"Wy, tam w Poznaniu, chcecie seksualizować dzieci". Poseł z Wielkopolski odpowiada Czarnkowi

Tomasz Ławnicki
Przebieg tej debaty był kuriozalny. Przedziwna sytuacja miała miejsce, gdy posłanka sprawozdawczyni Agnieszka Górska z PiS, zamiast zrelacjonować posiedzenie komisji, postanowiła przypuścić atak na opozycję. Jeszcze więcej emocji było, gdy na mównicę wszedł Przemysław Czarnek. W pewnym momencie minister edukacji zarzuty skierował do poznańskiego posła Platformy Obywatelskiej.
Przemysław Czarnek: "Wy w Poznaniu chcecie seksualizować dzieci". Fot. Jakub Kamiński / Agencja Gazeta
Wniosek o odwołanie ministra Przemysława Czarnka z sejmowej trybuny uzasadniał poseł Rafał Grupiński z Poznania. Przekonywał, że powołanie tego polityka na stanowisko ministra edukacji i nauki spowodowało "zaostrzenie wojny ideologicznej". – Przyjęliście zasadę, że musicie mieć wroga, by utrzymać obywateli w poczuciu zagrożenia – mówił poseł PO.

Przemysław Czarnek, odpowiadając na zarzuty opozycji, zwrócił się później do posła Grupińskiego: "

"Wy, tam w Poznaniu, chcecie seksualizować dzieci i wpuszczać organizacje, które je demoralizują. My, jako państwo, mamy konstytucyjny obowiązek chronić dzieci przed demoralizacją. Niech Pan poczyta Konstytucję. W Poznaniu też wam na to nie pozwolimy, bo dzieci w Poznaniu też zasługują na to, żeby je chronić przed waszą demoralizacją".

A co chodzi? O tym rozmawiamy z Rafałem Grupińskim.
"Wy, tam w Poznaniu, chcecie seksualizować dzieci" – to było do pana. Jak się pan przed takim zarzutem obroni?


Muszę rozczarować ministra Czarnka, nie seksualizuję żadnych dzieci. Podejrzewam, że pan Czarnek miał na myśli zajęcia dodatkowe w szkołach poznańskich.

Z seksualizacji?


Nie, to są zajęcia na temat tolerancji, szanowania różnorodności, praw człowieka. Zajęcia te służą temu, żeby nikogo nie dyskryminować. One odbywają się w szkołach średnich. Tam nie ma mowy o żadnej seksualizacji.

Minister edukacji zapowiada, że teraz to rodzice będą decydować, jakie organizacje wejdą do szkoły.


I te zajęcia w Poznaniu jak najbardziej odbywają się za zgodą rodziców. Najczęściej z inicjatywy młodzieży. Minister Czarnek nie wie, co mówi. A mówi za dużo i często bezrozumnie.
Zarzut z seksualizacją to nie wszystko. Drugi, który chyba też był do pana przynajmniej częściowo skierowany, brzmiał tak: "doprowadziliście do tego, że polska młodzież jest kompletnie nieświadoma własnej historii". Jak pan do tego doprowadzał?

No, zastanawiam się. Jeśli chodzi o mnie, to akurat jestem współautorem dziesięcioodcinkowego serialu "Dzieje kultury polskiej", to jest blisko 10 godzin filmu z historią Polski. Wcześniej byłem nauczycielem w szkołach. Uczyłem języka polskiego, mówiąc o poszczególnych epokach w literaturze zawsze też opowiadałem o historii. Nie mam zatem sobie nic do zarzucenia.

To może o inną historię chodzi?


Na to wygląda. Minister Czarnek wymieniał Żołnierzy Wyklętych. Można podejrzewać, że w tej "nowej historii" Lech Kaczyński będzie bohaterem. Jakoś nie wymienił poznańskiego Czerwca 56' czy wybuchu robotniczych protestów na Wybrzeżu. Wymienił natomiast te, które są bliskie środowisku PiS i jego spaczonej wizji historii.
Minister mówił o tym wszystkim z dumą i pewnością siebie...

...Tak, on zawsze gra takiego pewniaka.

Natomiast dzień wcześniej z jakiegoś powodu nie pojawił się na posiedzeniu sejmowej komisji, która zajmowała wnioskiem o jego odwołanie.

Znaczna część opozycji nazwała go z tego powodu tchórzem. Mnie się jednak wydaje, że tu bardziej adekwatne byłoby inne określenie. To nie jest kwestia tchórzostwa, lecz arogancji. Moim zdaniem minister Czarnek nie przyszedł, bo nie szanuje posłanek i posłów. Nie przyszedł, bo jest arogantem.

Proszę powiedzieć, jaki jest sens składać takie wnioski, jeśli z góry wiadomo, jaki będzie wynik głosowania?

Jest głęboki sens. Taka debata to jest okazja, aby móc powiedzieć kilka słów prawdy i przebić się z tym przekazem przez ich propagandę, która sprawia, że nikt już nie wie, co jest kłamstwem, a co rzeczywistością.
Czytaj także: "Proszę nie dotykać!". Specjaliście od sond z TVP Info udało się wyprowadzić z równowagi posła PO

Właśnie przed chwilą w internecie odpowiadałem na ataki, że kiedy ja byłem szefem komisji edukacji, to wprowadzano sześciolatki do szkół i zamykano tysiące szkół. Tymczasem kiedy kierowałem komisją, ministrem była pani Zalewska i, owszem, zamykano tysiące szkół – to były likwidowane gimnazja.

Niestety, kłamstwo dziś jest wszechobecne. Politycy polskiej partii rządzącej, w skrócie PPR, taka nowa PPR, nie mają żadnych skrupułów jeśli idzie o stosowanie kłamstwa w polityce.

Jeden z wątków, jaki się przewijał w przemówieniach posłów PiS, było to, że nieprawdą jest, iż kuratorzy będą mogli wyrzucać dyrektorów. To jak to jest?


W projekcie jest wyraźnie zapisane, że każdy kurator - jeśli uzna, że jakieś jego polecenie z nadzoru pedagogicznego nie zostanie wykonane przez dyrektora - będzie mógł wystąpić do samorządu o jego natychmiastowe odwołanie. A jeśli samorząd nie odwoła, to kurator będzie mógł to zrobić bezpośrednio.
A zatem posłowie PiS zaprzeczają prawdzie, bo te sformułowania są w projekcie.

W swoim wystąpieniu użył Pan takiego określenia, że minister Czarnek nie cofa polskiej szkoły do średniowiecza, lecz do najgorszych etapów czasu kontrreformacji. Skąd akurat to skojarzenie?


Chodziło mi o czasy późnej kontrreformacji, kiedy nawet łacina uległa barbaryzacji, a głównym źródłem wiedzy były szkoły jezuickie, które zostały rozwiązane wraz z kasatą zakonu. Tak niski był poziom szkół i w ogóle działania tego zakonu, że papiestwo musiało wykonać ten ruch. Na marginesie – jedynym państwem, w którym nie rozwiązano jezuickich zgromadzeń i szkół była carska Rosja.
Wniosek o wotum nieufności "to jest okazja, aby móc powiedzieć kilka słów prawdy i przebić się z tym przekazem przez ich propagandę" – mówi naTemat Rafał Grupiński.Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

W średniowieczu natomiast powstały uniwersytety jako wolne społeczności uczonych. Toczyły się otwarte debaty naukowe, rozdzielano nauki od teologii. Stąd porównanie działań ministra Czarnka do czasów średniowiecza uważam za niezbyt trafne.

Wracając do współczesności: na razie trwają wakacje. Ale czy rodzice i uczniowie, a także nauczyciele mają się czego obawiać, jak szkoła będzie wyglądała od września?


Po części tak. Pozostaje mieć nadzieję, że PiS będzie zmieniał system edukacji w takim tempie jak buduje Centralny Port Lotniczy czy uruchamia milion samochodów elektrycznych. Ale w tych sprawach ideologicznych oni są bardziej zacięci i pewne obawy niestety trzeba mieć.

Oczywiście, żeby wprowadzić nowy program, przygotować zmiany w podręcznikach – to wymaga co najmniej roku. Z tym zatem do września nie zdążą. Ale generalnie nacisk ideologiczny na szkoły będzie ogromny i zapewne będzie straszenie dyrektorów, którzy odważą się zaprosić jakieś organizacje samorządowe, które będą chciały rozmawiać z dzieciakami np. o Konstytucji.

Rafał Grupiński – polityk, polonista i historyk, krytyk literacki, wydawca, przedsiębiorca, nauczyciel akademicki, poseł na Sejm od 2005 r.
Czytaj także: Jesienią żądała dymisji Czarnka, teraz głosuje w jego obronie. Pawłowska tłumaczy swoją przemianę

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut