym ciele, zdrowy duch" — słyszeliśmy ten slogan tyle razy, że sport jako lekarstwo na smutki, przychodzi nam do głowy, nawet jeśli nie czytaliśmy nigdy o pozytywnym wpływie aktywności fizycznej na psychikę.

I rzeczywiście, z badań opublikowanych choćby w czasopiśmie naukowym "JAMA Psychiatry" wynika, że u osób ćwiczących co najmniej trzy razy w tygodniu, ryzyko zachorowania na depresję jest mniejsze o 19 procent. Szkopuł jest jeden. Ta prawidłowość odnosi się do osób, które na nią nie chorują.

Depresji nie leczy się joggingiem ani podnoszeniem ciężarów. Leczy się ją farmakologią, często przy wsparciu psychoterapii. Oczywiście wysiłek fizyczny może być tu sprzyjający, ale nie u każdej chorującej osoby.

Uprawianie sportu wpływa pozytywnie na chemię mózgu, tyle że do wytworzenia słynnych endorfin przeważnie trzeba mieć już wyjściowo bardzo dobrą kondycję, pozwalającą na odbycie intensywnego treningu.

Mniejsza aktywność może podnieść poziom niezbędnego do produkcji serotoniny tryptofanu. Tyle że nie ma się co łudzić, że marsz zastąpi w leczeniu depresji leki z grupy SSRI, mające za zadanie podnosić poziom wspomnianej serotoniny.

Największym problemem z radami spod znaku "pobiegaj, poczujesz się lepiej" jest jednak co innego. Depresja łączy się ze spadkiem motywacji, z niechęcią do wykonywania wielu, nawet podstawowych czynności.

Radzenie osobie dla której wyczynem może być podniesienie się z łóżka, wzięcie prysznica i zrobienie sobie śniadania, żeby "po prostu" zaczęła ostro trenować jest nieporozumieniem.

Co można zrobić? Zaproponować wspólną aktywność fizyczną. Niekoniecznie superekscytującą i wymagającą, często lepiej sprawdzi się zwykły spacer. Kto chorował na depresję wie, że od braku motywacji znacznie gorsza bywa anhedonia — niemożność cieszenia się rzeczami i czynnościami, które wcześniej sprawiały radość. Miłośnik ścianki wspinaczkowej w depresji niekoniecznie ucieszy się z takiego wypadu.

"Mężczyzna radzi sobie sam"

"Umiejętność proszenia o wsparcie, gdy jesteśmy w trudnej sytuacji, nie jest oznaką słabości, ale tego, że posiadamy ważną umiejętność społeczną"fot. naTemat / autorka: Gabriela Giegiel
A mówiąc to samo ze wszech miar wulgarnie: nie bądź piz*ą. To bodajże najbardziej toksyczny komunikat ze wszystkich tu wymienionych, który piętnuje już sam pomysł szukania pomocy. Nawet nie psychiatry czy psychoterapeuty, ale i najbliższych osób. Bo facet ma zacisnąć zęby i poradzić sobie ze wszystkim sam.

Szkoda, że osoby wypowiadające się w ten sposób nie mają na podorędziu również rad, jak miałoby to wyglądać. Czy w ramach radzenia sobie samemu z depresją chorujący miałby zacząć wytwarzać w domu leki wpływające na chemię mózgu? A może uleczyć się przy pomocy wspomnianej już siły woli? Zaciskać zęby i milczeć, licząc, że minie?

Owszem, zdarza się czasem, że mija. Zdarza się również, że nieleczona depresja prowadzi do samobójstwa.

Narracja w której mężczyzna ma być niezniszczalnym superbohaterem jest szkodliwa i w przypadku, w której nie mamy do czynienia z facetem chorującym na depresję. Jeśli zaś mamy jest po prostu toksyczna i okrutna.

Co można zrobić? Wszyscy jesteśmy ludźmi, a nikt z nas, niezależnie od płci, nie jest w pełni samowystarczalny. Umiejętność proszenia o wsparcie, gdy jesteśmy w trudnej sytuacji, nie jest oznaką słabości, ale tego, że posiadamy ważną umiejętność społeczną. To zdrowy odruch, a nie powód do wstydu. Radzenie sobie z problemem nie polega na udawaniu, że problemu nie ma, ale na uświadomieniu go sobie i podjęciu działań, które czasem będą polegały również na proszeniu o pomoc.

"Dasz radę! Skoro Patryk pokonał depresję w trzy miesiące..."


Patrykowi gratulujemy. Ale to nie wyścig. Samo dobranie leków i ich dawki może trwać (i często trwa) znacznie dłużej niż trzy miesiące. Tym bardziej, że w przypadku farmakoterapii SSRI pierwszych efektów działania można się spodziewać dopiero po 2 do 6 tygodni przyjmowania leków.

Depresja to nie projekt z konkretnym deadline’m, nie quest w grze, ani też zakład sportowy. To, że ktoś wyleczył się szybciej, a kto inny wolniej w większości przypadków nie zależy od jego starań i silnej woli.

Mężczyźni są co do zasady bardziej skłonni do wchodzenia w rywalizację niż kobiety. I nie jest to tajemnicą ani wyłącznie stereotypem. Przedstawianie choroby jako rodzaju "pojedynku" nie jest w porządku. Bo czy osoba, która "przegrała walkę z rakiem" jest gorsza od tej, która "wygrała"?

Andrzej Gryżewski: Męskie przyjaźnie oparte w jakimś stopniu na lekkiej, często skrywanej rywalizacji to właściwie norma. Jasne, że panowie sobie pomagają, ale jest to raczej pomoc bardzo praktyczna: przewiezienie mebli podczas przeprowadzki, przypilnowanie mieszkania podczas urlopu, odebranie dokumentów.

Psychoterapeuta wspomina, że ma obecnie pacjenta chorującego na depresję, który uciął kontakty z kumplami. Niechęć spotkania się z ludźmi jest typowa dla tej choroby, ale podczas terapii wyszło, że w jego przypadku chodziło o co innego.

— Nie robi tego, bo nie ma się czym pochwalić. Wie, że jeden będzie opowiadał o podwyżce, drugi o nowym projekcie, trzeci, że kupił sobie samochód, do tego wszyscy będą mówili o planach na wypasione wakacje. A mężczyzna o którym mówię, od roku ledwo daje radę pracować, raczej nie wychodzi z domu, urlop ma zamiar przeleżeć, bo czuje się nieustannie zmęczony — opowiada Gryżewski.

Co można zrobić? Docenić wysiłek podjęty przez bliskiego nam faceta, by wyjść z choroby. Że poszedł do lekarza, że bierze leki, że podjął psychoterapię. To duży wyczyn, zwłaszcza w przypadku mężczyzn, którzy mieli zwyczaj zwlekania z udaniem się do specjalisty nie tylko w przypadku zdrowia psychicznego, ale też innych dolegliwości.

"Obcemu będziesz się zwierzał?"

"Przeważnie mężczyźni decydują się wyłącznie na farmakoterapię, mimo że najlepsze efekty daje w połączeniu z psychoterapią. Problem zaczyna się, gdy przyjmowanie leków pomaga połowicznie albo gdy próby odstawienia antydepresantów kończą się nieciekawie"fot. naTemat / autorka: Gabriela Giegiel
O własnych emocjach mężczyźnie żyjącemu w okowach stereotypów mówić nie przystoi. Może wspomnieć o uczuciach (do partnerki lub dziecka, rzadziej: rodziców), ale jakieś tam zwierzenia? To babska działka.

Dlatego faceci szybciej niż do psychoterapeutów zgłaszają się do psychiatrów. Krótki wywiad i z głowy — magiczne pigułki, które mają raz dwa rozwiązać problem. Przecież nie z depresją, tylko z koncentracją, brakiem motywacji i chęci do życia. Przeważnie mężczyźni decydują się wyłącznie na farmakoterapię, mimo że najlepsze efekty daje w połączeniu z psychoterapią.

Problem zaczyna się, gdy przyjmowanie leków pomaga połowicznie albo gdy próby odstawienia antydepresantów kończą się nieciekawie. To jasne sygnały, że niezbędna jest psychoterapia. I tutaj zaczynają się schody.

— Wzięcie leków nie wiąże się z wysiłkiem mentalnym i emocjami. Co innego psychoterapia. Zrozumiałym jest, że osoby w ciężkiej depresji mają na tyle mało energii, że podświadomie czują, że muszą ją w jakiś sposób "oszczędzać". I wtedy rzeczywiście lepiej zacząć leczenie od wizyty u psychiatry i ustabilizowania nastroju na lekach. Tyle że w bardzo wielu przypadkach to nie wystarczy — tłumaczy Gryżewski.
Andrzej Gryżewski
psycholog, psychoterapeuta, seksuolog

Ktoś, kto ma niską samoświadomość, może mieć poczucie, że przecież sam może przemyśleć wszystkie swoje problemy, więc terapia to strata czasu i pieniędzy. Nie traktuje swojej psychiki jako serii mechanizmów i zachowań wynikających z konkretnych doświadczeń, zdarzeń czy właśnie zaburzonej w chorobie chemii mózgu. Nie bierze pod uwagę, że pewnych rzeczy jest nieświadomy.

Faceci często nie rozumieją, co "takie ględzenie" mogłoby w ogóle wnieść do ich życia, a dodatkowo lubią myśleć, że są logiczni, a co za tym idzie, że są w stanie w pełni nad sobą zapanować. Tymczasem my, ludzie, jesteśmy logiczni tylko do pewnego stopnia, niezależnie od tego, czy zmagamy się z problemami natury psychicznej.

— Psychoterapia mężczyzn to często praca u podstaw. Z prostego powodu: jeśli ktoś nigdy nie rozmawiał z drugą osobą o tym, że czuje się czasem smutny, zły, samotny, czy niewystarczający, miewa problemy z nazywaniem swoich emocji i z łączeniem ich z konkretnymi zdarzeniami. Kobiety, które decydują się na terapię, często jednocześnie rozmawiają o niej z bliskimi i to znacznie przyspiesza proces terapeutyczny. Mają więcej okazji, żeby zestawić swoje uczucia i zapatrywania z tym, co mówią osoby, którym ufają i odnaleźć się w tym wszystkim.

Co można zrobić? Powiedzieć, że psychoterapia to przydatne i coraz popularniejsze narzędzie do prowadzenia lepszego, bardziej świadomego życia. A wstyd związany ze zgłoszeniem się po pomoc jest nie tylko szkodliwy, ale i zaściankowy (perswazja!). Wspomnieć, że nawet osoby, które chcą wykonywać zawód psychoterapeuty muszą wcześniej same przez nią przejść. Że z psychologami pracują sportowcy i dyrektorzy korporacji.

"Wszystko jest w głowie, wystarczy siła woli"


Jasne, że wiele ograniczeń jest w głowie. Ale nie choroby — bo i jakoś nikt nie doradza leczenia zapalenia wyrostka robaczkowego albo kamicy nerkowej siłą woli.

Tymczasem jako społeczeństwo tak silnie przyswoiliśmy już coachingowe brednie i półprawdy, że co po niektórzy sypią dziś nimi z rękawa jak cytatami z filozofów. Co gorsza, bywa że doradzają osobom w kryzysie psychicznym stosować się do "kilku prostych reguł", mających być receptą na wszystko.

Klasyczne już "pozytywne myślenie" jest w tym przypadku smutnym żartem w złym smaku. Twój mózg jest niezdolny do pozytywnego myślenia od długich tygodni, ale przecież "wystarczy tylko chcieć".

Podobnie jak wystarczy spać 9 godzin na dobę, ćwiczyć godzinę dziennie, ograniczyć cukier i gluten, a życie będzie piękne i dobre. Tak to akurat nie działa nigdzie poza Instagramem Anny Lewandowskiej, nie tylko w przypadku osób chorujących na depresję.

Andrzej Gryżewski: Czy coachingowe maksymy mogą pomóc w walce z depresją? Czysto hipotetycznie — tak, ale pracuje w zawodzie ponad 15 lat, leczyłem kilka tysięcy pacjentów i jeszcze nie spotkałem takiej osoby. Wygłaszanie tego typu mądrości co do zasady pogłębia poczucie beznadziei i bezsilności.

Co można zrobić? Można wierzyć w dowolną rzecz na świecie: trójcę świętą, tarota, 10 kroków do zostania milionerem czy moc kamieni szlachetnych. Ale jeśli ma się w otoczeniu osobę chorującą na depresję, warto schować zabobony do kieszeni. I zamiast robić za kaznodzieję, być raczej nienachalnym spowiednikiem, który nie zadaje pokut i nie daje rad, ale jest gotów być realnym wsparciem tu i teraz, bez narzucania swoich przekonań.

Whiskey na stresy, piwo z kolegami na radość życia


W Polsce opija się sukcesy, święta i uroczystości rodzinne. Ale i w alkoholu topi smutki. Jest jednak zasadnicza różnica między jednorazowym, towarzyskim spiciem się celem "wrzucenia na luz" po przykrościach takich jak rozstanie czy utrata pracy, a doradzaniem osobie w depresji, by poprawiła sobie humor alkoholem. W takim przypadku skutki mają szanse być wprost przeciwne do zamierzonych.

Andrzej Gryżewski: Męskie środowiska znajomych często polecają stereotypowo męskie sposoby radzenia sobie z problemami. Paradoksalnie polegają one przeważnie nie na zmierzeniu się z rzeczywistością, ale na odcięciu się od niej. Często poprzez alkohol i inne używki. Alkohol jest dla ludzi. Od czasu do czasu pomaga się odstresować. Tyle że u osoby u depresji spożywanie alkoholu z chwilowej ulgi łatwo może przerodzić się w wyzwalacz dodatkowych lęków, poczucia zagubienia, bywa, że i paranoi. Długofalowo spożywaniu alkoholu w depresji będzie towarzyszyło poczucie beznadziei i rozpaczy.
Andrzej Gryżewski
psycholog, psychoterapeuta, seksuolog

Dla mężczyzn, dla których ważna jest praca, alkohol to droga donikąd. Pod wpływem czy na kacu słabiej kojarzą, są mniej wydajni i zmotywowani. W ostatnich latach obserwuję, że wśród chorych na depresję mężczyzn, którzy robią duże kariery coraz popularniejsze jest odcinanie świadomości za pośrednictwem gier. Wygląda to przeważnie następującą: zmuszają się do pracy, a w domu siadają do konsoli, żeby za dużo nie myśleć. I tak mija dzień za dniem, a ich stan nie ulega poprawie.

Co można zrobić? Gdy wszyscy idą na piątkowe picie / sobotnią imprezę zadeklarować, że chętnie wpadniemy obejrzeć wspólnie film, pograć w grę, albo chociaż pogapić się razem w telewizor. Bez butelki i bez oczekiwań co do wieczoru. Część osób w depresji ogranicza kontakty z ludźmi nie tyle dlatego, że nie ma na nie ochoty, ale ponieważ obawia się, że nie nie sprosta wymogom towarzyskim. Trudno przebywać z ludźmi mając przekonanie, że nie jest się wystarczająco rozmownym, dowcipnym czy wesołym.

Mój słodki chłopaku w depresji

"Co do zasady, mężczyźni budują poczucie własnej wartości na swojej sprawczości i kompetencjach, a depresja nic pod tym względem nie zmienia. Kobiety wchodzące w role całodobowych opiekunek kastrują ich mentalnie"fot. naTemat / autorka: Gabriela Giegiel
Może i partnerka prędzej niż przyjaciel zrozumie depresję. Nie będzie oceniała, dawała dobrych rad, tylko starała się pomóc. Tyle że często pomoc przemienia się w matkowanie. Jedzenie pod nos, prasowanie koszul, głaskanie po głowie, chodzenie na paluszkach.

Owszem, są tacy, którym to nie przeszkadza. Ale dla dużej części mężczyzn w depresji, dziewczyna, która nagle zaczyna traktować ich jak małe dziecko, bywa tylko kolejnym dowodem na to, że "nisko upadli".
Andrzej Gryżewski
psycholog, psychoterapeuta, seksuolog

Co do zasady, mężczyźni budują poczucie własnej wartości na swojej sprawczości i kompetencjach, a depresja nic pod tym względem nie zmienia. Kobiety wchodzące w role całodobowych opiekunek kastrują ich mentalnie. Sprawiają, że chorujący mężczyźni, którzy przeważnie już i tak myślą o sobie źle, będą o sobie myśleli jeszcze gorzej — że nic nie znaczą, są nikim. Zaczynają podważać swoją męskość. Sytuacja bywa dla nich tym trudniejsza, że często nie mają siły się tej opiece przeciwstawić.

Psychoterapeuta dodaje też, że w tym aspekcie depresja kobiet i mężczyzn będzie się znacząco różniła, bo i panie lepiej radzą sobie z przyjmowaniem wsparcia. Wdzięczność będzie wysuwała się raczej na pierwszy plan przed wyrzutami sumienia, że oto partner odebrał dzieci ze szkoły, przyjaciółka zrobiła zakupy, a mama obiad.

Co można zrobić? Wspierać, ale dyskretnie. Zamiast podstawiać ulubione dania pod nos, pytać, czy nałożyć jedzenie, które "akurat się zrobiło, więc szkoda, żeby się zmarnowało". Przypominać, że wielokrotnie to on był wsparciem. Prosić o drobne rzeczy, których wymagało się wcześniej (rozwieszanie prania? wyniesienie śmieci?), ale nie robić problemów i nie wypominać, jeśli nie zostaną wykonane.


Gdzie szukać pomocy:



116 123 – bezpłatny kryzysowy telefon zaufania dla dorosłych w kryzysie emocjonalnym, czynny przez 7 dni w tygodniu w godzinach 14–22

(22) 855 44 32 – Ośrodek Interwencji Kryzysowej – pomoc psychiatryczno-pedagogiczna, czynny 7 dni w tygodniu całodobowo

(22) 484 88 01 – Antydepresyjny Telefonia Zaufania fundacji ITAKA, czynny cały tydzień z wyjątkiem soboty, godziny dostępne na stronie stopdepresji.pl

(22) 594 91 00 – Antydepresyjny Telefon Forum Przeciwko Depresji, czynny w każdą środę i czwartek od 17 do 19

Chcesz podzielić się historią, opinią, albo zaproponować temat? Napisz do mnie: helena.lygas@natemat.pl