"Takiego zachowania nie widziałem". Zaatakował Tuska i oburzył pół Polski. Kim jest Miłosz Kłeczek?
Jego pościg za Donaldem Tuskiem w Sejmie wywołał lawinę komentarzy. – Pierwszy raz w życiu mówię to publicznie o kimś, kto pracuje w mediach, ale myślę, że tak dalej być nie może, że to prowadzi do czegoś złego. Ten pan nie jest i nie będzie moim kolegą – mówi naTemat Jacek Czarnecki z Radia Zet. Oto reporter TVP Info, dla którego dziennikarze, politycy i zwykli ludzie nie mają litości.
- 6 lipca Miłosz Kłeczek chodził za nowym szefem PO i kilkukrotnie pytał, dlaczego Donald Tusk odcina się od Sławomira Nowaka. Był natarczywy. W pewnym momencie stwierdził, że myślał, iż Tusk reprezentuje wyższy poziom.
- Miłosz Kłeczek związany jest z TVP od 5 lat, wcześniej pracował dla Superstacji, TVN24, TTV, czy TVN Meteo. Tak naprawdę dał się zauważyć dopiero niedawno.
- Medioznawca: –To jest rodzaj nachalnego dziennikarstwa, które, poprzez dręczenie, ma sprowokować osobę do zachowań nieładnych, które źle wyglądają na ekranie.
Odkąd Donald Tusk ogłosił powrót do polskiej polityki, nie ma życia w TVP. Telewizja publiczna atakuje go bez przerwy, jego nazwisko na antenie pojawia się non stop i można sobie tylko wyobrażać, jak może wyglądać szukanie haków na nowego lidera PO.
Już podczas niedzielnej konferencji prasowej dziennikarz TVP Info próbował "zaorać" go pytaniami o nepotyzm, ale wszyscy widzieli, co wyszło z tej konfrontacji. Dziennikarz się ośmieszył, Tusk pokazał klasę – tak odebrano to starcie.
Dziennikarze oceniają zachowanie Kłeczka
Niezrażona TVP w kolejnych dniach "oddelegowała" ws. Tuska innego pracownika, tym razem najbardziej ostatnio rozpoznawalną twarz stacji, agresywną, nie znającą granic, co właśnie – po raz kolejny – zobaczyliśmy w Sejmie.
– W żaden sposób nie nazwę go dziennikarzem – reaguje w rozmowie z naTemat Jacek Czarnecki z Radia Zet, który jako reporter sejmowy przez wiele lat na korytarzach Sejmu widział niejedno. Zastrzega: – Nigdy w życiu o żadnym człowieku, który pracuje w mediach, czegoś takiego nie powiedziałem. Pierwszy raz w życiu mówię to publicznie o kimś, kto pracuje w mediach, ale myślę, że tak dalej być nie może, że to prowadzi do czegoś złego. Ten pan nie jest i nie będzie moim kolegą.
– To jest nowa generacja. Ja ich nazywam PiS-toletami. Ale takiego zachowania nie widziałem – dodaje Jacek Czarnecki.
Również Kamil Dziubka z Onet skomentował na Twitterze: "Nie wiem czyim kolegą pan Kłeczek. Moim nie. I nie znam nikogo normalnego, kto by z nim rozmawiał. Nie dlatego, że jest z TVP, tylko dlatego, że jest zwykłym chamem i burakiem. Przez 16 lat mojej obecności w Sejmie nigdy się z podobnym przypadkiem nie spotkałem".
Starcie Kłeczek-Tusk
Przypomnijmy. 6 lipca Miłosz Kłeczek chodził za nowym szefem PO i kilkukrotnie pytał, dlaczego Donald Tusk odcina się od Sławomira Nowaka. – Dlaczego odcina się pan od Sławomira Nowaka? Mówił pan, że to więzień polityczny, że jakieś insynuacje wokół niego krążą, że jest w areszcie wydobywczym. A dziś pan mówi: to sprawa między prokuraturą, sądem a Sławomirem Nowakiem, To aż tak trudne pytanie, panie przewodniczący? – drążył.
– Ma pan inne zadania na dzisiaj? – zareagował Donald Tusk. I odpowiedział, że coś się zmieniło na temat wyobrażenia Polaków o tym, jaką funkcję pełni ich telewizja.
Kłeczek stwierdził, że myślał, iż Tusk reprezentuje wyższy poziom. – Nie sądziłem, że jesteście na takim dnie – odpowiedział nowy szef PO.
Po stronie obozu władzy wywołał tym niemal euforię. Tu Kłeczek ma obrońców, stał się wręcz bohaterem. "Brawo ten Pan" – zareagował m.in. Jarosław Jakimowicz. "Donald Tusk nie jest gotowy na żadne trudne pytania. Kłamie i ucieka! Pełen obciach!" – napisał na instagramie.
– On nie jest jakoś szczególnie emocjonalnie zaangażowany politycznie, choć identyfikowany z naszą opcją. Ale ma agresywny styl odpytywania. Ma taką tendencję, że często nie daje dojść do głosu, niezależnie z kim rozmawia. Sam sobie na pytania odpowiada. Wiadomo, że te pytania inaczej będą ustawione dla opozycji niż do nas. Ale taki ma styl, to można zaobserwować. Zdarza się, że wchodzimy na antenę, on minutę zadaje pytanie, odpowiada się 10 sekund i już musimy kończyć. To inne dziennikarstwo niż historycznie się przyzwyczailiśmy. Może zaskoczę panią, ale mi ten rodzaj dziennikarstwa odpowiada – mówi.
Atakował Trzaskowskiego, Grodzkiego
Miłosz Kłeczek związany jest z TVP od 5 lat, wcześniej pracował dla Superstacji, TVN24, TTV, czy TVN Meteo. Tak naprawdę dał się zauważyć całkiem niedawno. Jest też twarzą programu "Kasta".
"Zamiast pytań wypluwa ściek pomówień"; "szczuje, manipuluje, obraża" – wytykają mu internauci. I na dowód publikują filmy, na których widać, jak reporter TVP odprowadza polityków opozycji do samych drzwi i zarzuca ich pytaniami z tezą" – opisywała już w naTemat Daria Różańska.
Tak jak zaczepiał teraz Tuska, tak wcześniej atakował m.in. Rafała Trzaskowskiego i Tomasza Grodzkiego.
Media podają, że sam był biznesmenem. "Do dziś, bo wciąż figuruje jako wspólnik firmy Financial Poland, która zajmuje się m.in. importem towarów z Chin" – pisze Wirtualna Polska. W ubiegłym roku jego biznesową działalnością zajęła się "Wyborcza".
Czy jest zatrudniony przez TVP to już inna historia, bo tu w mediach pojawiły się wątpliwości, gdy sprawę zaczął badać poseł Adam Szłapka.
Medioznawca: To zachowanie prymitywne
Wracając do Sejmu. Jak Miłosz Kłeczek zachowuje się wśród dziennikarzy w innych, sejmowych, sytuacjach?
– W Sejmie nie ma z nami żadnych kontaktów – przyznaje Jacek Czarnecki. Mówi, że Kłeczek normalnie nie zachowuje się źle, chodzi po Sejmie, robi swoje wejścia, rozmowy z politykami PiS. – Jak się nie przysłuchać tym wejściom, to ma się wrażenie, że to normalny reporter. Ale od czasu do czasu daje znać chamstwo – zauważa.
– Bo uważam, że to jest chamstwo, jak człowiek idzie, krzyczy, nie pozwoli nagrać nic, ani zadać normalnego pytania przez innych dziennikarzy. Przecież koło Donalda Tuska szedł tłum. Dopchał się kolega z TVN, a on znów wszedł, zadawał swoje pytania. Ja jestem radiowcem, dla mnie dźwięk jest super ważny. Jak zadaję pytanie i Donald Tusk coś mówi, to chcę usłyszeć tę odpowiedź, a nie słyszeć tubalny głos jakiegoś innego reportera, który wrzeszczy – tłumaczy Jacek Czarnecki.
Medioznawca, prof. Maciej Mrozowski ocenia w rozmowie z naTemat: – To zachowanie klasyczne, prymitywne, polegające na tym, że lecimy z kamerą za politykiem, nagrywamy, licząc na to, że on się zdenerwuje i coś brzydkiego powie. Jest to klasyczna prowokacja. Doprowadzanie ludzi do stanu mocnego poddenerwowania, żeby nie powiedzieć wściekłości, po to, żeby mieć 15-sekundowy materiał. To jest rodzaj nachalnego dziennikarstwa, które, poprzez dręczenie, ma sprowokować osobę do zachowań nieładnych, które źle wyglądają na ekranie.
Oczywiście Kłeczek nie jest pierwszy i jedyny. Podobne przypadki z Sejmu dziennikarze pamiętają. Ale dla tak nachalnego zachowania reportera TVP Info nie znajdują usprawiedliwienia.Żaden standard tego nie dozwala. To nie jest zachowanie kulturalne. To jest nadużycie zasady, że polityk powinien nam odpowiadać na pytania, bo jest publicznym funkcjonariuszem i w każdej chwili powinien udzielać opinii publicznej wyjaśnień. Ale to jednocześnie nie szanuje zasady, że są przestrzenie, w których nie powinno się atakować. To jest jasne, że balansuje to na granicy dziennikarstwa tabloidowego. To rodzaj politycznego paparazzi, które robią media komercyjne .
– Są politycy, którzy unikają mediów, więc się za nimi lata. Ale Tusk na razie nie jest politykiem, o którym można powiedzieć, że unika mediów. Gdyby słynął z tego, że nie robi konferencji, nie udziela się, wtedy można by powiedzieć, że to jest usprawiedliwione. Również jak jest jakaś afera, mamy do czynienia z dziennikarstwem śledczym, jest to ekwiwalent krzyżowego ognia pytań. Ale w normalnych warunkach, gdy nie ma kryzysu, gdy stosunki dziennikarzy z politykiem układają się poprawnie, jest to prowokacja poniżej poziomu. Świadczy o wrogim nastawieniu instytucji, która nie chce obiektywnej informacji, tylko poluje na materiały kompromitujące – uważa prof. Mrozowski.
Pytania do Brudzińskiego
Jacek Czarnecki zapytał europosła Joachima Brudzińskiego, czy gdyby w ten sposób jakiś reporter coś do niego powiedział to on by sobie na to pozwolił?
Na takie pytania, jak wiemy, nie wszyscy jednak potrafią odpowiedzieć.