"Chłopak robi mi brzydkie zdjęcia". Tak wyglądają wakacje #polishgirl z Instagrama w praktyce

Helena Łygas
Niebanalny kadr, nasycone kolory, piękne widoki no i ona — w stylowych okularach i z nienagannie ułożonymi włosami. Nasze wymagania co do zdjęć z urlopu już dawno wyprzedziły rzeczywistość. W tym perfekcjonizmie nie byłoby może nic złego, gdyby nie fakt, że fotki z wakacji to trochę więcej niż "lajkogenny kontent".
Jesteś moją #instagirl, jesteś moją #catwoman (zdjęcie ilustracyjne) fot. Karsten Winegeart / Unsplash
Cierpimy na nadprodukcję zdjęć. W czasach internetowych chmur nie musimy się w końcu martwić o ograniczenia kart pamięci, zaś średniej klasy telefon robi dziś zdjęcia tej jakości, co dobry aparat sprzed dekady. Siłą rzeczy sprzęt mamy ze sobą zawsze.

Tyle że w międzyczasie w górę poszły i wymagania, co do tego, jak zdjęcia mają wyglądać. Koniec końców nie robimy ich już do domowych albumów wyciąganych od święta. Staliśmy się raczej własnymi fotoedytorami, selekcjonującymi kadry do publikacji.

Instawakacje


Może i Instagram w przypadku większości kont jest periodykiem nieregularnym, ale nie wrzucić żadnego zdjęcia z urlopu to dziś trochę tak, jak w ogóle na niego nie pojechać. A już zwłaszcza w pandemii, podczas której najbardziej fotogenicznym obiektem w okolicy stał się pies (opcjonalnie: kot lub monstera).


Problem polega na tym, że tam gdzie presja, prędzej czy później pojawiają się i konflikty. Niezależnie o jakiej dziedzinie życia mówimy.

Jeśli pokusilibyśmy się o profil typowego użytkownika Instagrama, byłabym nim młoda kobieta — 71 proc. osób korzystających z portalu nie ukończyła jeszcze 35. roku życia, a większość z nich to panie, które w dodatku postują znacznie więcej niż panowie.

Co za tym idzie, w ostatnich latach do listy możliwych wakacyjnych konfliktów dołączył kolejny — irytacja na partnera, który nie chce, lub po prostu nie umie stosownie obfotografować towarzyszki podróży.

A propos i btw


Kilka lat temu poprosiłam znajomego, żeby zrobił mi zdjęcie. Nie liczyłam na nic specjalnego — ot ja i śmieszny napis na murze, którego selfie by nie objęło.

Wziął ode mnie telefon i zaczął szukać najlepszego kadru. Krążył, kucał, klękał, aż znalazł. Potem zaczął mnie instruować. Że jedna noga do przodu, ręka na biodro, broda do góry. Wreszcie zapytał, który profil mam lepszy (nie wiedziałam).

Po skończonej sesji zapytałam, dlaczego nigdy nie wspominał, że interesuje się fotografią. Nie wspominał, bo i się nią nie interesuje. Po prostu jego była dziewczyna miała świra na punkcie zdjęć (lub też swojego konta na Instagramie), więc go wyszkoliła.

Co za tym idzie, kolega orientował się, że dla sylwetki lepsze są ujęcia od dołu, bo wydłużają optycznie nogi, z kolei twarz często wygląda korzystniej lekko z góry.

Robienie za fotografa dla wanna-be-influencerki miało jednak i swoje plusy. Znajomy umie dziś coś, co umyka większości facetów — od razu poznaje przekłamane zdjęcia — wydęte usta, które mają wydawać się większe, wciągnięte policzki, wyblurowania, filtry. Dodaje, że to wiedza całkiem przydatna, a już zwłaszcza na portalach randkowych.

#instaboy wanted


Żartów z insta-chłopaków stojących za swoimi insta-dziewczynami nie brakuje. I rzeczywiście trudno się nie śmiać, gdy natrafia się w sieci na zdjęcia pokazujące, jak wygląda dziś szukanie idealnego kadru.

Ona leży beztrosko na łące, on — wdrapał się na drzewo, żeby to uwiecznić. Ona buja się na huśtawce na plaży, on — wlazł po pas do wody, mimo że sądząc po strojach, najcieplej nie jest.

Gorzej, gdy partnerowi brakuje umiejętności i/lub ofiarności. Niby mamy piękny widok, dobre światło, staranny makijaż i sandały na obcasie założone z myślą o pamiątce z wakacji (bo i kto zwiedzałaby w nich Rzym czy inny Neapol), a mimo to zdjęcie wychodzi źle.

Efekt to oczywiście zirytowana "modelka". Powód zaś jest prozaiczny i nie do końca dotyczy samej fotki. Wiele kobiet widząc marne efekty zakłada, że partner olał ich prośbę.

No bo czemu zdjęcie jest takie krzywe i z uciętymi nogami? Jak można było nacisnąć przycisk akurat, kiedy ziewała? Zaczynają się więc powtórki. A wtedy irytuje się dla odmiany i facet, uznając, że dziewczyna po prostu się czepia.

Żeby wiedzieć, że mężczyźni co do zasady przykładają mniejszą wagę do zdjęć, a w szczególności do tego, jak na nich wyszli, wystarczy przejrzeć profile obu płci na portalach randkowych. Ze świecą szukać kobiety, która w realu wygląda lepiej niż na Tinderze, tymczasem w przypadku panów to akurat dość częsta prawidłowość.
Piękny, wakacyjny kadr...fot. Karsten Winegeart / Unsplash

Rzeczywistość przefiltrowana


Wróćmy jednak do wakacyjnych sporów o zdjęcia. Pół biedy, jeśli chłopak ma dobre oko i po kilku podejściach załapie insta-triki. Tyle że często szkolić go nie ma komu, bo dziewczyna wie co prawda, jak powinno wyglądać wymarzone zdjęcie, ale tego jak pozować i kadrować już nie.

Oddzielna sprawa to nierealistyczne wymagania co do własnego wyglądu. Jasne, że większość kobiet nie widzi w sobie inkarnacji Marylin Monroe, ale skoro całkiem przeciętne Gośka z pracy czy inna Anka ze studiów mogą wyglądać na zdjęciach z urlopu jak milion dolców, dlaczego my nie? Zwłaszcza, że rano w lustrze tragedii nie było.

O ile chęć przywiezienia idealnej fotki typu "ja i zabytek" nie jest przemożna, większość kobiet w końcu nieudatnemu fotografowi-chłopakowi darowuje.

Wolą nie mieć zdjęć, niż mieć zdjęcia złe lub takie, na których wyglądają niekorzystnie. W końcu influencerkami nie są, więc fotografować się nie muszą, a nie ma co sobie psuć wyjazdu sporem o jakieś tam fotki. Tyle że wspomniane fotki to w istocie trochę więcej.
Czytaj także: "Mężczyźni wolą blondynki" – a kobiety? Szybciej zwrócą uwagę na ciuchy niż na kolor włosów

Kiedyś to były czasy, teraz nie ma czasów


Właściwie do końca lat 90. zdjęcia na wakacjach robiło się zupełnie inaczej. Z każdego urlopu przywoziliśmy rolkę filmu, a że wywołanie go swoje kosztowało, nie było mowy o ujęciach powtarzanych w drodze do perfekcji.

Ocena była prosta — jeśli zdjęcie było ostre, nieprześwietlone, oczy nie były czerwone ani zamknięte, było okej.

Tym sposobem wiemy dziś, jak nasze mamy wyglądały w liceum i gdy były w naszym wieku, jak zmieniały się ich ciała i fryzury. Do tego, o ile nie należy się do grupy pań, których rysy twarzy wygładziły się pod wpływem "diety-cud", swoje zdjęcia z młodości ogląda się co do zasady z sentymentem.

Nagle okazuje się, że 22-latka ze zdjęcia była zgrabna, mimo że wcale się tak nie czuła, a kurtka typu ostatni krzyk mody roku pańskiego 1987 odznacza się rzadko spotykaną brzydotą. I że napiszę banał — zdjęcia to też wspomnienia, które znacznie trudniej przywołać, jeśli fotografujemy widoczki i budynki.

Fotki prawem, nie przywilejem


Unikanie zdjęć w myśl zasady "i tak wyjdę źle" odbiera nam — a w szerszej perspektywie i naszym (przyszłym?) rodzinom — znacznie więcej niż kilkanaście polubień w mediach społecznościowych.

Całkiem jak gdyby żeby zasłużyć na zdjęcia z wakacji, trzeba było przestrzegać dziesięciu przykazań (nie będzie brzuch twój wystawał przed cycki), a bonusowo wykonać dwanaście prac Heraklesa (ten to akurat wyglądał, jak gdyby na siłkę chodził regularnie).

Co zaś się tyczy zdjęć, chłopakom zrekrutowanym na wakacyjnych fotografów polecam "jeden prosty trik" (influencerki mnie nienawidzą) — zamiast zrobić dwa zdjęcia i oddać telefon, zróbcie ich 50, w różnych kadrach.

Może się okazać, że wasza "modelka" również nie chce poświęcać urlopu na sesje zdjęciowe. A nawet jeśli zechce, są spore szanse, że z 50. ujęć coś już sobie wybierze.

Udanego urlopu!


Chcesz podzielić się historią, opinią, albo zaproponować temat? Napisz do mnie: helena.lygas@natemat.pl

Czytaj także: Influencer Janusz. Jak Korwin-Mikke stał się uroczą maskotką i Jerzym Urbanem prawicy