Sterczewski dla naTemat.pl o kuriozalnym biegu przy granicy. "To ośmiesza nasze służby"

Łukasz Grzegorczyk
Franciszek Sterczewski wciąż jest przy granicy polsko-białoruskiej, gdzie sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna. Poseł w rozmowie z naTemat ujawnił kulisy swojej próby przedostania się do migrantów. Jak stwierdził, służby użyły wobec niego siły.
Franciszek Sterczewski tłumaczył się z decyzji o biegu między strażnikami w stronę migrantów. Jak powiedział, użyto wobec niego siły. Fot. Mikolaj Kiemblowski / REPORTER
– Sytuacja pogarsza się niestety z godziny na godzinę. Te osoby odcięto od możliwości przekazania im jedzenia. Piją wodę ze strumyka. Kilka osób jest w ciężkim stanie zdrowia. Wiemy, że stan jednej starszej pani cały czas się pogarsza. Jeżeli nic się nie zmieni, może dojść do tragedii, ktoś w tych krzakach naprawdę może umrzeć. Te osoby są bezprawnie uwięzione w kordonie – mówi naTemat Franciszek Sterczewski.

Poseł Koalicji Obywatelskiej 24 sierpnia podjął próbę przedostania się do koczujących cudzoziemców. Chciał przekazać im żywność i leki, ale został zablokowany przez Straż Graniczną.
– Tu nawet nie chodziło o ludzki odruch, ale jako poseł mam prawo poruszać się w granicach państwa, podejść do służb i skontrolować ich działania. Do tego uprawnia mnie mandat poselski i żadne służby nie mogą mi tego prawa odbierać – zauważył parlamentarzysta.


Sterczewski opowiedział nam też o kulisach jego kuriozalnego biegu w stronę migrantów. – Straż Graniczna próbowała mnie blokować i tarasowała mi drogę. Siłowanie się ze mną uważam, że jest śmieszne, to ośmiesza nasze służby. Nie potrafili podać mi podstawy prawnej takiego zachowania, nie wylegitymowali się i nie udzielali informacji. To oni lekceważyli mandat poselski i moje uprawnienia – przekonywał.

Sterczewski: To było użycie wobec mnie siły


– Starałem się ich omijać i biec, ale funkcjonariusze SG blokowali mi drogę. To bardzo dyskusyjne, czy to było użycie siły, ale wyglądało trochę jak rugby. Moim zdaniem to było użycie siły, bo starali się robić to za wszelką cenę, by wyszło tak, że to ja w nich wbiegam – wskazywał Sterczewski. Jak dodał, momentami zatrzymywał się, żeby unikać kontaktu fizycznego. – To było kuriozalne, ja chciałem tylko podejść do granicy, gdzie stoją nasze służby. Miałem przekazać banany, paczki z orzechami, koce termiczne i leki, by ci ludzie mogli przetrwać najbliższy czas. Dziwi mnie, że jeszcze tydzień temu poseł Maciej Konieczny mógł tam przekazać jakieś rzeczy. Mi to prawo jest odbierane – tłumaczył.

Kiedy zapytaliśmy posła o kolejne działania ws. migrantów, ponownie zaapelował do polskich władz o działanie. – Cały czas jesteśmy w kontakcie z Fundacją Ocalenie. Apelujemy o zakończenie tej sytuacji, to powinno trwać dwie godziny, a nie dwa tygodnie. Tyle zajęłoby skierowanie tej grupy osób do punktu granicznego i przyjęcie wniosków o azyl – wyjaśniał.
Franciszek Sterczewski
O dramacie migrantów przy granicy.

Apelujemy o przestrzeganie prawa, m.in. konwencji genewskiej i działanie, bo to wszystko ośmiesza nasze państwo.

Akcja Sterczewskiego, który sprintem próbował dostać się do migrantów wywołuje skrajne emocje. Polityk odpisuje w sieci na niektóre szydercze komentarze. W rozmowie z nami zwrócił się do tych, którzy naśmiewają się z jego decyzji.

– Zapytałbym ich co byłoby w sytuacji, gdyby jakieś służby nie pozwalały im dojść do domu. Albo policja bezprawnie zabraniała dojść do rodziny, która siedzi obok i głoduje. Czy te osoby też by się śmiały, czy zrobiły wszystko, by pomóc? Radzę zastanowić się, czy podoba im się łamanie prawa przez nasze władze. Co ich bardziej bawi? Biegający poseł czy łamanie prawa przez służby? – dopytywał na koniec.
Czytaj także: Sterczewski nie odpuścił w próbach dotarcia do migrantów. Pokazał, jak potraktowały go służby

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut