Posłowie PiS znaleźli sposób na dorabianie. "Masowo zaciągają się do pracy w rządzie"
W ostatnim czasie wiele mówi się o przyjętej przez PiS uchwale sanacyjnej, która przewiduje, że krewni posłów i senatorów PiS nie mogą zasiadać w radach nadzorczych państwowych spółek. Okazuje się jednak, że walka z nepotyzmem miała tylko przykryć inną partyjną patologię. Jak donosi "Rzeczpospolita", politycy koalicji masowo dorabiają w ministerstwach, a w efekcie pobierają zarówno pensje w resortach, jak i poselskie diety.
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, tzw. uchwała sanacyjna zawiera istotne zastrzeżenia. Zakaz zasiadania w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa nie obejmuje bowiem osób, które zostały "zatrudnione/pracują w strukturach spółek Skarbu Państwa ze względu na swoje kompetencje, doświadczenie zawodowe i jednocześnie doszło do nadzwyczajnej sytuacji życiowej".
Od tej reguły będą jednak wyjątki, o których decydować ma minister Jacek Sasin. – Chcemy uniknąć sytuacji, żeby karać osoby, które pracowały wcześniej w spółce, a np. kilka lat później partner tej osoby dostał się do parlamentu – tłumaczył w Polsat News Waldemar Buda, wiceminister funduszy i polityki regionalnej.
Zakaz pracy ma objąć dzieci, małżonków, rodzeństwo i rodziców parlamentarzystów. "Tyle że pajęczyna politycznych karier rozlewa się na dalszą rodzinę i znajomych" – informuje "Rzeczpospolita".
– Niektórzy działacze traktowali działalność publiczną nie jako mającą na celu dobro wspólne, ale jako płaszczyznę do polepszania sytuacji ekonomicznej swojej rodziny czy bliskich. Mówimy o tysiącach osób, które z rekomendacji PiS uzyskały mandat na różnych szczeblach samorządu i które potencjalnie mogą ulegać takiej pokusie – mówił w rozmowie z "Rzeczpospolitą" senator PiS Jan Maria Jackowski.
Według dziennika patologia władzy objawia się nie tylko w posadach dla rodzin. Posłowie PiS mają też masowo "zaciągać się" do pracy w rządzie jako wiceministrowie i pełnomocnicy, zachowując przy tym poselski mandat (i dodatkowo do pensji 30 tys. zł rocznej diety).
Według wyliczeń gazety, w nieco ponad 100-osobowym składzie rządu jest obecnie 56 posłów i trzech senatorów. "Ten naciągany pomysł, który pozwala na pobieranie rządowej pensji i poselskiej diety, realizowali już poprzednicy, ale na mniejszą skalę" – zaznacza "Rzeczpospolita". Jak podaje, gabinet Ewy Kopacz miał tylko 16 pełnomocników – w rządzie Mateusza Morawieckiego jest ich ponad 40.
Czytaj także: Ujawniono, że to Sasin jednoosobowo zadecyduje o wyjątkach od uchwały sanacyjnej w PiS
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut