Dramatyczne doniesienia ws. stanu afgańskich dzieci po zatruciu grzybami
Lekarze z Centrum Zdrowia Dziecka w warszawskim Międzylesiu wystąpili na krótkiej konferencji prasowej, aby poinformować o stanie afgańskich dzieci, które trafiły do szpitala po zatruciu grzybami. Rodzina przebywała w ośrodku dla cudzoziemców w Dębaku koło Podkowy Leśnej. Niestety, tylko ws. 17-latki rokowania są optymistyczne.
Centrum Zdrowia Dziecka o stanie afgańskich dzieci
Chłopcy w wieku 5 i 6 lat do szpitala trafili już w stanie ciężkim, ten stan stale się pogarszał. Teraz jest krytyczny."5-latek został zdyskwalifikowany z leczenia przeszczepieniem wątroby ze względu na nieodwracalne uszkodzenie centralnego układu nerwowego" – poinformował na konferencji przed Centrum Zdrowia Dziecka prof. Jarosław Kierkuś z Kliniki Gastroenterologii, Hepatologii, Zaburzeń Odżywiania i Pediatrii. Jak wyjaśnili lekarze, nie jest to jeszcze moment, aby móc stwierdzić śmierć mózgu – a takie doniesienia pojawiały się już dzień wcześniej.
Informacje ws. starszego chłopca, 6-latka, są odrobinę lepsze. Dziecko zostało zakwalifikowane do przeszczepienia wątroby, zabieg właśnie się odbywa. "Rokowanie co do przeżycia nadal bardzo poważne" – przyznał jednak prof. Jarosław Kierkuś.
Czytaj także: Troje afgańskich dzieci w ciężkim stanie po zatruciu grzybami. W ośrodku miało brakować jedzenia
Dość dobre rokowania są ws. 17-letniej dziewczynki, ona jest w stanie stabilnym. Dorośli z afgańskiej rodziny, którzy również zjedli grzyby, to zatrucie przeszli lżej.
Zatrucie w ośrodku dla cudzoziemców
We wtorek pojawiły się informacje, że Afgańczycy próbowali dożywić się grzybami, ponieważ w ośrodku dla cudzoziemców, do którego trafili, miało nie być wystarczającego pożywienia.
Sprawę opisywał portal OKO.press. Ofiarami zatrucia są członkowie rodziny Mihammada, który jest księgowym i przez kilka lat pracował w Afganistanie dla brytyjskiego wojska.
Kiedy talibowie opanowali Kabul, Brytyjczycy poprosili Polskę, by pomogła w ewakuacji jego bliskich. Łącznie 12 osób z rodziny zostało zabranych do Uzbekistanu, skąd polecieli lotem cywilnym do Warszawy.
Ostatecznie 22 sierpnia rodzina została przetransportowana do ośrodka dla cudzoziemców w Dębaku koło Podkowy Leśnej pod Warszawą. Mężczyzna powiedział portalowi, że "warunki tam były fatalne". Z kolei według dziennikarki Pauliny Olszanki, która pomagała Mihammidowi i jego rodzinie, uchodźcy dostawali mało jedzenia i byli głodni, a dzieci miały nie dostać jedzenia przez 20 godzin.
Głos w tej sprawie zabrał burmistrz Podkowy Leśnej. Podkreślił, że posiłki w ośrodku cudzoziemcy otrzymują trzy razy dziennie, pierwszego dnia pobytu dostali jeden ciepły posiłek, ale także suchy prowiant. "Jeszcze pod koniec zeszłego tygodnia rozmawiałem z załogą Dębaka wraz kierownictwem, a także Urzędem ds. cudzoziemców – zapewniono mnie, że po otrzymaniu od nas darów, podstawowe potrzeby zostały zaspokojone w pełni" – zaznaczył.
Czytaj także: Jest zgoda sądu na przeszczep wątroby afgańskiego chłopca. "Obyśmy dotrwali i zdążyli z czasem"
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut