"Szlag mnie trafia po wizycie na granicy". Zapytaliśmy posłów PiS o kryzys z migrantami
Poseł opozycji chciał dostarczyć jedzenie dla migrantów, pościg za nim widziała chyba cała Polska. Wcześniej inni politycy bezskutecznie próbowali przekonać pograniczników, aby pozwolili im podejść do grupy, nie przepuszczono też lekarki z lekami. Dlaczego nikt nie pozwala tym ludziom pomóc? Politycy PiS są cali w emocjach. – Tu jest granica państwa, tu jest interes państwa. Jakaś fundacja nie będzie naruszała granicy państwa – mówi jeden z nich. Oto jak oni widzą sytuację.
Czy polityków PiS tak po ludzku to nie rusza? Jak odbierają to, co dzieje się na granicy? – Targają mną różne emocje – przyznaje w rozmowie z naTemat Piotr Kaleta, poseł PiS, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, członek sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
We wtorek był na polsko-białoruskiej granicy wraz z prezydium Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych. Byli w strażnicy w Białymstoku, pojechali do Czeremchy, byli w ośrodkach dla uchodźców.
Jednak do samego Usnarza Górnego, gdzie od wielu dni koczuje grupa ok. 30 migrantów, nie dotarli. – Z prostego powodu. Nie chcieliśmy eskalować pewnych emocji i robić przyjemności Łukaszence – zaznacza poseł.
Poseł PiS o sytuacji na granicy
Jakie konkretnie emocje nim targają? W pierwszej kolejności poseł PiS mówi o pogranicznikach i o tym, jak było im przykro po tym, co usłyszeli z ust Władysława Frasyniuka, i nie tylko jego.
– Po wczorajszej wizycie mnie po prostu szlag trafia, że tam stoją tak wspaniali ludzie, którzy bronią mojej ojczyzny, a ktoś nazywa ich szmatami. To jest dla mnie coś niesamowitego, obrzydliwego. Za to stanie w deszczu, chodzenie w błocie, po bagnach, nazywają ich szmatami? Jeżeli polscy politycy potrafią w tak haniebny sposób szkalować polski mundur, służbę tych wspaniałych chłopaków i dziewczyn, to mnie się robi niedobrze, mnie się pięść zaciska. Oni niweczą ciężką pracę polskich pograniczników – mówi w emocjach poseł.
Emocje wzbudziły w nim też działania posłów opozycji i wizyty w ośrodkach dla uchodźców po polskiej stronie. – Nie daj Boże, żeby ci ludzie, ci mężczyźni, w takiej masie dostali się do polskiego społeczeństwa. Uchowaj nas Panie Boże przed tym. To jest niesamowity widok, co by nas mogło czekać, gdyby ci ludzie masowo zostali wpuszczeni do Polski – uważa.
Skąd wiadomo, że migranci mają turystyczne wizy? – To jest pewne, my to po prostu wiemy – słyszę.
Pytam, czy jest mu żal tych ludzi, którzy siedzą na granicy. – Każdego człowieka, który cierpi jest mi żal. Ale najbardziej jest mi żal moich rodaków. Zostałem wybrany posłem po to, żeby między innymi dbać także o takie bezpieczeństwo. Po to jestem w takich dwóch komisjach sejmowych, żeby zapewnić bezpieczeństwo naszym obywatelom. To moje zadanie, muszę się z niego wywiązać jak najlepiej – odpowiada poseł.
Dlaczego nie można pomóc migrantom?
Polaków bardzo jednak interesuje, dlaczego ludziom koczującym na granicy nie można pomóc. Przenieść jedzenia, leków?
– Państwo, z tego co wiem, będzie udzielało pomocy, ale osoby postronne nie mogą przejść granicy. Po niej nie można chodzić, jak się chce. Tu jest granica państwa, tu jest interes państwa. Jakaś fundacja nie będzie naruszała granicy państwa. Te organizacje zachowują się dla mnie skandalicznie, ich argumenty są śmieszne – reaguje poseł Waldemar Andzel, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
Pytam, jak on patrzy na tych koczujących ludzi. – To wszystko jest inspirowane przez Białoruś i Rosję. Ci ludzie są sterowani przez Białoruś i Rosję – odpowiada krótko. I to ma mówić wszystko.
Poseł Kaleta: – Przecież oni są po stronie białoruskiej, to co my możemy im pomóc? Nie ma pasa ziemi niczyjej. Ale mając legalne, turystyczne wizy z Białorusi, te osoby mogą podejść na legalne przejścia graniczne i wtedy rozpocząć procedurę przejścia do naszego kraju i UE. Mamy dla nich propozycję. Przejdźcie do przejścia, które znajduje się w pobliżu. Złóżcie swoje dokumenty, wizy i rozpocznie się normalna procedura wpuszczenia lub nie do naszego kraju. Koniec kropka.
Uważa, że migranci spokojnie mogą przejść do legalnego przejścia granicznego.
Wskazuje też, że dziś znajdują się na 800-metrowym pasie granicznym. – Tam można się dostać tylko mając specjalną przepustkę, tylko w obecności białoruskiej straży granicznej. Albo można dostać się nielegalnie. Jeśli ktoś znajdzie się tam nielegalnie, prawo białoruskie zezwala, że bez ostrzeżenia może być do niego oddany strzał. W jaki sposób te osoby mogły przejść 800 metrów bez zezwolenia służby granicznej? Na miły Bóg, niech ci ludzie zaczną myśleć logicznie – mówi wzburzony pod adresem opozycji i organizacji pomocowych, które starają się migrantom pomóc.
Poseł Tadeusz Chrzan, również członek sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych argumentuje podobnie. – Skoro strona białoruska jest w stanie dowieźć tych ludzi na zieloną granicę, to myślę, że przejechanie 20-30 km do przejścia granicznego nie stanowi dla niej żadnego problemu. Wtedy problem by zniknął. Popieram stanowisko, że zielona granica nie jest miejscem, w którym można przekraczać granicę. Nie można stworzyć precedensu, bo problem będzie się jeszcze powiększał. Każdy myślący rozsądnie zdaje sobie sprawę, że będzie to powiększać napływ imigrantów – mówi w rozmowie z naTemat.
"To jest granica, to są przepisy"
Politycy PiS podkreślają jeden po drugim – nie można nikogo przepuścić do migrantów, bo to zwyczajnie oznacza nielegalne przekroczenie granicy. Przypominają, że pogranicznicy są na służbie, wykonują polecenia. I nie ma to nic wspólnego z empatią.
– To jest granica, to są przepisy. Przenoszenie czegokolwiek przez granicę jest przestępstwem, przemytem. Nie można czegoś takiego robić. Chyba wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Pogranicznicy to ludzie, którzy mają nas chronić. Proszę sobie wyobrazić empatycznego żołnierza na froncie – mówi poseł Chrzan.
Przyznaje, że z pewnością jest mu żal migrantów koczujących na granicy. – Trzeba na nich patrzeć z empatią. Przygotowano zresztą dla nich konwój humanitarny, by ich wesprzeć. Ale podkreślam, ani polskich służb, ani polskich obywateli nie zwalnia to z przestrzegania prawa. W ramach przepisów prawa problem jest szybki do rozwiązania. Jeśli służby białoruskie stanęłyby na wysokości zadania, by wykazały się choć minimalną empatią, to przewiozłyby tych ludzi na przejście graniczne i nie byłoby żadnego problemu – twierdzi.
Dodaje jeszcze, że ubolewa na tym, co na granicy robią parlamentarzyści. – To, co zrobił poseł Sterczewski, brakuje na to słów komentarza. Podejrzewam, że Białorusini tylko czekają na takie ekscesy na granicy, na skandal międzynarodowy, może na pokazowe procesy z udziałem osób, które zatrzymaliby po swojej stronie granicy za nielegalne jej przekroczenie – wskazuje.
Poseł PiS: "Musimy dbać o własną ojczyznę"
Emocje wszędzie wyczuwa się duże. Piotr Kaleta kilka razy za nie przeprasza. On też mówi o posłach biegających po granicy polsko-białoruskiej, co – jego zdaniem – doprowadza do tego, że wpisują się w politykę Łukaszenki. O tym, że jeśli stworzą precedens, problem pojawi się w innych miejscach. Twierdzi, że dziś w tej grupie są przede wszystkim Irakijczycy, Czeczeni, Tadżycy i w bardzo małej ilości Afgańczycy.
– Ale jeśli ten myk Łukaszenki się uda, oni tam się zjawią w masowy sposób. Pamiętajmy, że polska granica wschodnia jest granicą UE. Łukaszenko naprawdę wie co zrobił, że przez Polskę chce zrobić pas przerzutowy, by uchodźcy dostawali się do Europy, w tym także do Polski. To po prostu jest dla nas śmiertelne zagrożenie – mówi.
Ale przecież dziś chodzi tylko o te 30 osób. – To nie ma znaczenia. To są ludzie rotacyjnie przewożeni. Instrumentalnie wykorzystywani przez Łukaszenkę. Trzeba być skończonym idiotą, żeby tego nie rozumieć. Trzeba pokazać stanowczość. Że jesteśmy otwarci na każdą pomoc, np. to co robimy w Kabulu. Ale przede wszystkim musimy dbać o własną ojczyznę – reaguje.
Pytania o blokowanie pomocy na granicy wywołują w nim nie mniejsze emocje.
– Czy pani myśli, że nas czy Białorusinów nie stać na to, by wyżywić 30 osób? Nie żartujmy sobie. Czy pani uważa, że tak bogaty kraj, jakim jest Polska nie stać wysłać tira z pomocą? Czy Białorusinów nie stać na to, by zapewnić im lekarza, pielęgniarkę? Czy naprawdę trzeba rozmawiać w ten sposób, że tam siedzą biedni ludzie? To są ludzie instrumentalnie wykorzystywani przez Łukaszenkę, który wszystko jest im w stanie zapewnić, bo tam też wielkiej biedy nie ma – podkreśla.
Uważa też, że gdyby z granicy zniknęli dziennikarze i polscy politycy, problem znikłby w ciągu kilku dni. – Łukaszenka miałby wtedy wytrącony każdy argument z ręki – twierdzi polityk PiS.