Gamedev wyzyskuje pracowników na lewo i prawo. O skandalu w Blizzardzie i samobójstwie w tle

Zuzanna Tomaszewicz
Skandal na skandalu to w świecie gier chleb powszedni, i nie, nie chodzi tu wcale o niespełnione obietnice złożone graczom przez studia. Mobbing, rasizm i molestowanie seksualne - tymi "narzędziami" traktowane mają być osoby pracujące w Activision Blizzard. Oskarżenia skierowane wobec korporacji to najgłośniejsza sprawa w gamedevie od czasów afery w Ubisofcie czy CD Projekt RED. Pracownicy Blizzarda przerwali milczenie, bo mają dosyć życia w wyzysku.
J. Allen Brack, szef Blizzard Entertainment, wysłał w związku ze skandalem w Activision Blizzard list do pracowników. Fot. Youtube / Acidburn
Bańka spekulacyjna. Zgodnie z jej bardzo uproszczoną definicją, na giełdzie mogą pojawić się momenty gwałtownego wzrostu cen aktywów, po którym następuje ich drastyczny spadek prowadzący do "pęknięcia bańki", co nazywane jest powszechnie krachem.


Jaki to ma związek ze skandalami w grach? Otóż wyobraźmy sobie, że jakakolwiek, nieokreślona firma (nie musi być związana z gamedevem) nadużywa władzy wobec swoich pracowników i wraz z każdym kolejnym wykorzystaniem pracobiorcy wyimaginowana bańka powiększa się. Coraz więcej informacji wychodzi na zewnątrz, aż w końcu bańka pęka, a o tym, co działo się wewnątrz firmy, dowiaduje się już każdy. "Nie ma sekretu, co by nie wyszedł na jaw" – napisał raz francuski dramatopisarz Jean Baptiste Racine.

Activision Blizzard jeszcze nie tak dawno plasowało się wysoko w rankingach "najbardziej zaufanych twórców gier", gdzie dumnie stało u boku innych firm, które koniec końców mocno nadwyrężyły zaufanie swoich pracowników. "Diablo", Overwatch", "Call of Duty", "Hearthstone" i "World of Warcraft" – kto by się spodziewał, że za tymi tytułami może kryć się ludzka krzywda. Mowa o niej w 29-stronnicowym pozwie złożonym po dwóch latach śledztwa przeciwko Blizzardowi.

Obowiązki zrzucano na kobiety

Departament ds. Uczciwego Zatrudnienia i Mieszkalnictwa (DFEH) w Kalifornii oskarżył Activision Blizzard o szereg nadużyć przez przełożonych wobec osób o niższym stanowisku, a także o złe traktowanie pracowników innej płci niż męska. W pozwie wskazano między innymi na brak kobiet (stanowiących 20 proc. całego teamu) na stanowiskach kierowniczych firmy i na szklany sufit, który z założenia utrudnia im możliwość jakiegokolwiek awansu.

Pewna pracownica należąca do zespołu pracującego nad jedną z gier przejęła część obowiązków menadżera. Gdy zapytała się szefa o to, czy może otrzymać za swoją pracę sprawiedliwe wynagrodzenie lub na stałe awansować na stanowisko menadżerskie, miała usłyszeć, że to niemożliwe, ponieważ istnieje prawdopodobieństwo, iż zajdzie w ciążę i "za bardzo polubi bycie mamą". Na tym jednak nie koniec.
Fot. 123rf
"Pracownicy płci męskiej z dumą przychodzą do pracy na kacu, grają w gry wideo (red. "Call of Duty") podczas pracy, jednocześnie obarczając swoimi obowiązkami inne pracownice; opowiadają o swoich kontaktach seksualnych, otwarcie rozmawiają o kobiecych ciałach i żartują z gwałtu" – ujęto w pozwie. Zarzut ten dotyczy członków zespołu gry "World of Warcraft".

Inna pracownica ciągle słyszała, że to nie jest jej kolej na podwyżkę, choć innym podwyższano pensje bez większego problemu. Pewna Afroamerykanka zdradziła podczas śledztwa, że dwa lata minęły, zanim została uznana za stałego, w pełni zatrudnionego pracownika. Mężczyźni, którzy zaczęli pracę po niej, szybciej uzyskali ten status.

Kolejna afroamerykańska kobieta miała problem z wzięciem urlopu. "Gdy poprosiła o wolne, przełożony kazał jej napisać na jedną stronę streszczenie tego, co miałaby robić podczas urlopu, a inni nie musieli tego robić" – napisano w pozwie.

Samobójstwo na wyjeździe służbowym

Z dokumentu wynika też, że pracownice są narażone na ciągłe komentarze okraszone podtekstem seksualnym i obmacywanie podczas spotkań firmowych. Mężczyźni z pracy mieli podchodzić do koleżanek i komentować ich biusty, o czym szefostwo miało wiedzieć. "Przełożony miał otwarcie zachęcać owego pracownika do 'kupienia' sobie prostytutki, aby wyleczyła go ze złego humoru" – brzmi treść dokumentu spisanego przez kalifornijski departament.

O molestowanie seksualne wprost oskarżono Aleksa Afrasiabiego, byłego Senior Creative Directora gry "World of Warcraft" spółki Blizzard Entertainment. Jego posiadłość okrzyknięto nawet mianem "apartamentu Cosby’ego", co jest nawiązaniem do sprawy byłego aktora Billa Cosby’ego, który został skazany za napaść na tle seksualnym na Andreę Constand. W czerwcu 2021 roku został notabene uniewinniony.

"W szczególnie tragicznym przypadku jedna z pracownic popełniła samobójstwo podczas podróży służbowej ze swoim przełożonym, który zabrał ze sobą korki analne i lubrykanty" – napisano w pozwie. W przeszłości kobieta była rzekomo związana seksualnie z mężczyzną. Przed śmiercią nagie zdjęcia jej genitaliów miały krążyć podczas imprezy pracowniczej z okazji świąt.

Tonący Blizzard brzytwy się chwyta

DFEH w imieniu powodów domaga się w pozwie odszkodowania w wysokości m.in. niezapłaconej pensji i kwoty ustalonej podczas rozprawy. Z oświadczenia rzecznika Activision Blizzard, które przesłano do redakcji PC Gamer, dowiadujemy się, że firma uważa, iż stawiane zarzuty są zniekształcone i nie uwzględniają szerszej perspektywy.

Holding jest oburzony tym, że w pozwie uwzględniono sprawę samobójstwa pracownicy. W piśmie czytamy o "braku szacunku wobec pogrążonej w żałobie rodziny". W podobnym tonie stanowisko zabrała Fran Townsend, wiceprezeska wykonawcza ds. korporacyjnych w Activision Blizzard. "Pozew prezentuje (…) nieprawdziwy obraz naszej firmy, w tym (…), sytuacje wyrwane z kontekstu" – zauważyła.
Oświadczenie Activision Blizzard

W ciągu ostatnich kilku lat i nieprzerwanie od czasu rozpoczęcia wstępnego dochodzenia dokonaliśmy znaczących zmian, aby zająć się kulturą firmy i odzwierciedlić większą różnorodność w naszych zespołach kierowniczych.

W związku z zarzutami nie mogło zabraknąć odpowiedzi obecnego szefa Blizzard Entertainment, J. Allena Bracka. CEO wysłał do wszystkich bieżących pracowników firmy oficjalny list, w którym stwierdził, że oskarżenia są "nie do przyjęcia".
J. Allena Bracka, szef Blizzard Activision

Ludzie pracujący w firmie czynią ją tym, czym jest, poprzez swoje działania i tworzenie. Każdy z nas odgrywa rolę w utrzymaniu bezpieczeństwa (...). Od każdego z nas zależy również, czy będziemy kontynuować tworzenie Blizzarda, jakiego pragniemy – i zobowiązać się do tego, że będziemy przyczyniać się do tego, aby Blizzard był wspaniały i zawsze dążył do tego, by osiągnąć więcej.

Były prezes Blizzard Entertainment Mike Morhaime przepracował w firmie, którą swoją drogą współtworzył, aż 28 lat. Zrezygnował z pełnionej funkcji w 2019 roku. Teraz przeprosił wszystkie pracownice za to, że je "zawiódł". Jak sam podkreślił, w przeszłości starał się, jak tylko mógł, aby środowisko pracy było bezpieczne i otwarte na osoby każdej płci oraz z każdym doświadczeniem.

Skruchę poczuł też ex-designer "World of Warcraft", Greg Street, który na swoim Twitterze ubolewał nad tym, że co wydarzyło się w 2010 roku podczas BlizzConu. Na konwencie zorganizowano sesję Q&A (pytań i odpowiedzi), podczas której jedna z fanek zapytała się, czy twórcy mają w planach dodać do gry postaci kobiece "niewyglądające jak modelki z katalogu Victoria’s Secret". Pytanie doczekało się nie tylko braw, ale i buczenia oraz gwizdów.

Na panelu zasiedli wówczas Brack, Afrasiabi oraz wspomniany wyżej Street. Z ust pierwszego padła odpowiedź, że kolejna bohaterka Warcrafta o imieniu Taurena "pochodzi z katalogu 'Sexy Sexy Cow Business'". "To była gówniana odpowiedź, która źle się zestarzała" – zamieścił w tweecie Street. Ponad 1,5 tys. pracownikom wyraźnie nie spodobała się obrona, jaką obrały obecne, jak i byłe kadry zarządzające. Swoje oburzenie przelali więc "na papier" i wysłali mailowo do liderów przedsiębiorstwa. "Oświadczenia (…), są odrażające i obraźliwe dla wszystkiego, co uważamy, że nasza firma powinna reprezentować. Kategoryzowanie zgłoszonych roszczeń jako 'zniekształconych, a w wielu przypadkach fałszywych' tworzy atmosferę firmy, która nie wierzy ofiarom" – widzimy w treści wiadomości. Na środę pod siedzibą AB zapowiadziano duży protest domagający się zmian.
List pracowników Activision Blizzard

Wzywamy do wydania oficjalnych oświadczeń, które uznają powagę tych zarzutów i wykażą współczucie dla ofiar molestowania i napaści. (…) Jesteśmy ze wszystkimi naszymi przyjaciółmi, kolegami z zespołu i współpracownikami, a także członkami naszej oddanej społeczności, którzy doświadczyli złego traktowania lub molestowania jakiegokolwiek rodzaju. Nie damy się uciszyć, nie będziemy stać z boku i nie poddamy się, dopóki firma, którą kochamy, nie stanie się miejscem pracy, z którego wszyscy będziemy dumni.

Co ciekawe, nagle Activision Blizzard zaczął ogłaszać, że wprowadzi zmiany w grach, które - tak na dobrą sprawę - powinny zostać uwzględnione już lata temu. Z World of Warcraft mają zniknąć treści, które w świetle ostatniego skandalu zdają się być dalekie od poprawnych. Przypuszcza się, że jedną z takowych rzeczy ma być postać wzorowana na Afrasiabim.

Wierzchołek góry lodowej

Ruch #MeToo doprowadził w czerwcu 2020 roku do zwolnienia dyrektorów odpowiedzialnych za gry francuskiego studia Ubisoft. Zarzuty niewłaściwego zachowania o podłożu seksualnym postawiono choćby dyrektorowi kreatywnemu "Assassin’s Creed: Valhalla", Ashrafowi Ismailemu. Twórca ustąpił ze stanowiska, ale jego oficjalna rezygnacja miała dotyczyć "problemów osobistych związanych z rodziną". W sierpniu został na dobre usunięty z firmy.

Ponadto z raportu uznanego dziennikarza gamingowego Jasona Schreiera mogliśmy dowiedzieć się o tym, że pracownicy Ubisoftu skarżyli się na toksyczną kulturę pracy, która miała przypominać college’owe bractwo ("frat boys").

Były dyrektor kreatywny spółki, Serge Hascoët, miał natomiast twierdzić, iż kobiece bohaterki "nie sprzedają gier". Dlatego też przez większość gier Asasyna, postaci kobiet były sprowadzane na margines, co połowicznie zmieniło się wraz z premierą "Odysei". Hascoëta oskarżono też o wykorzystywanie molestowania seksualnego jako formy zastraszania osób, które go krytykowały.
Fot. 123rf
W zeszłym roku na światło dzienne wyszła także afera crunchowa, której nie trzeba było daleko szukać. Wystarczyło nasze polskie podwórko i najsłynniejsza firma gamingowa - CD Projekt Red. Jaosn Schreier doniósł w Bloombergu, że firma zaczęła wymagać od pracowników 6-dniowego tygodnia pracy do czasu premiery ich sztandarowego produktu - gry Cyberpunk 2077. Stało się to mimo złożonej obietnicy, że firma będzie unikała "crunchu" od swoich pracowników.

Crunch to termin branży informatycznej. Odnosi się do pracowania nad projektem w większym wymiarze godzin niż zazwyczaj. Takie sytuacje zdarzają się na przykład przy okazji wzmożonych wysiłków przed premierą produktu.

Pracownicy gamedevu bez ochrony

Dyskusja wokół praw pracowniczych osób zatrudnionych w gamedevie trwa nieprzerwanie od kilku lat. Menedżmentowe kompromitacje Activision Blizzard, Ubisoft i CD Projekt RED to tylko trzy takie przypadki z ostatniego roku. Toksyczne środowisko i nieustanna praca po godzinach, aby wyrobić się z premierowymi deadline'ami, skłaniają wielu do rozmyślań nad potrzebą wprowadzenia większej liczby związków zawodowych dla pracowników branży gier. Jest ich niewiele, w tym m.in. francuskie STJV.

W Stanach Zjednoczonych, gdzie swoje siedziby i filie mają najwięksi producenci gier, takich związków niestety brak. Games Workers Unite, które powstało po tzw. "okrągłym stole" zorganizowanym przez Jen MacLean z Międzynarodowego Stowarzyszenia Producentów Gier w 2018, planuje się uzwiązkowić, jednak nie jest to tak proste zadanie, jakby się wszystkim wydawało, głównie ze względu na panoszące się w branży growej przeświadczenie, że "praca przy grach jest z założenia ciężka".

Dopóty, dopóki pracownicy gamedevu nie będą świadomi swoich praw (i nie, nie jest to broń boże ich wina), a liderom największych tytułów w branży nadużycia będą uchodzić płazem, takie kwiatki jak ten związany z Blizzardem niestety będą się co jakiś czas pojawiać.
Czytaj także: Gracze tłumnie protestują po skandalu w Activision Blizzard. Nagranie z gry mówi samo za siebie

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut