Obrazki z zachodu Niemiec przypominają Polakom powódź tysiąclecia. Tak to wtedy wyglądało

Adam Nowiński
Powódź na terenie zachodnich Niemiec, Holandii i Belgii nazywana jest w mediach największą naturalną katastrofą od czasu II wojny światowej. W Polsce też mieliśmy do czynienia z tak wysoką wodą w 1997 roku. Żywioł nazwano wtedy powodzią tysiąclecia. Przypominamy, jak do niej doszło oraz jakie miała skutki.
Racibórz podczas powodzi tysiąclecia w 1997 roku. Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Powódź tysiąclecia, która w lipcu 1997 roku nawiedziła południową i zachodnią Polskę, Czechy, wschodnie Niemcy, Słowację oraz wschodnią Austrię doprowadziła do śmierci 114 osób i wyrządziła szkody materialne na 4,5 miliarda dolarów.
Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Tylko w samej Polsce przez wysoką wodę zginęło 56 osób, a szkody oszacowano na ok. 3,5 miliarda dolarów. Mieszkańcy południowych i zachodnich części kraju nie mieli szans z żywiołem. Wylały wtedy dorzecza rzek: Bóbr, Bystrzyca, Kaczawa, Kwisa, Mała Panew, Nysa Kłodzka, Nysa Łużycka, Odra, Olza, Oława, Osobłoga, Prudnik, Skora, Szprotawa, Ślęza, Widawa i Złoty Potok, a także górnej Wisły i Łaby.
Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Obrazy z tamtej powodzi do dziś są żywe w pamięci mieszkańców całego kraju, a obecne wydarzenia z Niemiec, Belgii i Holandii tylko je przypominają. Wtedy także wszystko wydarzyło się nagle i bez ostrzeżenia.
Fot. Robert Krzanowski / Agencja Gazeta

Przyczyny powodzi tysiąclecia

Przypomnijmy, jak doszło do powodzi tysiąclecia. Rejon, który objęła, znalazł się na styku dwóch mas powietrza. Nad północnymi Włochami wytworzył się niż z chłodnym powietrzem znad Europy Zachodniej, który skierował się na północny wschód. Tam napotkał na ciepłe i wilgotne masy powietrza znad Morza Czarnego i Śródziemnego. Zetknięcie się tych dwóch mas spowodowało ulewne opady deszczu.
Fot. Robert Krzanowski / Agencja Gazeta
Od 4 do 8 lipca 1997 r. na obszarze między Wrocławiem, Katowicami i Brnem zanotowano opady powyżej 200 mm, a na części ponad 300 mm. Najwięcej deszczu spadło na Pradziadzie – 455 mm i w Raciborzu – 244 mm. W niektórych miejscach w ciągu kilku dni spadła miesięczna ilość opadów, a w górach tyle, ile normalnie w ciągu dwóch miesięcy.
Fot. Robert Krzanowski / Agencja Gazeta
Dwa tygodnie później, od 18 do 22 lipca ponownie nad tym obszarem spadła ogromna ilość deszczu, co sprawiło, że miejscami lipcowe sumy opadów wzrosły trzy, cztero-, a nawet pięciokrotnie. Gleba, rzeki, zbiorniki retencyjne nie były w stanie przyjąć takich ilości wody, co skończyło się tragicznie.
Fot. Mieczysław Michalak/ AG

Przebieg powodzi tysiąclecia

W wyniku opadów w Sudetach Wschodnich i południowej części Śląska już 6 lipca pierwsze wsie i miasteczka zostały zalane przez Nysę Kłodzką, Odrę, Prudnik i Złoty Potok.
Fot. Mieczysław Michalak/ AG
Jako pierwsi z wysoką wodą musieli zmierzyć się mieszkańcy Prudnika i Głuchołazów. W Prudniku pod wodą znalazło się kilka zakaładów przemysłowych, w tym ZPB "Frotex", PZO "Primus" i Spółdzielnia "Pionier". Służby musiały ewakuować 192 osoby.
Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
8 lipca woda rozlała się na odcinku od Chałupek aż do Raciborza. Woda w Nysie Kłodzkiej osiągnęła tak wysoki stan, że zabrakło podziałki na łatach wodowskazowych. Powódź dotarła do Kłodzka, gdzie w wyniku podmycia przez Nysę zawaliły się cztery kilkusetletnie kamienice. Dzień wcześniej woda doszła też do Krapkowic, przez które fala kulminacyjna przeszła 10 lipca.
Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
W Opolu już 6 lipca wieczorem ogłoszono stan przeciwpowodziowy. Cztery dni później fala na Odrze dotarła do miasta i zalała jego lewobrzeżną część oraz miasto Racibórz. W ciągu dwóch dni woda podniosła się tam o ponad trzy metry. 12 lipca wysoka woda dotarła do Wrocławia i Rybnika. W obu miastach spowodowała ogromne zniszczenia.
Fot. Mieczysław Michalak/ AG
Później "na trasie" powodzi znalazł się Głogów z okolicznymi miejscowościami: Serby, Sobczyce, Kotla, Głogówko i Grodziec Mały.
Fot. Krzysztof Rak / AG
I kiedy mieszkańcy zalanych miast i wsi myśleli, że to koniec, wtedy przyszła druga fala opadów, która po raz kolejny podniosła poziom wody w rzekach i znacznie wydłużyła walkę z powodzią.
Fot. Piotr Janowski / Agencja Gazeta

Bilans po powodzi tysiąclecia

Powódź tysiąclecia pokazała, że Polska nie była przygotowana na tego typu sytuacje. Wyszła wtedy na jaw niedrożność koryt rzek, zły stan techniczny urządzeń hydrotechnicznych, brak wałów przeciwpowodziowych i m.in. powojenna zabudowa polderów, które spowodowały, że skala zniszczeń była tak duża.
Fot. Krzysztof Koch / Agencja Gazeta
W powodzi zginęło 56 osób, a straty materialne oszacowano na około 12 mld złotych. 7000 osób straciło dach nad głową, a około 40 tys. straciło dorobek całego życia. Straty z tytułu zniszczenia majątku poniosło 9000 firm. Woda zniszczyła lub uszkodziła 680 000 mieszkań, 843 szkoły, z których 100 uległo całkowitemu zniszczeniu, 4000 mostów, w tym zerwanych ok. 45, 14 400 km dróg, 2000 km torów kolejowych, 613 km wałów przeciwpowodziowych i 665 835 ha ziemi, czyli ponad 2 proc. kraju.
Fot. Robert Krzanowski / Agencja Gazeta
Rząd uruchomił rezerwę budżetową w celu pomocy powodzianom, a prezydent Aleksander Kwaśniewski ogłosił w Polsce 18 lipca jednodniową żałobę narodową. 27 sierpnia 1997 uchwalono ustawę o stosowaniu szczególnych rozwiązań podatkowych w związku z likwidacją skutków powodzi, która miała miejsce w lipcu 1997 r.
Czytaj także: Fala powodzi zalewa pół Europy. Największy kataklizm w Niemczech, ale pod wodą też Belgia i Holandia

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut