Lewandowski krzyczący na kolegów, piłkarze unikający mediów. Brutalna weryfikacja kadry

Krzysztof Gaweł
Reprezentacja Polski jest jak wielka rodzina? Mecz ze Słowacją brutalnie to zweryfikował, a sceny na boisku i poza nim zostaną na długo w naszej pamięci. Robert Lewandowski wymachujący rękami i krzyczący do kolegów, piłkarze unikający po meczu dziennikarzy i nie mający odwagi, by spojrzeć im w oczy. Cóż, nie chcieliśmy, by tak łączyła nas piłka.
Nasi piłkarze nie udźwignęli ciężaru spotkania ze Słowacją i nie popisali się też po nim Fot. Andrzej Iwanczuk/REPORTER

Kadra jak rodzina, atmosfera jak nigdy dotąd


Pierwszy dzień zgrupowania przed Euro 2020. "Atmosfera jest świetna". Siódmy dzień zgrupowania przed Euro 2020. "Atmosfera jest świetna". Sparing z Rosją (1:1) we Wrocławiu. "Atmosfera jest świetna". Sparing z Islandią (2:2) w Poznaniu. "Atmosfera jest świetna". Dzień przed rozpoczęciem rywalizacji w Euro 2020. "Atmosfera jest świetna". Aż przyszedł mecz ze Słowacją i wszystkie komunały wypowiadane podczas konferencji prasowych zweryfikował. Brutalnie.
Czytaj także: Polacy wciąż mogą awansować do fazy pucharowej Euro 2020. Karkołomne zadanie kadry

Pierwsza połowa meczu w Sankt Petersburgu. Bartosz Bereszyński i Kamil Jóźwiak zawalili gola, Robert Mak ograł ich jak chciał, zaskoczył Wojciecha Szczęsnego i było 0:1. Miny piłkarzy nietęgie, gra przeciętna. Nie sposób się dziwić, że schodzą do szatni markotni i niezadowoleni. Druga połowa, bramka Karola Linetty'ego, euforia. Ale chwilowa, po kwadransie wszystko się rozsypało.


Gdy Grzegorz Krychowiak schodził do szatni z czerwoną kartką, nasi ruszyli do sędziego z pretensjami, ale widząc jego zdecydowanie odpuścili. To był punkt zwrotny, po którym konstrukcja naszej drużyny - sportowa i mentalna - zaczęła pękać i runęła z hukiem. Pada druga bramka dla Słowaków. Kapitan Robert Lewandowski wymachuje rękami do kolegów, ostro tłumaczy coś Bartoszowi Bereszyńskiemu, co pokazały kamery już po meczu.

Sam "Lewy" nie zagrał najlepiej, więc nie musiał być zadowolony w poniedziałkowy wieczór. Ale jest kapitanem drużyny narodowej i pewne zachowania mu nie przystoją. Na przykład sztorcowanie kolegów, gdy może ich wesprzeć i dać dobry przykład. Tak jak dzieje się to na co dzień i poza drużyną narodową. Ciężko zrozumieć jego postawę, zwłaszcza teraz, gdy podczas Euro 2020 przekonaliśmy się dobitnie, że są rzeczy o wiele ważniejsze, niż piłka.

Po spotkaniu napisała się kolejna odsłona klęski ze Słowacją. Przed kamerami TVP Sport - oficjalnego nadawcy turnieju w Polsce - pojawili się Jan Bednarek, Karol Linetty, Robert Lewandowski oraz selekcjoner Paulo Sousa. Dziennikarze rezydujący w Sankt Petersburgu czekali na piłkarzy w wirtualnej strefie wywiadów, gdzie rozmowy przeprowadzane są online. Pojawili się Tymoteusz Puchacz - debiutant w drużynie narodowej oraz Maciej Rybus - jeden z weteranów. Nie było żadnego z liderów.

Dlaczego Grzegorz Krychowiak, Wojciech Szczęsny, Kamil Glik czy Robert Lewandowski nie znaleźli czasu dla mediów, które opisują ich na co dzień, także podczas Euro 2020? Czy można to tłumaczyć złym nastrojem po meczu? Jeśli tak, to zachowali się bardzo nieprofesjonalnie. Nie udźwignęli ciężaru spotkania na boisku, nie udźwignęli go również poza boiskiem. A także tego, jak powinni się zachować jako reprezentanci.

Zresztą jeszcze przed otwarciem wirtualnej "mix zony" pracownicy departamentu marketingu PZPN (portal "Łączy nas piłka") ostrzegali żurnalistów, że kadrowicze nie są zbyt rozmowni. I mieli rację, unikając niewygodnych pytań i spojrzeń po klęsce. Paulo Sousa - mimo pośpiechu spowodowanego wylotem do Gdańska - na konferencji prasowej się zjawił. Sam zapowiadał, że drużyna, media i kibice to wielka rodzina. Te słowa mecz ze Słowakami również poddał weryfikacji.

Czy tak właśnie ma nas łączyć piłka? Oby nie.