Czy można być grubym i zdrowym? Pytamy specjalistów o ruch "Zdrowie w każdym rozmiarze"

Ola Gersz
Żyjemy w świecie, w którym waga wciąż spędza wielu z nas sen z powiek, a obecność większych osób w przestrzeni publicznej lub mediach nazywana jest przez niektórych "promocją otyłości". O normalizację ciał w każdym rozmiarze walczy osadzony w ciałopozytywnosci ruch Health At Every Size (w skrócie HAES), czyli Zdrowie w Każdym Rozmiarze. Czy oznacza to, że osoba otyła może być zdrowa? Okazuje się, że to znacznie bardziej złożona kwestia, niż mogłoby nam się wydawać.
Czy osoba otyła może być zdrowa? Fot. Pexels / SHVETS production
Ruch HAES, czyli Health at Every Size, powstał w latach 60., gdy po raz pierwszy dostrzeżono negatywny wpływ osadzonej w kanonie piękna kultury na psychiczne i fizyczne zdrowie ludzi z nadwagą i otyłością. Od tamtego momentu o Zdrowiu w każdym rozmiarze powstał szereg publikacji, w tym besteller dr Lindy Bacon "Health at Every Size: The Surprising Truth About Your Weight". Ale co kryje się za nazwą HAES?


– Obecnie w dietetyce i szeroko pojętej opiece zdrowotnej istnieją dwa nurty: wago-centryczność (weight-centric), która mocno skupia się na wadze i za najważniejsze dla zdrowia uważa odchudzanie oraz wago-inkluzywność, która bardziej koncentruje się właśnie na zdrowiu – tłumaczy Paulina Małek, dietetyczka specjalizująca się w Intuicyjnym Jedzeniu, pracująca w wago-inkluzywnym nurcie.

Jak podkreśla specjalistka, według prężnie rozwijającej się m.in. w Wielkiej Brytanii, USA, Australii i Kanadzie wago-inkluzywności waga wcale nie warunkuje zdrowia. – Nurt ten posiada kilka modeli, jak Intuicyjne Jedzenie oraz HAES, który jest bardziej społeczno-polityczny, gdyż zahacza o takie kwestie, jak zmiana postrzegania osób grubych w społeczeństwie i zmniejszanie stygmatyzacji z powodu wagi czy dostęp osób posiadających różne ciała do opieki zdrowotnej – zaznacza.

Na stronie internetowej ruchu czytamy:

Zdrowie w każdym rozmiarze to nowy ruch pokojowy. Pomaga nam zrozumieć, że wyniki zdrowotne zależą przede wszystkim od czynników społecznych, ekonomicznych i środowiskowych, które wymagają reakcji społecznej i politycznej. Wspiera również osoby o różnych rozmiarach w przyjmowaniu zdrowych zachowań. Jest to ruch integracyjny, uznający, że nasze cechy społeczne, takie jak rozmiar, rasa, pochodzenie narodowe, seksualność, płeć, status niepełnosprawności i inne cechy, są atutami oraz uznaje i rzuca wyzwanie siłom strukturalnym i systemowym, które wpływają na dobre życie.

Jak ma się to jednak do rzeczywistości? Czy faktycznie, jak sugeruje nazwa ruchu, można być zdrowym w każdym rozmiarze?

Gruby i zdrowy?

Kwestia ta jest znacznie bardziej złożona. – Krytycy HAES zarzucają temu modelowi przekonanie, że wszystkie ciała są zdrowe. To główny argument używany przeciwko "Zdrowiu w każdym rozmiarze", tymczasem jest to oczywiście nieprawda. Doskonale wiemy, że ciała o bardzo niskiej wadze nie będą zdrowe, gdyż będą niedożywione, podobnie jak zdrowe nie będą ciała w bardzo wysokiej wadze – tłumaczy Paulina Małek pracująca w wago-inkluzywnym nurcie. Dietetyk Kamil Paprotny podkreśla, że nie ma możliwości, by osoba otyła była zdrowa. – Musimy rozdzielić nadwagę i otyłość. Nadwaga nie jest stanem patologicznym i chorobowym, takim stanem jest dopiero otyłość, o której mówimy, gdy wskaźnik masy ciała (BMI) przekracza 30. Istotna jest również ilość tkanki tłuszczowej i jej rozmieszczenie – otyłość może być definiowana także pod kątem obwodu talii jako otyłość brzuszna. Tkanka ta wytwarza bowiem cytokiny prozapalne, które powodują stan zapalny w organizmie, a ten z czasem wpływa na rozwój chorób metabolicznych – podkreśla.

Jak zaznacza ekspert, otyłość sama w sobie jest chorobą, która zwiększa ryzyko kilkuset innych schorzeń: od nowotworów endometrium po choroby serca i wylewy. – Ruch ciałopozytywny wspiera osoby z otyłością i jak najbardziej to popieram, ale nie możemy powiedzieć, że są one zdrowe. Ryzyko cukrzycy typu 2 u osób z otyłością jest nawet 12-krotnie większe, niż u osób szczupłych, a około 75 procent przypadków nadciśnienia wynika z nadmiernej masy ciała – tłumaczy.
Kamil Paprotny dodaje, że w czerwcu tego roku obalone zostało popularne określenie "osoby metaboliczne zdrowe', które zostało uznane przez naukowców za nietrafione. – Po pierwsze, takich osób jest bardzo mało, a parametry lipidowe, cukier, cholesterol czy ciśnienie mają one, mimo otyłości, w normie prawdopodobnie z powodu uwarunkowań genetycznych oraz bardzo aktywnego stylu życia. Po drugie, to określenie wprowadza w błąd. Jak pokazują badania, zdrowie „osób metabolicznie zdrowych” z czasem może się pogorszyć, ponieważ metabolizm z wiekiem się zmienia, a ich stan powinien być monitorowany – wyjaśnia dietetyk.

Podczas gdy ruch Health in every size nie neguje faktu, że nie każda waga jest zdrowa, to skupia się jednak na czymś innym. HAES głosi, że w każdym rozmiarze można dbać o zdrowie, z czym zgadzają się zarówno Paulina Małek, jak i Kamil Paprotny. To właśnie promocja zdrowia wśród ludzi w każdym rozmiarze jest tutaj kluczowa.

– HAES postuluje, aby wszystkie ciała miały równy dostęp do opieki zdrowotnej. Gdy ktoś nazywa siebie przeciwnikiem HAES, zastanawiam się więc, co to tak naprawdę znaczy. Jest przeciwny walce ze stygmatyzacją, która – jak udowadniają badania – jest bardzo niebezpieczna dla zdrowia? – zastanawia się dietetyczka. Zdaniem Pauliny Małek błędne przekonania o HAES mogą wynikać z bariery językowej, gdyż większość treści o tym modelu jest angielskojęzyczna. – Niektórzy zatrzymują się jedynie na przeczytaniu nazwy "Zdrowie w każdym rozmiarze". Zamiast zapoznać się z całym modelem, od razu proponują swoją własną, błędną definicję – zauważa dietetyczka.

Odchudzać się czy nie?

Kwestią sporną jest odchudzanie. HAES promuje jedzenie dla dobrego samopoczucia i zdrowia, a nie dla numeru na wadze, z czym polemizuje dietetyk Kamil Paprotny. – Zrzucenie wagi powinno być głównym celem poprawy zdrowa. Spadek masy ciała już o 6-7 procent poprawia wyniki krwi osób otyłych lub z nadwagą – twierdzi.

– Osoba otyła, która żyje zdrowo, wciąż nie jest zdrowa. To, że nie zachoruje ona na cukrzycę typu 2 w przeciągu 10 lat, nie oznacza, że nie zachoruje w ogóle. Oczywiście, to samo można powiedzieć o osobie szczupłej, jednak osoba z BMI>30 ma dużo większe ryzyko rozwoju tego schorzenia. Osoba określana jako "metabolicznie zdrowy otyły" ma parametry metaboliczne w normie w tym konkretnym momencie. Co będzie za miesiąc, rok, 5 lat, dekadę? – mówi.

Zdaniem Kamila Paprotnego to może być bomba z tykającym zegarem, a okolicznością, w której ta bomba może wybuchnąć, jest na przykład pandemia COVID-19. – W poradni diabetologicznej przyjmuję osoby otyłe lub z otyłością brzuszną, które przed zachorowaniem na COVID-19 miały dość dobre wyniki i można było uznać je za zdrowe. Jeden czynnik zewnętrzny – COVID-19 – i ich zdrowie zupełnie się posypało – podkreśla.

– Czy ci pacjenci rzeczywiście byli więc zdrowi, czy na granicy i nie do końca zdiagnozowani? – pyta i dodaje: – Wszyscy powinniśmy monitorować swój stan zdrowia badając się regularnie, szczególnie osoby z obciążeniami, u których ryzyko wystąpienia chorób metabolicznych jest większe. Zaliczają się do nich m.in. osoby z otyłością. Dietetyk ostrzega jednak, że odchudzać trzeba się z głową. – Warto pamiętać, że "dieta" oznacza z greckiego "styl życia". Nie możemy zmieniać modnych diet odchudzających jak rękawiczki, bo to niczego nas nie uczy i nie ma żadnego sensu. Nie chodzi o diety, ale właśnie o zdrowe nawyki żywieniowe, za którymi może pójść z czasem zmiana masy ciała. Pamiętajmy też, że osoba, która schudła, ale nabawiła się zaburzeń odżywiania, również nie jest zdrowa. Pojawiły się bowiem inne czynniki (w tym przypadku psychiczne), które będą wpływać na stan jej zdrowia – tłumaczy.

Waga na dalszym planie

To właśnie wspomniane przez Kamila Paprotnego ryzyko zaburzeń odżywiania są jednym z wielu argumentów HAES przeciwko odchudzaniu. – W modelu HAES odchudzanie nie jest głównym celem prozdrowotnym. Naukowcy, lekarze czy dietetycy praktykujący HAES biorą pod uwagę fakt, że badania na temat zrzucania kilogramów są złożone – zauważa Paulina Małek, dietetyczka specjalizująca się w Intuicyjnym Jedzeniu, pracująca w wago-inkluzywnym nurcie.
– Dziś jesteśmy już świadomi, że odchudzanie jako remedium na nasze zdrowie jest nieskuteczne długoterminowo, czyli w okresie dwóch, pięciu czy więcej lat. Sądzi się, że utrata wagi wpływa na polepszenie stanu naszego zdrowia, jednak nie jest to wcale regułą. Owszem, biochemiczne wyniki badania krwi mogą ulec poprawie, ale raczej z powodu zaangażowania się w aktywność fizyczną, zredukowania stresu, czy rezygnacji z alkoholu, a nie samego odchudzania – wylicza.

Dietetyczka ostrzega, że odchudzanie intencjonalne może, ale niekoniecznie musi nieść ze sobą potencjalne skutki uboczne, jak wspomniane zburzenia odżywiania czy obsesja na punkcie jedzenia.

– HAES bierze to pod uwagę, a w zamian proponuje skupienie się na zachowaniach prozdrowotnych. Waga zostaje zepchnięta na dalszy plan. Oczywiście ta waga może się zmieniać, czemu HAES zupełnie nie jest przeciwny. Spadek wagi nie jednak celebrowany, a traktowany neutralnie, gdyż nie mierzy się progresu (np. poprzez cotygodniowe ważenie), jak w typowo wago centrycznym nurcie. Ważniejsze jest samopoczucie osoby, wyniki badania krwi, czy stan zdrowia psychicznego – tłumaczy Paulina Małek.

Przestarzałe BMI

Postulaty HAES bywają krytykowane głównie z powodu otyłości, która – jak nie ukrywa dietetyczka Paulina Małek – jest w Polsce bardzo kontrowersyjnym tematem. – W rzeczywistości jest on jednak niezwykle złożony. Jak wynika z badań, waga, to skomplikowana wielkość, która wcale nie zależy jedynie od tego, ile jemy – mówi. – Według raportu przygotowanego przez brytyjski rząd istnieje ponad sto czynników, które są od siebie zależne. Są to m.in. czynniki socjoekonomiczne, czyli miejsce zamieszkania, środowisko i kultura, w których się wychowaliśmy, historia odżywiania, dostęp do jedzenia, praca czy dochody. Te determinanty zdrowia to czynniki, które wpływają na nasze zdrowie w największym stopniu. Z badań wynika, że stan naszego zdrowia w zaledwie 30 procentach zależy od naszych zachowań, jak aktywność fizyczna, czy sposób odżywiania, a pozostałe 70 procent jest poza nasza kontrolą – wyjaśnia Paulina Małek.

Jak podkreśla ekspertka, nie oznacza to, że nic w granicach tych 70 procent nie możemy zrobić, ale pokazuje, że nie należy obarczać jednostki całą winą za stan jej zdrowia czy jej wagę. – Nie da się więc określić zdrowia na podstawie BMI, które jest już nieco przestarzałe – nie bierze ono bowiem pod uwagę wspomnianych czynników. Nasze zdrowie jest o wiele bardziej złożone niż mówią o tym, na przykład polskie media – konstatuje dietetyczka specjalizująca się w Jedzeniu Intuicyjnym.

Stop fatfobii

Otyłość jest również podmiotem stygmatyzacji i fatfobii, z którymi HAES niestrudzenie walczy. Dietetyk Kamil Paprotny podkreśla, że w kontekście otyłości nie można zapominać o zdrowiu psychicznym, gdyż jest ona obarczona większym ryzykiem depresji, nie tylko z powodu dyskryminacji, ale również diety czy ciągłej walki o idealną masę ciała.

– Walka z dyskryminacją jest jak najbardziej potrzebna. To, że nosimy różne rozmiary, jest naturalne i nie możemy szufladkować ludzi, którzy więcej ważą. Nie powinniśmy oceniać drugiej osoby ze względu na jej otyłość, ponieważ nie wiemy, co dzieje się w jej życiu. Być może schudła już 5 czy 10 kilogramów i bardzo dobrze sobie radzi. Zdrowie należy traktować całościowo, dlatego niezwykle ważna jest praca z psychologiem lub psychodietetykiem i zmiana nawyków żywieniowych – podkreśla.
Dyskryminacja osób otyłych często ma miejsce również w miejscach, które powinny być bezpieczną przestrzenią: w gabinetach lekarskich. Wiele kobiet i mężczyzn spotkało się ze strony lekarzy z niewybrednymi uwagami, gorszym traktowaniem lub odmową udzielenia pomocy z powodu swojej wagi. Skutek? Unikanie wizyt lekarskich ze wstydu lub strachu. Świadomy tego HAES walczy o równy dostęp dla wszystkich do opieki medycznej, z czym zgadza się Kamil Paprotny.

– Karygodne jest patrzenie na pacjenta tylko i wyłącznie z powodu jego otyłości, ponieważ czynników wpływających na jego zdrowie może być wiele. Nie można powiedzieć: "pewnie dlatego ma pan cukrzycę, bo jest pan gruby". Na szczęście osobiście nigdy nie spotkałem się u lekarzy, z którymi pracuję, z takimi zachowaniami. Jest to jednak z pewnością kwestia indywidualna i zależy od konkretnego medyka – ocenia. Zdaniem dietetyka istnieje szansa na to, że wiele chorób mogłoby się nie rozwinąć, gdyby nasza masa ciała była niższa, ale powinniśmy skupić się na tym, co możemy zrobić, a nie na tym, co było. – Każdy medyk powinien pomóc pacjentowi i zrobić to po ludzku. Nie należy uznawać nadmiernej masy ciała jako przyczyny wszystkich dolegliwości pacjenta – akcentuje.

Ruch dla wszystkich

Co proponuje ruch Health in every size zamiast odchudzania i skrupulatnego liczenia kalorii? Wśród prozdrowotnych zachowań, jakie promuje HAES, króluje ruch rozumiany jako aktywność fizyczna, która sprawia nam przyjemność. Podczas gdy osoby z nadwagą lub otyłością często wstydzą się pójść na siłownię, czy basen, są to miejsca dla wszystkich.

– Plusem ruchu HAES jest pokazywanie, że aktywność fizyczna nie powinna mieć rozmiaru. Każda osoba – bez względu na wagę – powinna być aktywna fizycznie i podpisuję się pod tym rękami i nogami. Aktywność fizyczna jest niezwykle ważna, tak samo dla otyłych, jak i osób z normatywną masą ciała – mówi dietetyk Kamil Paprotny.

Jak podkreśla specjalista, otyłą osobę, która jest bardzo aktywna, można pod kątem zdrowia metabolicznego zakwalifikować bliżej osoby z nadwagą. – W dalszym ciągu ma ona jednak większe ryzyko wielu chorób, niż osoby szczupłe i umiarkowanie aktywne. Warto jednak pamiętać, że ryzyko zapadnięcia na określone schorzenia u aktywnej osoby otyłej może być mniejsze, niż u osoby, której BMI jest w normie, ale nie uprawia ona żadnych aktywności – dodaje.
Czytaj także: Manekin Nike'a w dużym rozmiarze to nie "promocja otyłości". Osoby plus-size też chodzą na siłownię
HAES proponuje także Intuicyjne Jedzenie, czyli – jak tłumaczy specjalizująca się w tej metodzie Paulina Małek – zbiór narzędzi, które rozprawiają się z naszymi przekonaniami na temat odżywiania i uczą neutralnego podejścia do jedzenia.

– Możemy wspierać nasze zdrowie tym, co jemy oraz pozbyć się szkodliwych poglądów, jakie głosi kultura diety i które niestety w nas tkwią. Intuicyjne Jedzenie nie polega tylko na spożywaniu posiłków, gdy jesteśmy głodni, ale na poszanowaniu swojego ciała i dostarczenia mu jedzenia w ilości niezbędnej do jego dobrego funkcjonowania. Istotne jest również, aby posiłki, które spożywamy, były bogate w potrzebne nam makro – i mikroelementy, ale nie polega to na restrykcyjnym liczeniu, a cechuje się łagodniejszym podejściem – tłumaczy dietetyczka.

Zmiany na horyzoncie

Zdaniem Pauliny Małek HAES to świetna alternatywa dla wago-centrycznej kultury, gdyż zwraca uwagę na takie społeczne problemy, jak fatfobia czy dyskryminacja z powodu wagi. – Chciałabym, aby zmieniło się powszechne postrzeganie zdrowia, wagi oraz osób otyłych. Myślę, że dużo wody upłynie, zanim to się stanie, ale powoli coś się zmienia – mówi dietetyczka.

Ekspertka zauważa, że coraz częściej mówimy o ciele, ciałopozytywności, ciałoakceptacji, różnorodności ciał i ich prawie do widoczności w przestrzeni publicznej oraz do opieki zdrowotnej. HAES jest również coraz popularniejszy na zachodzie.

– Coraz głośniej słyszymy tam o stygmatyzacji z powodu wagi, zwraca się uwagę na słownictwo, czy krzywdzące stereotypy w stylu „gruby, czyli leniwy”. Są one nonsensem, bo nie można ocenić czyjegoś zdrowia, czy zachowań na podstawie wyglądu. Jeden z komitetów doradzających rządowi w Wielkiej Brytanii zaproponowało nawet HAES jako jeden z głównych modeli do wykorzystania w zdrowiu publicznym, co jest ogromnym przełomem, gdyż na świecie wciąż panuje nurt weight-centric – mówi dietetyczka Paulina Małek.

I dodaje: – Wspaniale, gdyby w przyszłości HAES był głównym modelem, ale szybko się to raczej nie stanie. Szczególnie w Polsce.