Białoruskie władze użyły Pratasiewicza jak "maskotki". Został zmuszony siłą do występu
Białoruski opozycjonista, który został aresztowany zaraz po porwaniu – do którego nie przyznają się białoruskie władze – i przymusowym lądowaniu samolotu liniii Ryanair, wystąpił na konferencji prasowej. Według relacji obecnych dziennikarzy, Pratasiewicz został zmuszony do wzięcia w niej udziału i był jedynie maskotką władzy, która zasłoniła się jego osobą.
Pratasiewicz na konferencji prasowej
Białoruskie władze postanowiły przedstawić swoją wersję wydarzeń z 23 maja. Chodzi o sprawę samolotu lecącego z Aten do Wilna, który był zmuszony wylądować na lotnisku w Mińsku po fałszywym alarmie o bombie na pokładzie. Samolotem podróżował właśnie białoruski opozycjonista Raman Pratasiewicz wraz ze swoją partnerką. Po wylądowaniu zostali oni zatrzymani.Białoruś stanowczo zaprzecza jakoby miała mieć z tym coś wspólnego. Swoją wersją wydarzeń postanowiła przestawić na konferencji prasowej, na której obecny był Pratasiewicz. Opozycjonista był blogerem i twórcą kanału Nexta, który relacjonował przebieg zamieszek na Białorusi.
– Nie było przechwycenia, przymusowego odejścia od granicy państwowej ani przymusowego lądowania samolotu Ryanair – komentował sprawę szef białoruskich sił powietrznych Igor Golub.
Reporter BBC, który był obecny podczas konferencji przyznał, że z sytuacji jasno wynikało, iż Pratasiewicz znajduje się tam pod przymusem.
Pratasiewicz pod przymusem
Przymusowe wystąpienie Pratasiewicza nie jest pierwszym od czasu, gdy opozycjonista został aresztowany. W wywiadzie dla białoruskiej telewizji państwowej Raman Pratasiewicz nie tylko skrytykował opozycję, ale też pozytywnie wypowiedział się na temat Aleksandra Łukaszenki.Według opozycji Pratasiewicz jest torturowany. Białorusini nie ustają w protestach przeciwko reżimowi Łukaszenki i dopominają się uwolnienia opozycjonisty oraz ponad 400 innych więźniów politycznych.
Czytaj także: 17-latek wyskoczył z 16. piętra budynku w Mińsku. Powodem miały być prześladowania polityczne