Nowe kontrowersje wokół Gucwińskich. Ekostraż odebrała legendzie TVP zaniedbanego konia

redakcja naTemat
Antoni Gucwiński wraz z żoną Hanną to dla kilku pokoleń Polaków legendy TVP, które popularyzowały wiedzę przyrodniczą w programie "Z kamerą wśród zwierząt". Wrocławianie kojarzą ich dodatkowo jako wieloletnich zarządców miejskiego zoo. Organizacje zajmujące się ochroną zwierząt słynne małżeństwo kojarzą jednak od gorszej strony.
Fot. Mieczysław Michalak / Agencja Gazeta


Hanna i Antoni Gucwińscy, czyli legendy dla kilku pokoleń

Kiedy "przeciętnego Kowalskiego" zapyta się o Antoniego Gucwińskiego lub Hannę Gucwińską, pierwsze skojarzenia będą proste. Większość odpowie, że to małżeństwo zootechników, które przez ponad 32 lata prowadziło w TVP program "Z kamerą wśród zwierząt". Ich przyrodnicze show doczekało się przecież aż 750 odcinków!


Nie tylko "Z kamerą wśród zwierząt". Gucwińscy to 40 lat historii wrocławskiego zoo

Osoby, które miały okazję odwiedzić Ogród Zoologiczny we Wrocławiu i mieszkańcy Dolnego Śląska Gucwińskich kojarzą również jako małżeństwo, które stało na czele tej placówki. Antoni Gucwiński dyrektorem Zoo Wrocław został w 1966 roku. Miał wtedy zaledwie 34 lata.

Odpowiedzialną posadę otrzymał kilka lat po zakończeniu studiów zootechnicznych na krakowskiej Wyższej Szkole Rolniczej i weterynarii na Akademii Rolniczej we Wrocławiu. W pierwszym roku na stanowisku dyrektora wrocławskiego zoo Gucwiński doktoryzował się w anestezjologii weterynaryjnej. Lata 60-te były dla niego udane także prywatnie, to w tamtym okresie ożenił się z panią Hanną.
Aż trudno w to uwierzyć, ale Antoni Gucwiński ogrodem w dolnośląskiej stolicy kierował przez 40 lat. Era Gucwińskich w Zoo we Wrocławiu zakończyła się dopiero w 2006 roku. W międzyczasie nagrywali oni nie tylko "Z kamerą wśród zwierząt", które było emitowana na ogólnopolskiej antenie TVP, ale także lokalny program "Znajomi z zoo". Opublikowali ponad sto artykułów naukowych i kilkanaście książek.

Od PZPR przez SLD po PSL, czyli Hanna i Antoni Gucwińscy w polityce

Od końca lat 80-tych Gucwińscy jakimś cudem znajdowali także czas na realizację ambicji politycznych. Już w 1989 roku Antoni Gucwiński z list PZPR kandydował do Senatu w pierwszych częściowo wolnych wyborach parlamentarnych. Mandatu nie zdobył, ale marzeń o udziale w sprawowaniu władzy nie porzucił. Kolejny raz kandydował z list SLD-UP w wyborach europejskich w 2004 roku - również bezskutecznie. Mandatu nie zdobył także rok później, gdy pojawił się na listach PSL w wyborach do Sejmu i Senatu.

Więcej uznania w oczach wyborców znalazła Hanna Gucwińska. Ona z powodzeniem kandydowała w wyborach parlamentarnych w 2001 roku. Mandat poselski Gucwińskiej udało się wówczas zdobyć z list SLD-UP. Cztery lata później również wystartowała w wyborach w barwach ludowców i reelekcji nie wywalczyła.

Wyrok za znęcanie się nad niedźwiedziem Mago

Niechęć dolnośląskiej społeczności być może zaczęła narastać ze względu na to, iż na początku nowego tysiąclecia coraz głośniej robiło się o zarzutach wobec Gucwińskich. Eskalowały one szczególnie w 2006 roku, gdy "Gazeta Wyborcza" opisała, jak we wrocławskim zoo traktowany był niedźwiedź Mago.

Przez ponad 9 lat zwierzę to było zamknięte przez Gucwińskiego w małym bunkrze i nie miało nawet prawa do małego spaceru. Skandal ten znalazł swój finał przed sądem. W 2011 roku Antoni Gucwiński został prawomocnie skazany za znęcanie się nad niedźwiedziem Mago.
W 2011 roku były dyrektor wrocławskiego zoo Antoni Gucwiński został skazany za znęcanie się nad niedźwiedziem Mago.Fot. Krzysztof Gutkowski / Agencja Gazeta


Dekadę później inne kontrowersje wokół znanego małżeństwa w książce "Państwo Gucwińscy Zwierzęta i ich ludzie" opisał Marek Górlikowski. Z relacji dawnych podwładnych wynikało, że Gucwińscy przed laty mogli zaniedbywać także inne zwierzęta z Zoo Wrocław, w tym podając im karmę przypominającą "trociny z papierem toaletowym".

Nowe kontrowersje – Ekostraż odebrała Gucwińskiemu zaniedbanego konia

Jednak teraz to nie książka Górlikowskiego wzbudza najwięcej nowych kontrowersji wokół Gucwińskich. Na początku lipca 2021 roku Ekostraż poinformowała o przejmującej interwencji na pewnej posesji pod Miliczem. Aktywiści zajmujący się ochroną zwierząt musieli odebrać tam jednego z zaniedbanych koni. "Stawy są obrzmiałe, obolałe, koń ma już nawet odleżyny. Każdy, kto ma choćby minimalną wiedzę o koniach, wie czym kończy się leżenie konia. Pan Antoni Gucwiński także, tylko jak zawsze nic nie wie, nikt go nie poinformował, niczego nie zauważył" – relacjonowała Ekostraż.

Według aktywistów, początkowo Gucwiński miał twierdzić, że konie nie należą do niego, bo sprzedał je razem z działką pod Miliczem. Temu zaprzeczyli jednak jej nowi właściciele. Z ich wyjaśnień miało wynikać, że "Gucwiński sprzedał teren, a koni nie chciał z miłości i przywiązania do nich".

Ostatecznie Ekostraż poinformowała, że "ponad wszelką wątpliwość" ustaliła, że zaniedbany koń jednak stanowi własność byłego dyrektora wrocławskiego zoo, po czym Gucwiński miał sam to przyznać. Na razie zajęto się walką o zdrowie zwierzęcia, nie wiadomo, czy także tą sprawą zajmą się organy ścigania i wymiar sprawiedliwości.

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut